wywiady / o książce

O poezji wchodzącej w kontakt z energią życia…

Karol Maliszewski

Katarina Šalamun-Biedrzycka

Rozmowa Karola Maliszewskiego z Katariną Šalamun-Biedrzycką, towarzysząca wydaniu książki Otona Župančiča Kielich upojenia, w wyborze, przekładzie i z posłowiem Katariny Šalamun-Biedrzyckiej, która ukazała się w Biurze Literackim 15 czerwca 2020 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Karol Mali­szew­ski: Moje pierw­sze spo­tka­nie ze sło­weń­ską poezją zawdzię­czam Pani, a kon­kret­nie wybo­ro­wi wier­szy Toma­ža Šala­mu­na z roku bodaj 1979, ale wię­cej dowie­dzia­łem się o histo­rii tej poezji i o innych twór­cach z anto­lo­gii Sre­bro i mech [1] z 1995 roku. Czy w niej po raz pierw­szy przed­sta­wia­ła Pani naj­wy­bit­niej­szych poetów ze Sło­we­nii, czy też były jakieś wcze­śniej­sze nie­zna­ne mi pró­by ich pre­zen­ta­cji?

Kata­ri­na Šala­mun-Bie­drzyc­ka: Naj­wy­bit­niej­szych poetów ze Sło­we­nii pró­bo­wa­łam przed­sta­wiać w Pol­sce od  roku 1966, kie­dy obję­łam lek­to­rat języ­ka sło­weń­skie­go na UJ. Naj­pierw na wie­czo­rach lite­rac­kich tam­że, potem w cza­so­pi­smach. Tomaž Šala­mun uka­zał się w „Życiu Lite­rac­kim” już w roku 1968 i tak samo Koc­bek w „Twór­czo­ści”, Str­ni­ša, któ­re­go póź­niej wyda­łam jako wybór książ­ko­wy, w roku 1969, a w następ­nych latach zja­wia­ły się całe blo­ki sło­weń­skich poetów, na przy­kład w „FA-arcie”, „Kre­sach” czy w „Fra­zie”, a w „Kwar­tal­ni­ku Arty­stycz­nym” wręcz jako Mała anto­lo­gia poezji sło­weń­skiej. Coraz obszer­niej­sze blo­ki były też w „Stu­dium”, „Cza­sie Kul­tu­ry” czy „Odrze”, zresz­tą wykaz tych prze­kła­dów moż­na zna­leźć w Chro­no­lo­gicz­nym wyka­zie publi­ka­cji  w mojej książ­ce Wśród sło­weń­skich i pol­skich auto­rów (Kra­ków 2018), gdzie są oczy­wi­ście wymie­nio­ne też czte­ry książ­ki Toma­ža Šala­mu­na, po dwie książ­ki Ale­ša Debel­ja­ka i Uro­ša Zupa­na, oraz tomi­ki Pri­mo­ža Čučni­ka, Petra Semo­li­ča, Mety Kušar i już wspo­mnia­ne­go Gre­go­ra Str­ni­šy. Do dru­ku mam przy­go­to­wa­ny jesz­cze wybór wier­szy Fran­ce Pre­še­re­na i Mila­na Jesi­ha.

We wspo­mnia­nej anto­lo­gii zwró­ci­ły moją uwa­gę wier­sze Oto­na Župa­nči­ča. Pośród sło­weń­skich moder­ni­stów jego głos wyda­wał się naj­moc­niej­szy. A jak Pani widzi jego miej­sce i rolę? 

Župa­nčič był sil­ną oso­bo­wo­ścią, jego wier­sze (oczy­wi­ście nie wszyst­kie) do dziś ema­nu­ją ener­gią poetyc­ką i dla­te­go jest coraz mniej waż­ne, do jakiej for­ma­cji moż­na było­by go zali­czyć. W Posło­wiu wpraw­dzie umiesz­czam go w cza­sie, ale tyl­ko dla­te­go, żeby go moż­na było ujrzeć też jako czło­wie­ka, prze­cho­dzą­ce­go przez róż­ne fazy swo­je­go życia, co powo­do­wa­ło, że jego wier­sze w róż­nych okre­sach po pro­stu wyra­ża­ły róż­ne odczu­cie świa­ta. Ale naj­waż­niej­sze jest to, że dane mu było wier­sze nie tyl­ko pisać, ale w akcie twór­czym wejść w kon­takt z ener­gią życio­wą i zatrzy­mać ją w for­mie dla niej jedy­nie moż­li­wych słów.

Przy­znam, że tro­chę draż­ni mnie tytuł wybo­ru ‒ Kie­lich upo­je­nia ‒ ponie­waż bar­dzo świa­do­mie i wręcz auto­iro­nicz­nie nawią­zu­je do nie­zbyt dzi­siaj dobrze widzia­nej mło­do­pol­skiej manie­ry. Czy nie ma w tym jakiejś swo­istej pro­wo­ka­cji este­tycz­nej?

Kie­lich upo­je­nia to tytuł pierw­sze­go tomi­ku nasze­go auto­ra z roku 1899, do cało­ści zaś zapro­po­no­wał go Wydaw­ca. Choć fak­tycz­nie moż­na było­by go łączyć, jak Pan mówi, z tzw. mło­do­pol­ską manie­rą, lepiej jed­nak tyl­ko zoba­czyć 21-let­nie­go mło­dzień­ca w jego pierw­szych unie­sie­niach – chy­ba miał pra­wo tak je nazwać.

W posło­wiu do anto­lo­gii Sre­bro i mech pisze Pani, że w sło­weń­skiej poezji „pozo­sta­ną na zawsze natchnio­ne peł­ne ruchu i świa­tła wizje Župa­nči­ča”, a więc raczej nie pro­gram spo­łecz­ny, a jakieś imma­nent­ne cechy poety­ki wybi­ja­ją się na plan pierw­szy w Pani odbio­rze? 

Ależ oczy­wi­ście, zawsze uwa­ża­łam, że żaden pro­gram spo­łecz­ny nie ma co szu­kać w mówie­niu o poezji!

Z czym było naj­trud­niej przy tłu­ma­cze­niu wier­szy tego auto­ra? Jak sobie pani radzi­ła z prze­ło­że­niem jed­nej ener­gii języ­ko­wej na dru­gą?

Tłu­ma­cze­niem wier­szy Župa­nči­ča zaję­łam się już wię­cej niż pół wie­ku temu, bo chcia­łam go przy­bli­żyć swo­im stu­den­tom i stu­dent­kom na lek­to­ra­cie języ­ka sło­weń­skie­go. Zawsze wyso­ko ceni­łam jego ener­gię poetyc­ką, a pró­bo­wać prze­ło­żyć ją na inny język moż­na tyl­ko tak, jak u każ­de­go inne­go twór­cy: sta­rać się wejść w podob­ne myśle­nie i czu­cie, jakie znaj­du­je się w ory­gi­na­le i pró­bo­wać powtó­rzyć je w innym języ­ku. Naj­trud­niej­sze były przy tym oczy­wi­ście rymy, tam cza­sem trze­ba robić odstęp­stwa od zasa­dy, któ­ra ina­czej mi przy­świe­ca: jeśli nie ma dowol­no­ści w wybo­rze słów u twór­cy, muszą te same sło­wa zna­leźć się też w prze­kła­dzie.

Zacie­ka­wi­ła mnie spra­wa współ­au­tor­stwa prze­kła­du. W kil­ku miej­scach zazna­cza Pani, że tłu­ma­czy­ła dany wiersz nie sama, lecz z kimś. Na przy­kład z Maria­nem Pie­cha­lem czy Zyg­mun­tem Sto­ber­skim. Jak to wyglą­da­ło?

Nie, nie, to nie­po­ro­zu­mie­nie. Praw­dą jest, że pod prze­kła­dem trzech wier­szy poda­łam nazwi­ska, ze swo­im na koń­cu, przez Pana przy­wo­ła­nych tłu­ma­czy (i jesz­cze Leopol­da Lewi­na), któ­rzy bra­li udział w zbio­ro­wej edy­cji Anto­lo­gii poezji sło­weń­skiej (o któ­rej wspo­mi­nam w Posło­wiu). Jest to  ‒ w hoł­dzie dla tych naj­bar­dziej zasłu­żo­nych i wła­ści­wie będą­cych pio­nie­ra­mi tłu­ma­czeń poezji z tego języ­ka – w zasa­dzie ich prze­kład, ale według mnie zawie­rał tyle nie­ści­sło­ści i nie­od­po­wied­nich dodat­ków, że czu­łam się w obo­wiąz­ku popra­wić je i w ten spo­sób, tak uwa­żam, sta­łam się współ­au­to­rem tych prze­kła­dów. (Takie same współ­au­tor­stwo ze mną ma na przy­kład Miłosz Bie­drzyc­ki zarów­no w książ­kach Lubla­na Mety Kušar i Nie­spiesz­na żeglu­ga Uro­ša Zupa­na, jak i w dru­gim wier­szu w Dodat­ku w tej książ­ce. W pierw­szym wier­szu z tego Dodat­ku jego współ­au­tor­stwo jest jesz­cze moc­niej­sze, bo prze­tłu­ma­czył kawa­łek, któ­re­go prze­kła­du sama się nie pod­ję­łam).

A wra­ca­jąc do wspo­mnia­nych nie­od­po­wied­nich dodat­ków, mogę wró­cić jesz­cze dalej, do Pana poprzed­nie­go pyta­nia, czy­li do pro­ble­mu dobo­ru słów, jeśli zmie­nia się je z powo­du szu­ka­nia rymów.

Wiersz o „kwie­cie tajem­ni­czym, kwie­cie magicz­nym”, o tym sym­bo­lu mocy twór­czej i wybran­ki, któ­ra spa­ja się z tym sym­bo­lem, koń­czy się tak:

vse bitje mi zahre­pe­ne­lo je
za tebòj, za tebòj
ti skri­vnost­ni moj cvet, ti roža mogo­ta…
O, jaz sem bogàt –
poma­gaj, poma­gaj mi dvígni­ti
moje duše zaklàd!

wszyst­ko we mnie zatę­sk­ni­ło
za tobą, za tobą,
mój kwie­cie tajem­ni­czy, moja różo magicz­na…
O, ja jestem boga­ty –
pomóż mi, pomóż mi,
pod­nieść mej duszy skarb!

A teraz podam prze­kład Pie­cha­la w cało­ści, kur­sy­wą zazna­cza­jąc miej­sca, któ­re razi­ły mnie banal­no­ścią i nie­ade­kwat­no­ścią (a wers „nic rado­ści nie zgłu­szy” w ogó­le nie powi­nien był się tam zna­leźć, bo jest zupeł­nie bez pokry­cia w ory­gi­na­le):

Mój kwie­cie tajem­ni­czy,
moja różo magicz­na,
szu­ka­łem cię, woła­łem,
sto razy omi­ja­łem,
aż wresz­cie cię ujrza­łem.

Ser­ce moje odga­dło,
two­ją siłę tajem­ną,
twe świa­tło na mnie spa­dło,
roz­ja­śni­ło noc ciem­ną.

Bar­wy we mnie roz­kwi­tły,
nie­po­ję­ta ich licz­ba,
Mój kwie­cie tajem­ni­czy,
moja różo magicz­na!

O, jak jestem boga­ty,
nic rado­ści nie zgłu­szy:
kwia­ty wy, moje kwia­ty,
naj­więk­szy skarb mej duszy!

Tak samo w wier­szu „Do sie­bie” w prze­kła­dzie Lewi­na doszło do nie­po­ro­zu­mie­nia, bo zwrot kli­češ, dre­vo uży­te jest w sen­sie „chcia­ło­byś, drze­wo”, a nie:

wołasz mnie, drze­wo mło­do­ści…

Pra­gniesz znów, drze­wo, mło­do­ści?
Nowe kwit­nie­nie, śpiew, z drżą­cy­mi
pal­ca­mi w mróz pro­szą­cy­mi
przy­wo­łu­jesz, drze­wo?

Ten wiersz, tak jak wiersz w prze­kła­dzie Pie­cha­la, jest na tyle cha­rak­te­ry­stycz­ny dla Župa­nči­ča, że powi­nien go znać każ­dy stu­dent sło­we­ni­sty­ki, ale chcia­ła­bym, by się z nim zapo­znał, jeśli będzie posłu­gi­wał się tam­tą Anto­lo­gią, razem z tymi popraw­ka­mi.

Nie pamię­tam już, gdzie pisa­ła Pani o tym, że poezję Župa­nči­ča „cechu­je wita­lizm, mistrzo­stwo sło­wa i wyso­ki stan­dard, co do jako­ści ludz­kie­go ducha, przez co przez pół wie­ku oddzia­ły­wał na spo­sób myśle­nia i odczu­wa­nia Sło­weń­ców”. Czy mogła­by Pani tę wypo­wiedź tro­chę bar­dziej roz­wi­nąć?

O mistrzo­stwie sło­wa może prze­ko­nać się każ­dy sam, czy­ta­jąc wier­sze w tej książ­ce (wszyst­kich rymów oczy­wi­ście nie uda­ło się prze­nieść z podob­ną magią, ale rytm tak – nie­któ­re wier­sze, w tym „Sło­weń­ską pieśń” i „Dies Irae”, moż­na też porów­nać z ory­gi­na­łem w wymie­nio­nej prze Pana dwu­ję­zycz­nej anto­lo­gii Sre­bro i mech), a o jego wyma­ga­niach moral­nych w sto­sun­ku do sie­bie i innych są też świa­dec­twa w nie­jed­nym prze­tłu­ma­czo­nym wier­szu; co do dwóch pozo­sta­łych cech tej twór­czo­ści podam przy­kład, bio­rąc począ­tek i koniec wier­sza „Wszyst­kich żywych dzień” z 1900 roku (któ­re­go wpraw­dzie nie ma w książ­ce, choć jest bar­dzo cha­rak­te­ry­stycz­ny, ale nie zna­la­złam dlań wystar­cza­ją­co dużo rymów):

Ja czu­ję dziś wszyst­kich żywych dzień.
Moje ser­ce kipi z rado­ści,
moja dusza tań­czy z roz­ko­szy,
jak była­by piła wino z kra­so­wych ziem.

Nie sły­szy­cie? ‒ Tam od mrocz­nych kniei
nie­sie się wicher
(…)
to żar nowe­go dnia.

O, bra­cia, w dro­gę, w dro­gę do życia!
(…)
O, bra­cia, bra­cia ‒ nad­szedł czas!
O, bra­cia, bra­cia ‒ jak jest w was?
Czy wasze niwy są prze­ora­ne?
Teraz są rzą­dy przy­chyl­nych gwiazd,
zło­te nasio­na szu­ka­ją nas –
Czy wasze niwy są prze­ora­ne?
(…)

A więc pamię­tam, jak mój ojciec [2] lubił cyto­wać ten wiersz, a stro­fę o winie z Kra­su, o słyn­nym tera­nie, wyka­li­gra­fo­wa­no na fasa­dzie pew­nej gospo­dy w tej czę­ści Sło­we­nii:

Moja duša je žida­ne vol­je,
kot bila bi pila kra­ški teran.

Ale Župa­nčič nie tyl­ko takie hur­ra­op­ty­mi­stycz­ne wier­sze pisał?

Oczy­wi­ście, że nie. Przyj­mo­wał rolę wiesz­cza, „ser­ca w środ­ku ojczy­zny”, któ­ry wypo­wia­da się w imie­niu jasnych i ciem­nych stron wła­sne­go naro­du. Naj­bar­dziej doszło to do wyra­zu w poema­cie z roku 1908 „Duma” (w naszej książ­ce figu­ru­je jako „Sło­weń­ska pieśń”), gdzie jed­na stro­na obję­ta jest wypo­wie­dzią: „Cho­dzi­łem po zie­mi naszej i piłem jej pięk­no”, a dru­ga: „Cho­dzi­łem po zie­mi naszej i piłem jej gorycz”. Cha­rak­te­ry­stycz­ny dla nastro­jów w Sło­we­nii w poło­wie zeszłe­go wie­ku jest fakt, że Tomaž Šala­mun w roku 1964 stra­we­sto­wał ten poemat, two­rząc wiersz „Duma 1964”, opie­ra­jąc się tyl­ko na jego kry­tycz­nej stro­nie:

(…)
o redak­to­rzy w kagań­cach
o ide­olo­dzy i wasze dziw­ki ide­olo­gie
o dok­to­rzy prze­żu­wa­ją­cy śre­dnio­wiecz­ne pier­ni­ki i inter­punk­cje
o mumie po aka­de­mic­ku pokle­pu­ją­ce ból i namięt­no­ści
[…]
o socja­li­zmie à la Ludwik XIV czy­li jak brać pod ochro­nę bied­ne zwie­rząt­ka
o sto trzy­dzie­ści ciał usta­wo­daw­czych czy­li co zro­bić
by zde­chły kot nie cuch­nął
[…]
cho­dzi­łem po zie­mi naszej i dosta­łem wrzód na żołąd­ku
(…)

W swo­jej książ­ce roz­praw i arty­ku­łów Wśród sło­weń­skich i pol­skich auto­rów, w któ­rej moż­na, w for­mie cyta­tu, prze­czy­tać pra­wie w cało­ści ten wiersz – i gdzie jest też powie­dzia­ne, że auto­ro­wi po tygo­dniu prze­słu­chań w aresz­cie gro­żo­no za ten „atak na ustrój poli­tycz­ny” dwu­na­sto­ma lata­mi wię­zie­nia ‒ tra­we­sta­cję tego słyn­ne­go wer­se­tu nie prze­tłu­ma­czy­łam nawią­za­niem do Župa­nči­ča, ale nawią­za­niem do – Mic­kie­wi­cza!: „ojczy­zno ty jesteś jak ‒ wrzód na żołąd­ku”.

Co Pani zda­niem powin­no zostać w dzi­siej­szym czy­tel­ni­ku tych wier­szy, jakie odczu­cie czy wra­że­nie? Jakie prze­sła­nie?

Przy­znam, że tro­chę draż­ni mnie sam wyraz „prze­sła­nie”, jeśli mówi się o poezji. Chcia­ła­bym, by czy­tel­nik po prze­czy­ta­niu każ­de­go wier­sza poczuł zado­wo­le­nie, że zetknął się z pew­ną ener­gią, z wewnętrz­ną siłą kogoś sobie nie­zna­ne­go. A potem pró­bo­wał tego kogoś czy­tać w ory­gi­na­le.

Bar­dzo dzię­ku­ję za roz­mo­wę.


Przy­pi­sy:
[1] Mah in sre­bro. Sre­bro i mech, Anto­lo­gia poezji sło­weń­skiej, wybór i prze­kład K. Šala­mun-Bie­drzyc­ka, red. M.B. Kie­lar, Wydaw­nic­two „Pogra­ni­cze”, Sej­ny 1995.
[2] Dr Bran­ko Šala­mun (1914‒2005), prze­ję­ty zada­nia­mi w sto­sun­ku do nowe­go wła­sne­go pań­stwa i wbrew ogól­nej sytu­acji świa­to­wej noszo­ny entu­zja­zmem, jaki na począt­ku XX wie­ku zaini­cjo­wał wła­śnie Župa­nčič, po matu­rze w roku 1933 (Hitler i prze­czu­cie nowej woj­ny!) posta­no­wił – by móc słu­żyć ludziom i nigdy niko­go nie musieć zabić – zostać leka­rzem.

 

belka_2

O autorach i autorkach

Karol Maliszewski

Urodzony w 1960 roku w Nowej Rudzie. Poeta, prozaik, krytyk literacki. Absolwent filozofii na Uniwersytecie Wrocławskim. Założyciel Noworudzkiego Klubu Literackiego „Ogma”. Laureat nagrody im. Marka Jodłowskiego (1994), nagrody im. Barbary Sadowskiej (1997), nagrody im. Ryszarda Milczewskiego-Bruno (1999). Nominowany do NIKE za zbiór krytyk literackich Rozproszone głosy. Notatki krytyka (2007). Pracuje w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego. Mieszka w Nowej Rudzie.

Katarina Šalamun-Biedrzycka

Urodzona w 1942 roku w Lublanie. Tłumaczka oraz badaczka współczesnej literatury polskiej i słoweńskiej, autorka 8 tomów esejów i rozpraw historycznoliterackich, również dotyczących tematów translatologicznych. Studiowała slawistykę na uniwersytetach w Lublanie, Zagrzebiu i Krakowie. Po ukończeniu studiów pracowała na Uniwersytecie Jagiellońskim jako lektorka języka słoweńskiego, a następnie jako literaturoznawczyni w Instytucie Słowianoznawstwa PAN. W lat 80. zmuszono ją do przyjęcia statusu „wolnego strzelca”. Bibliografia jej przekładów z literatury słoweńskiej i polskiej – od Kochanowskiego, przez Wyspiańskiego, Gombrowicza, Schulza do Tomaža Šalamuna oraz licznych poetów słoweńskich i polskich – obejmuje, oprócz 32 książek przekładów i wspomnianych książek autorskich, dalsze 533 pozycje bibliograficzne i znajduje się w jej ostatniej książce: Wśród słoweńskich i polskich autorów. Rozprawy i artykuły (Kraków 2018).

Powiązania