
Kanapeczka, Ogień
nagrania / wydarzenia Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Ostapa Sływynskiego, Kārlisa Vērdiņša, Bohdana Zadury i Jacka Dehnela podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejRozmowa Jacka Dehnela i Piotra Tarczyńskiego z Edmundem White'em o książce Hotel de Dream, wydanej nakładem Biura Literackiego.
Jacek Dehnel i Piotr Tarczyński: Hotel de Dream składa się z dwóch splecionych ze sobą historii. Pierwsza opowiada o Stephenie Cranie, umierającym na gruźlicę i dyktującym swoją ostatnią książkę, druga to owa dyktowana książka: żywa kronika trudnej homoseksualnej miłości, łączącej nastoletnią męską prostytutkę i znacznie starszego mężczyznę, w scenerii gejowskiego Nowego Jorku lat 90. XIX wieku. Ale nie tylko o dyktowanie tu idzie: życie Stephena zdaje się odbijać w jego książce i vice versa , książka wpływa na życie pisarza, zazwyczaj w pośredni, metaforyczny sposób. Czy doświadcza pan podobnego związku również w swoim własnym pisaniu?
Edmund White: Często odkrywam, że emocjonalnie przeżywam na nowo scenę, którą akurat opisuję – zachowanie wzięte z romantyzmu, które nie wydaje mi się warte pochwały czy popierania, ale przydarza mi się ono tak czy owak. Jeśli idzie o Crane’a, to najwyraźniej znał tego chłopaka, a w mojej wersji nawet widział jego poparzoną twarz, próbuje zatem zgadnąć, co takiego mogło mu się przytrafić. Równocześnie podupada na zdrowiu i czeka na zbliżającą się śmierć.
Jedną z osi tej powieści jest konflikt między śmiercią a kontynuacją: chorobą Crane’a a jego wolą ukończenia książki, chorobą Elliotta a stałością Theodore’a, porzuceniem tekstu a rekonstruowaniem go przez umierającego pisarza, itd. Którą stronę pan trzyma w wieloletnim sporze między tymi, którzy za Miłoszem mówią: „Czym jest poezja, która nie ocala / narodów ani ludzi”, a tymi, którzy twierdzą, że literatura niczego nie może ocalić i jest jedynie przygodą umysłu?
Jako pisarz gejowski widziałem na własne oczy, jak istotna może być literatura dla grup mniejszościowych. Przez długi czas nie było gejowskich programów telewizyjnych, otwarcie gejowskich polityków, aktorów czy mówców; w wyniku tego literatura piękna i poezja przyjęły większą niż zazwyczaj rolę w organizowaniu środowisk gejowskich i wypracowywaniu wspólnej tożsamości.
Pańska powieść gra z tradycją literackiej imitacji: zrekonstruował pan tekst, który Crane za namową przyjaciela zniszczył jako zbyt odważny dla purytańskich czytelników. Ponadto w powieści pojawiają się jeszcze dwaj słynni pisarze: Joseph Conrad i Henry James, którzy przynoszą ze sobą własny styl, wkradający się w narrację. Co jest najważniejsze w imitowaniu stylu innego pisarza, jakie są przyjemności i zagrożenia niesione przez ten typ twórczości? I czy są inni pisarze, żyjący lub nie, których książki chciałby pan tak potraktować? Albo już pan próbował i odstąpił od tego zamiaru?
Bardzo pociąga mnie postać Edith Wharton, kobiety, która znała wielu gejów, nade wszystko Jamesa, i która wiodła bogate, namiętne, niezwykłe życie, równocześnie dostosowując się, jak się zdaje, do ówczesnych obyczajów (największym jej grzechem wobec społeczeństwa był rozwód). Najpoważniejszym zagrożeniem naśladownictwa stylu jest przesadne zahamowanie, towarzyszące temu swoistemu brzuchomówstwu. Nie poświęcam zbyt wiele czasu na naukową analizę czyjegoś stylu, raczej próbuję, kierując się intuicją, po prostu w nim z a m i e s z k a ć.
Jennie June, nazywająca samą siebie „hermafrodytą”, mężczyzna z klasy średniej udający, że jest „dzieciną”, to jedna z cudacznych osobowości ówczesnego Nowego Jorku. Czy czytał pan jej/jego książki, rzekomo autobiograficzne? Czy w pracy nad powieścią spożytkował pan jeszcze jakieś queerowskie głosy z końca XIX w.?
Czytałem jego książki, które są pełne rozmaitych informacji, czytałem gazetowe artykuły o obławach policyjnych na bary gejowskie, a także spisany przez psychiatrę słownik ówczesnego gejowskiego slangu.
Odtworzenie w tak żywy sposób gejowskiego życia Nowego Jorku w latach 90. XIX wieku z pewnością wymagało wiele pracy. Czy jako osoba, która z pierwszej ręki znała analogiczne realia lat 60. i 70. XX wieku, widział pan raczej podobieństwa czy rozbieżności między tymi epokami? Co pana najbardziej zaskoczyło? Czy było wówczas coś (miejsca? zachowania? żargon?) z „dawnego, gejowskiego Nowego Jorku”, co dziś już nie istnieje?
Sądzę, że w XIX wieku homoseksualizm łatwiej było, również samym gejom, wyobrażać sobie jako formę transwestytyzmu. Dziś tak już nie jest. Może dlatego, że wówczas było tak trudno natrafić na partnera i ludzie bardziej byli skłonni akceptować niedoskonałości ciała czy nawet osobowości. Z drugiej strony, dziś jest znacznie więcej par gejowskich niż w przeszłości, a geje są znacznie bardziej otwarci i zasymilowani z resztą społeczeństwa niż kiedyś.
Kiedy po raz pierwszy przyjechałem do Nowego Jorku w 1962 roku, chadzałem się napić do baru w mojej okolicy, który nazywał się The Bleecker Street Tavern. Były w nim schodki, prowadzące na nieco chwiejny balkon. Dopiero niedawno dowiedziałem się, że był tam pierwszy gejowski bar w Nowym Jorku, Slide (Ślizg), gdzie gromadzili się, również na zacisznym balkonie, prostytuujący się transwestyci. Dziś jest to klub dla heteroseksualistów, Kenny’s Castaway na rogu Bleeckera i Thompsona. W jego podziemiach zachowały się jeszcze pokoiki, w których w XIX wieku prostytutki przyjmowały swoich klientów.
Powieść Crane’a zaczyna się od przyjazdu Elliotta na Grand Central, w miejsce, które robi na nim wrażenie niemalże magicznej bramy do nowego życia, które czeka nań w mieście. Ile w tym wiejskim chłopaku jest z młodego Edmunda White’a, który przybył do Nowego Jorku siedem dekad później?
Cóż, przybyłem samolotem, nie pociągiem, ale znałem tu tylko cztery, może pięć osób, i miałem przy sobie tylko dwieście dolarów, ale w tamtych czasach ekonomia kwitła i łatwo było znaleźć zatrudnienie. Mieszkałem w YMCA i musiałem pożyczyć pieniądze od zamożnego przyjaciela z college’u, ale po dwóch miesiącach miałem pracę i mieszkanie. Elliott jest młodszy, niewykształcony i nie ma zupełnie niczego.
Biuro Literackie, wydając trzy pańskie książki, oddaje czytelnikom dwie wczesne powieści i jedną z ostatnich. Co jeszcze, według pana, powinno zostać przełożone, by przekazać bardziej całościowy obraz pańskiej twórczości?
Myślę, że My Lives różni się od innych pamiętników i, taką mam przynajmniej nadzieję, przynosi frajdę czytelnikowi. Z kolei ostatnia moja powieść, Jack Holmes and His Friend, odniosła największy sukces od czasów Zucha.
Amerykański pisarz, eseista i krytyk kultury. Urodził się w 1940 roku w Cincinnati (Ohio). Laureat wielu prestiżowych nagród, członek Amerykańskiej Akademii Sztuki i Literatury. Wywarł duży wpływ na literaturę oraz obyczajowość drugiej połowy XX wieku, zarówno wyrafinowaną stylistyką i naturalistycznym obrazowaniem swojej prozy, jak również publicystyką podejmującą problematykę gejowską. Po polsku ukazały się: "Zapominanie Eleny ", "Zuch" oraz "Hotel de Dream". Mieszka w Nowym Jorku.
Urodzony 1 maja 1980 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu "Polityki" (2007), Nagrody Splendor Gedanensis (2008) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2009 i w 2010 roku. W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce (2013). Mieszka w Warszawie.