wywiady / o książce

Poczułam się w świecie bardziej jak w domu

Adda Djørup

Joanna Mueller

Rozmowa Joanny Mueller z Addą Djørup, towarzysząca premierze książki Najsłabszy opór, wydanej w Biurze Literackim 17 maja 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Joan­na Muel­ler: Debiu­to­wa­ła Pani w 2005 roku zbio­rem wier­szy Mon­sieurs mono­lo­ger, dwa lata póź­niej uka­zał się zbiór krót­kich opo­wia­dań Hvis man begynd­te at spør­ge sig selv. Chcia­łam zapy­tać, jak doświad­cze­nie poetyc­kie wpły­nę­ło na for­mę Pani powie­ści Den mind­ste mod­stand z 2009 roku, któ­ra pod tytu­łem Naj­słab­szy opór uka­za­ła się wła­śnie w tłu­ma­cze­niu Bogu­sła­wy Sochań­skiej w Biu­rze Lite­rac­kim? Czy ist­nie­ją jakieś pokre­wień­stwa mię­dzy Pani poezją i pro­zą?

Adda Djørup: Od stro­ny sty­li­stycz­nej te książ­ki są bar­dzo od sie­bie odda­lo­ne, ale tema­tycz­nie już nie. Wyda­je mi się, że przez całe pisar­skie życie powta­rzam wła­ści­we te same dwa „ruchy”: dla każ­dej nowej pra­cy zmie­niam zarów­no gatu­nek, jak i styl, ale zawsze wycho­dzę od pod­sta­wo­we­go pyta­nia czy obser­wa­cji onto­lo­gicz­nej lub epi­ste­mo­lo­gicz­nej. Moż­na powie­dzieć, że w ten spo­sób cią­gle wra­cam do tego same­go punk­tu wyj­ścia – pod­sta­wo­we­go zasta­na­wia­nia się nad ist­nie­niem per se oraz chę­ci zgłę­bia­nia form i gra­nic wie­dzy – z tym że za każ­dym razem jestem wypo­sa­żo­na w nowe narzę­dzia.

Naj­słab­szy opór to mię­dzy inny­mi opo­wieść o doj­rze­wa­niu boha­ter­ki Emmy do macie­rzyń­stwa. Wiem, że sama jest Pani mamą – czy oso­bi­sta per­spek­ty­wa otwar­cia na dzie­ci wpły­nę­ła na ukształ­to­wa­nie się filo­zo­fii „naj­słab­sze­go opo­ru”, któ­ra prze­ni­ka całą tę książ­kę?

Zarów­no Naj­słab­szy opór, jak i zbiór poezji 37 post­kort (2011) czy wresz­cie ostat­nia powieść Kot Buł­ha­ko­wa (2020) powsta­ły pod wpły­wem moje­go wła­sne­go doświad­cze­nia bycia mat­ką. Dla mnie było to pod każ­dym wzglę­dem doświad­cze­nie zmie­nia­ją­ce życie, umysł i cia­ło, coś, co doda­ło mi jesz­cze milion dodat­ko­wych pytań. Te trzy książ­ki napi­sa­łam tak­że po to, by wypeł­nić w duń­skiej lite­ra­tu­rze lukę pole­ga­ją­cą na bra­ku twór­czo­ści, któ­ra podej­mo­wa­ła­by kon­kret­ną kobie­cą tema­ty­kę przed­sta­wio­ną wła­śnie z per­spek­ty­wy kobie­ty – zwią­za­ną z doświad­cze­niem cią­ży, poro­du, opie­ki nad małym dziec­kiem, ale też z kwe­stią szu­ka­nia spo­so­bu na bycie w świe­cie, w rodzi­nie i na ryn­ku pra­cy jako mat­ka.

Dla mnie to dość dziw­ne, że z jed­nej stro­ny tak zwy­czaj­ny i powszech­ny, a z dru­giej bar­dzo wyma­ga­ją­cy ludz­ki stan został obję­ty jakimś tabu, któ­re naj­wy­raź­niej aż do nie­daw­na spra­wia­ło, że nie nada­wał się do lite­ra­tu­ry. W Danii sytu­acja na szczę­ście moc­no się zmie­ni­ła w cią­gu ostat­niej deka­dy. Bar­dzo się cie­szę, że jeśli moja cór­ka zde­cy­du­je się zostać mat­ką, to będzie mia­ła dużo łatwiej­szy dostęp do tego „wspól­ne­go doświad­cze­nia” i wie­dzy – tak­że tej w for­mie arty­stycz­nej – niż ja.

Głów­ną boha­ter­kę książ­ki Emmę pozna­je­my w momen­cie, gdy wpa­da w swo­isty życio­wy „ślizg”. Jej part­ner wyjeż­dża na bada­nia kubo­me­duz do Austra­lii, ona dzie­dzi­czy domek let­ni po zmar­łej bab­ci, a do tego pozna­je eks­cen­trycz­ne boga­te mał­żeń­stwo (Joh­na i Ingę), któ­rzy wyry­wa­ją ją z codzien­ne­go kie­ra­tu i zachę­ca­ją do pusz­cze­nia się w bez­tro­ski „surf po falach”. I zno­wu chcia­łam zapy­tać o oso­bi­stą per­spek­ty­wę – czy takie „sur­fer­skie” podej­ście do życia jest dla Pani natu­ral­ne i bli­skie, czy raczej obser­wu­je je Pani u innych, a sama musi się Pani tego uczyć?

Tak. Ten spo­sób „sur­fo­wa­nia” – choć wolał­bym raczej nazwać go sta­nem otwar­to­ści i uważ­no­ści niż bez­tro­ski i nie­od­po­wie­dzial­no­ści – jest dla mnie natu­ral­ny. Dla­te­go bycie mat­ką oka­za­ło się dla mnie pod pew­ny­mi wzglę­da­mi bar­dzo nie­na­tu­ral­ne, a nawet szo­ku­ją­ce. Cią­ża i macie­rzyń­stwo to cięż­ka, cza­so­chłon­na i nie­prze­wi­dy­wal­na pra­ca, któ­ra nie­ustan­nie pochła­nia two­ją uwa­gę, czas, sen, cia­ło, myśli. Czy­ni cię cał­ko­wi­cie zależ­nym od innych ludzi i na zawsze wią­że naj­sil­niej­szą wię­zią, jaką znam, a mia­no­wi­cie miło­ścią mat­ki do dziec­ka. „Sur­fo­wa­nie” koń­czy się w chwi­li, gdy przyj­miesz to wyzwa­nie. Od tego momen­tu część two­je­go umy­słu, nawet gdy dziec­ko jest star­sze, pozo­sta­je zawsze zaję­ta potrze­ba­mi i poten­cjal­ny­mi przy­szły­mi potrze­ba­mi inne­go czło­wie­ka, za któ­re­go powo­ła­nie do życia jest się odpo­wie­dzial­nym. Cho­ciaż jestem bar­dzo odda­na mojej cór­ce i cał­ko­wi­cie wdzięcz­na za to, że ją mam, to nadal lamen­tu­ję nad utra­tą tego „sur­fu” i czę­sto zasta­na­wiam się, jak wyglą­da­ło­by moje życie, gdy­bym nie zosta­ła mat­ką. Nie spo­sób powie­dzieć, czy było­by lep­sze, czy gor­sze. Z pew­no­ścią było­by zupeł­nie inne.

We frag­men­cie otwie­ra­ją­cym książ­kę czy­ta­my zapo­wiedź wyda­rzeń: „życie Emmy popły­nę­ło powol­nym, sub­tel­nym, ba, nie­mal piesz­czo­tli­wym i nie­za­prze­czal­nie przy­jem­nym nur­tem, któ­ry ją zagar­nął i powiódł naj­pierw do Tisvil­de­le­je, gdzie zosta­ła wła­ści­ciel­ką domu let­nie­go, a następ­nie znacz­nie dalej”. Mam wra­że­nie, że frag­men­ta­rycz­na, mini­ma­li­stycz­na nar­ra­cja Pani powie­ści robi z czytelnikiem/czytelniczką coś podob­ne­go: jej nie­za­prze­czal­nie przy­jem­ny nurt ma siłę zagar­nia­ją­cą, spra­wia, że prze­sta­je­my sta­wiać opór, a przede wszyst­kim filo­zo­fia „mini­mal­ne­go hedo­ni­zmu myśle­nia”, któ­rą wyzna­je Emma, zosta­je w czy­tel­ni­kach nawet po lek­tu­rze. Ja sama dzię­ki Pani książ­ce czę­ściej się teraz zatrzy­mu­ję, wyry­wam z try­bów ruty­ny, pozwa­lam sobie na oddech, waga­ry, sym­bo­licz­ne „pusz­cza­nie kaczek”. Czy zda­je sobie Pani spra­wę, że Naj­słab­szy opór ma taką uwo­dzą­cą, roz­le­ni­wia­ją­cą i per­for­ma­tyw­ną siłę?

Dzię­ku­ję za ten cudow­ny kom­ple­ment! Szcze­rze mówiąc, dużo pra­co­wa­łam nad tym, aby tekst dzia­łał wła­śnie w ten spo­sób. Chcia­łam zoba­czyć, czy mogę spra­wić, by czytelnik/czytelniczka poczuł/poczuła „sur­fo­wa­nie po men­tal­nych falach” w trak­cie roz­wi­ja­nia się tej histo­rii. To wła­śnie robi moja boha­ter­ka. Raczej obser­wu­je, jak roz­wi­ja się jej wła­sna histo­ria, niż pró­bu­je ją kon­tro­lo­wać i two­rzyć.

Zafa­scy­no­wał mnie – podob­nie chy­ba jak samą boha­ter­kę – dość dłu­gi pas­sus poświę­co­ny parzy­deł­kow­com, zwłasz­cza kubo­me­du­zom. Nawet tro­chę byłam roz­cza­ro­wa­na, że ten wątek póź­niej w powie­ści zni­ka, choć z dru­giej stro­ny pomy­śla­łam, że temat wiel­kich parzy­deł­kow­ców – obraz ich swo­bod­ne­go pły­wu, fascy­nu­ją­ce zagad­ki fizjo­lo­gii i beha­wio­ru tych zwie­rząt – został w dal­szej czę­ści po pro­stu prze­nie­sio­ny na roz­wa­ża­nia doty­czą­ce życia ludzi. Takie szu­ka­nie powią­zań mię­dzy świa­tem ludz­kim a nie-ludz­kim, pró­ba wyzby­cia się per­spek­ty­wy antro­po­cen­trycz­nej – to myśle­nie wpi­su­ją­ce się w nurt eko­kry­tycz­ny w lite­ra­tu­rze. Czy takie eko­kry­tycz­ne nasta­wie­nie jest Pani bli­skie? Czy w naj­now­szej lite­ra­tu­rze duń­skiej ma ono jakieś cie­ka­we roz­wi­nię­cia?  

Mogę odpo­wie­dzieć „tak” na wszyst­kie czę­ści tego pyta­nia. Choć sama nie napi­sa­łam jesz­cze nicze­go wpi­su­ją­ce­go się bez­po­śred­nio w nurt eko­kry­tycz­ny, to jest to dla mnie bar­dzo cie­ka­we zagad­nie­nie w duń­skiej lite­ra­tu­rze.

Pani książ­ka uka­za­ła się w 2009 roku, otrzy­ma­ła Pani za nią pre­sti­żo­wą Nagro­dę Lite­rac­ką Unii Euro­pej­skiej. W Pol­sce Naj­słab­szy opór poja­wia się w dru­gim roku pan­de­mii, kie­dy wszy­scy spra­gnie­ni są przy­jem­no­ści i swo­bo­dy, nie­ogra­ni­czo­nych kon­tak­tów mię­dzy­ludz­kich, bra­ku dystan­su. To wszyst­ko moż­na zna­leźć w Pani powie­ści, któ­ra w dodat­ku w pol­skiej wer­sji uka­zu­je się z pięk­ną, „cie­płą” i waka­cyj­ną okład­ką Marian­ny Szty­my. Cie­ka­wa jestem, co publi­ka­cja Den mind­ste mod­stand zmie­ni­ła w Pani życiu, a tak­że jak patrzy Pani na swo­ją powieść po 12 latach od jej publi­ka­cji w Danii?

Gdy patrzę wstecz, myślę, że była to cał­kiem postę­po­wa książ­ka, a przy­naj­mniej wpi­su­ją­ca się w począt­ki nowej fali w duń­skiej lite­ra­tu­rze, podej­mu­ją­cej tema­ty płci i macie­rzyń­stwa zarów­no z per­spek­ty­wy kul­tu­ro­wej, jak i egzy­sten­cjal­nej. Nie wyda­je mi się, by zmie­ni­ła zbyt wie­le na pla­nie zawo­do­wym. Nadal piszę książ­ki i sztu­ki teatral­ne, opie­ku­ję się rodzi­ną i pra­cu­ję jako nauczy­ciel­ka kre­atyw­ne­go pisa­nia. Tak jak wcze­śniej. Ale jeśli cho­dzi o bar­dziej oso­bi­sty plan, to myślę, że to wie­le zna­czy­ło. Fakt, że moż­na było tak wyraź­nie zająć się macie­rzyń­stwem jako bar­dzo zło­żo­nym doświad­cze­niem w lite­ra­tu­rze i zostać dobrze przy­ję­tą, dał mi nadzie­ję i pew­ność sie­bie oraz spra­wił, że poczu­łam się w świe­cie bar­dziej jak w domu.

Dla pol­skich czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków zapew­ne cie­ka­we będzie, jeśli powie Pani kil­ka słów o naj­now­szej pro­zie i poezji w Danii – jakie nur­ty, zja­wi­ska, tema­ty, książ­ki są teraz naj­cie­kaw­sze?

Wyda­je mi się, że obec­nie kry­tycz­na i badaw­cza funk­cja lite­ra­tu­ry jest skie­ro­wa­na głów­nie na struk­tu­ry wła­dzy patriar­chal­ne­go spo­łe­czeń­stwa kapi­ta­li­stycz­ne­go. Naj­wy­raź­niej widać to pew­nie w odnie­sie­niu do płci i eko­lo­gii. Pod tym wzglę­dem nie­zwy­kle inte­re­su­ją­ce są dla mnie autor­ki takie, jak Olga Ravn i Asta Oli­via Nor­den­hof. Bar­dzo waż­nym tren­dem jest tak­że przy­po­mi­na­nie czy nawet wskrze­sza­nie twór­czo­ści wybit­nych pisa­rek z kil­ku ostat­nich stu­le­ci, któ­re ze wzglę­du na płeć nie zwró­ci­ły uwa­gi esta­bli­sh­men­tu kul­tu­ral­ne­go i przez to szyb­ko popa­dły w czy­tel­ni­cze zapo­mnie­nie. Wie­rzę, że te autor­ki inspi­ru­ją teraz nowe poko­le­nia czy­tel­ni­czek i czy­tel­ni­ków, pisa­rek i pisa­rzy oraz poma­ga­ją nam „prze­pi­sać” naro­do­wą histo­rię, któ­ra do tej pory była pra­wie wyłącz­nie męską nar­ra­cją.

Na zakoń­cze­nie – czy chcia­ła­by Pani prze­ka­zać coś od sie­bie swo­im pol­skim czy­tel­nicz­kom i czy­tel­ni­kom?

Śle­dzę w duń­skich mediach wia­do­mo­ści o wal­ce o pra­wa kobiet w Pol­sce. Wśród nich pra­wo do sta­no­wie­nia o wła­snym cie­le, a tym samym pra­wo do abor­cji. Jest to temat, któ­ry doty­ka całe­go nasze­go rozu­mie­nia życia ludz­kie­go i praw czło­wie­ka. Naj­słab­szy opór sta­wia w zasa­dzie pyta­nie Ham­le­ta – być albo nie być – z tym że w kon­tek­ście repro­duk­cji; powo­łać nowe życie czy nie powo­ły­wać nowe­go życia. Ze wszyst­ki­mi zawi­ło­ścia­mi wyni­ka­ją­cy­mi z tego wybo­ru. Ale jak może­my w ogó­le zacząć roz­sąd­ną i filo­zo­ficz­ną roz­mo­wę na ten temat, sko­ro kobie­tom odbie­ra się wła­sną wolę i pra­wo do spra­wo­wa­nia praw­nej wła­dzy nad wła­snym cia­łem? Mam takie prze­czu­cie, a też wiel­ką nadzie­ję, że jeste­śmy teraz na całym świe­cie świad­ka­mi począt­ku praw­dzi­wej zmia­ny para­dyg­ma­tu – tego wszyst­kie­go, co doty­czy płci, nie­rów­no­ści na tle płcio­wym, ale tak­że trwa­ją­ce­go od poko­leń pro­ce­su wal­ki o to, by pra­wa czło­wie­ka w rów­nym stop­niu odno­si­ły się do kobiet i męż­czyzn. Myślę o #metoo jako o punk­cie zwrot­nym, któ­ry przy­naj­mniej w Danii spra­wił, że ten pro­ces rozu­mie­nia praw kobiet jako praw czło­wie­ka – tak w teo­rii, jak i prak­ty­ce (a wie­my prze­cież, że to nie jed­no i to samo) – stał się nie­od­wra­cal­ny, cho­ciaż nadal jeste­śmy dale­ko od osią­gnię­cia tego celu. Wyda­je się, że sytu­acja w Pol­sce to jak­by „poko­le­nie wstecz” wzglę­dem Skan­dy­na­wii. Dla­te­go jestem bar­dzo cie­ka­wa, jak Naj­słab­szy opór zosta­nie ode­bra­ny i przy­ję­ty przez czy­tel­nicz­ki oraz czy­tel­ni­ków w Pol­sce, i mam nadzie­ję, że w jakimś stop­niu przy­czy­ni się do zmia­ny w kie­run­ku więk­szej rów­no­ści i lep­szej jako­ści życia dla wszyst­kich. Nie wie­rzę w to, że jaka­kol­wiek nie­rów­ność – czy to ze wzglę­du na płeć, czy nie – przy­czy­nia się do szczę­ścia kogo­kol­wiek. Nawet tych, któ­rzy opo­wia­da­ją się za uprzy­wi­le­jo­wa­niem jakiejś gru­py płcio­wej, etnicz­nej, reli­gij­nej itp. Napraw­dę wie­rzę, że łączy nas tak wie­le wię­zi kul­tu­ro­wych, eko­no­micz­nych i emo­cjo­nal­nych, mają­cych tak duży wpływ na dobro­byt nas wszyst­kich, że „wol­ność” czy „wła­dza” zdo­by­ta kosz­tem kogoś inne­go nie jest tak napraw­dę wol­no­ścią ani wła­dzą, ale po pro­stu kolej­nym mniej lub bar­dziej sub­tel­nym źró­dłem ludz­kie­go cier­pie­nia.

 

Publi­ka­cja powsta­ła dzię­ki wspar­ciu Duń­skiej Fun­da­cji Sztu­ki

belka_2

O autorach i autorkach

Adda Djørup

Duńska poetka, prozaiczka i dramatopisarka. Debiutowała w 2005 roku tomem Monsieurs monologer, w 2007 roku ukazał się świetnie przyjęty przez krytykę zbiór opowiadań Hvis man begyndte at spørge sig selv, a w 2009 roku powieść Den mindste modstand, za którą autorka została wyróżniona Nagrodą Literacką Unii Europejskiej. Laureatka The Danish National Arts Foundation Award. Mieszka w Kopenhadze.  

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Powiązania