Rozmowy na koniec: odcinek 13 Adam Mickiewicz
nagrania / transPort Literacki Różni autorzyTrzynasty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejRozmowa Miłosza Biedrzyckiego z Alešem Štegerem, towarzysząca premierze książki Księga rzeczy w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, wydanej w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
Miłosz Biedrzycki: Witaj, Aleš. Twoja Księga rzeczy jest tomem zorganizowanym wokół określonego konceptu: tematem (oraz tytułem) każdego z wierszy jest pojedyncza „rzecz”, wiersze pogrupowane są w siedem części po siedem wierszy plus jeden dodatkowy, czyli razem pół setki, itp. Czy była to Twoja pierwsza książka zaplanowana na sposób konceptualny? Czy kontynuowałeś to w późniejszych tomach? Co byś powiedział o takim sposobie pracy w porównaniu ze składaniem książek poetyckich po prostu jako zbiorów pojedynczych wierszy?
Aleš Šteger: Jajko czy kura, smok czy może żółw – co było wcześniej? Wielki plan nigdy nie istnieje. Gdybym w jakimś planistycznym szaleństwie, wizjonerskiej próbie przekładu idei matematycznych, architektonicznych czy jeszcze innych na poezję miał taki zamysł, w procesie pisania i tak zmieniłby się on nie do poznania. Tym niemniej, od czasu Księgi rzeczy (szczególnie w przypadku mojego następnego tomu zatytułowanego Księga ciał) miewam przeczucie, które podczas pisania jeszcze się nasila, że wszystko to jest częścią jakiejś trudnej do uchwycenia, organicznej całości. Czasem to abstrakcyjne odczucie organicznej całości udaje się zasymulować, na przykład w Księdze rzeczy poprzez pogrupowanie wierszy naśladujące biblijną historię Stworzenia, zanim na scenę wkroczył człowiek. Moim celem jest przy tym nie tyle symulacja, co gest, który ją niesie, nie sama idea, ale język, tekst rosnący na ciszy i sprawiający, że cisza staje się widzialna, a przede wszystkim słyszalna. Pisanie jest w takich przypadkach odnawianiem czy też odsłanianiem czegoś, co już istnieje, unosi się w powietrzu jako możliwość, jest od nas dużo starsze i przeżyje nas. W tym sensie poeta nie jest stwórcą ani nawet twórcą, co najwyżej przewodzi ukryte prądy, przekłada niesłyszalne. Pisanie poezji nie jest też stwarzaniem z bieli papieru, z pustki ekranu, ale obrzędem odsłaniania czegoś, co w bieli papieru, w pikselach ekranu od dawna istniało. Nie uważam też, że pisanie wierszy jest czynnością dla wybrańców, przeciwnie, mowa o czynności powszedniej, podążaniu za potencjałem, który wszyscy w sobie nosimy, choć nie wszyscy go rozwijamy. Tak jak trawa, która rośnie każdego dnia, jeśli ją podlewasz i pozwolisz jej rosnąć, w człowieku odsłania się wiersz. I tak jak trawa, wiersze są częścią pewnego wielkiego, naturalnego rytuału powstawania i zanikania. Jajko czy kura, smok, żółw – wszystkie z nich i żadne, tak myślę. I nie chciałbym, żeby to zabrzmiało jak sofizmat, tylko jak podstawowa zasada logiczna wiersza, który łączy w sobie „tak” i „nie”.
Według jakiej zasady wybrałeś do swojej Księgi… akurat te, a nie inne „rzeczy”? W jaki sposób przyporządkowałeś je do poszczególnych części tomu? I jak to się stało, że wśród „rzeczy” znalazły się też rośliny i zwierzęta? (Ortodoksi ekopoetyki mieliby co do tego może jakieś uwagi…)
Wiersze w Księdze rzeczy ułożone są siedem razy według tego samego wzorca. Podobnie jak w Księdze Rodzajuwędrujemy od wody i lądów poprzez przedmioty i rośliny do zwierząt. Z tym wszystkim skonfrontowany jest wiersz „A” jako symboliczny odwrót, śmierć nowoczesnego autora i współczesnego człowieka, z jego zapatrzeniem w siebie i pozorną samowystarczalnością. Kiedy pisałem ten tom, prawie dwadzieścia lat temu, dzisiejsze idee ekologiczne i tym podobne nie były tak rozwinięte. Świadomość naszej kruchości jako gatunku i nieistotności z punktu widzenia oceanów, tundry, myszy i wirusów była mniej rozpowszechniona. Pisaniu Księgi rzeczy towarzyszył natomiast wewnętrzny bunt przeciwko stawianiu człowieka w centrum świata. Człowieka z jego instynktem zagłady, wojnami, zwodniczą logiką dwuwartościową, zepsuciem i niszczącym wpływem na planetę. Człowiek musiał odsunąć się na margines stworzenia i oddać głos rzeczom i ich perspektywie.
No właśnie, a co z wierszem zatytułowanym „A”, otwierającym tom, nienależącym do żadnej z siedmiu części? Czy jego tematem jest może rzecz-Aleš? Kto ją obserwuje, kto opisuje?
A to ktoś, który być może i był kiedyś Alešem, ale wspomnienie o tym już dawno zblakło, została zaledwie litera, co prawda – pierwsza litera alfabetu, alfa, mamy więc do czynienia z autoironiczną obserwacją korony stworzenia w zanikaniu i likwidacji. A nie żyje. Pozostaje tylko wsłuchać się w echa jego odejścia. Chodzi właśnie o to, żebyśmy przestali widzieć i wiedzieć i wsłuchali się w to, co ledwo słyszalne.
Dopiero całkiem niedawno połapałem się, że Księgę rzeczy opublikował właściwie młodzieniec, ledwo po trzydziestce. Zaskoczyło mnie to, jeśli wziąć pod uwagę ładunek melancholii i skupienie na przemijaniu obecne w tomie. Co teraz sądzisz o trzydziestoletnim Alešu z jego nierzadko ciężkim sercem?
Księga rzeczy powstawała, jakby ktoś mi ją dyktował, pisanie mnie wyzwalało, czułem się otwarty i całkiem ruchliwy. Pozwoliłem sobie na przekraczanie szeregu granic, które wcześniej mnie definiowały. Myślę, że tę ruchliwą lekkość da się i dziś odczuć podczas lektury. Wczoraj, po dłuższej przerwie, odczytałem publicznie kilka wierszy z tego tomu. Było to w miasteczku Hochenems w Austrii podczas otwarcia nowego domu literatury, urządzonego w willi należącej kiedyś do zamożnej rodziny żydowskiej, która po pierwszej wojnie światowej wyemigrowała do Szwajcarii pod naporem antysemityzmu. Zaciszne wnętrze willi wręcz przywoływało niektóre z wierszy odnoszących się właśnie do nieobecności człowieka. Myślę, że to ciężkie serce, jak je, drogi Miłoszu, nazwałeś, noszę w sobie od dawna, a w tej chwili nie odczuwam go ani jako starsze, ani też młodsze niż w chwili moich narodzin. Jest po prostu typowym mięśniem środkowoeuropejskim, który nieprzerwanie poszukuje, dziwi się, próbuje wciąż od nowa i śmieje się ze swoich upadków.
Mottem książki jest cytat ze wstępu do słownika języka słoweńskiego, który przypomina, że nie istnieje słowo na każdą rzecz. Do której z rzeczy, na które nie ma słowa, miałbyś największą ochotę przybliżyć się słowami?
To właśnie jest paradoks poezji i literatury: że ograniczona przez zasób słownictwa i gramatykę języka, w którym powstaje, przekracza ograniczenia swojego medium, usuwa grunt spod nóg języka i w ten sposób otwiera pewną przestrzeń, daje życie cząstkom systemu, umożliwia myślenie i odczuwanie tam, gdzie możemy przebywać tylko pośrednio, co najwyżej poprzez sny bez słów albo wizje. Często więc mówimy o czymś w ten sposób, że mówimy zupełnie o czymś innym, a jednocześnie czytelnik zdaje sobie sprawę z przestrzeni, która niebezpośrednio jest wypowiadana. Na przykład mówimy o krześle, a w istocie – o pojmowaniu historii, o czekoladzie, a tak naprawdę – o możliwym stosunku do Boga. Nie chodzi tylko o przenośne użycie języka, ale o podważanie tego, co zobaczone i usłyszane, o działanie wywrotowe, które jest w stanie połączyć w pewną całość sprzeczne poziomy racjonalności.
Nie tylko ten tom wierszy ułożyłeś na zasadzie konceptualnej. Od szeregu lat zajmujesz się też konceptualno-performatywnym pisaniem w różnych miejscach kuli ziemskiej. Czy mógłbyś na ten temat powiedzieć coś więcej? Czy w ten sposób zbliżasz się słowami do rzeczy w przestrzeni i przestrzeni jako rzeczy?
Projekt zatytułowany jest Zapisane na miejscu. Po raz pierwszy wykonałem go w piątek, 21 grudnia 2012 roku, kiedy to według przepowiedni miał nastąpić koniec świata. Reguły, które sobie wyznaczyłem, są tak naprawdę dość proste: z góry określam miejsce i czas, i one już się nie zmieniają. Wybieram miejsca, które przemawiają do mnie na poziomie osobistym, często takie, gdzie zagęszcza się historia. Niektóre z nich poznałem wcześniej, w większości jednak nigdy nie byłem i znam je tylko z opowieści. Następnie, w interakcji z tamtejszymi mieszkańcami, przez dwanaście godzin bez przerwy piszę i fotografuję, najczęściej pod gołym niebem. Przedtem niczego nie przygotowuję, powstający tekst nigdy nie jest tekstem dziennikarskim, pozwalam mu się rozrastać w przeróżnych kierunkach. Często wychodzi z tego meandrowanie pomiędzy poezją, przemyśleniami i reporterską interakcją z miejscem. Po dwunastu godzinach pisania wszystko wysyłam, po czym nie daję sobie możliwości żadnych poprawek. Następnego dnia całość ukazuje się w formie wydrukowanej książeczki. Obmyśliłem dwanaście wykonań tej akcji, dotychczas zrealizowałem dziesięć. Dla kogoś, kto obsesyjnie poprawia swoje teksty, tego rodzaju brutalistyczne doświadczenie action writing bez wcześniej określonych ram jest jednocześnie koszmarem i wyzwoleniem. Jest radykalną próbą zespolenia słowa, czasu i przestrzeni, próbą, która stawia pytanie o to, co jestem w stanie wypowiedzieć w z góry określonym dniu i miejscu, w nieokreślonym z góry języku. Działałem w ten sposób wśród zbieraczy makulatury w Szanghaju, na protestach ulicznych w mieście Meksyk ku pamięci zamordowanych studentów z Ayotzinapy, po drodze przez Cieśninę Magellana na Ziemię Ognistą w Chile, wśród rikszarzy w Koczinie w Indiach, w Fukushimie w Japonii rok po katastrofie nuklearnej, w matce wszystkich gułagów na Wyspach Sołowieckich w Rosji i w innych miejscach, i za każdym razem jest to inne doświadczenie, inna forma uważności w języku.
A co z czasem? Jaką rzeczą jest czas? Czy może żadną?
Czas mamy po to, żeby, tykając, przypominał nam, że czasu nie ma.
Po siedmiu pytaniach jak siedmiu częściach Księgi rzeczy jeszcze jedno, dodatkowe: na jakie pytanie co do swojego tomu najchętniej odpowiedziałbyś – z dotychczas przez nikogo niezadanych?
Drogi Miłoszu, na takie pytanie można odpowiedzieć tylko wierszem. Serdecznie ci dziękuję za pytania i za przełożenie Księgi rzeczy! Sam, podobnie jak wielu, jestem miłośnikiem i czytelnikiem licznych polskich poetek i poetów i tym więcej dla mnie znaczy, że rzeczy przemówią twoją polszczyzną.
I ja ci dziękuję za rozmowę i za wiersze.
Urodzony w 1973 roku. Jeden z najczęściej tłumaczonych słoweńskich poetów. Redaktor, tłumacz i animator kultury, dyrektor Międzynarodowego Festiwalu Days of Poetry and Wine i inicjator platformy Versopolis wspierającej młodych poetów europejskich. Laureat licznych nagród literackich. Członek Akademii Sztuki w Berlinie. Odznaczony francuskim Orderem Sztuki i Literatury.
Autor książek poetyckich pisanych w języku polskim; tłumacz, przeważnie poezji, ze słoweńskiego i angielskiego. Chodził tu, chodził tam, patrzała na niego kamera. Poznali się z Alešem Štegerem, kiedy obydwaj byli młodzi i pełni zapału, obecnie pozostał tylko ten ostatni. Mieszka w dzielnicy Nowa Wieś na trzecim piętrze.
Trzynasty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejCzytanie z książki Romantyczność. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza w ramach festiwalu TransPort Literacki 27.
WięcejDrugi odcinek z cyklu „Rozmowy z Kanonu”.
WięcejSpotkanie z udziałem Claudiu Komartina, Aleša Štegear, Mai Urban, Miłosza Biedrzyckiego i Grzegorza Jankowicza w ramach festiwalu TransPort Literacki 27. Muzyka Hubert Zemler.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Romantyczność. Współczesne ballady i romanse inspirowane twórczością Adama Mickiewicza, która ukaże się w Biurze Literackim 5 września 2022 roku.
WięcejAutorski komentarz Aleša Štegera, towarzyszący premierze książki Księga rzeczy w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, wydanej w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Księga rzeczy Aleša Štegera w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, która ukaże się w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
WięcejTrzynasty odcinek cyklu Książki z Biura. Nagranie zrealizowano w ramach projektu Kartoteka 25.
WięcejSpotkanie wokół książek Wyspa na Księżycu Williama Blake’a, świnia jest najlepszym pływakiem Mirjoluba Todorovicia, Kielich upojenia Otona Župančiča oraz Skóra byka Salvadora Espriu z udziałem Tadeusza Sławka, Jakub Kornhauser, Miłosza Biedrzyckiego, Filipa Łobodzińskiego, Joanny Orskiej i Jakuba Skurtysa w ramach festiwalu Stacja Literatura 25.
WięcejKomentarze Karola Maliszewskiego, Wojciecha Bonowicza, Rafała Skoniecznego, Miłosza Biedrzyckiego, Jarosława Nowosada.
WięcejGłos Miłosza Biedrzyckiego w debacie „Poetyckie książki 2004”.
WięcejAutorski komentarz Aleša Štegera, towarzyszący premierze książki Księga rzeczy w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, wydanej w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
WięcejRecenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Księga rzeczy Aleša Štegera w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, wydanej w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Księga rzeczy Aleša Štegera w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, która ukaże się w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
WięcejRecenzja Rafała Wawrzyńczyka, towarzysząca premierze książki Księga rzeczy Aleša Štegera w tłumaczeniu Miłosza Biedrzyckiego, wydanej w Biurze Literackim 4 lipca 2022 roku.
Więcej