Wysiadywanie tekstu
Gdy miałem 14,15 lat siedziałem w domu, słuchając Deep Purple i Led Zeppelin, i waliłem pałkami perkusyjnymi do rytmu w krzesło i lampę udając perkusistę… Poezja stała się moją pasją dopiero w czasach licealnych. Nie podejrzewałem się jednak o to, że zostanę muzykiem. [1]
Wydobycie dźwięku z fletu wymaga nauki, słowo jest do wzięcia od razu, dlatego napisanie tekstu wydaje się czymś prostszym. Warsztat tekstowy wymaga takich samych ćwiczeń, jak gra na instrumencie muzycznym. Tekst musi być czytelny na wielu poziomach, zarówno na tym pierwszym, kiedy ktoś prawie nie słucha, ale czytelna jest intencja – jak i na tym ostatnim, gdy ktoś dokładnie obraca każde słowo dookoła. [2]
Sprawą najważniejszą w tekście jest treść, zawartość przekazu. Ale nie to sprawiało mi trudność. Chodziło głównie o wypracowanie brzmienia, melodii języka, którego używałem. W języku polskim – jak wiadomo – jest to znacznie trudniejsze niż w angielskim. Całe grupy wyrazów i fraz muszą ulec wstępnej eliminacji. Najpierw bardzo mi to przeszkadzało, potem zaczęło pomagać. Stąd brały się też zabiegi polegające na rozbijaniu wyrazów na cząstki, które zaczynały w tym momencie funkcjonować muzycznie. Wiele podobnych zabiegów możemy zaobserwować w poezji awangardowej, choć dokonywano ich w innych celach. Pewna znajoma Amerykanka, siedząc w moim mieszkaniu i słuchając naszych płyt, zapytała: „Jak to zrobiłeś? Ten język dobrze brzmi!”. I o to właśnie chodziło. [3]
Opisywanie samych stanów wydaje mi się takim procederem, który zakłada, że czytelnik musi uwierzyć w nasze intencje. Ja wolę pisać, co dzieje się np. w momencie próby opuszczenia mnie, niż wyznawać, że moja miłość jest wielka, nieskończona itp. Poprzez opisanie jakiejś konkretnej sytuacji, wydarzenia, można, moim zdaniem, więcej powiedzieć o zakochaniu, niż opisując ten stan w sposób abstrakcyjny. Ważny jest pomysł, potem wysiaduję tekst. To niełatwe, nie tylko z powodu ograniczenia, jakim jest muzyka. [4]
Zaszyfrowane komunikaty
Dla wielu młodych dziewczyn i chłopaków właściwie był to pierwszy kontakt z wyżej zorganizowanym tekstem i mimo że ten odbiór mógł być początkowo powierzchowny, oparty na takim hasłowym podejściu do tekstu, to na pewno potem odbierano to wszystko głębiej.
To normalne, że jeśli się rzuca pewną informację w tak masowym kanale, jakim jest muzyka rockowa, to informacja ta spada w tłum. Jednak znajduje się w nim kilka osób, które odbierają to tak, jak ja sobie wyobrażam. Zakładając zespół, myślałem, że będzie on funkcjonował tylko w sieci klubowej. Stało się inaczej, z czego oczywiście jestem zadowolony, tym bardziej że swoich komunikatów nie dostosowywałem do tych, którzy ich nie rozumieli.
Wszystko, co robię, musi być jakąś kreacją. Nigdy nie byłem ani oficerem śledczym, ani egzekutorem frazeologii stalinowskiej. Są to zaszyfrowane komunikaty, z których każdy może wybierać te znaczenia, które chce. [5]
Zamieszanie wewnętrzne
Każdego dnia poświęcałem wiele godzin na komponowanie. Tylko z tego mogą się rodzić pomysły. Trzeba zebrać ich garść i powoli wyciosywać kolejne utwory. Nie wierzę w natchnienie. Ono czasem mnie odwiedza, ale po tygodniach pracy. Zawsze najpierw rezerwuję terminy i studia, potem zaczynam grać. To samo jest z tekstami. Zdarza się, że piszę je dosłownie na dzień przed nagraniem. „Śmierć w Bikini” napisałem na dwie godziny przed wejściem do studia. Podobnie „Sam na Linie”. [6]
Zazwyczaj pracuję pod presją i od pewnego momentu stale. Siedzę i w gotowości rozglądam się, co się dzieje wokół mnie, przeglądam gazetę i szukam jakiejś frazy, choćby dwusłownej…To straszny okres dla mojej rodziny. Staję się wtedy mało dostępny i nerwowy. Jak urzędnik siedzę w słuchawkach lub bez, łażę po pokoju, sięgam po słowniki synonimów. Pętla terminów coraz bardziej się zaciska. Następnego dnia idę do studia i mam tylko popołudnie, żeby napisać tekst. Napisałem już pięć wersji i wszystkie są do dupy. A ten, nad którym pracowałem przez ostatnie pięć dni jest jeszcze gorszy, niż sobie to wyobrażałem. [7]
[…] kiedyś dużo częściej inspirowała mnie literatura. Ostatnio łatwiej udaje się to krótkim artykułom, notkom w gazetach. Tylko to, co dzieje się wokół mnie lub dzisiaj na świecie, jest w stanie wywołać we mnie zamieszanie wewnętrzne, które czasem owocuje tekstem. Kilka lat temu istotnie czerpałem pomysły z literatury pięknej. Ale bez plagiatów. Chociaż, jak twierdzi Joyce: w XX wieku nie ma pisarzy oryginalnych. Są tylko, jeśli piszą dobrze, genialni plagiatorzy. Sam się do nich zaliczał. [8]
[…] jeżeli chodzi o warsztatową stronę tego wszystkiego co robię, to myślę że teksty od początku jakoś tam były doprowadzone do poziomu, którego nie muszę się dzisiaj wstydzić. Mógłbym coś poprawić gdybym chciał, a jednak nie robię tego. One właściwie przestały być moją własnością kiedy je gdzieś tam wydałem na płycie i kiedy utrwaliły się we wspomnieniach tych wszystkich, którzy je wtedy. [9]
Nie ma znaczenia, czy poezja jest mówiona czy śpiewana
Ustalam najpierw ogólną strukturę utworu. Myśląc o tekście wiem, mniej więcej, w jakim musi być charakterze, jakie napięcie emocjonalne jest mi w nim potrzebne. Nie wiem jednak dokładnie, o czym ma być. Zwykle doprowadzam utwór do skończonej drobiazgowej aranżacji. Wtedy dużo łatwiej połączyć muzykę i słowo. Nigdy nie naginam tekstu do muzyki. On sam musi się do niej dopasować. Tak było w „Nie Pytaj Mnie O Polskę”. Wiedziałem, że w refrenie ma brzmieć: „Nie pytaj mnie”, ale nie wiedziałem kto, o co i dlaczego właściwie ma mnie nie pytać”. [10]
Dla mnie nie ma zupełnego znaczenia, czy poezja jest mówiona czy śpiewana. Pisanie piosenek narzuciło mi pewien rygor, technikę, którą muszę opanować i nie może ono świadczyć o komercyjności. Jeżeli chce się uprawiać poezję, to już w tym momencie pojęcie „komercyjna” staje się jakąś paranoją. Można mówić, że komercyjni są pewni poeci amerykańscy, dlatego, że są bardzo komunikatywni. Jeżeli wiersz-komunikat jest zrozumiały, to czy można sądzić, że oni nadają go po to, by go sprzedać jak największej liczbie ludzi? U nas padają takie pytania, gdy mówi się o tekstach piosenek. Ale nikt tych pytań nie zadałby Okudżawie czy Brellowi, którzy napisali wiele rzeczy z myślą, że je zaśpiewają. [11]
W miłości szukamy potwierdzenia dla swego życia
Miłość ma pełną gamę barw – jeśli przełożymy ją na język poetycki, to nie możemy ograniczać ani frazeologii, ani pewnych rzeczy, które metaforyzują tę sytuację. Piosenek o stereotypowo ujętej miłości słuchaliśmy w Sopocie… [12]
Sposobem na te wszystkie ograniczenia jest miłość. W moich piosenkach ludzie kochają się nawet w czasie bombardowania. Wyrażają tęsknotę za miłością, jako czymś oczyszczającym. Miłość jest jedyną wartością, którą warto w sobie zachować. W miłości szukamy potwierdzenia dla swego życia. Miłość jest święta i perwersyjna zarazem. [13]
W pewnym sensie wszystkie te relacje między kobietą i mężczyzną są dla mnie prawdziwe. Cechuje nas chęć ubezwłasnowolnienia partnera, z drugiej strony chęć bycia ubezwłasnowolnionym. Każdy zapewne chciałby mieć absolutne panowanie nad osobą, którą kocha, bez względu na konsekwencje tego panowania. Życie każe nam zdobywać kochane osoby i nie każe nam się wahać. [14]
Jak słyszycie – wolę mówić o formie niż o treści moich tekstów. Treść zostawiam odbiorcom. [15]
Opracowała Aleksandra Grzemska
Przypisy:
[1] Nowe sytuacje, Wywiad Wiesława Królikowskiego i Jerzego Rzewuskiego z Grzegorzem Ciechowskim, „Jazz” 1986, nr 6, http://ciechowski.art.pl/wywiad_mm86.html.
[2] Między Don Giovannim a moralistą, Ewa Piasecka rozmawia z Grzegorzem Ciechowskim, „Pani”, http://ciechowski.art.pl/wywiad_pani.html.
[3] Nowe sytuacje, op. cit.
[4] Między Don Giovannim a moralistą, op. cit.
[5] Obywatel Republiki, Nie mam i nie uznaję kapci jako takich, Jan Skaradziński rozmawia z Grzegorzem Ciechowskim, http://ciechowski.art.pl/wywiad_skaradzinski.html.
[6] Nie pytaj mnie…, Marcin Kydryński rozmawia z Grzegorzem Ciechowskim, „Scena”, http://ciechowski.art.pl/wywiad_kydrynski.html.
[7] Hubert Musiał i Piotr Walicki rozmawiają z Grzegorzem Ciechowskim, „Magazyn XL”, http://ciechowski.art.pl/wywiad_xl.html.
[8] Nie pytaj mnie…, op. cit.
[9] Rafał Sławoń i Kalina Białek rozmawiają z Grzegorzem Ciechowskim, http://ciechowski.art.pl/wywiad_weekendzet.html.
[10] Nie pytaj mnie…, op. cit., http://ciechowski.art.pl/wywiad_kydrynski.html.
[11] Moja tajna broń, Mariusz Szczygieł rozmawia z Grzegorzem Ciechowskim, „Na Przełaj”, 7.06.1987, http://ciechowski.art.pl/wywiad_szczygiel.html.
[12] Obywatel Republiki…, op. cit.
[13] Moja tajna broń…, op. cit.
[15] Nowe sytuacje, op. cit.