
Do środka
nagrania / transPort Literacki Julia Szychowiak Malina MideraCzytanie z książki Do środka z udziałem Julii Szychowiak w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejRozmowa Anny Krzywani z Julią Szychowiak.
Anna Krzywania: Po sobie jest twoją pierwszą książką poetycką. Wcześniej jednak wydałaś arkusz Poprawiny, nad którym prace rozpoczęłaś podczas zeszłorocznych warsztatów w Kołobrzegu. Jak dalece te zajęcia okazały się potrzebne?
Julia Szychowiak: No cóż, dobrze jest posłuchać rad mądrych ludzi, zwłaszcza kiedy nie kryją przed tobą innego spojrzenia, a ich uwagi bywają słuszne i pomocne. Poza tym, po prostu odpoczęłam w świetnym towarzystwie.
Czego nauczyłaś się przy pracy nad arkuszem, co później miało istotny wpływ na kształt Po sobie?
Ciężko powiedzieć. Chyba nauczyłam się tego, by ślepo nie odrzucać wszystkiego, co mnie dotyczy. Inaczej kształt Po sobie byłby taki, że tej książki w ogóle byśmy teraz nie widzieli. Prawdziwa nauka, jak sądzę, jest przede mną. Być może kiedyś dostanę nauczkę.
Język poetycki, metaforyka, rodzaj składni i obrazowania są spójne w całym tomie i wyróżniają się na tle wierszy innych debiutantów. Czyja poezja jest dla ciebie szczególnie inspirująca?
Pani Krystyny Miłobędzkiej. Podziwiam siłę. Spokój, który pokrzepia. Ta poezja jest dla mnie schronieniem, odbiera chłód. I po prostu zachwyca. A zaraz po Pani Krystynie inspiruje mnie życie (wiem, wiem, mało odkrywcze).
Dlaczego na początku tomiku pojawiają się akurat te słowa Pani Krystyny?
Bo akurat tych słów mi zabrakło, kiedy tę książkę pisałam. Cytuję dlatego, że myślę i czuję tak samo, ale ktoś powiedział to wcześniej i w dodatku w piękny sposób. W życiu bym tego tak nie ujęła. Akurat te słowa czuję szczególnie.
W twoje wiersze wchodzi się jak do czyjegoś wnętrza. Nie ma w nich jednak ekshibicjonizmu, raczej łagodność, ton zwierzenia… Często słychać w Po sobie wyraźne „ja”, „my”, „ty”… W jakim stopniu jest to odsłanianie siebie, a w jakim kreacja? Czy da się to w ogóle oddzielić?
Nie da. Milion dolarów temu, kto odróżni odsłanianie siebie od kreacji w sztuce. Cieszę się, że nie widzisz ekshibicjonizmu w moich tekstach. Myślę, że kiedy dochodzi się do ekshibicjonizmu – odchodzi się od formy, jakkolwiek rozumianej.
Jakie sytuacje bądź emocje mogą stać się dla ciebie twórczym źródłem?
Nie ukrywam, że głównie sytuacje, które tyczą mnie bezpośrednio, ale nie jedynie. Pole inspiracji jest ogromne. Poezja dzieje się niejako w środku, choć przecież świat zewnętrzny do niej namawia i ją powoduje. Piszę o tym, czym żyję i rzeczywiście żyję tym, co piszę (niekoniecznie z pożytkiem dla literatury, ale to już jest inna historia, bo czasem wiersz się wydarzył, ale nie napisał, jak trzeba). Ale są też rzeczy, zjawiska, momenty, które fascynują, zachwycają i wręcz proszą się, by o nich pisać, np. przepaść, np. mgła, np. niebo. Sen. Nie wiem, pies na uwięzi. Cały tłum pięknych wierszy czeka.
Piszesz dużo czy raczej długo zmagasz się z materią pojedynczego wiersza?
To wszystko zależy od okoliczności, czasu, w którym jestem. Jeżeli coś ważnego, w co mocno wchodzę, dzieje się, wtedy się czeka na wiersz i wiersz powstaje, niekoniecznie od razu. To głównie osobiste doświadczenia, dlatego nie potrafię z góry zakładać, że w tym miesiącu muszę napisać tyle i tyle. Nie piszę wierszy na kilogramy. Każdy jest niezapowiedziany dość, jak kolejny dzień. Pracuję nad tekstem, jeżeli tego wymaga. Czasem jest to drobna kosmetyka, czasem poważne zmiany. Daję też teksty paru osobom do czytania, a ich uwagi, bardzo cenne, często wykorzystuję (pozdrowienia dla Kamila Zająca). Wiersze to próby.
Podczas ostatniego „Portu Wrocław” miałaś spotkanie autorskie razem z innymi poetami „Połowu 2007”. Twoja prezentacja wierszy oceniona została przez wiele osób najwyżej. Czy lubisz publiczne wystąpienia?
Nie bardzo byłam zadowolona ze swojego wystąpienia na Porcie. Chyba boję się publicznych wystąpień. W ogóle pisanie jest jednym z najbardziej niepewnych zajęć. Lubię czytać cudze wiersze, nie jest tak niezręcznie. Ale wracając do mojej prezentacji podczas Portu: po wszystkim usłyszałam wiele więcej słów krytyki, z którą jak najbardziej się zgadzam. Wolę jak mnie krytykują, jest okazja, by pociągnąć rozmowę, a kiedy chwalą, to niewiele mam do powiedzenia, są to dla mnie krępujące sytuacje.
Jesteś laureatką „Połowu 2007”, czy ktoś z obecnej edycji projektu zainteresował cię?
Tak, przynajmniej trzy osoby.
Możesz zdradzić ich nazwiska?
Miałam okazję posłuchać autorów w Kołobrzegu, bardziej poznać ich twórczość. I jest tak, że właściwie wszyscy są w porządku, dobrze piszą, ale póki co, nadal najbardziej interesuje mnie Adam Grzelec, Rafał Praszczałek i Sławomir Elsner.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
Urodzona we Wrocławiu. Poetka. Za debiutancką książkę Po sobie (2007) otrzymała Wrocławską Nagrodę Poetycką Silesius (2008), nagrodę Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek (2008) oraz nagrodę "Gazety Wyborczej" wARTo (2009). Mieszka w Księżycach.