wywiady / o pisaniu

Opowieść o ludziach stamtąd

Antonina Tosiek

Marcin Pierzchliński

Marcin Pierzchliński rozmawia z Antoniną M. Tosiek, laureatką 13. edycji „Połowu”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­cin Pierz­chliń­ski: Tosiu, miesz­kasz w Pozna­niu, gdzie stu­diu­jesz i grasz w teatrze. Na począt­ku wytłu­macz mi, pro­szę, skąd się wzię­ła wieś w Two­ich wier­szach?

Anto­ni­na M. Tosiek:Jestem rdzen­ną pozna­nia­rą od poko­leń, ale tych liczo­nych ze stro­ny moje­go taty. Mój pra­dzia­dek był Powstań­cem Wiel­ko­pol­skim, ofi­ce­rem Armii Poznań – wia­do­mo, rodzin­na duma z poznań­skich tra­dy­cji. Ale moja mama pocho­dzi z małe­go mia­stecz­ka – Kcy­ni. Duże gospo­dar­stwo, pola, maleń­ki sad, konie, kro­wy, sto­do­ła peł­na sło­my i zbo­ża. Mama przy­je­cha­ła do Pozna­nia na stu­dia. Dużą część swo­je­go dzie­ciń­stwa spę­dzi­łam wła­śnie tam, w Kcy­ni; wszyst­kie waka­cje, świę­ta. Czy­li teo­re­tycz­nie, to typo­wa histo­ria mieszcz­ki, któ­ra ze swo­jej miej­skiej per­spek­ty­wy przy­jeż­dża pod­glą­dać ‘wieś i jej oso­bli­wo­ści’. Ale w moim przy­pad­ku było odro­bi­nę ina­czej. Kie­dy zaczę­łam pisać o wsi, zorien­to­wa­łam się, że jej pamięć jest we mnie sil­niej­sza niż cokol­wiek inne­go. Że mam w sobie stam­tąd jakiś ślad, mate­rię, któ­ra mnie ule­pi­ła – moją wraż­li­wość i potrze­bę opo­wia­da­nia świa­ta. Wieś i kul­tu­ra chłop­ska fascy­nu­ją mnie z wie­lu stron, nie tyl­ko tej lite­rac­kiej – nauko­wo tak­że zaj­mu­ję się pro­zą nur­tu wiej­skie­go i spo­łecz­ny­mi aspek­ta­mi kul­tu­ry wsi.

A wra­ca­jąc do Pozna­nia, tutaj stu­diu­ję filo­lo­gię pol­ską, tutaj mam swo­je teatral­ne miej­sce, w któ­rym gram i piszę tek­sty sce­nicz­ne, tutaj ukoń­czy­łam trzy­let­nie stu­dio aktor­skie. Bo kie­dyś, to naj­bar­dziej chcia­łam zostać Kry­sią Jan­dą (śmiech).

 Opo­wia­dasz histo­rie boha­te­rów pocho­dzą­cych z pro­win­cji, cza­sem nawet odda­jesz im głos. Naj­czę­ściej są to wypo­wie­dzi smut­ne. Czy Two­im zda­niem wieś jest miej­scem mrocz­nym?

Histo­rie, do wej­ścia w któ­re sta­ram się zapro­sić czy­tel­ni­ka, to opo­wie­ści prze­waż­nie zako­rze­nio­ne w rze­czy­wi­sto­ści. Moi boha­te­ro­wie mają w sobie coś z ludzi, o któ­rych opo­wia­da­ła mi mama, bab­cia albo któ­rych pamię­tam ja sama. Mówią w wier­szach, bo chcia­ła­bym, żeby ponie­kąd to oni sami snu­li swo­ją opo­wieść; uni­kam nakła­da­nia na nich sty­li­za­cyj­nych płasz­czy­ków, bo wyda­je mi się to bar­dzo nie­au­ten­tycz­ne. Dla­te­go wie­le z tych tek­stów jest zato­pio­nych w innym cza­sie, świa­do­mie wykre­owa­nych w jakieś zatrzy­ma­nej, spe­try­fi­ko­wa­nej sce­ne­rii. A co do mro­ku, wieś, szcze­gól­nie ta ‘minio­na’, jest z całą pew­no­ścią prze­strze­nią, któ­ra pozwa­la na nawią­za­nie wszyst­kich naj­istot­niej­szych rela­cji i połą­czeń, w jakich może uczest­ni­czyć czło­wiek. Rela­cji czło­wie­ka wobec siły wyż­szej, deter­mi­nu­ją­cej los, wobec zie­mi – życio­daj­nej, pier­wot­nej, wobec zwie­rząt – całej natu­ry, któ­ra nie sta­no­wi jedy­nie ele­men­tu kra­jo­bra­zu, ale sta­je się jądrem, spo­so­bem prze­trwa­nia. Mrok i smu­tek są wpi­sa­ne w prze­ży­wa­nie, jak­kol­wiek tanio i scho­pen­hau­erow­sko by to brzmia­ło. Pra­ca na roli, bli­sko zie­mi, zwie­rzę­ca krew, lęk przed kapry­sa­mi natu­ry i sta­ro­te­sta­men­to­wym obli­czem boga − to sta­łe ele­men­ty skła­da­ją­ce się na tam­ten świat. Nam wyda­wać się może mrocz­ny, ale tak napraw­dę jest po pro­stu praw­dzi­wy, codzien­ny i natu­ral­ny.

Czy nie oba­wiasz się tego, że z tej poezji może wyła­niać się ste­reo­ty­po­wy obraz życia wiej­skie­go oraz zestaw napięć mię­dzy tym, co miejskie/wiejskie? Zasta­na­wia­łaś się nad tym?

To zale­ży od fak­tycz­nej zawar­to­ści i cię­ża­ru semio­tycz­ne­go same­go ste­reo­ty­pu. Czy na wsi nie zabi­ja się zwie­rząt? Zabi­ja. Czy spo­łecz­no­ści nie mają/miały struk­tu­ry patriar­chal­nej? Mają/miały. Czy pra­ca na roli nie jest czymś wykań­cza­ją­cym cia­ło? Jest. Czy zdo­by­cze cywi­li­za­cyj­ne, prze­mia­ny kul­tu­ro­we i spo­łecz­ne nie docie­ra­ły na wieś z wie­lo­let­nim opóź­nie­niem? Docie­ra­ły. Dla mnie praw­dzi­wym prze­kła­ma­niem i krzyw­dzą­cym ste­reo­ty­pem jest jed­no­wy­mia­ro­we postrze­ga­nie isto­ty życia na wsi; spłasz­cza­nie i try­wia­li­zo­wa­nie ducho­wo­ści, uprasz­cza­nie rela­cji – zarów­no tych mię­dzy­ludz­kich, jak i w sto­sun­ku do zwie­rząt oraz natu­ry. A wszyst­ko to jest dużo bar­dziej zło­żo­ne i wie­lo­aspek­to­we. Tę zło­żo­ność i nie­oczy­wi­stość sta­ram się oca­lić, nie mnie oce­niać, czy sku­tecz­nie. A co do napięć pomię­dzy wiejskim/miejskim – to zale­ży od wier­sza. Są w Gmin­nychtek­sty akcen­tu­ją­ce róż­ne aspek­ty tej rela­cji. Nie chcia­ła­bym zamy­kać obra­zu wsi w arka­dyj­sko-mity­zo­wa­nej minia­tu­rze, któ­rej prze­ciw­sta­wia się mia­sto – Lewia­ta­na. Dla więk­szo­ści moich boha­te­rów mia­sto jest figu­rą sym­bo­li­zu­ją­cą speł­nie­nie aspi­ra­cji i pra­gnień, ale rzad­ko się mate­ria­li­zu­je. Wyobra­że­nia o nim są oczy­wi­ście jaskra­we i bazu­ją­ce na wiej­sko-miej­skich anty­no­miach, ponie­waż sta­ram się je wywo­dzić z per­spek­ty­wy poznaw­czej kre­owa­ne­go boha­te­ra. Ale samej mnie czę­sto trud­no uciec od ste­reo­ty­po­wych, gru­bych kre­sek w pisa­niu. Pocie­szam się, że ze mnie strasz­ny dzie­ciak, co się w to całe pisa­nie bawi od nie­daw­na, więc jesz­cze się nauczę. (Śmiech)

A jak to jest z two­im świa­to­po­glą­dem – czy on prze­zie­ra przez wiersz? Pytam o to, czy uwy­pu­kla­jąc prze­moc wobec kobiet albo kiep­ską kon­dy­cję zwie­rząt hodow­la­nych, dajesz wyraz swo­je­mu zaan­ga­żo­wa­niu w te kwe­stie?

Każ­dy, kto coś two­rzy, nazna­cza two­rzo­ne samym sobą, to nie­unik­nio­ne. Ale pro­ble­my doty­czą­ce życia miesz­kań­ców wsi wymy­ka­ją się wszyst­kim pro­stym war­to­ścio­wa­niom, więc sta­ram się nie upra­wiać pro­ste­go mora­li­za­tor­stwa. Czę­sto zada­ję sobie takie pyta­nie, na ile mamy pra­wo osą­dzać tam­tą rze­czy­wi­stość sto­su­jąc wła­sną mia­rę i per­spek­ty­wę? Oczy­wi­ście, nie mam na myśli bez­myśl­ne­go, nie­ludz­kie­go okru­cień­stwa. W naj­więk­szym stop­niu, doty­czy to kwe­stii zwią­za­nych z poglą­da­mi poli­tycz­ny­mi czy prze­ko­na­nia­mi reli­gij­ny­mi. Prze­łom roku 89. zbu­rzył dotych­cza­so­wy świat tych ludzi, w szcze­gól­no­ści pra­cow­ni­ków pań­stwo­wych gospo­darstw rol­nych. Nikt im nie wytłu­ma­czył nowej rze­czy­wi­sto­ści, nie oswo­ił ze zmia­na­mi, na nic ich nie przy­go­to­wał. Trans­for­ma­cję i jej ‘wyko­naw­ców’ zapa­mię­ta­li jako zło­czyń­ców i opraw­ców, o co nie mamy pra­wa ich oskar­żać. Pokło­siem tego olbrzy­mie­go poczu­cia krzyw­dy jest obec­na sytu­acja poli­tycz­na. No, i się roz­po­li­ty­ko­wa­łam. Prze­pra­szam, już wię­cej nie będę!

Chciał­bym Cię rów­nież zapy­tać o dzie­ciń­stwo. Mam wra­że­nie, że pod­miot nie­któ­rych Two­ich tek­stów został stwo­rzo­ny na podo­bień­stwo men­tal­no­ści dzie­cię­cej. Wobec tego, czy dzie­ciń­stwo jest dla Cie­bie mitem, któ­ry (re)konstruujesz w wier­szach? A może widzisz je ina­czej?

Tym, co naj­bar­dziej pocią­ga mnie w kon­stru­owa­nia takiej per­spek­ty­wy pod­mio­tu, jest spe­cy­ficz­ny rodzaj naiw­no­ści i ufno­ści. Dziec­ko nie jest wypo­sa­żo­ne w cały nad­da­tek zwią­za­ny z rolą spo­łecz­ną czy przy­na­leż­no­ścią kul­tu­ro­wą. Jego oce­na rze­czy­wi­sto­ści wyni­ka z wra­żeń, a zacho­wa­niem mani­pu­lu­ją jedy­nie emo­cje. Czy­ta i prze­twa­rza świat wła­śnie tak, jak chcia­ła­bym, aby­śmy myśle­li o wsi – nie przy­pi­su­jąc poszcze­gól­nych ele­men­tów wiej­skie­go kra­jo­bra­zu do pro­stych sądów. Ale nie jest to dzie­ciń­stwo jedy­nie zwią­za­ne z siel­sko­ścią i poczu­ciem bez­pie­czeń­stwa. Wie­le tu stra­chu, przy­glą­da­nia się okru­cień­stwu, nie­zro­zu­mie­nia. Sta­ram się kon­tra­sto­wać tę dzie­cię­cość ze świa­do­mo­ścią doro­słe­go, któ­ry rewi­du­je prze­cho­wy­wa­ną w sobie pamięć i obra­zy.

No wła­śnie, budu­jesz świat rytu­ałów zwią­za­nych z pochów­ka­mi zwie­rząt i ludzi; świat zwy­cza­jów poma­ga­ją­cych okieł­znać strach przed burzą lub upro­sić Boga o potrzeb­ny deszcz − masz do tej rze­czy­wi­sto­ści dostęp? Poma­ga tutaj pamięć czy jesteś sta­le pod­łą­czo­na do tego świa­ta?

Źró­dła są trzy – pierw­szym, naj­waż­niej­szym, jest pamięć mojej mamy i 90-let­niej bab­ci Jadzi. Bab­cia jest nie­wy­czer­pa­ną skarb­ni­cą wiej­skich powie­dzo­nek i tra­dy­cji. Pamięć o nich jest waż­nym ele­men­tem jej toż­sa­mo­ści, co sta­ram się prze­nieść w świat moje­go pisa­nia. Dru­gim – dzie­ła doku­men­tu­ją­ce kul­tu­rę wsi, tak­że te nie­ar­ty­stycz­ne. Trze­cim – moja pamięć i tęsk­no­ta za poczu­ciem przy­na­leż­no­ści do wspól­no­ty, któ­rą nie­ro­ze­rwal­nie łączy uczest­nic­two w rytu­ale. Fascy­nu­ją mnie wszel­kie obrzę­dy reli­gij­ne i kul­ty­wo­wa­ne zwy­cza­je zwią­za­ne z prze­są­da­mi czy wie­rze­nia­mi z pogra­ni­cza mito­lo­gii sło­wiań­skiej.

A jak wyglą­da­ją spra­wy języ­ko­we − z jakiej mowy czer­piesz? Pro­po­nu­jesz swój wła­sny język dla tej poezji czy poży­czasz język od kogoś?

Moja bab­cia pocho­dzi z Kre­sów i cza­sem sto­su­ję jej spe­cy­ficz­ną, cha­rak­te­ry­stycz­ną skład­nię. Pod­kra­dam szyk zdań i ich śpiew­ność. Ale samo języ­ko­we two­rzy­wo jest moją waria­cją na jego temat. Sta­ram się fil­tro­wać ten świat przez język, któ­ry nazy­wa mnie samą i rze­czy­wi­stość dooko­ła mnie. Tyl­ko wte­dy to moje uzur­pa­tor­stwo wiej­skie­go prze­ży­cia pozo­sta­je czymś… nie­uda­wa­nym.

Te wier­sze z poło­wo­we­go zesta­wu pocho­dzą z więk­sze­go pro­jek­tu? To tyl­ko wybór tek­stów z maszy­no­pi­su, któ­rym chcia­ła­byś zade­biu­to­wać?

Tak. Mam w gło­wie pomysł na książ­kę. Ale taką, któ­ra doty­ka wiej­skiej pro­ble­ma­ty­ki tak­że z innych stron – wsi współ­cze­snej, uma­szy­no­wio­nej, zacie­ra­ją­cej gra­ni­ce pomię­dzy swo­ją spe­cy­fi­ką a tym, co przy­na­le­ży do miej­skie­go kra­jo­bra­zu. Czu­ję, że jestem coś temu miej­scu win­na. Chcia­ła­bym je oca­lić od nie­zro­zu­mie­nia i upu­pie­nia. Co nie zna­czy, że mam zamiar zamknąć się w takiej tema­ty­ce, co to, to nie! Muszę zamknąć w sobie pew­ną szcze­li­nę – opo­wie­dzieć to, co powin­ni­śmy z tam­te­goświa­ta zacho­wać, nakle­ić pla­ster.

 Co chcia­ła­byś zapro­po­no­wać czy­tel­ni­kom jako autor­ski pro­dukt lite­rac­ki? Jak widzisz sie­bie pośród innych autorek/autorów i ich sty­li­styk?

Wiesz, ja mam po pro­stu pew­ną histo­rię do opo­wie­dze­nia, wraz z jej wie­lo­ma meta­mor­fo­za­mi. To histo­ria o ludziach stam­tąd, któ­rych świat sta­ra­my się zwę­zić, w cało­ści dookre­ślić i osą­dzić. Dla mnie war­tość kul­tu­ry chłop­skiej jest nie do prze­ce­nie­nia, a jej – celo­we czy nie – wypie­ra­nie z powszech­nej świa­do­mo­ści jest czymś bar­dzo przy­krym. Jeste­śmy spo­łe­czeń­stwem chłop­skim, w przed­wo­jen­nej Pol­sce od 75% do nawet 80% sta­no­wi­ła lud­ność wiej­ska, a jako naród (hoho, ale sło­wo, co?) naj­bar­dziej lubi­my kul­ty­wo­wać w sobie tra­dy­cje szla­chec­kie i inte­li­genc­kie. To prze­cież śmiesz­ne! Nasze prze­są­dy, rytu­ały, zwy­cza­je to spu­ści­zna kul­tu­ry chłop­skiej; chcia­ła­bym roze­brać ją z pogar­dli­we­go kostiu­mu. Sza­le­nie popu­lar­na sta­je się teraz mło­da pro­za nur­tu wiej­skie­go, co mnie sza­le­nie cie­szy! W poezji wie­le miej­sca poświę­ca się natu­rze – jej gro­zie i wspa­nia­ło­ściom. To wier­sze, któ­re mnie poru­sza­ją, któ­re bar­dzo cenię i wciąż do nich wra­cam. Ale w moim pisa­niu przy­ro­da sta­je się bar­dziej maja­czą­cym tłem dla czy­jejś opo­wie­ści, dla czło­wie­ka. A to on mnie naj­bar­dziej cie­ka­wi.

Pod­czas Sta­cji Lite­ra­tu­ra 23 zwy­cię­ży­łaś w kon­kur­sie na Wiersz Doraź­ny 2018. Co sądzisz o tej ini­cja­ty­wie Biu­ra Lite­rac­kie­go?

Ini­cja­ty­wa jest fan­ta­stycz­na! Mie­li­śmy szan­sę się inte­gro­wać, poznać ludzi spo­za swo­jej pra­cow­ni, prze­ła­mać lody. Ja nadal jestem bar­dzo tym zwy­cię­stwem zdzi­wio­na i wzru­szo­na, bo tro­chę mnie ten wiersz emo­cjo­nal­nie kosz­to­wał. Sama gło­so­wa­łam na prze­świet­ny wiersz Paw­ła Har­len­de­ra „pole­cam oczy”, któ­ry prze­czy­ta­ny, a nie wysłu­cha­ny –zysku­je jesz­cze wię­cej. No, i będę też mia­ła oka­zję wró­cić do Sien­nej w tym roku, co mnie nie­zmier­nie cie­szy – mamy zamiar z moim chło­pa­kiem przy­je­chać tam wio­sną i pocho­dzić tro­chę po górach.

Na koniec chciał­bym Cię popro­sić o subiek­tyw­ny komen­tarz na temat powią­zań dwóch dzie­dzin sztu­ki, któ­re łączy język. Mowa o lite­ra­tu­rze i teatrze. Czy Ty zamie­rzasz sko­rzy­stać ze swo­je­go doświad­cze­nia aktor­skie­go? Albo ina­czej: czy Anto­ni­na Tosiek chcia­ła­by zostać poet­ką-per­for­mer­ką?

Nie­ustan­nie z nie­go korzy­stam. Pisząc tekst dra­ma­tycz­ny, czu­ję jego poten­cjał sce­nicz­ny, moż­li­wo­ści tech­nicz­ne i akcen­ty. Po pro­stu wiem, jak coś zagra. W poezji staw­ka jest zupeł­nie inna. Ja wszyst­ko czy­tam na głos, nie tyl­ko swo­je, ale tak­że cudze tek­sty. Nic tak nie obna­ża zgrzy­tów w wier­szu, jak jego ‘zagra­nie’. To bar­dzo nie­bez­piecz­ne, bo wie­lo­krot­nie łapię się na tym, że tekst bro­ni się w mojej inter­pre­ta­cji, kie­dy sama decy­du­ję, co uwy­pu­klam, co cho­wam, ale kie­dy ma funk­cjo­no­wać solo na papie­rze – ele­men­ty, któ­re dla mnie były istot­ne, tra­cą na jaskra­wo­ści. Na sce­nie jestem od lat, a mój romans z pisa­niem jest napraw­dę krót­ki – pierw­sze tek­sty posła­łam poza szu­fla­dę dopie­ro w grud­niu 2017 roku – dla­te­go nadal łatwiej mi wyczuć tekst od stro­ny warsz­ta­tu aktor­skie­go niż pisar­skie­go. Co do per­for­mer­stwa – ani tro­chę mnie ono w inter­pre­to­wa­niu poezji nie krę­ci. Nie lubię usil­ne­go przy­kry­wa­nia tek­stu nie­po­trzeb­nym sce­nicz­nym efek­ciar­stwem (któ­re czę­sto bywa kula­we i nie­udol­ne warsz­ta­to­wo), dzia­ła­ją­cym na szko­dę wier­sza. Wykrę­cać sło­wa mogę na papie­rze albo na sce­nie, czy­ta­nie poezji ma zosta­wiać prze­strzeń dla niej samej. Czy­tać trze­ba po sen­sach – od inten­cji do inten­cji, bli­sko cia­ła – pod tym wzglę­dem pisa­nie ani tro­chę nie róż­ni się od akto­rze­nia.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry

 

belka_1

O autorach i autorkach

Antonina Tosiek

Poetka, krytyczka literacka i teatralna, animatorka wydarzeń teatralnych oraz badaczka XX-wiecznej diarystyki ludowej. Doktorantka w Szkole Doktorskiej Nauk o Języku i Literaturze UAM. Autorka debiutanckiej książki poetyckiej storytelling, nominowanej do Nagrody Poetyckiej Silesius.

Marcin Pierzchliński

ur. 1987, poeta, prozaik, artysta wizualny. Laureat projektu "Połów 2018", nominowany do nagrody głównej w XXIII konkursie im. Jacka Bierezina. Publikował w "Lampie", "Wakacie", "Opcjach 1.1", "Ricie Baum". Pracuje w Białogardzkiej Bibliotece Publicznej im. E. Estreichera, gdzie prowadzi m.in. Dyskusyjny Klub Książki i organizuje spotkania autorskie. Mieszka w Białogardzie

Powiązania