Magda Szczubret: Martyno, zacznijmy arcybanalnie, piszesz wiersze, bo…?
Martyna Buliżańska: Chyba muszę odpowiedzieć równie banalnie – bo lubię. Często poeci mówią o pisaniu opartym na własnych doznaniach, doświadczeniach. Sama spotkałam się z takim stwierdzeniem, ze względu na życiowość tego, co piszę. Moje pisanie nie jest też tzw. „przelewaniem emocji na papier”. Raczej mogłabym ująć to tak: obserwuję w moim umyśle poszczególne „kadry”, na których potem buduję tekst. Jeśli uparcie widzę jakikolwiek detal, nawet w pierwszym wrażeniu – mało istotny, to wiem że jest on niezbędny do stworzenia utworu, który spełnia moje wyobrażenie.
Porozmawiajmy zatem o tych „kadrach”. W Twoim arkuszu aż roi się od nawiązań – z jednej strony używasz kalek i słów z języka rosyjskiego, przywołujesz elementy kultury wschodniosłowiańskiej i grasz stereotypami – z drugiej przewijają się tu szczegóły z judaizmu, akcenty związane z jego doktryną, charakterystyczne terminy. Skąd pomysł na takie połączenie?
Od dawna pasjonuje mnie kultura i język rosyjski. Moim zamysłem jest przedstawienie obyczajów nie tyle w postaci czystych faktów, ale raczej meandrując tak, by uchwycić nastrój i jednocześnie pomóc czytelnikowi zrozumieć część obrzędów. Co do judaizmu, myślę, że włączyłam jego elementy do moich tekstów ze względu (może to zabrzmieć sprzecznie) na chrześcijaństwo. Pojęcie religii zawsze było dla mnie czymś interesującym, podobnie jak kultura wschodniosłowiańska. W kilku utworach dotykam problemu „nad-wiary”, prymitywizmu poglądów, przy czym wszystko to dzieje się na tle kultury obu narodowości (Żydzi i Rosjanie).
Pytam o wybór: Żydzi, Rosjanie, gdyż połączenie religijno-kulturowe w tym przypadku jest dość kontrowersyjne. Wspominasz, że używasz takich zestawień dla wytłumaczenia pewnych obrządów i pojęć, ale dlaczego właśnie w tym rejestrze: „zdrowyj ruskij bieługowyj” i menora, Wala i Jezus?
Wala to zbiór moich własnych obserwacji i elementów dopełniających obrazu dziewczyny, której życie przebiega w prymitywnych warunkach, brak rozwoju, do tego problem z Ojcem, z drugiej strony wychowanie w Bogu i wierze. Wala widziała niewiele i zna niewiele prawd świata. Podświadomie czuje, że jej relacje z Ojcem nie są do końca prawidłowe, istnieje w niej jednak przekonanie, że dominacja Ojca nad nią, to dominacja Boga nad człowiekiem. Myśli, że Misza, do którego mówi, jest jej Jezusem, który potrafi odegnać wszelkie zło. Wszystko to budowane jest na kruchej podstawie przekłamań wiary, które są jednak na tyle silne, by dziewczyna mogła w nie uwierzyć. Próbuję ukazać, jakie zmagania przechodzą dwie odległe kulturowo narodowości, zarówno nieszczęśliwa Rosjanka, jak i wyszydzany Żyd. Pisząc o Wali, włączam szczegóły z judaizmu, aby ukazać niektóre pojęcia sprawdzające się w odrębnych grupach, podobieństwo istnienia, pomimo różnicy poglądów.
Tytuł zestawu Twoich wierszy to „moja jest ta ziemia”. Oto mamy w niej kilka punktów, „kadrów”: Wala, Jezus, Rosja, judaizm. Jest tu miejsce i na miłość, i dzieci, i mięso, obrazki z życia. Co jeszcze możemy dorzucić, aby naprawdę czuć się jak „u siebie”?
Wydaje mi się, że każdy powinien próbować szukać klucza do rozwiązania danego tekstu. Nie mam tu na myśli porządkowania, czy upartego rozszyfrowywania pojedynczych wersów. Jeden utwór jest rozumiany za pierwszym przeczytaniem, inny potrzebuje więcej czasu. Myślę, że w moich pracach warto zwrócić uwagę na tytuły, bo zawsze staram się, żeby nadawały one ogólny zarys całemu wierszowi. Przykładem może być tekst „liebling: ludzie z szafą”, w którym bez znajomości tytułu, całość nabiera innego wymiaru. Ważne jest też tłumaczenie zwrotów z języków obcych, czasem niezbędnych do podkreślenia puenty wiersza. Co można dorzucić? Myślę, że każdy ma możliwość dopowiedzenia sobie własnego następstwa wydarzeń.
Spytam zatem inaczej: co sprawia, że Ty w poezji czujesz się jak „u siebie”?
Myślę, że w poezji o wiele łatwiej mi grać nastrojami czytelnika. Brzmi to dość dziwnie, ale mam świadomość, że umiejętny dobór słów, odpowiednie zestawienie zdań, mogą zrobić zdumiewające wrażenie na czytającym tekst. Poza tym lubię oszczędność w słowach, uważam, że coś nieuchwytnego znacznie sprawniej zamknąć w kilku dokładnie dobranych zdaniach, aniżeli w dłuższej wypowiedzi. Z drugiej strony, poezja pozwala mi oddać wszystkie „kadry” powstałe w moim umyśle. W moim mniemaniu wiersz musi być dokładny, kreślący nową historię. Rosja, judaizm, Wala i mnogość innych elementów dają mi nowe pomysły na budowanie nastroju w tekście. Myślę, że pewnie wszystkie wymienione czynniki sprawiają, że satysfakcję pisania daje mi właśnie poezja.
A jak jest z czytaniem? Masz jakichś swoich ulubionych poetów, może jest ktoś na kim się wzorujesz, kogo szczególnie cenisz?
Może wydawać się to dość przewrotne, ale nie przepadam za czytaniem poezji. Jeśli jednak już to robię, to zazwyczaj wybieram autorów mało znanych, często szukam nowatorskich tekstów na portalach internetowych, chociaż w tym wypadku trzeba mieć dużo chęci i czasu, by poświęcić należytą uwagę każdej pracy. Lubię za to czytać prozę, zazwyczaj daje mi to o wiele więcej przyjemności. Aktualnie jestem pod wrażeniem stylu pisania Doroty Masłowskiej i jednocześnie mogę powiedzieć, że zazdroszczę jej umiejętności. Nie mam jednak szczególnie cenionej osoby, której sztuka pisarska wpływałaby na treść moich tekstów. Przyznam się jednak, że nie jestem znawczynią poezji, więc możliwe, że mojej uwadze umknęły utwory kilku znakomitych poetów, mniej lub bardziej znanych.
Masz jakieś zdanie o autorach wcześniej wyłowionych przez Karola Maliszewskiego i Romana Honeta w Połowie 2010? Czy w wierszach któregoś z nich znalazłaś coś, co możesz nazwać „moją ziemią”?
Akurat z utworami autorów wyłowionych w Połowie 2010 zapoznałam się (z chęcią) wcześniej. Według mnie jest kilka tekstów, które rzeczywiście mnie urzekły. Jednym z nich jest na pewno wiersz Filipa Wyszyńskiego – „N.”. Podobał mi się również utwór Krzysztofa Szeremety pt. „Weźmiesz syna, on ci pomoże”. Ogromne wrażenie wywarł na mnie cały zestaw wierszy Mariusza Partyki i Bartosza Sadulskiego. Praktycznie u każdego autora znalazłam coś, co skłoniło mnie do dalszego czytania, jednak „moja ziemia”, to chyba po części „ziemia” M. Partyki, w którego pisaniu jest lekkość kreślenia nastroju i odrębne kadry. Z kolei B. Sadulski umiejętnie zestawia słowa, ma zdecydowanie charakterystyczny styl tworzenia, który dla mnie jest mistrzowski. Tak naprawdę, wszyscy laureaci Połowu są dla mnie swojego rodzaju mistrzami, których podziwiam i chętnie czytam.
Teraz i Ty należysz do ich grona, Martyno. Masz jakieś nadzieje, plany, oczekiwania w związku z tym wyróżnieniem?
Cały czas nie mogę w to uwierzyć! Wcześniej nawet nie myślałam, że mogłabym zostać wybrana w Połowie, jest to dla mnie wielką radością i jednocześnie wyzwaniem. Myślę, że nadal będę starała się rozwijać umiejętności pisarskie. Na razie jestem zbyt zszokowana moim sukcesem, żeby zastanawiać się (racjonalnie) co dalej. Wiem na pewno, że nie chciałabym, aby cała moja twórczość i osiągnięcia skończyły się równie szybko, jak się zaczęły. Chyba właśnie to jest moje oczekiwanie, które stawiam sobie samej.