wywiady / o pisaniu

Na co dzień raczej nie rozpaczam

Jacek Podsiadło

Piotr Śliwiński

Rozmowa Piotra Śliwińskiego z Jackiem Podsiadłą przeprowadzona na spotkaniu autorskim w Biurze Literackim 30 stycznia 2014 i opublikowana na stronie dwutygodnika.com.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Piotr Śli­wiń­ski: Książ­ka Jac­ka Pod­sia­dły wyszła nam nie­spo­dzie­wa­nie duża. Cie­szę się, że ten pomysł powsta­ły dwa lata temu docze­kał się reali­za­cji. Przy­da się zwłasz­cza młod­szym czy­tel­ni­kom, któ­rzy o jego poetyc­kiej obec­no­ści zaczę­li zapo­mi­nać. Zaczę­li zapo­mi­nać też, rzecz jasna, dzię­ki sta­ra­niom same­go Jac­ka Pod­sia­dły. Uczy­li się o nim jako auto­rze, z pod­ręcz­ni­ków, opra­co­wań, ale auto­rze jakoś nie­obec­nym fizycz­nie. Nie­do­ty­kal­nym, nawet nie­do­ty­kal­skim. Mnie, jako sta­re­mu bel­fro­wi, wyda­je się, że tej sytu­acji trze­ba było za wszel­ką cenę dać jakiś odpór. Na począ­tek dwa cyta­ty:

Osią­gną­łem wszyst­ko. Mam psa, odby­wam spa­ce­ry
i regu­lar­ne sto­sun­ki, oby­wam się bez pisa­nia,
choć do tego aku­rat chciał­bym na sta­rość powró­cić.
Osią­gną­łem? Po pro­stu przy­cho­dzi­ło do mnie wszyst­ko, co nale­ża­ło.

Jak było napi­sa­ne: nic.
Nic. Nic. Nic.
I na górze tak­że nic.

W cią­gu minu­ty moje ser­ce dzie­więć­dzie­się­cio­krot­nie zatrzy­mu­je się
i rusza. Jak­by szło zabić Chry­stu­sa albo Joh­na Len­no­na.

Imię Mat­ki? Kosa. I biel, któ­rą szła oto­czo­na.
(„Imię ojca: Kamień”)

I dru­gi frag­ment, z wier­sza znacz­nie wcze­śniej­sze­go, otwie­ra­ją­ce­go książ­kę:

chciał­bym wier­szem zmie­nić świat
albo cho­ciaż jed­ne­go czło­wie­ka
albo choć jed­ną jego decy­zję
– powstrzy­mać nie­wła­ści­wy gest lub sło­wo

jestem w sta­nie napi­sać taki wiersz
ale powstrzy­mam się jesz­cze
(***)

Ten tekst, powsta­ły 1 kwiet­nia 1986 roku, mógł­by zostać potrak­to­wa­ny jako żart pri­ma­apri­li­so­wy. Ale może być prze­czy­ta­ny też cał­kiem serio. I ja się do takie­go podej­ścia przy­chy­lam. Zda­je mi się bowiem, że dobrze jest, kie­dy poeta, zwłasz­cza poeta, któ­ry dopie­ro zaczy­na, chce coś swo­im wier­szem zro­bić w świe­cie. Jac­ku, czy ten wiersz, któ­ry nam obie­ca­łeś – „jestem w sta­nie napi­sać taki wiersz / ale powstrzy­mam się jesz­cze” – już powstał?

Jacek Pod­sia­dło: Chy­ba nie. Chy­ba się potem oka­za­ło, że już nie jestem w sta­nie. Nale­ża­ło go napi­sać, póki byłem w sta­nie. Chy­ba zresz­tą już wte­dy wie­dzia­łem, że takie­go wier­sza nie da się napi­sać. Nato­miast mogłem prze­czu­wać, że to jest moż­li­we w ska­li kame­ral­nej – zamiast pró­bo­wać zba­wić świat, zba­wić same­go sie­bie. Albo spra­wić sobie przy­jem­ność wier­szem. Albo ucie­szyć naj­bliż­szych wier­szem z dedy­ka­cją. W jakiś spo­sób za pośred­nic­twem wier­sza popra­wić swo­je życie, swój spo­sób obec­no­ści w świe­cie.

Ale dobrze, że wybra­łeś też ten wcze­śniej­szy cytat. Nie­zu­peł­nie było tak, że celo­wo się sta­ra­łem znik­nąć z pola widze­nia, wyco­fać się z życia lite­rac­kie­go. To raczej mia­ło zwią­zek z tym, że jako począt­ku­ją­cy poeta-gra­fo­man byłem roz­piesz­cza­ny. I na całe życie, do dziś mi zosta­ło, że jak mnie nie zapra­sza­ją, to się nie zgła­szam. I – może poza pierw­szy­mi wier­szy­ka­mi w „Sło­wie Ludu” i har­cer­skim „Na prze­łaj” – nigdy nie wysy­ła­łem swo­ich wier­szy do redak­cji, jeśli się do mnie redak­cje same nie zgło­si­ły. Nie zgła­sza­łem się też do wydaw­ców. Nie musia­łem wycie­rać tych dywa­ni­ków i sie­dzeń. Więc jeśli zni­kłem, to nie dla­te­go, że zro­bi­łem krok wstecz, tyl­ko dla­te­go, że nie­zmien­nie sto­ję bez ruchu.

Tro­chę oczy­wi­ście żar­to­wa­łem, choć sam doświad­czy­łem two­je­go znik­nię­cia, czę­ścio­we­go w każ­dym razie. Ale wró­cę do tego mło­dzień­cze­go zobo­wią­za­nia. Nie spo­dzie­wa­łem się, że odpo­wiesz: tak, kie­dyś napi­sa­łem taki wiersz. Ale pisa­nie wier­szy wyma­ga sta­wia­nia tego rodza­ju pytań, praw­da? Tro­chę mnie nudzą poeci, któ­rzy piszą wier­sze, bo tak się zło­ży­ło. Nie pró­bu­ją się do cze­goś zobo­wią­zać, cze­goś komuś obie­cać. Uni­ka­ją świa­do­mo­ści, że poezja mogła­by słu­żyć do tego, do cze­go ich wier­sze zupeł­nie się nie przy­da­ją. A utrzy­my­wa­nie w sobie takiej świa­do­mo­ści jest chy­ba jed­nak potrzeb­ne – żeby poezja się nie dewa­lu­owa­ła jako część życia. To powin­no być takie wiecz­ne – choć wiecz­nie nie­wy­ko­na­ne – zobo­wią­za­nie.

Chy­ba wiem, o czym mówisz. U mnie to poczu­cie przy­bra­ło tro­chę inną postać. Nie utrzy­my­wa­nia się w prze­świad­cze­niu, że wier­szem moż­na coś zmie­nić, ale raczej, że wier­szem moż­na powie­dzieć coś na temat naj­waż­niej­szych dla czło­wie­ka spraw lepiej niż kto­kol­wiek to by powie­dział nie-wier­szem.

Wła­śnie tak.

Spo­tka­ło mnie roz­cza­ro­wa­nie, bo zda­łem sobie spra­wę, że nie potra­fię napi­sać wier­sza o tym, co wyda­je mi się naj­waż­niej­sze. A czu­łem potrze­bę pisa­nia takich tek­stów. Cho­ciaż jed­ne­go. I nie uda­ło mi się. Ale pró­bo­wa­łem.

Decy­zja co do tego, czy wiersz dzia­ła, jed­nak w więk­szym stop­niu nale­ży do czy­tel­ni­ka. Więc tak napraw­dę nie wiesz, co zro­bi­łeś swo­ją poezją. 
Jest taki frag­ment wier­sza „Świą­ty­nia”, też z ‘86 roku: „świą­ty­nia, / na ołta­rzu bank­not, na dzwon­ni­cy dzwon”. Ten wiersz ma bar­dzo spe­cy­ficz­ny rytm, jak koro­wód, jak jakiś skro­fu­licz­ny, cho­ry, roz­na­mięt­nio­ny, oskar­ży­ciel­ski polo­nez. Pol­ski polo­nez. I repre­zen­tu­je kry­tycz­ny nurt, obec­ny w two­ich póź­niej­szych utwo­rach. Kry­tycz­ny wobec świą­tyn­no­ści wia­ry, kościel­no­ści wia­ry. Byłeś trak­to­wa­ny tro­chę jak chu­li­gan w koście­le JP2. Paro­ma tek­sta­mi na to zasłu­ży­łeś. Potem to nawra­ca­ło, ale i łagod­nia­ło. Choć od począt­ku byłeś poetą o sil­nej skłon­no­ści reli­gij­nej, typem homo reli­gio­sus.

Tak. Przez dłu­gi czas doskwie­ra­ło mi mło­dzień­cze roz­cza­ro­wa­nie, kie­dy odkry­łem, że tej bozi, o któ­rej mnie uczy­li, nie ma. Pew­nie ten wiersz jest wła­śnie dowo­dem roz­cza­ro­wa­nia. Zdzi­wi­ło mnie, że go wybra­łeś do tego tomu, ale też ucie­szy­ło, bo to jest jeden z pierw­szych wier­szy, w któ­rych mnie rytm porwał. Uży­łem tam też zwro­tu „pro­boszcz na kasjer­ce”, któ­ry był oczy­wi­ście pew­nym prze­ry­so­wa­niem. Mój pogląd na kościół nie zmie­nił się od tam­tej pory. W związ­ku z roz­cza­ro­wa­niem bozią szu­ka­łem jakiejś reli­gij­no­ści na inne spo­so­by. I pew­nie w wier­szach to widać. Nie­daw­no napi­sa­łem w wier­szu – któ­ry może będzie w mojej nowej książ­ce, a może nie, może mi Paweł Próch­niak wyrzu­ci – taki samo­obwi­nia­ją­cy się wers, któ­ry mówi, że jeśli mia­łem gdzieś kościół, to na 100 pro­cent w krza­kach. Więc tak bym swo­ją reli­gij­ność widział – ja kościół mam, ale nie­ste­ty, albo na szczę­ście, nie tam, gdzie kościół stoi.

Pio­trze nie jesteś opo­ką
nie zbu­du­ję na tobie moje­go kościo­ła
– nasza wia­ra zaśnie snem żoł­nie­rza
snem na bacz­ność kra­dzio­nym snem na war­cie

To z wier­sza „Pio­trze, mój Pio­trze”. Wier­sze miło­sne nale­żą do moich ulu­bio­nych w całym two­im dorob­ku. Ale moż­na by też zro­bić anto­lo­gię two­ich wier­szy reli­gij­nych, jak w przy­pad­ku Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go. Mia­ły­by pod­ło­że nie­co miło­szo­we. Od „Aryt­mii” poczy­na­jąc, gdzie ten głos się sta­bi­li­zu­je, sta­je się two­im zna­kiem roz­po­znaw­czym. Opi­sy świa­ta, spo­sób, w jaki trak­tu­jesz frag­men­ty rze­czy­wi­sto­ści. Nie rze­czy­wi­stość całą, tyl­ko wła­śnie te dostęp­ne oczom frag­men­ty.

spo­łe­czeń­stwo lubi radio­wą audy­cję Pio­sen­ka nie zna gra­nic 
i nie poły­ka zło­tych pier­ścion­ków przed kon­tro­lą cel­ną
by potem z namasz­cze­niem wyła­wiać je z gów­na

spo­łe­czeń­stwo lubi odmień­ców i wypeł­nia sale kino­we 
pod­czas pro­jek­cji fil­mów Herzo­ga i Polań­skie­go 

spo­łe­czeń­stwo utrzy­mu­je odmień­ców i zapew­nia im facho­wą opie­kę 
w kli­ni­kach psy­chia­trycz­nych

spo­łe­czeń­stwo pozwa­la odmień­com dru­ko­wać wier­sze w swo­ich gaze­tach 

spo­łe­czeń­stwo budu­je dla odmień­ców zakła­dy peni­ten­cjar­ne 
by mogli być przy­wró­ce­ni spo­łe­czeń­stwu 

spo­łe­czeń­stwo jest zdro­we peł­ne zapa­łu do pra­cy 
i nigdy się nie odmie­ni

czu­wa­ją nad nim budzi­ki
(„Spo­łe­czeń­stwo”)

Rok ‘87. To two­ja poezja pro­te­stu. Bar­dzo jed­nak kon­kret­ne­go, a zara­zem uni­wer­sal­ne­go, dają­ce­go się dzi­siaj zak­tu­ali­zo­wać. Ton anar­chicz­ny, któ­ry kazał ci być w nie­zgo­dzie wobec insty­tu­cji. Takie tuwi­mow­skie oskar­że­nie pod­sta­wo­wych reguł, według któ­rych żyje­my. Czy czu­jesz się pre­kur­so­rem poezji zaan­ga­żo­wa­nej, czy jesteś ojcem Kon­ra­da Góry? Tro­chę żar­tu­ję. Ale tyl­ko tro­chę. 
Ist­nie­je taka pod­ręcz­ni­ko­wa wer­sja histo­rii, któ­ra począ­tek lat 90. trak­tu­je jako wiel­kie désin­téres­se­ment lite­ra­tu­ry w sto­sun­ku do poli­ty­ki czy spo­łe­czeń­stwa. Sam pew­nie jestem tro­chę winien takie­mu obra­zo­wi lite­ra­tu­ry. Ale to się w two­ich wier­szach nie spraw­dza. Jest gru­pa tek­stów, któ­re są bar­dzo moc­ne, ale nie wycho­dzą od żad­ne­go sfor­mu­ło­wa­ne­go świa­to­po­glą­du czy teo­rii spo­łecz­nej. A dzi­siaj poeta zaan­ga­żo­wa­ny mówi wprost o mark­si­zmie. Mark­si­sta mówi o mark­si­zmie poezją, albo poeta prze­pi­su­je mark­sizm na wier­sze. Róż­nie z tym bywa. A wte­dy po pro­stu było doświad­cze­nie, któ­re dawa­ło wystar­cza­ją­ce opar­cie moc­nym tek­stom.

Co jakiś czas pró­bu­ję napi­sać taki moc­ny tekst. Ale wiem chy­ba dość dokład­nie, jakie są zagro­że­nia poezji zaan­ga­żo­wa­nej, publi­cy­stycz­nej. Zresz­tą nigdy nie potra­fi­łem poezji oddzie­lić od tego, co by było zaan­ga­żo­wa­niem poza­li­te­rac­kim. Nie rozu­miem też poetów, któ­rym wyda­je się, że są powo­ła­ni do tego, żeby rzeź­bić w sło­wie, a cała resz­ta świa­ta może ich nie obcho­dzić. W ten spo­sób sami zaprze­cza­ją wła­dzy tego, co piszą. Zga­dzam się ze słyn­nym zda­niem Ador­no, że pisa­nie poezji po Holo­kau­ście jest bar­ba­rzyń­stwem – dziś Holo­kau­stu nie ma, ale jest mnó­stwo innych krzywd, któ­re spo­ty­ka­ją czło­wie­ka i poetę.

Tak, upra­wia­nie par­na­si­zmu bywa dość dzi­wacz­nym cyni­zmem. 
Wróć­my jesz­cze do poezji miło­snej. Zacy­tu­ję dwa tek­sty:

Łysy Hagler prze­grał 
po dwu­na­stu run­dach
ze Słod­kim Ray Leonar­dem.
Obser­wo­wa­łem wal­kę 
usi­łu­jąc ich zro­zu­mieć. 

Wyobra­ża­łem sobie, 
że biją się o kobie­tę.
(„World Cham­pions”)

I dru­gi:

Słu­cha­jąc pro­gnoz pogo­dy nasłu­chu­ję two­je­go gło­su. Cza­sa­mi brak mi powie­trza 
i wiem wte­dy, że na chwi­lę o mnie zapo­mnia­łaś.
(„Don’t leave me”)

Zaczy­nam się rumie­nić.

Cza­sem się dzi­wię strasz­li­wym wysił­kom nie­któ­rych poetów, by pisać o miło­ści tak, żeby ktoś przy­pad­kiem nie doszedł do wnio­sku, że to jest o miło­ści. Cudzy­słów, iro­nia, zgryw, uchył, całe te dąsy, któ­re doty­czą cze­goś tak pro­ściut­kie­go w grun­cie rze­czy. To strasz­nie nud­ne. Ale do tego jesz­cze wró­ci­my. Jesz­cze jeden frag­ment:

Wyobraź sobie, cią­gle nie mogę okła­mać cię w wier­szu.

Pisa­nie sta­ło się jak roz­pa­la­nie ognia w pie­cu
wil­got­ną gaze­tą, kie­dy ogień nie może ugryźć papie­ru; pra­wie nie­moż­li­we.

Dopó­ki mogę pisać wiem, że ten świat jesz­cze się nie skoń­czył.
Z pew­nym tru­dem roz­po­czął się nawet
nowy rok. (…)
(„Jadąc do cie­bie”)

Moż­na było­by prze­nieść też roz­mo­wę o wier­szach miło­snych na inny poziom. Dla­te­go przy­to­czy­łem ten pierw­szy kawa­łek. Miłość jest w two­ich wier­szach jak­by tym ostat­nim spo­iwem, do któ­re­go moż­na mieć zaufa­nie. Dzię­ki niej może­my – musi­my – zało­żyć moż­li­wość oka­zy­wa­nia zaufa­nia. Jest spo­iwem mię­dzy ludź­mi, ale też i spo­iwem wia­ry, podej­ścia do ludzi. 

Jako poeta pró­bo­wa­łeś mówić wła­śnie o miło­ści jako o miło­ści. To wiel­kie zada­nie, prze­bić się przez wszyst­ko, co już napi­sa­no, przez banał nie­sły­cha­ny. Przez zuży­cie tego tema­tu, przez jego kon­wen­cjo­nal­ność, przez cudze sło­wa. Bo pisać o miło­ści to ponieść klę­skę. Trze­ba mówić cudzy­mi sło­wa­mi o tym, co jest naj­bar­dziej wła­sne. I oka­zu­je się cudze.

Ten pro­blem moż­na zoba­czyć z kil­ku róż­nych stron. Jed­nym z roz­wią­zań jest na przy­kład bycie nie­ukiem. Nie znać tych wszyst­kich wier­szy, w któ­rych miłość była już opi­sa­na i odkry­wać w sobie, dla sie­bie, spo­so­by mówie­nia o niej. Moż­na też z tą banal­no­ścią się pogo­dzić. Ja zawsze chy­ba odczu­wa­łem takie ciśnie­nia z dwóch stron. Sprzecz­ne ciśnie­nia, zno­szą­ce się wza­jem­nie – żeby o miło­ści pisać, nazy­wa­jąc ją wprost, albo żeby wła­śnie tego sło­wa uni­kać. To samo się sto­su­je do innych zja­wisk, któ­rych opi­sy­wa­nie w poezji nie bar­dzo ucho­dzi. Na przy­kład wie­lu poetów wie – to żad­na tajem­ni­ca – że uczu­cie kaca alko­ho­lo­we­go bar­dzo ład­nie daje się prze­twa­rzać na papie­rze w poczu­cie męki ist­nie­nia i inne takie. Ja zawsze, kie­dy mia­łem kaca – a parę razy w życiu mia­łem – i kie­dy pisa­łem wiersz, czu­łem potrze­bę, żeby tego nie stry­wia­li­zo­wać, więc nie przy­zna­wać się, że jest to kac, ale z dru­giej – było­by mi wstyd przed samym sobą tak oszu­ki­wać. Będę uda­wał, że cier­pię za milio­ny, kie­dy się ochla­łem jak świ­nia i dzi­siaj suszy mnie nie­mo­żeb­nie. I tro­chę podob­nie mia­łem z Miło­ścią. Przy­po­mnę, że piszę ją dużą lite­rą. I nie tyl­ko „Miłość”, jesz­cze parę innych słów.

Kie­dy się czy­ta two­je wier­sze w dużej por­cji, to widać swo­iste pul­so­wa­nie, ruch mię­dzy czymś eks­ta­tycz­nym i czymś depre­syj­nym. Moż­na to tłu­ma­czyć pro­sto, mówiąc, że pew­ne rze­czy wywo­łu­ją eks­ta­zę, a inne wpę­dza­ją w pesy­mizm, smu­tek. Moż­na to tłu­ma­czyć też w spo­sób bar­dziej zawi­ły, że eks­ta­za towa­rzy­szy mówie­niu. A depre­sja czy melan­cho­lia to dozna­nie zwią­za­ne z poczu­ciem wymy­ka­nia się tema­tu, świa­ta, rze­czy, uczu­cia sło­wom. Był­by to opis moder­ni­stycz­ne­go poety, któ­ry mię­dzy tymi uczu­cia­mi się waha. 
Przy­wo­łam kolej­ny frag­ment:

(…) dłu­go jesz­cze mia­łem
wło­sy peł­ne dymu jak pro­rok. O smut­ku tak wiel­kim, 
że chwi­la­mi zabi­jał sam sie­bie i nie czu­łem nic, 
jak­by mnie nie było. O tym, że jestem, jestem, 
że moż­na to spraw­dzić. Jeśli zadzwo­ni tele­fon, pod­no­szę słu­chaw­kę,
jeśli wyj­dę naprze­ciw roz­pę­dzo­ne­go auta, kie­row­ca zatrą­bi, 
jeśli rzu­cić kamie­niem, nie prze­le­ci prze­ze mnie. 
Widzę za oknem świa­tła samo­lo­tu. Scho­dzi nad Okę­cie 
wypeł­nia­jąc nie­bo cięż­ką pra­cą odrzu­to­wych sil­ni­ków. 
Za trzy godzi­ny świt otwo­rzy śle­pe oczy mia­sta. 
Łagod­ny wiatr prze­cha­dza się uli­ca­mi, drze­wa są poru­szo­ne. 
Zamiast mijać, sekun­dy  r o z g r y w a j ą  s i ę. 
Jak tra­ge­die. Jeste­śmy tacy bez­rad­ni.
Zarzu­ca­ni pyta­nia­mi z ben­zy­ną. Per­ma­nent­nie zako­cha­ni 
Miło­ścią, po któ­rej nie zosta­nie nawet ślad zacie­ra­nia śla­dów. 
Idą­cy przez kra­jo­bra­zy natych­miast zamy­ka­ją­ce się za naszy­mi ple­ca­mi 
tak, jak­by wca­le nas nie było.
(„Tak jak­by nas nie było”)

Ten wiersz zain­te­re­so­wał mnie jesz­cze z jed­ne­go powo­du, ze wzglę­du na trop pokre­wień­stwa świa­to­po­glą­do­we­go z Róże­wi­czem. Ta fra­za, „jak­by nas wca­le nie było”, jest bar­dzo róże­wi­czow­ska. Albo jak w wier­szu „Baj­ka”: „było mi tak dobrze / jak­by / mnie nie było”. Czy ty sam sie­bie postrze­gasz jako poetę pesy­mi­stycz­ne­go?

I tak, i nie. Jakoś łatwiej się pisze, jak czło­wie­ko­wi jest smut­no, źle i widzi przed sobą czar­ną ścia­nę.

Strasz­nie dużo pisa­łeś w latach 90.

Tak.

Cięż­ka mło­dość.

Zawsze czu­łem potrze­bę bycia jed­nak opty­mi­stą. Na co dzień raczej nie roz­pa­czam. Ale nie potra­fi­łem jakoś tego na wier­sze prze­ło­żyć. Zresz­tą nie tyl­ko ja. Zawsze też lubi­łem humor w wier­szach. Czar­ny czy wisiel­czy humor jest lep­szy niż żaden. W ten spo­sób jakoś się dystan­so­wa­łem od wła­sne­go opty­mi­zmu. I w wier­szach na ogół jestem pesy­mi­stą. A nawet jak zauwa­żę jakiś pro­myk nadziei, to od razu jest wisiel­czy, bo umrę za dwa­dzie­ścia lat.

To też tro­chę anti­do­tum na pesy­mizm. To iskrze­nie bana­łu z kolei jest miło­szow­skie. Ci poeci w tobie żyją. Nie­któ­re two­je wier­sze poka­zu­ją, jak zwy­kłość, codzien­ność jest nie­zwy­kła. Wychwy­tu­jesz zawar­te w bana­le iskry. Może ta empa­tia, obser­wa­cja, kadro­wa­nie rze­czy­wi­sto­ści, to jest spo­sób na wszech­moc pesy­mi­zmu. To jest być może taka piguł­ka, czy szcze­pion­ka miło­szow­ska na to, co w tobie róże­wi­czow­skie. 
Prze­czy­tam świet­ny wiersz, znów z tych wcze­śniej­szych, bo chcę cię prze­ko­nać, Jac­ku, że je też war­to przy­po­mi­nać:

„Więc zna­czę tyl­ko tyle. Tak mało”. Dziew­czy­na odkła­da
pod­ręcz­nik ana­to­mii do płó­cien­nej tor­by
i patrzy za okno. Mgła nie pozwa­la widzieć dalej.
Lecz tyl­ko tam moż­na ucie­kać, z tej stro­ny napie­ra­ją ludzie,
auto­bus jest pełen. „Tak mało”. Znów się­ga po książ­kę.

Moż­na jesz­cze dostrzec jej odda­le­nie stąd. Nie­dłu­go
ktoś trą­ci ją dźwi­ga­nym pod pachą baga­żem; i sta­nie się
sobą: wej­dzie w bra­mę szko­ły śmie­jąc się do chło­pa­ków,
nało­ży kap­cie, wypa­li w ustę­pie pół papie­ro­sa.
Ode­zwie się „jestem” pod­czas czy­ta­nia listy obec­no­ści
i zno­wu zapa­trzy się w okno, we mgłę.
Nauczy­ciel bez skru­pu­łów posta­wi zły sto­pień,
wymru­czy: „Star­czy­ło­by tro­chę uwa­żać na lek­cji”.
Każe jej sia­dać, popa­trzy ukrad­kiem
na przez chwi­lę przy tym odsło­nię­te uda.

Ona to dostrze­że, lecz prę­dzej niż poj­mie,
że moż­na zna­czyć dla kogoś począ­tek i koniec, poczu­je nie­na­wiść. 
(„Nauka o czło­wie­ku”)

Ta koda, sama sekwen­cja obra­zów, bar­dzo rze­czy­wi­sta, nie ma w sobie żad­ne­go skró­tu, nie kost­nie­je, nie ale­go­ry­zu­je się, to wyda­je mi się bar­dzo uda­ne. „Ona to dostrze­że, lecz prę­dzej niż poj­mie”. Poj­mo­wa­nie jest tu jakąś war­to­ścią, któ­ra sta­wia pod zna­kiem zapy­ta­nia uczu­cie nie­na­wi­ści. Nie poj­mie, że „moż­na zna­czyć dla kogoś począ­tek i koniec”. Ona nie oka­że tej empa­tii, nie poj­mie, że to spoj­rze­nie jest spoj­rze­niem ludz­kim, a nie uprzed­mio­ta­wia­ją­cym.

Jest i takim, i takim. Lubież­nym i ludz­kim.

Tak. Jesz­cze jed­no pyta­nie, w związ­ku z tek­stem, któ­re­go frag­men­cik brzmi:

Chciał­bym oddać sło­wa­mi pięk­no świa­ta zamknię­te­go w swo­ich brze­gach, pomię­dzy 
naj­niż­szym i naj­wyż­szym dźwię­kiem, pomię­dzy naro­dzi­na­mi a zgo­nem
(„Odda­wa­nie pięk­na”)

Chcia­łem zapy­tać o to pięk­no. Bo ono jest zaska­ku­ją­co obec­ne w two­ich wier­szach. I tak wprost powie­dzia­ne: „pięk­no”. A „pięk­no” się sta­ło sło­wem tro­chę wyklę­tym w lite­ra­tu­rze współ­cze­snej. Tak­że w roz­mo­wie o współ­cze­snej lite­ra­tu­rze. Z róż­nych powo­dów, o nie­któ­rych z nich pisał kie­dyś Marek Zale­ski w tek­ście opu­bli­ko­wa­nym w książ­ce o lite­ra­tu­rze ostat­nie­go dwu­dzie­sto­le­cia, ale tak­że w dwytygodnik.com. Poka­zy­wał, jak nie­uf­ność, wszech­obec­ność nie­uf­no­ści, iro­nia, podejrz­li­wość, któ­re sta­ły się naszym spo­so­bem reago­wa­nia na świat – i słusz­nie zresz­tą, z tysią­ca powo­dów, mówi­li­śmy o nich przy oka­zji wier­sza „Spo­łe­czeń­stwo” – dobi­ły roz­mo­wę o pięk­nie. Pięk­no zosta­ło ukra­dzio­ne – to już moje dopo­wie­dze­nie. Ukra­dzio­ne przez kul­tu­rę maso­wą. I dla­te­go to jest bar­dzo wyjąt­ko­wy wiersz we współ­cze­snej poezji.

Kie­dyś lubi­łem mówić, że odbie­ram sie­bie jako poetę ludo­we­go. To mi o tyle odpo­wia­da, że pro­sty poeta ludo­wy ze wsi nie kal­ku­lu­je spe­cjal­nie, nie myśli o dobo­rze słów. Chęt­nie się­ga na przy­kład po sło­wa wytar­te, wyświech­ta­ne. Nie przyj­mu­je do wia­do­mo­ści, że takie wła­śnie są. Albo, jak ja, bie­rze je z całym dobro­dziej­stwem inwen­ta­rza. Czer­pie zewsząd, skąd może, nie kal­ku­lu­je. Po wul­ga­ry­zmy może sobie się­gać, co ja chęt­nie robię. Napi­sa­łem ten wiersz, świa­do­mie uży­wa­jąc sło­wa „pięk­no”, ale też w ogó­le nie mia­łem żad­ne­go dys­kom­for­tu z tym zwią­za­ne­go. Uwa­żam, że sło­wo „pięk­no” jest tam jak naj­bar­dziej na miej­scu. Te wszyst­kie wiel­kie sło­wa są pozor­nie wyklę­te, ale jak się spo­ty­kam z ludź­mi na pogrze­bach i sty­pach – a coraz czę­ściej się spo­ty­kam – to tam te sło­wa jakoś się przy­da­ją, są cią­gle uży­wa­ne. Nikt nie mówi tam mową na siłę wią­za­ną.

Dokład­nie. Bo pro­blem ze świa­do­mo­ścią post, świa­do­mo­ścią dekon­stru­ują­cą – ale tak­że z pew­ny­mi este­ty­ka­mi kon­se­kwent­nie iro­nicz­ny­mi, hip­ster­ski­mi, sty­li­za­tor­ski­mi – pole­ga na tym, że my, cho­le­ra, jesz­cze cią­gle umie­ra­my. To jest wła­ści­wie bar­dzo nie w porząd­ku w sto­sun­ku do naj­mod­niej­szych frag­men­tów wyż­szej kul­tu­ry.

(…) W Kro­śnie, w par­ku
wybra­łem dla sie­bie naj­bar­dziej podob­ną do trum­ny ławecz­kę.
Moje brud­ne buty: bło­to Mazur zmie­sza­ne z bło­tem Beski­dów.
Zostać tu, sko­ro nigdzie w koń­cu nie potra­fię
dotrzeć napraw­dę. Zostać na tej ław­ce
i niech się gapią.
Ostat­ni będą pierw­szy­mi, podejrz­li­wie obser­wu­ją­cy
będą obser­wo­wa­ny­mi. Mie­lec. 
(„Noc ciem­na”)

To frag­ment tek­stu już z póź­niej­szej fazy. Pod­miot tego wier­sza jest w dro­dze, prze­mie­rza kraj. Ale ty bar­dzo skru­pu­lat­nie odmie­rzasz odcin­ki tej dro­gi, notu­jesz miej­sca posto­ju, opi­su­jesz je. Rysu­jesz jakąś mapę tej podró­ży. To nie jest takie włó­cze­nie się, tyl­ko rodzaj poszu­ki­wa­nia. Cze­go on wła­ści­wie szu­ka? Czy to jest poszu­ki­wa­nie egzy­sten­cjal­ne, reli­gij­ne?

To jest po pro­stu włó­cze­nie się. A to wyli­cza­nie bie­rze się stąd, że się tym egzal­to­wa­łem.

Jest w tym jed­nak skru­pu­lat­ność, wręcz pie­ty­stycz­na. Raczej dzien­nik podró­ży niż zapi­sy czy okru­chy włó­czę­gi.

Nie wiem, cze­mu to słu­ży­ło. Ani mojej podró­ży, ani moje­mu opi­sy­wa­niu jej. Nie wiem, cze­go szu­ka­łem. Tak jak nie wiem, cze­go szu­kam dzi­siaj, sie­dząc na tył­ku w Opo­lu. Może cho­dzi­ło o wol­ność. Jak patrzę dale­ko, to nie widzę ścia­ny ani blo­ku. Tyl­ko hory­zon­ty.


Roz­mo­wa zosta­ła prze­pro­wa­dzo­na na spo­tka­niu autor­skim w Biu­rze Lite­rac­kim 30 stycz­nia 2014 i opu­bli­ko­wa­na na stro­nie dwutygodnika.com.

O autorach i autorkach

Jacek Podsiadło

Urodzony 7 listopada 1964 w Szewnej koło Ostrowca Świętokrzyskiego. Poeta, prozaik, tłumacz, dziennikarz. Felietonista „Tygodnika Powszechnego”. Twórca internetowego radia „Studnia”, do 2008 związany z Polskim Radiem Opole. Zdobywca Grand Prix w konkursie na brulion poetycki im. M. M. Morawskiej (1992), laureat m.in. nagrody im. Georga Trakla (1994), Nagrody im. Kościelskich (1998), nagrody Czesława Miłosza (2000) i Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius za całokształt twórczości (2015), trzykrotnie nominowany do Literackiej Nagrody Nike (1999, 2000, 2006). Mieszka w Opolu.

Piotr Śliwiński

profesor Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, Kierownik Zakładu Poetyki i Krytyki Literackiej UAM. Krytyk literacki, redaktor, badacz polskiej poezji współczesnej. Autor i współautor książek, m.in. Awangarda przedwojenna, Kraków 2004; Po całości. Szkice, punkty, Poznań 2016 ‒ razem z K. Hoffmannem i M. Jaworskim, a także redaktor blisko dwudziestu książek na temat poezji współczesnej (ostatnio Jakieś rozwiązania. Szkice o poezji (nie tylko) najnowszej, Poznań 2016).

Powiązania

Doświadczanie romantyczności

recenzje / KOMENTARZE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Roman­tycz­ność. Współ­cze­sne bal­la­dy i roman­se inspi­ro­wa­ne twór­czo­ścią Ada­ma Mic­kie­wi­cza, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 5 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Wyczerpanie, niewyczerpane. Parę zdań o wyborze wierszy Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go Gdy­by ktoś o mnie pytał, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 11 mar­ca 2020 roku.

Więcej

Inteligentny mężczyzna idzie do cenzora

recenzje / ESEJE Jacek Podsiadło

Szkic Jac­ka Pod­sia­dły opu­bli­ko­wa­ny w cyklu pre­zen­ta­cji naj­cie­kaw­szych archi­wal­nych tek­stów z dwu­dzie­sto­pię­cio­le­cia festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra.

Więcej

Pozytywki i marienbadki

nagrania / między wierszami Różni autorzy

O twór­czo­ści Andrze­ja Sosnow­skie­go wypo­wia­da­ją się Woj­ciech Bono­wicz, Jacek Guto­row, Anna Kału­ża, Joan­na Orska, Piotr Śli­wiń­ski, Kamil Zając.

Więcej

Dyskusja „Barbarzyńcy czy nie. Dwadzieścia lat po przełomie”

nagrania / między wierszami Różni autorzy

Port Wro­cław 2009: wypo­wie­dzi Dariu­sza Nowac­kie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Czer­niaw­skie­go, Dar­ka Fok­sa, Krzysz­to­fa Jawor­skie­go, Boh­da­na Zadu­ry, Roma­na Hone­ta.

Więcej

Literatura polska ostatniego dwudziestolecia

nagrania / między wierszami Piotr Śliwiński

Wykład Pio­tra Śli­wiń­skie­go o naj­waż­niej­szych publi­ka­cjach lite­rac­kich ostat­nich dwu­dzie­stu lat.

Więcej

Przedszkolny sen Marianki

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Szkic Pio­tra Śli­wiń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Przed­szkol­ny sen Marian­ki Jac­ka Pod­sia­dły, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Strojka

recenzje / KOMENTARZE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go do książ­ki Hor­ror Poeti­cus.

Więcej

Krystyna Miłobędzka od początku

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki dwa­na­ście wier­szy w kolo­rze Kry­sty­ny Miło­będz­kiej.

Więcej

Świat podminowany

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Imię i zna­mię Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go.

Więcej

piąte królestwo – pięć uwag

recenzje / NOTKI I OPINIE Piotr Śliwiński

Autor­ski komen­tarz Pio­tra Śli­wiń­skie­go do książ­ki pią­te kró­le­stwo Roma­na Hone­ta, wyda­nej nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 stycz­nia 2011 roku.

Więcej

sto jedenaście wierszy o własnym pomyśle na pustkę

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Oddam wier­sze w dobre ręce (1988–2010) Euge­niu­sza Tka­czy­szy­na-Dyc­kie­go, któ­ra uka­za­ła się 5 stycz­nia 2010 roku na łamach „Gaze­ty Wybor­czej”.

Więcej

Sześć głosów o wierszach Jacka Gutorowa

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Zdzi­sła­wa Jasku­ły, Andrze­ja Nowa­ka, Mie­czy­sła­wa Orskie­go, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Ada­ma Wie­de­man­na oraz Kon­ra­da Woj­ty­ły.

Więcej

Wierszem na odlew

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Kup kota w wor­ku Tade­usza Róże­wi­cza.

Więcej

O Bez stempla

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Jac­ka Guto­ro­wa, Ada­ma Wie­de­man­na, Pio­tra Śli­wiń­skie­go, Pio­tra Boga­lec­kie­go.

Więcej

Piotr Kępiński – krytyk z charakterem

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Bez stem­pla Pio­tra Kępiń­skie­go.

Więcej

Dlaczego nie mamy dość Różewicza

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki nauka cho­dze­nia Tade­usz Róże­wi­cza.

Więcej

O Rozbiórce

recenzje / NOTKI I OPINIE Różni autorzy

Komen­ta­rze Anny Kału­ży, Justy­ny Sobo­lew­skiej, Pio­tra Śli­wiń­skie­go i Karo­la Mali­szew­skie­go.

Więcej

Ponowoczesny Arcypoeta

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki Wier­sze wypra­ne Mar­ci­na Świe­tlic­kie­go.

Więcej

On młody i genialny był…

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go z książ­ki List otwar­ty Krzysz­to­fa Siw­czy­ka.

Więcej

Dialogi z wierszem (w tle)

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Recen­zja Pio­tra Śli­wiń­skie­go towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Mię­dzy wier­sza­mi Boh­da­na Zadu­ry, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 20 wrze­śnia 2002 roku.

Więcej

Jacek Podsiadło Być może należało mówić

recenzje / ESEJE Agnieszka Grabowska

Recen­zja Agniesz­ki Gra­bow­skiej z książ­ki Jac­ka Pod­sia­dły Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012).

Więcej

Warto

recenzje / ESEJE Michał Domagalski

Recen­zja wybo­ru wier­szy Jac­ka Pod­sia­dły Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012), któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Wywrota.pl.

Więcej

Bunt się nie starzeje

recenzje / ESEJE Maciej Robert

Recen­zja Macie­ja Rober­ta z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Całkiem zwyczajna świętość

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej
Kiedy metafory są straszliwie podniecające

Kiedy metafory są straszliwie podniecające

recenzje / ESEJE Joanna Podsadecka

Recen­zja Joan­ny Pod­sa­dec­kiej z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Między nieszczęściem a światłem

recenzje / ESEJE Michał Siedlecki

Recen­zja Micha­ła Sie­dlec­kie­go z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Przedszkolny sen Marianki Jacka Podsiadły

recenzje / ESEJE Agnieszka Grabowska

Recen­zja Agniesz­ki Gra­bow­skiej z książ­ki Przed­szkol­ny sen Marian­ki.

Więcej

Jacek Podsiadło Być może należało mówić

recenzje / ESEJE Agnieszka Grabowska

Recen­zja Agniesz­ki Gra­bow­skiej z książ­ki Jac­ka Pod­sia­dły Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012).

Więcej

Szkoła cała w rymach

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z książ­ki Jac­ka Pod­sia­dły Przed­szkol­ny sen Marian­ki.

Więcej

Warto

recenzje / ESEJE Michał Domagalski

Recen­zja wybo­ru wier­szy Jac­ka Pod­sia­dły Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012), któ­ra uka­za­ła się na stro­nie Wywrota.pl.

Więcej

Bunt się nie starzeje

recenzje / ESEJE Maciej Robert

Recen­zja Macie­ja Rober­ta z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Co nas wierszy, co nas podnieca

recenzje / ESEJE Sylwia Sekret

Recen­zja Syl­wii Sekret z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Całkiem zwyczajna świętość

recenzje / IMPRESJE Karol Maliszewski

Esej Karo­la Mali­szew­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej
Kiedy metafory są straszliwie podniecające

Kiedy metafory są straszliwie podniecające

recenzje / ESEJE Joanna Podsadecka

Recen­zja Joan­ny Pod­sa­dec­kiej z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Przedszkolny sen Marianki

recenzje / ESEJE Piotr Śliwiński

Szkic Pio­tra Śli­wiń­skie­go towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Przed­szkol­ny sen Marian­ki Jac­ka Pod­sia­dły, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Anarchistyczna szczepionka Podsiadły – testowana na dzieciach

recenzje / ESEJE Joanna Mueller

Szkic Joan­ny Muel­ler towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Przed­szkol­ny sen Marian­ki Jac­ka Pod­sia­dły, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Między nieszczęściem a światłem

recenzje / ESEJE Michał Siedlecki

Recen­zja Micha­ła Sie­dlec­kie­go z książ­ki Być może nale­ża­ło mówić (1984–2012) Jac­ka Pod­sia­dły.

Więcej

Czytać głębiej

recenzje / ESEJE Tomasz Fijałkowski

Recen­zja Toma­sza Fijał­kow­skie­go z książ­ki Hor­ror poeti­cus Pio­tra Śli­wiń­skie­go.

Więcej

Ćwiczenia z bezstronności

recenzje / ESEJE Maciej Boenisch

Recen­zja Macie­ja Boeni­scha z książ­ki Hor­ror Poeti­cus Pio­tra Śli­wiń­skie­go.

Więcej