Erupcje (1)
felietony / cykle CZYTLENIKÓW Przemysław Rojek52. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Pawłem Kaczmarskim, towarzyszącą premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
Przemysław Rojek: Ta nasza rozmowa wstępnie pomyślana była jako podsumowanie debaty „Formy zaangażowania”, debaty przez Martę Koronkiewicz i Ciebie zainicjowanej, a poświęconej zredagowanej przez Was antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski… Zrządzeniem losu debata ta okazała się jedyną związaną z książką, więc siłą rzeczy rozmawiać będziemy i o tamtej (sądzę, że ważnej) dyskusji, i o wydawanym właśnie przez Biuro Literackie wyborze wierszy i tekstów krytycznych. Żebyśmy mogli się dobrze zrozumieć, pozwól, że zacznę od pewnego usytuowania się: rozmawia z Tobą ktoś, kto – po pierwsze – jest przedstawicielem jednak innej (przepraszam za patos) formacji pokoleniowej w badaniach literackich (jeśli dobrze liczę, to kiedy ja zamykałem przewód doktorski, czyli byłem literaturoznawcą jakoś tam już mocno ukształtowanym, Marty i Twoja przygoda z akademickim czytaniem literatury była dopiero przed Wami); po drugie – ten ktoś wziął rozbrat z akademią; zrazu wymuszony przez instytucjonalno-administracyjne absurdy i personalne niegodziwości, potem coraz bardziej świadomy, ufundowany na rosnącej rezerwie wobec pisania o literaturze podporządkowanego regułom tak zwanej naukowości. Co to w praktyce oznacza? Mniej więcej to, że choć do dziś łasy jestem na dobrze napisaną teorię, to jednak do wielu poruszanych przez Was kwestii odnosić się będę z pozycji zaintrygowanego dyletanta konfrontującego Wasz punkt widzenia z moim, ukształtowanym w swych podstawach kilkanaście lat temu – konfrontującego czasem po to, by spróbować coś sprzed tych lat ocalić… Stąd moje pierwsze pytanie – kiedy na studiach budowałem swój korpus wiedzy o literaturze, kursy teorii literatury opierały się z grubsza na dwóch (że pozwolę sobie nadużyć Kanta) apriorycznych warunkach poznania: na założeniu, że dzieło literackie dysponuje pewną dość mocną autonomią (linia od Diltheya przez Ingardena do strukturalistów) i na akceptowaniu daleko posuniętego pluralizmu języków opisu literatury (pogląd pielęgnowany – oczywiście na skrajnie różne sposoby – tak u hermeneutów, jak i u neopragmatystów). Tak zatem: czy rzeczywiście nic z tego (myślę zwłaszcza o owej hipotetycznej, może nawet hipostatycznej autonomii dzieła) nie jest do ocalenia? Czy gest stanowienia różnicy, umożliwiający podjęcie dyskursywnego namysłu o konkretnym fakcie literackim, faktycznie należy uznać jedynie za element historii literaturoznawstwa, za reakcyjne pięknoduchostwo? Czy musi on wyrastać z jakiejś splendid isolation wobec żywego tętna tego, co społeczne, polityczne, ekonomiczne?
Paweł Kaczmarski: To my mamy jakieś „formacje pokoleniowe w badaniach literackich” ciągle? W Polsce? To znaczy – jasne, są różne kierunki, różne instytucjonalne ośrodki i tak dalej, ale one nie dzielą się chyba jednak według linii pokoleniowych?
Co do samych pytań, które zadałeś na końcu – na razie może krótko… Nie do końca chyba zrozumiałem, ale wydaje mi się, że pytasz o dwie różne rzeczy. Pierwsza kwestia to „co zostało z Ingardena”, z tradycyjnej fenomenologii, hermeneutyki czy strukturalizmu w badaniach literackich. I na to pytanie oczywiście nie odpowiem, bo się w takim formacie nie da; ale trudno mi zgodzić się z sugestią, że przekraczanie teorii mających po trzy, siedem czy dziesięć dekad ma wiele wspólnego z (aktualną, dzisiejszą) różnicą pokoleniową czy, nazwijmy to, polityczno-ideową… To normalny, tradycyjnie akademicki proces następstw, modyfikacji i przekroczeń – jeśli masz wrażenie, że w ostatnich latach przyspieszył, to może przez digitalizację materiałów/zwiększony dostęp do nowych teorii? Nie wiem.
Drugie pytanie dotyczy samych, nazwijmy to, idei czy pryncypiów – co z odrębnością literatury, co z pluralizmem języków jej opisu. I tutaj z trochę innych przyczyn nie bardzo wiem, co odpowiedzieć; po prostu nie wydaje mi się, żeby z takimi fundamentalnym spostrzeżeniami – literatura funkcjonuje jako odrębny obieg/zjawisko/pole, jest opisywana różnymi językami – ktokolwiek mógł się na serio kłócić. No i nikt nie kłócił się z nimi w naszej debacie, przynajmniej ja tego nie zauważyłem. Jasne, jak wejdziemy na pewien poziom szczegółowości (jaki właściwie charakter ma autonomia literatury? czy nadal możliwe jest zdefiniowanie „literackości”? czy mnogość języków opisu znaczy, że nie ma obiektywnych znaczeń?), to będziemy mieli istotne punkty sporu. I są oczywiście tacy, którzy odrębność literatury chcieliby znieść, etc. Ale to inna kwestia… Na tym wysokim poziomie abstrakcji trochę trudno jest dyskutować – miałbym do powiedzenia chyba tyle: nikt na serio nie mówi, że literatura nie istnieje jako coś „osobnego”, wyszczególnionego (choćby kulturową tradycją). To raczej niektórzy spośród tych krytyków, którzy sprawami „pozaliterackimi” zajmować się nie lubią, próbują czasem pokazać tę czy inną nielubianą perspektywę jako godzącą w „wyjątkowość” literatury. O, chyba mi się udało trochę to pozbierać.
A co począć z drugim zasygnalizowanym przeze mnie uprzednio wątkiem – czyli z ożywiającym (a może właśnie uśmiercającym?) literaturoznawstwo duchem interpretacyjnego pluralizmu? Nie ukrywam, że część głosów zebranych w debacie „Formy zaangażowania” odczytałem jako ciążące ku pewnemu nie do końca moim zdaniem uprawomocnionemu uprzywilejowaniu czytania przez pryzmat polityczności… Trochę tak jak z tym słynnym bon-motem Henry’ego Forda, że każdy może sobie wybrać swój kolor Modelu T, pod warunkiem, że będzie to kolor czarny: można sobie interpretować literaturę jak się komu żywnie podoba, ale najpierw trzeba przyjąć za dogmat, że pisanie jest aktem politycznym. Czy nie zbaczamy zatem w kierunku pewnej – choć to może za mocne słowo – totalizacji literaturoznawstwa?
OK, to ważny temat, więc spróbuję jakoś usystematyzować to, co moim zdaniem w różnych miejscach powracało w dyskusji. Teraz będzie długo.
Rozróżnijmy sobie przede wszystkim roboczo dwa poziomy. Jeden – to poziom naszych przekonań. Czyli ktoś uważa na przykład, że w czytaniu literatury kluczowe jest zrozumienie ekonomicznych, historycznych i społecznych kontekstów jej powstania; albo że współczesna polska poezja w szczególny sposób dowartościowuje to, co polityczne; albo że ten czy inny wiersz mówi coś o społeczeństwie, polityce, etc. Uważasz, że wiersz „jest o tym i o tym”, „znaczy to i tamto” – po prostu interpretujesz. Masz zestaw przekonań na to, co znaczą teksty – i zestaw jakichś poglądów na to, jak funkcjonuje świat. Jasne, możesz być mniej czy bardziej otwarty na ich zmianę, częściej albo rzadziej angażować się w dyskusje; ale swoje przekonania zmieniasz w wyniku tego, że ktoś albo coś przekonało cię do zmiany.
Drugi poziom – to poziom instytucjonalny. Tutaj decydujemy (my – społeczeństwo, akademia, obieg krytyczny, czytelnicy, etc., etc.; za pomocą prawa albo niepisanej konwencji, grantów i dopuszczenia do druku), kto ma prawo w danym temacie – powiedzmy: literatury, powiedzmy: poezji – się wypowiadać. Kto jest uznawany za wiarygodnego, czyj głos traktowany jest jako ważny i poważny, kto otrzymuje różne środki i kto je rozdziela. I są oczywiście tacy, którzy powiedzą – może nie wprost – że prawo do wypowiadania się powinni mieć tylko ci, którzy się z nimi zgadzają. Ale to przypadki radykalne – z każdej strony ideologicznej, pokoleniowej czy jakiejkolwiek innej „barykady”. Takie manipulacje relatywnie łatwo zresztą wyłapać.
Mamy więc dwa poziomy. Na jednym jest to, co uważamy – na drugim to, komu pozwalamy w danej sprawie się wypowiadać. Produktywna, pożyteczna, służąca dyskusji i dobrym sporom sytuacja to ta, w której rozumiemy ten podział. Pozwalamy wypowiadać się tym, z którymi się nie zgadzamy: uważam, że ten wiersz „jest o polityce”, ale ktoś uważa inaczej – i ma prawo o tym mówić, powinien być drukowany, dotowany, etc. Co jednak ważne, to działa też w drugą stronę, zabezpieczając prawo do posiadania własnych przekonań: z tego, że dopuszczamy innych do głosu, nie wynika, że ich poglądy uznajemy za „równie prawdziwe” co nasze.
Innymi słowy, cała rzecz w tym, żeby umieć się zwyczajnie nie zgadzać, a mimo to rozmawiać: uważam A, ty uważasz B; oboje uznajemy, że warto rozmawiać, ale przystąpienie do rozmowy nie wymaga przyznania, że A i B są równocześnie, są równie dobre, ważne czy prawdziwe. I cała rozmowa nie służy tylko pokazaniu, że się różnimy, ale też wejściu w tak zwaną interakcję.
Nic prostszego – takie podstawy funkcjonowania krytyki literackiej, nie? A jednak właśnie z tym mamy (my – krytycy) poważny problem. I to spowodowany zwykle – może kontrintuicyjnie – nie przez tych, którzy rzekomo „totalizują” i „dogmatyzują”, tylko tych – jak Piotr Śliwiński w wywiadzie dla „Wyborczej”, na który powoływałem się w Biurowej dyskusji – którzy hasła „pluralizmu” i „wielości głosów” czynią jedynymi w zasadzie wyznacznikami swojego krytycznoliterackiego programu. Do takich wystąpień zawsze warto podchodzić ze szczególną ostrożnością – jeśli ktoś mówi wprost, że istotna jest dla niego wyłącznie wielość głosów i narracji, to zazwyczaj broni po prostu status quo (bogaci mają swoją prawdę, biedni mają swoją prawdę i wszystko jest super, mamy wielogłos, a teraz wracać do pracy – to działa w każdej sytuacji hierarchii i nierówności, czyli w zasadzie w każdej sytuacji). Ci „wielogłosiści” reagują alergicznie na próbę sporu, bo w zasadzie natychmiast zakładają, że jeśli ktoś nie powie im: „twoja prawda jest równie prawdziwa, co moja prawda”, to chce im zabrać mikrofon. Innymi słowy, nie rozumieją właśnie tej różnicy poziomów: że można być równie mocno przywiązanym do idei otwartej, pluralistycznej dyskusji, co oni, ale otwarcie mówić o tym, jakie samemu ma się poglądy (na funkcjonowanie literatury, na znaczenie tekstu).
W rzeczonym wywiadzie widać to świetnie w tym momencie, kiedy Śliwiński płynnie przechodzi od spostrzeżenia, że Kinga Dunin krytykuje Rymkiewicza (mówiąc o jego szkodliwości dla polityczno-kulturalnej sytuacji w kraju) do sugestii, że Dunin chce jemu, Śliwińskiemu, zabronić w ogóle Rymkiewicza czytać. To modelowy przykład „pluralizmu”, który jest tak naprawdę ucieczką od dyskusji i problemu.
O przyczynach, dla których dyskusja o literaturze wygląda w taki sposób, dużo by mówić – problem nie jest (na szczęście?) rodzimy i wyjątkowy dla Polski; Kształt znaczącego Waltera Benna Michaelsa, który wyszedł na szczęście po polsku, bardzo dobrze omawia problemy z „wymazywaniem sporu” z różnych dziedzin publicznej debaty.
Strasznie się rozgadałem – mam nadzieję, że widać, w jaki sposób to odnosi się do twojego pytania? W skrócie: o „totalizmie” i „dogmatyzmie” można mówić tam, gdzie instytucjonalnie naciska się na kogoś, by mówił danym językiem, albo żeby wyrażał tylko określony, wąski zestaw przekonań. Te hasła – totalizm, dogmatyzm, instrumentalizacja, etc. – służą tymczasem zwykle wymuszaniu na niektórych krytykach i krytyczkach kuriozalnej deklaracji, że ich poglądy nie są ani bardziej prawdziwe, ani mniej prawdziwe od innych poglądów. To absurdalne wypaczenie pluralistycznych idei – żeby przystąpić do dyskusji bez oskarżeń o „ideologizowanie” i „totalizowanie”, musisz głośno powiedzieć, że to, co uważasz za prawdę, jest prawdą w równym stopniu co to, czego za prawdę nie uważasz. Uważam, że Rymkiewicz pisze źle, ale w sumie pisze też dobrze, bo inni uważają, że pisze dobrze. Uważam, że literatura jest polityczna, ale uważam też, że jest apolityczna, bo niektórzy uważają, że jest apolityczna. To paranoje liberalizmu, o których na lewicy tyle się pisze.
Czyli – po części przynajmniej i z lekka parafrazując – chodzi mniej więcej o to, co kiedyś powiedział Jean-François Lyotard: by konsensus był etapem dyskusji, a nie jej (zwłaszcza instytucjonalnie wymuszonym, by odwołać się do tego, co wyżej powiedziałeś) końcem… Pozostając zatem przy temacie poróżnienia: jedynym głosem w debacie wyrastającym z bardzo mocnego sprzeciwu wobec głównej linii rozumowania części dyskutantów (Marty, Twojego, ale też Jakuba Skurtysa czy Mai Staśko), był tekst Łukasza Żurka. Kiedy z nim na temat jego udziału w dyskusji korespondowałem, pojawił się tam jeszcze jeden ważki wątek: pewnego (jak to rozumie Żurek) nadmiernego Waszego przywiązania do performatywnej siły krytycznoliterackiego rozpoznania. Dobrym przykładem – również podsuniętym mi przez Żurka – jest końcówka tekstu Mai Staśko, w której pisze ona, że Twoje, Pawle, przyznanie się do mięsożerności unieważnia istotę Twoich teoretycznych rozpoznań… No nie wiem, dla mnie niczego to nie unieważniło – bo w sumie czemu miałoby unieważniać? To trochę tak, jakby twierdzić, że to, że Anna Świrszczyńska napisała Budowałam barykadę, w jakikolwiek sposób podważa fakt bohaterskiego udziału Świrszczyńskiej w powstaniu warszawskim… Czy rzeczywiście towarzyszy Wam taka wiara w perlokucyjną fortunność zaangażowanej literatury i metaliteratury? Czy krytycznoliteracka polityczność odnowi oblicze ziemi – skoro nie zbawiły świata struktura, koło hermeneutyczne lub warstwowo-fazowa budowa dzieła?
Ja się oczywiście ze Staśko tu nie zgadzam; uważam, że popełnia specyficzny rodzaj tego, co Jennifer Ashton bodajże nazwała – w nawiązaniu do Nowej Krytyki – błędem efektywności, effective fallacy. W skrócie: zamiast widzieć tekst jako przedmiot interpretacji (odczytujemy intencję/znaczenie – i potem możemy z nią polemizować, odnieść do własnego życia, skonfrontować z innymi znaczeniami, etc.), Majka widzi go (w tym jednym szkicu) jako coś magicznie, bezpośrednio oddziałującego na czytelnika. W tej perspektywie wiersz, który jest wezwaniem do jakiejś czynności, zostaje trafnie odczytany nie wtedy, gdy rozpoznajemy to wezwanie (i odrzucamy je albo przyjmujemy, albo przyjmujemy w części, etc., etc.), tylko wtedy, gdy postępujemy zgodnie z nim, gdy podejmujemy daną czynność. Trafność naszych interpretacji weryfikuje nie to, czy dotarliśmy do znaczenia tekstu, ale czy daliśmy mu się „przemienić”. To oczywiście podejście religijne, którego w literaturoznawstwie jest strasznie dużo (moda na kategorię doświadczenia najlepszym przykładem). Z pojęciem perlokucji, podobnie jak tradycyjnym rozumieniem performatywności, są gigantyczne problemy.
Nie wiem, co ma z tym wspólnego tekst Żurka, bo ja w nim krytyki performatywności nie widziałem – widziałem głównie straszne (naprawdę niedopuszczalne) manipulacje przy cytowaniu oponentów. Inna sprawa, że skuteczną krytykę tradycyjnej performatywności można przeprowadzić tylko z pozycji intencjonalistycznych, które z metodologicznymi deklaracjami Żurka mocno się kłócą – nie wiem, jak to uzgadnia.
Pozostając jeszcze przy tekście Żurka i poniekąd kontynuując uprzednie pytanie… Kiedy czytałem, Pawle, Twoją odpowiedź Żurkowi (ale też – zwłaszcza – podczas lektury tekstu Dawida Kujawy), pomyślałem sobie o jeszcze jednym – możliwym, choć w żaden sposób niekoniecznym – niebezpieczeństwie: pewnego przeteoretyzowania, scholastycznego bez mała wysubtelnienia… Gdy ostatnie wybory w Polsce odsuwały w realny polityczny niebyt jakąkolwiek lewicową reprezentację parlamentarną, dało się słyszeć zarzuty (nie do końca, moim zdaniem, bezzasadne), że lewica zdradziła, że takie choćby środowisko „Krytyki Politycznej” zmarnotrawiło swój kapitał społeczny na jałowe, toczone w wyalienowanych lożach wzajemnej adoracji dysputy o ilości neoliberalnych diabłów na czubku homofobicznej szpilki. Nie boicie się tego? Że wy tu, prawda, jakieś liczenie jambów, a tam – by polecieć wyjątkowo wstecznym klasykiem – rzeczywistość skrzeczy?
OK, zostawmy na boku rzekomą lewicowość Krytyki Politycznej dziś – kontrowersyjny temat i nie do końca związany z naszą rozmową. I może nie ruszajmy też problemu tego, co i kiedy zostało tam zmarnotrawione. Ale nawet wtedy Twoje pytanie znów trzeba podzielić na dwa. Jedno – o „przeteoretyzowanie”. I tutaj trochę trudno mi zrozumieć zarzut. Jak rozmawia się w gronie akademickim o literaturze, używa się języka, który może będzie trudno zrozumiały dla nieakademików. Krytycy na łamach „specjalistycznych” periodyków będą odwoływać się do wspólnej wiedzy, którą niekoniecznie ma ktoś, kto nie czyta regularnie. Inaczej będzie się pisać dla czytelnika mainstreamowej prasy, inaczej będzie się mówić w trakcie spotkania autorskiego, inaczej podczas lekcji w szkole czy wykładu otwartego… Dyskusja opublikowana w biBLiotece była skierowana do regularnych czytelników poezji i dotyczyła statusu formy oraz formalizmu – jasne, że była wysoko „teoretyczna”. Ale to trochę jak zarzucać „przefilozofowanie” czasopismu akademickiemu.
Drugie pytanie dotyczy tego, co z rzeczywistością poza literaturą. I tutaj z kolei nie wiem, może masz inne doświadczenia, ale w naszym otoczeniu bardzo duża część ludzi „od literatury” i „od kultury” angażuje się w polityczno-społeczną działalność na co dzień, równolegle do „scholastycznych dyskusji”… Wszyscy kojarzą aktywizm Szczepana Kopyta czy Konrada Góry, ale to przecież nie są pojedyncze przypadki… Nie wiem, mam mówić o tym, że sam należę do partii Razem i działam w Polskiej Sieci Dochodu Podstawowego? Mam w dyskusji o współczesnym formalizmie w literaturoznawstwie wspominać o tym na wstępie, żeby nie było, że tylko „liczę jamby”?
Och, skoro wchodzimy na grunt sympatii politycznych, to faktycznie musimy to chyba porzucić – wcale nie z powodu różnicy poglądów, ale właśnie dlatego, że ktoś nas posądzi o agitowanie (pod pozorami rozmawiania o literaturze) za pewną partią, która, jak się „nieoczekiwanie” okazuje, obu nam, choć zapewne w różny sposób, wydaje się sympatyczną… Tymczasem pozwolę sobie podrążyć myśl z poprzedniego mojego pytania – nie wydaje Ci się, że Wasze rozpoznania mogą zostać uznane za nazbyt, bo ja wiem…, mgławicowe? Może to kwestia mojego niedoczytania, ale sporo z pomysłów, które podsuwacie, odnajduję już w postaci o wiele bardziej wyrazistej u Pierre’a Bourdieau albo u Bruno Latoura; wspomniany Dawid Kujawa uwodzi mnie teoretyczną efektownością, ale mam z nim taki sam problem, jak kiedyś podczas lektury Paula de Mana: jest to dla mojej praktyki lekturowej średnio pożywne; Maja Staśko – jak to Maja Staśko – gore, ale na pomostach, które próbuje ona przerzucić między swymi sposobami rozumienia form literackich i społeczno-kulturowych (zwłaszcza tych płciowo-cielesnych) czuję się równie pewnie jak Indiana Jones w jakichś tam swoich świątynnych labiryntach… Nawet u Ciebie, Pawle – gdy ustawiasz sobie do bicia model krytyki, który nazywasz „krytyką niskiej łączliwości”, to potrafisz go znakomicie zdefiniować, ale już Twoją „krytykę wysokiej łączliwości” znacznie trudniej mi odnieść do czegoś konkretnego… Czy to się wszystko gdzieś za bardzo jednak nie rozprasza?
Wydaje mi się, że się nie rozprasza – jeśli według Ciebie się rozprasza, to znaczy, że coś nam nie wyszło. Krytyka, o której pisałem, opiera się po prostu na sprzeciwie wobec kompartmentalizacji życia; na uznaniu, że rzeczone dzielenie życia na przegródki i szufladki stanowi jedną z głównych broni kapitału/Spektaklu; i na rozpoznawaniu tego zjawiska w obiegu (około)literackim. Celowo naszkicowałem to szeroko – o Latourze i Bourdieu nie myślałem w ogóle, oczywistymi punktami odniesienia wydają się Marks i jego autonomistyczne przetworzenia (czy to przez Włochów, czy sytuacjonistów). Nie wiem, co więcej powiedzieć.
To może w takim razie o jeszcze jednym niebezpieczeństwie związanym (być może) z proponowanym przez Was sposobem czytania, niebezpieczeństwie pewnego, by tak rzec, skazywania literatury na rozrywanie końmi. Jeden z tych koni ciągnie w kierunku niejakiego redukcjonizmu… chodzi mniej więcej o to, co w biBLiotece napisała w swej recenzji Stacji wieży ciśnień Dawida Mateusza Klaudia Muca, polemizując zresztą wprost z odczytaniem tej poezji zaproponowanym (również w biBLiotece) przez Majkę Staśko i Dawida Kujawę: „Retoryka upolitycznienia, jaka nadaje obecnie ton dyskursowi krytycznoliterackiemu, staje się czymś w rodzaju «silnej myśli» z usystematyzowanym słownikiem i zespołem niepodważalnych twierdzeń, myśli nadświadomej, uzbrojonej w teorię krytyki wszystkiego. […] ona jednak nie działa, dysponuje pojęciami z różnych dziedzin, jest za silna, niejasna i interpretacyjnie bezproduktywna (nie mówi niczego, o czym nie opowiadałby ktoś inny). W tej retoryce skupionej na akumulacji subwersywnych gestów pomija się to, co nie kontr-systemowe, co żywe, przypadkowe i bliskie temu, kto pisze – doświadczenie (to życiowe, nie do opisania); ekonomia upolitycznionej interpretacji wypiera to, co nie służy gromadzeniu tych gestów, a co posiada realnie subwersywny i impresyjny potencjał – wiersze o śmierci, miłości, uczuciach, byciu pomiędzy, wolności, obecności i nieobecności”. Koń drugi ciągnie w stronę odwrotną – rozproszenia pisania o literaturze w pisaniu o jej najróżniejszych kontekstach: płciowych, społecznych, emancypacyjnych, partycypacyjnych, ekonomicznych… Znów posłużę się cytatem z listu pewnego uznanego literaturoznawcy i krytyka (korespondencja była prywatna, więc mniejsza tym razem o nazwisko): „idzie o to, że nie mają pasji do literatury, która jest dla nich pretekstem do dłuuuugich wypowiedzi na tematy ogólnospołeczne”. No więc właśnie: akt pisania z jednej strony sprowadzony do jednego tylko, politycznego wymiaru, z drugiej – potraktowany jako rzecz pretekstowa do dywagacji o prawach kobiet, gejów, zwierząt, prekariatu. Czy coś zostaje, czy tylko rozerwane truchło wiersza? Jasne, że trochę przerysowuję, ale kiedy czytałem na przykład tekst Marty towarzyszący biBLiotecznej prezentacji poezji Jakobe Mansztajna, nie mogłem oprzeć się wrażeniu – niezależnie od podziwu dla interpretacyjnej giętkości, z jaką Marta to robi – że tak mocne wekslowanie tej akurat propozycji lirycznej na politykę nieco zbliża się do granicy nadużycia; zwłaszcza że sam Jakobe w swych dyskursywnych wypowiedziach raczej się przed takim zaangażowanym etykietowaniem broni…
Jak coś jest „nie do opisania”, jak doświadczenie w opisie Mucy, to trudno, żeby krytyk się na tym w swoim szkicu czy recenzji skupiał. Ale co do sedna pytania, to oczywiście powiedzieć można tylko jedno – opozycja (z jednej strony: śmierć, miłość, wolność, obecność – z drugiej: płeć, społeczeństwo, klasa, wykluczenie) jest kompletnie, absolutnie, od początku do końca sztuczna. Zwyczajnie nie istnieje – reprodukują ją tylko krytycy, którym wydaje się, że wiersz zostanie jakoś wzbogacony, jeśli przemilczy się niektóre okoliczności jego powstania, niektóre wątki, niektóre konteksty… No i „doświadczenie” nader często okazuje się równie sztuczną, sztucznie podtrzymywaną, skrajnie instrumentalną kategorią, która ma samą swoją mistyczną aurą dowieść, że jest jakieś „życie” i jakaś „literatura”, które funkcjonują niezależnie od tego, w jakie relacje wchodzą ze sobą rzeczywiści ludzie w rzeczywistym społeczeństwie.
Różni „zaangażowani” autorzy powtarzają to do znudzenia: nikt nie wpycha polityczności do wiersza, ona tam jest na takich samych zasadach, jak wszystko inne. Wolność „egzystencjalna” i „polityczna” to przecież nie dwa osobne byty, cielesny głód, jak u Góry, wiąże się często z konkretnym wykluczeniem albo ubóstwem, nierówności też można „doświadczyć”…
Niektóre rzeczy leżą zresztą zupełnie na wierzchu: czy w książce Dawida Mateusza tak zwana sytuacja na wschodzie nie jest jednym z przewodnich motywów? Czy Mansztajn nie pisze pocztówek z polskiego blokowiska? A jeśli ktoś uważa, że Górę, Kopyta, Pietrek czy Domagałę-Jakucia da się czytać „tak po prostu”, „doświadczeniowo” i „apolitycznie”, to nie wiem, co powiedzieć…
A do tego trzeba by wspomnieć o kwestii religii i religijności, która z tajemnych przyczyn zostaje domyślnie zakwalifikowana w poezji jako coś po stronie pisania „egzystencjalnego” przeciwko pisaniu „politycznemu”…
Tylko o czym my właściwie teraz rozmawiamy? To wszystko wydaje się oczywiste – ale gdzieś pod powierzchnią pozostaje przywołana przez Ciebie sugestia, że w tym, jak „młodzi” piszą o wierszach, nie ma „pasji”. I do tego, oczywiście, trzeba się odnieść, bo to zwyczajnie zarzut zbyt osobisty, zbyt dotkliwy dla każdego, kto decyduje się jakoś „poświęcić” rzeczy tak niszowej i nierozwojowej jak poezja… I dlatego, przez tego rodzaju zarzuty, ciągle tu wracamy, ciągle wałkujemy tematy polityczności „jako takiej”, chociaż cała dyskusja o formach miała służyć odejściu do tego, przejściu do czegoś konkretniejszego, bo rozważaniami o „polityczności w ogóle” już wszyscy rzygamy… Nie wiem, co zrobić z zarzutem o „brak pasji”. Odesłać do cyklu dużych szkiców o pojedynczych wierszach, który zorganizowaliśmy w tym roku w „Przerzutni”? Polecić czytanie Dwutygodnika, ArtPapieru, Opcji 1.1, 8. Arkusza Odry (odrobina autopromocji) i masy innych, odesłać do tych dziesiątek recenzji z niskonakładowych tomików, które każdego roku „młodzi” wypuszczają w skrajnie niszowych pismach?
Przyznaję, irytuje mnie sugestia „braku pasji”. Jakbyśmy – my, „młodzi” – nie byli zainteresowani poezją, to byśmy wybierali inne tak zwane ścieżki kariery. Chyba że przywołanemu przez Ciebie „uznanemu literaturoznawcy” wydaje się – jak, za przeproszeniem, jakiejś Monice Olejnik czy innemu Kamilowi Durczokowi – że humanistykę i literaturę wybiera się dlatego, że w liceum nie szła ci matematyka.
No to skoro już o pasji (szewskiej?) mowa, to jeszcze jedna, ostatnia już sprawa związana z Żurkiem i z tamtą ważką debatą – a konkretnie, z jego zarzutem zapoznawania przez Was pewnej tradycji. Odpowiadasz mu, Pawle, że sprowadza dyskusję do poziomu połajanek typu „nie lubimy tego, co lubi Żurek”, ale tu się nie zgodzę – Żurkowi nie chodziło o to, że bibliografia Waszego rozumowania jest niekompletna, ale o to, że (choćby nie wprost) uznajecie, że w pewnej tradycji nie ma czegoś, co jest Wam bliskie, a co tak naprawdę można tam znaleźć, i że w związku z tym per saldo nie chodzi mu (Żurkowi) o sprzeciw natury epistemologicznej, a etycznej… By odwołać się do tekstu Marty, który stanowił istotny negatywny punkt odniesienia dla Łukasza Żurka: czy faktycznie do odzyskania jest choćby Adam Ważyk (ten ewidentnie jednak socrealistyczny, tak różny od Adama Ważyka fenomenalnego poety, kongenialnego tłumacza, sugestywnego eseisty z czasów Kwestii gustu bądź Dziwnej historii awangardy), zwłaszcza – jak poniekąd może być to odczytane, czego dowodem Żurka i moje wątpliwości – wygrywany przeciwko raczkującemu wówczas polskiemu strukturalizmowi? Czy warto reinterpretować teksty Ważyka tak (chyba) nieodwołalnie skażone haraczem wobec niesłychanie przemocowego względem literatury dyskursu ideologicznego?
Ja tu nie odpowiadam, bo się tylko zirytuję. Jak ktoś uważa, że Ważyka można wyprać z polityczności, bo „realny socjalizm” – albo uważa, że można się bez Ważyka obyć – to niech, nie wiem, idzie na solo z Darkiem Foksem.
Hm… Nic mi nie wiadomo o bojowych predyspozycjach Darka Foksa (gdybyś zaproponował solo z Łukaszem Orbitowskim, to bym wiedział, że należy się bać), ale na wszelki wypadek – udawajmy, że nie zapytałem… Ale tak w ogóle – skąd, Twoim zdaniem, ta niechęć do postrzegania literatury w optyce polityki? Przecież to nie ma sensu: jesteśmy nacją chorą na monstrualny przerost żywiołu barokowo-romantycznego nad oświeceniowo-pozytywistycznym, wszelkie fakty społeczne i polityczne stwarza się u nas nie przez pryzmat rozumu i empirii, a w szantażu duchem, duszą, ideą… Kiedy w całej Europie przeważał już to etos intelektualisty, broniącego suwerenności pewnej prawdy intelektualnej, już to wyemancypowana klasa mieszczańska ze swymi protestanckimi wartościami pracowitości, zaradności i skromności, u nas – na pobojowisku szlacheckiego kultywowania tradycji rycerskiej – rodzi się inteligent, wszelkie płody wiedzy i nauki obracający na użytek społecznikowski… A przecież tymczasem – z drugiej strony – gdyby tak zwanego wykształconego Polaka poprosić o wymienienie jakichś polskich filozofów, to zapewne usłyszymy nazwiska Leszka Kołakowskiego i Józefa Tischnera (obawiam się, że również Ryszarda Legutki), ale raczej nie Stanisława Brzozowskiego, tego fenomenalnego legitymizatora inteligenckiego zaangażowania. Skąd ta schizofrenia? Czyżby tego arcypolskiego ducha zainteresowania tym, co publiczne, starczało nam wyłącznie na kibicowanie sportowcom i na oddawanie władzy partii, która swym wyborczym sukcesem zadaje kłam znanej tezie Marii Janion o wyczerpaniu się w Polakach paradygmatu romantycznego?
Fajnie jest pomyśleć – chociaż przez chwilę – że ogólne ramy dyskusji o literaturze to coś, co kształtuje się w Polsce autonomicznie, z polskiej tradycji, polskiej gleby i polskiego inteligenckiego etosu. Ale półperyferia mają to do siebie, że my tylko lekko modyfikujemy, lekko odkształcamy coś, co dzieje się gdzie indziej. Depolityzacja dyskusji o poezji, usuwanie literatury do roli hobby i redukowanie polityczności literatury do problemów tożsamości to zjawiska globalne. O lokalnych wariacjach już dużo i dobrze pisano – Czapliński, Uniłowski, Janion, Dunin… Nie wiem, co mógłbym teraz, w formacie takiej rozmowy, dodać do dyskusji. Trzeba by przecież zacząć w ogóle od tego, dlaczego polityczność dla tak zwanego Zachodu stała się brzydkim słowem, a skończyć na tym, jak głęboko siedzimy nadal w romantyzmie…
Zastanawiam się też, jak z Waszego – politycznie aktywnego – punktu widzenia ma się sprawa z jednym z fundamentalnych założeń historii literatury ostatniego ćwierćwiecza, z tym mianowicie, które zamyka się w powtarzanej do znudzenia gnomie Jacka Podsiadły o „odmowie współudziału”… Gdyby spojrzeć na to w optyce przez Was proponowanej, to założenie to – jak mawia Dycio – psu na budę: Podsiadło właśnie, Krzysztof Jaworski, nawet Marcin Świetlicki, Bohdan Zadura obsługujący wakat „starego mistrza”, wszyscy ci najważniejsi prawodawcy tamtego zwrotu, z punktu widzenia przez Was zaproponowanego rysują się jako nie tyle nawet upolitycznieni, co wprost rozpolitykowani. Pytanie to jest o tyle ważne, że interesują Was – przynajmniej na użytek antologii, o której rozmawiamy – poeci, by tak rzec, klasowo uświadomieni, co oczywiście może prowokować zarzut, że zamiast w sposób realny diagnozować sytuację współczesnej polskiej literatury, zamykacie się w getcie pewnego ideowego wspólnictwa. Czy zatem da się politycznie przepisać mit „odmawiania współudziału”?
Nie rozumiem frazy „klasowo uświadomieni” tutaj – sugerujesz, rozumiem, że wymienieni „starsi” byli nieświadomi istnienia klas? myślisz, że się nie obrażą? – ale to pewnie nieistotne. Ważniejsze, że tu nie ma po co czegokolwiek przepisywać. Wczesny Podsiadło to przecież otwarty, zadeklarowany, modelowy niemalże anarchista. Anarchizujące, antypaństwowe tendencje u wczesnego Świetlickiego to chyba też oczywistość? Jeśli „młodzi” nie przepadają za niektórymi „starymi” – a wydaje mi się, że to tutaj sugerujesz – to z wielu różnych przyczyn i często po prostu ze względu na aktualną twórczość (jakąś nudę czy nieśmieszność, czy zgraną dykcję).
Ale – i to podkreślmy, żeby podkopywać ten nieszczęsny mit „młodzi krytycy nie lubią starszych poetów” – jeśli jest jakakolwiek linia pokoleniowego podziału, to w samej krytyce. W sensie – część młodych krytyków nie zgadza się z częścią starszych krytyków ze względu na czynniki, które można w jakimś stopniu powiązać (tylko czasem i na pewno niewyłącznie) z różnicą pokoleniową. Ale to nie ma przełożenia zupełnie na stosunek do starszego pokolenia poetów – przynajmniej nieczęsto.
Nie ma zresztą żadnych przepaści ani zrywów. Sosnowski dedykuje przekłady z Cage’a Konradowi Górze, pisze radykalne manifesty (wykład w Pracowni Silesiusa) i wydaje niesamowicie wywrotowy Dom Ran; Miłosz Biedrzycki, strasznie lubiany przez „młodych politycznych”, wstępuje do partii Razem; Darek Foks od lat pisze niesłychanie radykalną politycznie, post-debordiańską poezję…
Co innego, gdybyśmy mieli rozmawiać o pewnym indywidualistycznym rysie literatury polskiej lat 90. Ale to osobny, gigantyczny temat.
Pozostańmy jeszcze na gruncie historii literatury – i spróbujmy, jeśli łaska, powróżyć z fusów. Prezentowani w antologii poeci to w większości autorzy dopiero się rozpędzający: mający na koncie dwie książki poetyckie (Pietrek, Bąk, Mansztajn), czasem nawet (Witkowska, Domagała-Jakuć, Mateusz, Przybyła, Taranek) jedną, w jednym przypadkach (Janiak) trzy, w jeszcze jednym (Góra) cztery; wyjątkiem jest Kopyt, autor aż sześciu tomów. Kiedy tak czytam ich teksty, nie mogę oprzeć się – znów! – pewnemu niepokojowi: że w niektórych przypadkach mamy do czynienia z dykcją tak wyrazistą, że czasem już teraz niebezpiecznie bliską przewidywalności i powtarzalności. Dwa przykłady, szczególnie wyraziste. Pierwszy z nich to [beep] Generation Tomasza Bąka: książka porywająca, zajadła, znakomicie się czytająca – ale gdzieś od połowy zaczęła mnie nieco nużyć, repertuar chwytów retorycznych stosowanych przez poetę okazał się dość ograniczony i nie wystarczył, by do końca utrzymać zwarte tempo całości tomu. Przykład drugi – Szczepan Kopyt: jego dawne wiersze posiadały faktycznie nielichy potencjał krytyczny, ale to dlatego, że oparte były na całej sieci niejednoznacznych, często autoironicznych gier; utwory późniejsze są znacznie bardziej deklaratywne, politycznie bardziej wyraziste, ale – paradoksalnie – imperatyw zaangażowania sprawia, że już nie działają. Można się przy #kobane wzruszać, można odczuć wspólnictwo idei, ale ostatecznie tekst się dość łatwo zapomina… Widzisz niebezpieczeństwo takiej zadyszki wybranych przez Was do antologii poetek i poetów?
Kompletnie nie zgadzam się z Twoimi diagnozami – to, co Bąk robi z antropomorfizowaniem kapitału/rynku, jest fantastyczne i na pewno nienudne. #kobane Kopyta – podobnie jak, żeby zostać przy ostatnim tomie, negocjacje – chodzi mi po głowie do dziś… Trochę mało dajesz materiału do sporu – dlaczego nudzi, dlaczego się łatwo zapomina?
Kopyt uparcie wprowadza do poetyckiej polszczyzny rodzaj wzniosłości kojarzony z poezją New World, nurtami jazz poetry i amerykańskim spoken word. Jest u nas tego nadal niewiele, dlatego niektórzy krytycy nazywają jego ostatnie wiersze naiwnymi czy prostymi i się od nich odbijają; ale to spieranie się o wzniosłość, otwieranie na wzniosłość polskiego wiersza, który gdzieś po drodze (znów – chyba bardziej za sprawą krytyków niż poetów) strasznie przesycił się ironią, to praca na lata.
Nie wiem, nie mam nic więcej do dodania. Całe jedenaścioro poetów i poetek wydaje mi się fantastyczne, odkrywcze, świeże, ciekawe, nierzadko porywające i świetnie zapowiadające się na najbliższe lata.
Przy okazji poetów, których postanowiliście zaprosić do współtworzenia antologii, myślę (o czym już nam się poniekąd zgadało) o pewnym sporze pokoleniowo-poetyckim, który zdaje mi się mieć większą wagę niż ta, którą mu przypisano… Myślę oczywiście o wierszu Bąka KJ, specjalnie dla ciebie robię licencję pilota, będącym ostrą polemiką z krótkim utworem Krzysztofa Jaworskiego z jego ostatniej książki, zatytułowanym Słodkie lata 90. A właściwie nie tyle z samym utworem, co z – bezsensownie upraszczającym i krzywdzącym – komentarzem, jakim Jaworski opatrzył ten tekst na swoim blogu, gdzie wspomniał, że roczniki dziewięćdziesiąte przyniosły polskiej poezji „rozwolnienie” talentu. Czy rzeczywiście mamy do czynienia z ponowieniem sporu między jakimiś skonkretyzowanymi formacjami, czy brawurowy wiersz Tomasza Bąka ma podobną wagę co Oda do młodości, My i wy, Confiteor, Chamuły poezji albo Dla Jana Polkowskiego? A jeśli tak, to czy w sporze tym da się wytyczyć jakieś linie nieporozumienia, które dzieliłyby nie tylko te dwa teksty, nie tylko tych dwóch poetów, ale też całe pola myślenia o poezji i świecie? Jest jakieś „my” i „wy”, czy tylko incydentalny diss Tomasza Bąka na Krzysztofa Jaworskiego? Przecież – paradoksalnie – gdyby nie ten nieszczęsny blogowy komentarz, niektórzy z poetów z antologii (na przykład, jak sądzę, Konrad Góra) mogliby się podpisać choćby pod deklarowanym przez Jaworskiego dystansem wobec świata doszczętnie zwirtualizowanego…
Dla Jana Polkowskiego nie ma podobnej wagi co Oda do młodości, więc trochę trudno się do tego odnieść. Ale na pewno nie da się na podstawie tego wiersza Tomka – świetnego skądinąd – wytyczać jakichś ogólnych linii podziału ani przeciwstawiać jakichś „młodszych” Jaworskiemu (który przecież jest czytany i lubiany, i w ogóle, tylko napisał bzdurną rzecz).
Dlaczego w ogóle rozważamy ustanawianie jakichś opozycji, podziałów i pokoleń na podstawie jednej ciętej wierszowej riposty? To w zasadzie kuriozalne, ale łączy się z dużo bardziej interesującym mnie tematem – brakiem intensywnych polemik w nowej literaturze, zwłaszcza poezji (i krytyce poezji). Mamy tak mało obiegu polemicznego, pamflety pozostają od lat na wyginięciu, i pojedynczy ostrzejszy głos od razu prowokuje do snucia wizji głębokich podziałów, szerokich konfliktów. Problem jest z polemicznym wyposzczeniem poezji i krytyki, nie z pokoleniami.
Kolejne pytanie pozwolę sobie poprzedzić dyletancką (i przydługą, ale skoro obaj lubimy sobie pogadać…) refleksją politologiczną. Otóż wydaje mi się, że w tej chwili w Polsce posługiwanie się mocno spolaryzowanymi pojęciami lewicy i prawicy nie bardzo ma – zarówno poznawczy, jak i operacyjny – sens. Czy też – nieco precyzyjniej: o ile lewica jakoś się jeszcze daje ideowo, światopoglądowo i programowo nawet wyodrębnić (w dyskursach proponowanych przez Razem, środowiska skupione wokół „Krytyki Politycznej”, na chwilę przed spektakularnym samobójstwem przez Twój Ruch, nawet – choćby w sferze czczych deklaracji – przez SLD stowarzyszone z kilkoma innymi ugrupowaniami, jest jednak całkiem pokaźny obszar pewnej wspólnoty), o tyle pojęcie prawicy staje się coraz bardziej grząskie. No bo jeśli wspólnym mianem prawicy określa się agresywny nacjonalizm Ruchu Narodowego, konserwatywny (neo)liberalizm kolejnych koterii wyrosłych z kultu Janusza Korwin Mikkego, ten cudaczny zlepek wątków socjalnych, konserwatywnych, etatystycznych i narodowokatolickich składający się na praktykę polityczną Prawa i Sprawiedliwości, jeśli na prawicowość próbują się silić gasnąca Platforma Obywatelska i związkowcy brylujący pod sztandarem Solidarności – to przecież zaczynamy docierać do dna absurdu… No, ale zakładając roboczo na użytek dyskusji, że istnieje jednak coś takiego jak spójny etos prawicowy, to mam pytanie: dlaczego jest on tak dramatycznie niewydolny w literaturze – zarówno w praktyce pisania, jak i w krytyce towarzyszącej? I nie jest to sprawa nowa, ale – śmiem twierdzić – ciągnąca się od momentu, od kiedy w ogóle w Polsce prawica i lewica się zdefiniowały, czyli na dobrą sprawę od międzywojnia… Eugenia Prokop-Janiec napisała wprawdzie Literaturę i nacjonalizm, świetną książkę o najwyrazistszym endecko zorientowanym krytyku, czyli o Zygmuncie Wasilewskim, ale bodaj czy nie najważniejszym sensem tej monografii była konstatacja, że prawicowa refleksja o literaturze w dwudziestoleciu nie tylko na Wasilewskim się zaczyna, ale też się na nim kończy. No dobrze, ktoś powie: Gałczyński (ten z czasów „Prosto z Mostu”), ale bądźmy poważni – dla jakiejkolwiek na poważnie pojmowanej idei politycznej byłoby najlepiej, by anima naturaliter anarchiczny i dywersyjny Gałczyński trzymał się od niej jak najdalej… Ponurym paradoksem jest to, że prawicowy, narodowy głos o literaturze najciekawiej wybrzmiał podczas wojny, u Trzebińskiego, w orbicie wpływów „Sztuki i Narodu”. Dziś – mam wrażenie – nie jest lepiej: w mainstreamie politycznym wciąż bezpieczniej udawać, że jest się prawicowcem (o co tym łatwiej, że – jak wspomniałem – prawica polska absolutnie nie ma jakichkolwiek realnych tożsamościowych granic), ale wszystkie najciekawsze głosy literackiego polit-angażu wychodzą z lewa. Owszem – nie da się nie zauważyć rzeczy takich jak choćby „Pressje” czy Raptularz, znakomita książka poetycka kojarzącego się ze zdecydowanie konserwatywnym temperamentem Adriana Sinkowskiego, ale to chyba jednak wyjątki od reguły (choć być może to sprawa mojego nieoczytania, może jednak „Fronda” czy „Topos” nadal mają coś istotnego do zaproponowania). Ale jeśli tak – to czemu właśnie tak? Przecież chyba nie chodzi (wyłącznie) o to, że konserwatyści – jak kiedyś dworowała sobie Agata Bielik-Robson – są nudni, pozbawieni poczucia humoru i zmysłu (auto)ironii i że się gorzej ubierają…
Nie podejmę się podsumowania całego wieku ewolucji polskiej prawicy, ale może kilka takich prostych rzeczy: „prawicowy” obieg poetycki istnieje, po prostu nie tam, gdzie zwykle patrzymy. Poezji posmoleńskiej napisano przecież mnóstwo; całe antologie. I są pojedyncze punkty wspólne dla tego „prawicowego” obiegu i obiegu, powiedzmy, poetycko-mainstreamowego: „Topos”, Wencel, Koehler, Rymkiewicz oczywiście… Krzysztof Szeremeta, autor jak najbardziej ze „środowisk poetyckich”, jest przecież autorem wierszy deklaratywnie prawicowych i konserwatywnych.
To oddzielenie obiegów należałoby oczywiście gruntownie przeanalizować i przedyskutować – ale to temat na osobną, wielką dyskusję; bo pytanie jest jednak z wielkim rozmachem, a ja nie jestem w stanie z głowy mówi dużo o prawicowym obiegu poetyckim.
Kolejne pytanie jest dla sprawy polityczności literatury tak oczywiste, że aż tanie – i być może bym go nie zadał, gdyby nie fakt, że jakiś czas temu to coś, co babcia Eliza nazwała „kwestią kobiecą”, rozgorzało na nowo… Mówiąc o ponownym rozpaleniu, myślę o namiętnej internetowej dyskusji sprowokowanej wpierw tekstem Mai Staśko Dlaczego poeci są wiecznie niezaspokojeni?, opublikowanym na stronach „Krytyki Politycznej” (wątek płciowy zajmuje też istotne miejsce w tekście Staśko z biBLiotecznych „Form zaangażowania”), a potem – manifestacją Jasia Kapeli, Szczepana Kopyta i Przemysława Witkowskiego, którzy w proteście przeciwko nieprzestrzeganiu parytetu płci na festiwalu zorganizowanym wokół tegorocznej nagrody Silesius, stawili się na jedno z festiwalowych spotkań w kobiecych przyodziewkach… Cała sprawa miała zresztą dalszy ciąg w debacie „Jeszcze jedna dyskusja o parytetach” w biBLiotece, choć wydaje mi się, że (mimo bardzo wyważonych rozpoznań Radosława Wiśniewskiego czy eksperymentalnych, z granicy performance’u głosów Joanny Mueller czy samej Mai Staśko, przenikliwej analizy Moniki Glosowitz i Katarzyny Szopy) nie przyniosła ona zamierzonego fermentu i istotnego przewartościowania… Ale mnie od początku całej sprawy intrygowało to, że – by półżartem zacytować Engelsa – walka klas zaczyna się w rodzinie, czyli że bardzo ostre podziały zarysowują się już wewnątrz środowiska. Wydawać by się mogło, że to, co stanowiło sedno tekstu Staśko i happeningu trójki poetów na Silesiusie, czyli dbanie o parytet płci przy okazji różnych przedsięwzięć okołoliterackich, nie powinno budzić kontrowersji – a budzi. Dość było zrobić sobie w tamten gorący czas przebieżkę po Facebooku: Anna Kałuża zwraca uwagę Mai Staśko, że również w przygotowywanej przez Was dla Biura antologii parytet jest wyraźnie zachwiany (dwie poetki na dziewięciu poetów – ostatecznie wiemy, że będą trzy na ośmiu), Justyna Bargielska punktuje radykalnie nieparytetowe podsumowanie zeszłego roku w literaturze, które sama Kałuża zrobiła dla Instytutu Książki (w tej samej facebookowej dyskusji odnaleźć można niezbyt przychylne względem stanowiska Staśko i Kałuży uwagi Julii Szychowiak, a że Szychowiak rzadziej niż rzadko wypowiada się ostatnio publicznie, więc sprawa wydaje mi się tym bardziej warta zauważenia); Witkowski protestuje przeciwko zaniżonej reprezentacji kobiet na festiwalu Silesiusa, a Tomasz Majeran wytyka mu, że identycznie zachwianie proporcji obowiązuje od lat na organizowanym przez Witkowskiego Mikrofestiwalu. I tak dalej… Krótko mówiąc – skąd się to bierze, że piszące dziewczyny dość często rzucają kłody pod nogi dziewczynom krytykującym, także wówczas, gdy te ostatnie domagają się dla tych piszących zauważenia i uważania? Joanna Mueller – która i jako pisarka, i jako animatorka-redaktorka-krytyczka zrobiła dla sprawy kobiecej w Polsce niebywale dużo dobrego – wcale często wypowiada się (choćby w rozmowie, jaką miałem przyjemność robić z nią dla Biura na okoliczność wydania intima thule) mocno krytycznie o strategii pewnej prominentnej części środowisk feministycznych. O Justynie Bargielskiej szkoda gadać: niektórymi swymi gestami spaliła się w tym towarzystwie doszczętnie. Szczególnie wymowna z tego punktu widzenia jest postawa Marty Podgórnik, kiedyś jednej z pierwszych kobiet w beznadziejnie zmaskulinizowanych literackich koteriach, której poezja pełna jest radykalnych społeczno-politycznych wtrętów, która nie kryła się z wyrazistymi sympatiami światopoglądowymi nawet wtedy, gdy było to w środowisku o wiele gorzej widziane niż dziś – a która absolutnie nie daje się zwasalizowanć przez dyskurs feministyczny… No to jak jest z tymi pisarkami? Nie wiedzą, czego chcą – czy nie wiedzą, czego chcieć? A może to właśnie feministki fałszują akcenty, może problemem Polski nie jest patriarchat, a – jak kiedyś skonstatowała wspomniana już Bielik-Robson – wyjątkowo anachroniczna wersja symbolicznego matriarchatu, którego emanacją jest przemożny wpływ mariocentrycznego katolicyzmu, sięgające czasów szlachetczyzny ceremoniały grzecznościowe względem kobiet, kult Matki-Polki? A skoro diagnoza jest nietrafiona, to czy również kuracja nie może być zaordynowana jak trzeba?…
Strasznie dużo pytań, znów jestem w stanie wrzucić tylko kilka kwestii. Po pierwsze, co do antologii – kwestii nierównego balansu płciowego poświęciliśmy z Martą osobny fragment posłowia. W skrócie: uważamy, że młoda zaangażowana poezja jest faktycznie cokolwiek zmaskulinizowana; naszym zdaniem nie dyskwalifikuje jej to; rozpoznajemy problem, ale antologią tyle zbieramy i programujemy, co mimo wszystko podsumowujemy pewne zjawisko w jego istniejącym, aktualnym kształcie (włącznie z tym, co nam się w owym kształcie nie podoba).
Oczywiście nie jest tak, że poetki są w jakikolwiek sposób zobowiązane do bycia feministkami ani solidarności ze względu na płeć. Wydaje mi się, że w ramach szeroko rozumianej perspektywy feministycznej są też, nawet w naszej poetyckiej niszy, duże różnice, które wiążą się z historycznym zróżnicowaniem feminizmu.
Nie wydaje mi się jednak, żeby ze względu na to ktoś rzucał komuś kłody pod nogi – pewne spięcia między „piszącymi” a „krytykującymi dziewczynami”, jak to określiłeś, wynikają po prostu z charakteru relacji między twórcami i twórczyniami a krytykami i krytyczkami, bez względu na płeć – ta relacja jest domyślnie w tej chwili dość nieufna.
Najkonkretniejszy, najbardziej palący problem związany z równością płci w polskiej poezji – i, szerzej, literaturze w ogóle – to ten związany z codziennym dostępem do środków/zasobów i do głosu: z zapraszaniem na spotkania autorskie, drukowaniem, wysyłaniem na festiwale, tłumaczeniem, etc.; wszystkimi tymi codziennymi sytuacjami, które – nagromadzone – decydują o tym, czy ktoś za swoje pisanie otrzymuje choćby na poły godziwe wynagrodzenie, czy jego bądź jej wiersze trafiają do szerszego grona odbiorców, czy mają szansę przebić się do mainstreamu… I w takich codziennych sytuacjach często odruchowo, domyślnie, bezwiednie zaprasza się, drukuje i wysyła raczej mężczyzn niż kobiety – na tym poziomie (a także na poziomie nadużyć w osobistych relacjach wydawców, organizatorów i kolegów z autorkami) jest do wykonania bardzo konkretna praca, zmiana nawyków, zmierzanie do większej równości z dnia na dzień. Dyskusje o tym, jak wiersze współczesnych poetek mają się do krytyki feministycznej bądź w jakim stopniu nasz patriarchat jest „wyjątkowo anachroniczym matriarchatem” (i czy zawsze jedno nie jest przypadkiem drugim) należą do innego poziomu debaty, podobnie jak ewentualna rozmowa o istnieniu „dykcji kobiecej”.
Co do Mikrofestiwalu (który od kilku lat organizowałem z Przemkiem jako współdyrektor, w zespole z Martą, a ostatnio jeszcze Olimpią Świst i Pawłem Szroniakiem – więc czuję się wywołany do odpowiedzi), przesuwaliśmy się ostatnio w stronę parytetu. Podliczyłem specjalnie nazwiska z ostatniej edycji i, jeśli dobrze policzyłem, proporcja wyniosła 13–7 – ciągle słabo, ale zmierzaliśmy w dobrą stronę.
Na koniec chciałbym zapytać o rzecz dla mnie w sumie najważniejszą – a mianowicie o przyjemność. Jako że to koniec rozmowy, więc klamrą wracam do początku: wśród nazwisk zachodnioeuropejskich filozofów i literaturoznawców, które w czasach moich studiów rozpalały nasze teoretyczne wyobraźnie, szczególne miejsce zajmował – obok Jacquesa Derridy, Paula de Mana, Michela Foucaulta, Jeana Baudrillarda, Richarda Rorty’ego i jeszcze pewnie parunastu, parudziesięciu innych – Roland Barthes (kiedy studiowałem, polonistyka Uniwersytetu Jagiellońskiego żyła uwodzicielskim i hipnotyzującym charyzmatem Michała Pawła Markowskiego, stąd Barthes). Myślę sobie – w kontekście tego, o czym rozmawiamy – że bardzo symptomatyczna wydaje mi się droga, którą przeszedł ten dla mnie wciąż jeden z najbardziej ekscytujących umysłów dwudziestowiecznej humanistyki, w pewnym sensie odwrotna (a może nie?) od przez Was proponowanej: od krytycznie zorientowanej semiologii życia społecznego (Mitologie), przez strukturalizm, tekstologię i narratologię (S/Z), aż po najbardziej fascynujące, późne pisma (zwłaszcza genialne Fragmenty dyskursu miłosnego), w których Barthes wykonuje właśnie zwrot ku przyjemności – zwrot, którego część francuskiej lewicy nie mogła mu wybaczyć… O tej przyjemności napomyka w swoim głosie w „Formach zaangażowania” Joanna Orska, acz lokuje ją ona w kontekście teoretycznie dość asekuracyjnym – ja jednak chciałbym zapytać wprost: czy czytanie podporządkowane tropieniu politycznych napięć, czytanie społecznie aktywne, nie stoi w kolizji z czytaniem dla przyjemności? Czy literatura, która (po swej radykalnie religijno-metafizycznej, rytualno-liturgicznej prehistorii) zaczyna się od przyjemności – od efektownego zmyślenia, od niesamowitej przygody, od biegłości opowiadania – nie jest aby skazana na to, by na takiej właśnie przyjemności, tyleż prostej, co źródłowej i założycielskiej, się skończyć?
Nie stoi w sprzeczności. I Barthes, jeden z najwybitniejszych europejskich maoistów, z pewnością by się z tym zgodził.
Urodzony w 1991 roku. Krytyk literacki, pisze głównie o poezji współczesnej. Redaktor działu recenzji książkowych w „Ricie Baum” oraz „8. Arkusza”, dodatku młodopoetyckiego do miesięcznika „Odra”. Współpracownik czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”. Mieszka we Wrocławiu.
Nowohucianin z Nowego Sącza, mąż, ojciec, metafizyk, capoeirista. Doktor od literatury, nauczyciel języka polskiego w krakowskim Liceum Ogólnokształcącym Zakonu Pijarów, nieudany bloger, krytyk literacki. Były redaktor w sieciowych przestrzeniach Biura Literackiego, laborant w facebookowym Laboratorium Empatii, autor – miedzy innymi – książek o poezji Aleksandra Wata i Romana Honeta.
52. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
Więcej51. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej50. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Real Jan Škroba w tłumaczeniu Zofii Bałdygi, wydanej w Biurze Literackim 3 kwietnia 2023 roku.
Więcej49. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki żal, może on Romana Honeta, wydanej w Biurze Literackim 17 października 2022 roku.
Więcej48. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej47. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej46. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej45. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej44. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Nowe języki poezji”.
Więcej43. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej42. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Stelle Bianki Rolando, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 11 marca 2019 roku.
Więcej41. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego książki Język korzyści Kiry Pietrek, która ukazała się w Biurze Literackim w wersji elektronicznej 27 grudnia 2018 roku.
Więcej40. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
WięcejRozmowa Marty Koronkiewicz i Paweł Kaczmarski o twórczości Jerzego Jarniewicza, będąca posłowiem do książki Sankcje, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 30 kwietnia 2018 roku.
Więcej39. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej38. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz i Pawła Kaczmarskiego o poezji Konrada Góry i Szczepana Kopyta, prezentujący antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydaną w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejSpotkanie autorskie „Nie będzie naród pluł nam w twarz” z udziałem Pawła Kaczmarskiego, Jakobe Mansztajna, Dawida Mateusza i Piotra Przybyły w ramach festiwalu Stacja Literatura 21.
Więcej37. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki ciche psy Romana Honeta, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 21 sierpnia 2017 roku.
Więcej36. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej35. odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Kacprem Bartczakiem, towarzysząca premierze książki Pokarm suweren, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Przemysławem Owczarkiem, towarzysząca premierze książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Niedziela życia Raymonda Queneau, wydanej w przekładzie Hanny Igalson-Tygielskiej w Biurze Literackim w wersji papierowej 4 października 2016 roku, a w wersji elektronicznej 8 maja 2017 roku.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka, towarzysząca premierze książki Przekreślony początek Ryszarda Krynickiego, wydanej w Biurze Literackim 20 marca 2017 roku.
Więcej34 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Biurowe książki 2016 roku”.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Nie Konrada Góry, wydanej w Biurze Literackim 15 listopada 2016 roku.
Więcej33 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej32 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Kiry Pietrek. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
Więcej31 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Justyną Bargielską, towarzysząca premierze książki Selfie na tle rzepaku, wydanej w Biurze Literackim 27 czerwca 2016 roku.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Szymona Domagały-Jakucia. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Jerzym Jarniewiczem, towarzysząca premierze książki Portret artysty w wieku młodzieńczym, wydanej w Biurze Literackim 30 maja 2016 roku.
Więcej30 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPolemika Pawła Kaczmarskiego z głosem Łukasza Żurka w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Tomaszem Bąkiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Anną Marchewką, Przemysławem Koniuszym, Dawidem Bujno i Grzegorzem Jędrkiem, towarzysząca premierze e‑booka Życie na Korei Andrzeja Sosnowskiego, wydanego w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.
Więcej29 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka towarzysząca premierze książki Romana Honeta rozmowa trwa dalej, wydanej w Biurze Literackim 8 marca 2016 roku.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Nowy (polski) głos w Europie”
Więcej28 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPolemika Pawła Kaczmarskiego z podsumowaniem debaty „Krytyka krytyki” autorstwa Marcina Jurzysty.
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki 2015 roku”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Krytyka krytyki”.
Więcej27 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Jak zapodawać poezję”.
Więcej26 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jak zapodawać poezję”.
WięcejPodsumowanie debaty „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejPodsumowanie debaty „Wielki kanion”.
Więcej25 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Wielki kanion”.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Arturem Bursztą, autorem wyboru wierszy w antologii 100 wierszy polskich stosownej długości, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 23 marca 2015 roku.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Zawsze Marty Podgórnik, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 2 marca 2015 roku.
WięcejPodsumowanie debaty „Opowieści Portowe: Wrocław”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Opowieści Portowe: Wrocław”.
Więcej24 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Krytyka krytyki”.
WięcejZ Joanną Mueller o książce intima thule rozmawia Przemysław Rojek
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki 2014 roku”.
Więcej23 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Biurowe książki 2014 roku”.
WięcejPodsumowanie debaty „Opowieści Portowe: Legnica”.
Więcej22 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Opowieści Portowe: Legnica”.
WięcejPodsumowanie debaty „Z uwagi na tekst”.
Więcej21 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Z uwagi na tekst”.
WięcejZ Szymonem Słomczyńskim o książce Nadjeżdża rozmawia Przemysław Rojek.
Więcej20 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej19 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej18 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Wakacje z książkami”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Wakacje z książkami”.
Więcej17 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Po co nam nagrody?”.
Więcej16 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Po co nam nagrody?”.
WięcejPodsumowanie debaty „Impresje z Portu 2014”.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze antologii Wiersze i proza 1964–1971 Rafała Wojaczka.
Więcej15 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Impresje z Portu 2014”.
Więcej14 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Męska, żeńska, nieobojętna”.
Więcej13 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej12 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Żeńska, męska, nieobojętna”.
Więcej11 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Zawsze wolna i zaangażowana”.
Więcej10 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Zawsze wolna i zaangażowana”.
Więcej9 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej8 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Mieliśmy swoich poetów”.
Więcej7 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Mieliśmy swoich poetów”.
WięcejPodsumowanie debaty „Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra”.
WięcejEsej Przemysława Rojka towarzyszący premierze książki Trzy ścieżki nad jedną rzeką sumują się Filipa Zawady.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jaką Pol(s)kę zobaczyli z drugiej strony lustra”.
Więcej6 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejPodsumowanie debaty „Biurowe książki roku 2013”.
Więcej5 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej4 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Biurowe książki roku 2013”.
WięcejPodsumowanie debaty „Jaka Pol(s)ka”.
WięcejPodsumowanie debaty „Adaptacje literackie”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Jaka Pol(s)ka”.
Więcej3 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
Więcej2 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejWprowadzenie do debaty „Adaptacje literackie”.
WięcejWprowadzenie do debaty „Literatura w sieci”.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „10 lat Portu i Biura we Wrocławiu”.
Więcej1 odcinek cyklu „Wieża Kurremkarmerruka” autorstwa Przemysława Rojka.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Killer Andrija Lubki.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Manatki Bogusława Kierca.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Ruchomy ogień Ostapa Sływynskiego.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Skaleczenie chłopca Filipa Wyszyńskiego.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki O dwa kroki stąd Tadeusza Pióry.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Biurowe książki 2010 roku”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Dobry wieczór”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Jak rozmawiać o poezji”.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o książkach Ta chwila i takim ściegiem Andrzeja Falkiewicza.
WięcejEsej Pawła Kaczmarskiego towarzyszący premierze książki Kronika zakłóceń Mariusza Grzebalskiego.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki Polskie znaki Wojciecha Bonowicza.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poezja na nowy wiek”.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Poezja na nowy wiek”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejGłos Przemysława Rojka w debacie „Z Fortu do Portu”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Z Fortu do Portu”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Radiowidmo Agnieszki Mirahiny.
WięcejRecenzja Przemysława Rojka z książki znikam jestem Krystyny Miłobędzkiej.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Jackiem Gutorowem o książce Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 3 grudnia 2009 roku.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejZ Kacprem Bartczakiem o książce Świat nie scalony. Estetyka, poetyka, pragmatyzm rozmawiają Paweł Kaczmarski i Jakub Skurtys.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Świat nie scalony Kacpra Bartczaka.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poeci na nowy wiek”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Długi dystans Krzysztofa Szeremety.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Przymiarki Rafała Gawina.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłosy Julii Fiedorczuk, Grzegorza Jankowicza, Pawła Kaczmarskiego, Mateusza Kotwicy, Marty Kucharskiej i Marcina Sierszyńskiego w debacie „Dożynki 2008”.
WięcejGłosy Artura Burszty, Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Pawła Kaczmarskiego, Adama Poprawy, Bartosza Sadulskiego i Przemysława Witkowskiego w debacie „Barbarzyńcy czy nie? Dwadzieścia lat po ‘przełomie’ ”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Państwo P. Dariusza Sośnickiego.
WięcejSpotkanie autorskie „Być psem i kością poezji” z udziałem Kiry Pietrek, Ilony Witkowskiej i Mai Staśko w ramach festiwalu Stacja Literatura 21.
WięcejRecenzja Joanny Orskiej, towarzysząca premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz i Pawła Kaczmarskiego o poezji Konrada Góry i Szczepana Kopyta, prezentujący antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydaną w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejSpotkanie autorskie „Polityczna, niepartyjna?” z udziałem Kamili Janiak, Macieja Taranka, Tomasza Bąka i Marty Koronkiewicz w ramach festiwalu literackiego Stacja Literatura 21.
WięcejRecenzja Rafała Gawina, towarzysząca premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Mai Staśko z Jakobe Mansztajnem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Jakobe Mansztajna. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Jakobe Mansztajna w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Kiry Pietrek. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Kiry Pietrek w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Mai Staśko z Kamilą Janiak. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Kamili Janiak.
WięcejSzkic Jakuba Skurtysa o poezji Kamili Janiak. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Kamili Janiak w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Szymonem Domagałą-Jakuciem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Szymona Domagały-Jakucia.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Szymona Domagały-Jakucia. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Szymona Domagały-Jakucia w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Mai Staśko z Iloną Witkowską. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Moniki Glosowitz o poezji Ilony Witkowskiej. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Ilony Witkowskiej w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Mai Staśko z Piotrem Przybyłą. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Piotra Przybyły. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Piotra Przybyły w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Marty Koronkiewicz z Maciejem Tarankiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Mai Staśko o poezji Macieja Taranka. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Macieja Taranka w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Tomaszem Bąkiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Dawidem Mateuszem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejFragment zapowiadający antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz o poezji Tomasza Bąka. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Dawida Kujawy o krytycznej recepcji poezji Tomasza Bąka. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Mai Staśko i Dawida Kujawy o poezji Dawida Mateusza z tomu Stacja wieży ciśnień. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejAutorski komentarz Dawida Mateusza w ramach cyklu „Historia jednego wiersza”. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
Więcej