wywiady / o książce

Poezję mamy we krwi

Doireann Ní Ghríofa

Jerzy Jarniewicz

Rozmowa Jerzego Jarniewicza z Doireann Ní Ghríofa, towarzysząca premierze książki Skry na mrok Doireann Ní Ghríofa w tłumaczeniu Jerzego Jarniewicza, wydanej w Biurze Literackim 17 czerwca 2024 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Jerzy Jar­nie­wicz: Skry na mrok to two­ja pierw­sza prze­ło­żo­na na język pol­ski książ­ka. Czy kie­dy myślisz o swo­ich wier­szach z tego zbio­ru, powie­dzia­ła­byś, że jest w nich coś, co uzna­ła­byś za nie­prze­tłu­ma­czal­ne? Coś, co jest tak głę­bo­ko zako­rze­nio­ne w irlandz­kiej histo­rii i irlandz­kiej kul­tu­rze, że może być nie­zro­zu­mia­łe dla obco­ję­zycz­nych czy­tel­ni­ków? A może wręcz jest nie­prze­tłu­ma­czal­ne, bo prze­cież w znacz­nym stop­niu wyko­rzy­stu­jesz i son­du­jesz spe­cy­fi­kę irlandz­kiej angielsz­czy­zny i języ­ka gaelic­kie­go? Krót­ko mówiąc, czy jako autor­kę nie­po­koi cię, że jakiś kon­kret­ny wiersz został prze­tłu­ma­czo­ny?

Doire­ann Ní Ghrío­fa: Jest to temat, któ­ry mnie fascy­nu­je, zwłasz­cza że wie­le z moich wier­szy wyra­sta z żyznej gle­by mię­dzy moimi dwo­ma języ­ka­mi, angiel­skim i irlandz­kim… Lubię wyobra­żać sobie, jak ina­czej te nasio­na mogły­by zakwit­nąć w trze­cim języ­ku! Przy­zna­ję, że cie­ka­wi mnie, jakie­go rodza­ju wyzwa­nie może sta­no­wić dla tłu­ma­cza wiersz taki jak „Fal­se Friends”, bio­rąc pod uwa­gę, w jaki spo­sób ory­gi­nał bawi się dziw­ny­mi dźwię­ko­wy­mi echa­mi mię­dzy irlandz­ki­mi sło­wa­mi i ich „fał­szy­wy­mi przy­ja­ciół­mi” w języ­ku angiel­skim – na przy­kład sło­wo „sta­ir” w języ­ku irlandz­kim ozna­cza histo­rię, ale brzmi zupeł­nie jak angiel­skie sło­wo „star”. Wiersz sta­ra się zna­leźć to, co czai się mię­dzy tymi sło­wa­mi.

W prze­kła­dzie tego aku­rat wier­sza zde­rzy­łem odle­głe poję­cia, uzy­sku­jąc, jak sądzę, efekt, jak w tym słyn­nym, sur­re­ali­stycz­nym spo­tka­niu para­so­la z maszy­ną do szy­cia. Twój zbiór zawie­ra zresz­tą utwo­ry repre­zen­tu­ją­ce róż­ne poety­ki, od wier­szy kon­kret­nych po pisa­ne pro­zą wier­sze dzien­ni­ki, poru­sza­ją­ce róż­no­rod­ne kwe­stie, czę­sto też odzy­wa­ją­ce się echem irlandz­kiej histo­rii. W jaki spo­sób irlandz­ka prze­szłość, te gło­sy w ciem­no­ści, mogą dziś być istot­ne, zwłasz­cza dla poet­ki? Czy to drę­czą­cy cię „kosz­mar, z któ­re­go pró­bu­jesz się obu­dzić”? Czy może kosz­mar, z któ­re­go obu­dzić się powin­ni Irland­czy­cy? A może słyn­na fra­za Joy­ce­’a jest już nie­ak­tu­al­na, bo histo­ria dała się oswo­ić?

Tutaj żyje­my w histo­rii. Moje wier­sze tak­że. Mogą mówić w cza­sie teraź­niej­szym, ale prze­szłość jest żywa w każ­dym wer­sie. Rany wojen­ne są głę­bo­kie, podob­nie jak trau­ma post­ko­lo­nial­na. Nadal pró­bu­je­my zro­zu­mieć krzyw­dy wyrzą­dzo­ne przez naszą wspól­ną prze­szłość, a lite­ra­tu­ra jest jed­nym ze środ­ków, dzię­ki któ­rym może­my wyra­zić te pro­ce­sy.

Tak, histo­ria odzy­wa się w każ­dym nie­mal two­im wier­szu, a jesz­cze bar­dziej – w wie­lo­ję­zycz­nych sło­wach. Swo­je wcze­śniej­sze wier­sze napi­sa­łaś w języ­ku gaelic­kim. Jak te dwie poezje, gaelic­ka i anglo­ję­zycz­na, odno­szą się do sie­bie tema­tycz­nie, for­mal­nie? Choć teraz piszesz głów­nie po angiel­sku, wciąż uży­wasz zwro­tów i słów z gaelic­kie­go jako istot­nych chwy­tów poetyc­kich, gra­jąc ich wymo­wą, ety­mo­lo­gią, poli­se­mią. Czy wró­cisz jesz­cze do pisa­nia po gaelic­ku? Czy dwu­ję­zycz­ność jest atu­tem w poezji?

Nigdy nie prze­sta­łam pisać w języ­ku irlandz­kim i mam nadzie­ję, że nigdy nie prze­sta­nę. Ten język jest głę­bo­ko zako­rze­nio­ny we mnie, jako czło­wie­ku i jako pisar­ce. Moja dzia­łal­ność arty­stycz­na jest wod­no-lądo­wa; każ­de­go dnia poru­szam się tam i z powro­tem mię­dzy wodą a lądem, mię­dzy poezją a pro­zą, mię­dzy wzbo­ga­ca­ją­cy­mi się nawza­jem dwo­ma języ­ka­mi.

Poru­szasz się mię­dzy języ­ka­mi nawet w obrę­bie jed­ne­go wier­sza. Ale pozwól, że spy­tam cię o pew­ne wyda­rze­nie sprzed lat. W 1991 roku uka­za­ła się trzy­to­mo­wa anto­lo­gia Field Day of Irish Wri­ting, pre­zen­tu­ją­ca róż­ne tra­dy­cje w lite­ra­tu­rze irlandz­kiej od 550 roku n.e. do koń­ca XX wie­ku, w języ­kach irlandz­kim, angiel­skim, łaciń­skim i nor­mań­sko-fran­cu­skim. Bogac­two lite­ra­tu­ry, ale nie­mal wyłącz­nie męskiej. Nic dziw­ne­go, że anto­lo­gia wywo­ła­ła pro­te­sty poetek, któ­re, słusz­nie, poczu­ły się z tej histo­rii wyklu­czo­ne. Szyb­ko przy­go­to­wa­no dwa dodat­ko­we tomy, aby wypeł­nić lukę i oddać spra­wie­dli­wość gło­som kobiet w histo­rii irlandz­kie­go wier­sza. Od tego cza­su wie­le się w Irlan­dii zmie­ni­ło… Jak postrze­gasz dzi­siej­szą sytu­ację poetek w Irlan­dii?

To, co wciąż szo­ku­je mnie w tym incy­den­cie, to non­sza­lan­cja, z jaką kobie­ty mogły zostać wyklu­czo­ne z nasze­go lite­rac­kie­go kano­nu bez chwi­li zasta­no­wie­nia. Obu­rze­nie, z jakim spo­tka­ło się to pomi­nię­cie, w koń­cu zmu­si­ło auto­rów anto­lo­gii do dostrze­że­nia, jak bar­dzo nie­praw­dzi­wy był ich obraz lite­ra­tu­ry irlandz­kiej. Fakt, że takie nie­do­pa­trze­nie w ogó­le mia­ło miej­sce, wciąż mnie poru­sza. Pozo­sta­ję w podzi­wie dla naszych lite­rac­kich przod­kiń, któ­rych deter­mi­na­cja, by prze­ciw­sta­wić się tak jed­no­stron­ne­mu przed­sta­wie­niu irlandz­kiej twór­czo­ści, wzbu­dzi­ła u anto­lo­gi­stów wstyd i zmu­si­ła do dzia­ła­nia. Obec­nie irlandz­ka poezja to tęt­nią­ca życiem, eks­cy­tu­ją­ca sce­na lite­rac­ka, na któ­rej każ­de­go roku uka­zu­je się wie­le nowych ksią­żek autor­stwa kobiet.

Czy mogła­byś w kil­ku sło­wach opi­sać swój zwią­zek z tra­dy­cyj­ną, sta­ro­ir­landz­ką poezją?  W jed­nym z wier­szy skła­dasz hołd poet­ce z XVIII wie­ku, Eibh­lin Dubh Ni Cho­na­ill; kry­ty­cy odnaj­du­ją w two­jej twór­czo­ści echa caoine­adh, tra­dy­cyj­nych irlandz­kich tre­nów; for­mal­ny aspekt wie­lu two­ich wier­szy wyda­je się wie­le zawdzię­czać sta­ro­ir­landz­kiej poezji.

Tutaj, w Irlan­dii, poezję mamy we krwi. Dla mnie dłu­ga tra­dy­cja irlandz­kiej poezji jest głę­bo­ką stud­nią, do któ­rej nie­ustan­nie wra­cam, zata­piam w niej moje wia­der­ko, by zoba­czyć, jakie nowe bogac­two ją wypeł­ni.

Dzię­ku­ję za roz­mo­wę.

 

tłum. Karo­li­na Sznu­ra­wa
 

belka_2

O autorach i autorkach

Doireann  Ní Ghríofa

Urodziła się w 1981 roku w Galway, mieszka w hrabstwie Cork. Debiutowała w 2011 roku tomem wierszy w języku irlandzkim Résheoid. Nominowana do Poetry Now Award i nagrodzona Michael Hartnett Award. Tom Clasp (2016) był jej pierwszą anglojęzyczną książką poetycką. Największym sukcesem Ní Ghríofy okazał się tom wspomnieniowo-eseistycznej prozy A Ghost in the Throat (2020), wyróżniony James Tait Black Prize. Poetka współpracowała z LeAnne Howe, poetką z plemienia Czoktawów, a we współpracy z irlandzką artystką Alice Maher opublikowała bibliofilską książkę Nine Silences (2018). W czasie pandemii powstały wiersze z trzeciego anglojęzycznego tomu Ní Ghríofy – To Star the Dark, który „The Irish Times” umieścił na liście najlepszych książek poetyckich 2021 roku.

Jerzy Jarniewicz

Urodzony 4 maja 1958 roku w Łowiczu. Poeta, tłumacz, krytyk. W 1982 r. ukończył anglistykę na Uniwersytecie Łódzkim, w 1984 r. filozofię. Autor między innymi tomów poetyckich Dowód z tożsamości (2003), Oranżada (2005), Na dzień dzisiejszy i chwilę obecną (2012) czy Woda na Marsie (2015), licznych przekładów literatury zagranicznej oraz książek krytycznoliterackich. Od 1994 r. redaktor "Literatury na Świecie". Współpracuje z "Gazetą Wyborczą", "Tygodnikiem Powszechnym" i "Tyglem Kultury". Mieszka w Łodzi.

Powiązania