wywiady / o pisaniu

Potrzeba mitu

Bronka Nowicka

John P. Apruzzese

Katarzyna Szuster-Tardi

Rozmowa Johna P. Apruzzesego z Bronką Nowicką i Katarzyną Szuster, zamieszczona w nowojorskim „LIT Magazine”, poprzedzająca wydanie Nakarmić kamień w USA oraz publikację nowej książki Bronki Nowickiej w Biurze Literackim.

John P. Apruz­ze­se: Na począ­tek popro­szę, żebyś opi­sa­ła oto­cze­nie i miej­sce tego wywia­du. Gdzie jesteś, kie­dy odpo­wia­dasz na te pyta­nia?

Bron­ka Nowic­ka: To trud­ne i pięk­ne pyta­nie, John, bo w grun­cie rze­czy doty­czy pew­nej tajem­ni­cy. Jestem teraz w moim cie­le. W tym rucho­mym obser­wa­to­rium, któ­re, ubra­ne w sta­ry swe­ter, usia­dło z kub­kiem kawy w pra­cow­ni. Cia­ło się roz­glą­da: po lewej stro­nie są pół­ki z książ­ka­mi, po pra­wej kana­pa, gdzie wyle­gu­je się pies. Na ścia­nie wisi zdję­cie XIV Dalaj­la­my i foto­gra­fia zro­bio­na z okna samo­lo­tu: chmu­ry wyglą­da­ją jak zmie­rza­ją­ce gdzieś sta­do. Na biur­ku sto­ją kwia­ty: żon­ki­le i hia­cyn­ty. Obok nich leży kil­ka kamie­ni – mają pew­nie miliar­dy lat. Kie­dy moje cia­ło prze­su­wa kamie­nie po bla­cie, ja jestem nad wodą i dopie­ro pod­no­szę je z pia­chu. Akt wspo­mi­na­nia roz­war­stwia mnie i pomna­ża. Nie posia­dam już jed­ne­go miej­sca poby­tu. Odpo­wia­da­jąc na Two­je pyta­nia, zmie­nię je jesz­cze wie­le razy, nie wsta­jąc z krze­sła. Będę w ruchu, wra­ca­jąc do prze­szło­ści i wybie­ga­jąc w przy­szłość. Tajem­ni­ca pamię­ci fascy­nu­je mnie, podob­nie jak moż­li­wość ima­gi­no­wa­nia tego, co może nastą­pić. Za to obraz za moim oknem jest pra­wie nie­ru­cho­my. Rze­czy tkwią w miej­scu, z wyjąt­kiem gałę­zi, pta­ków i żół­te­go świa­tła. Drze­wa mają pąki, gołę­bie łagod­nie lądu­ją na dachach, jest sło­necz­nie. Gdy­by pej­zaż posia­dał psy­chi­kę i taką jej struk­tu­rę jak ludz­ka, powie­dzia­ła­bym jed­nak, że jego spo­kój jest pozor­ny. W nie­świa­do­mość tego obra­zu prze­są­cza się coś apo­ka­lip­tycz­ne­go, jak­by świat nabie­rał prze­czu­cia wła­sne­go schył­ku. To dozna­nie jest zapew­ne pro­jek­cją moich lęków na kra­jo­braz. Albo wyra­zem melan­cho­lii, któ­rej sym­bo­la­mi są i żółć, i słoń­ce, tyl­ko czar­ne.

Zyska­łaś nagro­dy w dwóch róż­nych dzie­dzi­nach. Dosko­na­le odnaj­du­jesz się w wie­lu dys­cy­pli­nach. Opo­wiedz nam o swo­ich dro­gach artyst­ki: reży­ser­ki i pisar­ki. Jakie widzisz połą­cze­nia mię­dzy tymi dro­ga­mi?

Ukoń­czy­łam stu­dia reży­ser­skie w Pań­stwo­wej Wyż­szej Szko­le Fil­mo­wej, Tele­wi­zyj­nej i Teatral­nej w Łodzi. Wykształ­ce­nie uzu­peł­ni­łam w cza­sie stu­diów pody­plo­mo­wych w inter­dy­scy­pli­nar­nej pra­cow­ni na Wydzia­le Malar­stwa Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych w Kra­ko­wie, gdzie przez trzy kolej­ne lata byłam słu­cha­czem stu­diów dok­to­ranc­kich. Dok­to­rat obro­ni­łam na Wydzia­le Gra­fi­ki i Sztu­ki Mediów Aka­de­mii Sztuk Pięk­nych we Wro­cła­wiu. Zawsze wyso­ko zawie­sza­łam poprzecz­kę, nad któ­rą mia­łam prze­sko­czyć. Jako czło­wiek ugo­dzo­ny nar­cy­stycz­nie ści­ga­łam się sama ze sobą, by we wła­snym mnie­ma­niu zasłu­żyć na sza­cu­nek, uzna­nie i miłość. Ten wyścig odcią­gał mnie od two­rze­nia. Zdo­by­wa­łam porząd­ne arty­stycz­ne narzę­dzia, ale nie mia­łam cza­su, by ich uży­wać, zaję­ta się­ga­niem po kolej­ne. Tym spo­so­bem, popę­dza­na ambi­cją i wąt­pli­wo­ścia­mi, że to, co wyra­żę, nie oka­że się wystar­cza­ją­co dobre, byłam bar­dziej zdo­byw­cą niż twór­cą. Wypo­wia­da­łam się rzad­ko, cho­ciaż fascy­nu­ją­ce mnie zagad­nie­nia wykla­ro­wa­ły się wcze­śnie: trud­ne doświad­cze­nia egzy­sten­cjal­ne, śmierć, melan­cho­lia, tery­to­rium pamię­ci, rela­cje mię­dzy czło­wie­kiem a nale­żą­cy­mi do nie­go przed­mio­ta­mi, język i jego związ­ki z pamię­cią, rela­cje pamię­ci z obra­zem. Pew­ne­go dnia, pod wpły­wem bole­snych doświad­czeń, zro­zu­mia­łam, że two­rze­nie nie jest decy­zją poprze­dzo­ną nego­cja­cja­mi z samym sobą, ale koniecz­no­ścią, otwo­rzy­łam się na wyra­ża­nie tego, co czu­łam. Wte­dy oka­za­ło się, że cho­ciaż umiem uży­wać zesta­wów narzę­dzi przy­na­leż­nych jed­nej dzie­dzi­nie, chęt­niej mie­szam je z zawar­to­ścią innych „skrzy­nek”: pisząc – obra­zu­ję sło­wem, two­rzę cią­gi scen, mon­tu­ję opo­wia­da­nie lub tomik. Pra­cu­jąc nad wideo – piszę, wpro­wa­dzam w obraz język pod posta­cią dźwię­ku lub zna­ku gra­ficz­ne­go. Chęt­nie też poszu­ku­ję środ­ków wyra­zu na polach pozor­nie obcych sztu­ce: uży­wam tomo­gra­fu kom­pu­te­ro­we­go jako narzę­dzia fil­mo­we­go i gra­ficz­ne­go, two­rząc pra­ce o trans­gra­ficz­nej natu­rze.

Nie­zwy­kle inspi­ru­ją­ce są dla mnie rela­cje mię­dzy obra­za­mi a sło­wa­mi. Sło­wa i obra­zy łączy histo­ria utra­ty, jed­nej z pierw­szych, któ­re zmie­nia­ją wewnętrz­ny pej­zaż czło­wie­ka. W począt­kach swo­ich ist­nień ludzie nie mówią, ale nie są nie­mi – gawo­rzą. Gawo­rze­nie nie jest zamiesz­ki­wa­niem przed­mieść jed­ne­go języ­ka. Spa­ja dźwię­ki typo­we dla wszyst­kich. Fonicz­ne zdol­no­ści nie­mow­ląt nie mają gra­nic. Kil­ku­mie­sięcz­ne dziec­ko, nie­za­leż­nie od miej­sca, w któ­rym przy­cho­dzi na świat, wyda­je z sie­bie cią­gi gło­sek wystę­pu­ją­cych w każ­dym języ­ku i narze­czu. To, co doro­słe­mu jawi się jako kar­ko­łom­na akro­ba­cja apa­ra­tu mowy, dla dziec­ka sta­no­wi wymow­ną igrasz­kę potwier­dza­ją­cą jego udział w arty­ku­la­cyj­nym uni­wer­sum. Nie­mow­lę, nie uży­wa­jąc żad­ne­go z języ­ków, prze­by­wa w raju moż­li­wo­ści wła­da­nia wszyst­ki­mi języ­ka­mi, lecz z chwi­lą, gdy wyko­na gest się­gnię­cia po któ­ryś z nich, zosta­je wypę­dzo­ne. Wszyst­ko, co skła­da­ło się na gawo­rze­nie, zosta­je ode­bra­ne dziec­ku tuż za raj­ską bra­mą, a ono, wcho­dząc na teren wygna­nia – któ­ry jest obsza­rem rodzi­me­go języ­ka – tra­ci arty­ku­la­cyj­ną wszech­moc i na jakiś czas milk­nie. Póź­niej z mozo­łem pra­cu­je nad pierw­szym sło­wem, bo każ­dy ze zna­nych wcze­śniej dźwię­ków stał się obcy. Koń­czy się fonicz­ny sza­ma­nizm, przed­ję­zy­ko­we cudo­twór­stwo, zaczy­na mozół wtła­cza­nia sen­sów w sły­szal­ne for­my. Za tą utra­tą idzie dru­ga, rów­nie zna­czą­ca. Zamiesz­ku­jąc w języ­ku, dziec­ko tra­ci dostęp do wszyst­kich uwew­nętrz­nio­nych obra­zów, któ­re zgro­ma­dzi­ło w okre­sie poprze­dza­ją­cym tę zmia­nę. Mowa, sta­jąc się narzę­dziem komu­ni­ka­cji, zaczy­na peł­nić rów­nież funk­cję archi­tek­ta pamię­ci i zamu­ro­wu­je drzwi pro­wa­dzą­ce do tego, co zosta­ło w niej sko­lek­cjo­no­wa­ne w począt­kach życia. Pierw­sze dostęp­ne wspo­mnie­nia są sta­tycz­ny­mi obra­za­mi. Pocho­dzą z okre­su począt­ków mowy, ery ogra­ni­czo­ne­go zaso­bu słów. Gdy ich zbiór się roz­ra­sta, a dziec­ko korzy­sta z nie­go wpraw­niej, impre­sje zaczy­na­ją nabie­rać cha­rak­te­ru scen i epi­zo­dów: pły­ną, two­rzą cią­gi zda­rzeń. Zmia­ny te nasta­ją wów­czas, gdy dziec­ko umie już przy­glą­dać się prze­szło­ści za pomo­cą języ­ka: rela­cjo­nu­je minio­ne. Umie­jęt­ność patrze­nia sło­wa­mi zmie­nia natu­rę wspo­mnień. Czło­wiek nie ma dostę­pu do tych, któ­re odło­żył naj­wcze­śniej, ponie­waż nie zosta­ły one utrwa­lo­ne w języ­ku. Język odci­na ludziom dostęp do począt­ków ich wła­snych histo­rii zapi­sa­nych w obra­zach. Być moż­ne jest to pra­przy­czy­ną mitu o anta­go­ni­zmie mię­dzy nimi a sło­wa­mi, choć w isto­cie łączy je sil­na, bo opar­ta na akcie współ­kre­acji więź. Język, mimo że wyda­je się two­rzy­wem myśle­nia, sam nie sta­no­wi wystar­cza­ją­cej dla nie­go mate­rii, wspie­ra myśle­nie obra­zo­we. Obra­zy w pamię­ci nie zazna­ły­by ruchu, gdy­by nie popę­dzał ich język. Sło­wo i obraz – od chwi­li, gdy połą­czy­ła je histo­ria utra­ty – wpie­ra­ją się jak ci, któ­rzy stra­ci­li przod­ków, ale zyska­li opar­cie w następ­cach.

Łącze­nie słów i obra­zów jest dla mnie orga­nicz­ne, być może dla­te­go, że jest ono wpi­sa­ne w natu­ral­ną czyn­ność umy­słu, któ­rą jest two­rze­nie zna­czeń, akt roz­ko­do­wa­nia języ­ka. Naukow­cy, tacy jak Ben­ja­min K. Ber­gen, w fascy­nu­ją­cy spo­sób opi­sa­li ten zwią­zek mię­dzy języ­kiem a obra­zem. Nazwa­li go ucie­le­śnio­ną symu­la­cją. Gdy wymó­wię lub napi­szę zda­nie: „bia­ły niedź­wiedź czoł­ga się po śnie­gu”, w jaki spo­sób odko­du­jesz zna­cze­nie dźwię­ków lub zna­ków gra­ficz­nych, John? Jak zro­zu­miesz, o czym mówię lub piszę? W Two­im mózgu uak­tyw­ni się przede wszyst­kim ośro­dek odpo­wie­dzial­ny za widze­nie – wyobra­zisz sobie sce­nę z niedź­wie­dziem czoł­ga­ją­cym się po śnie­gu. Do pra­cy zmo­bi­li­zu­ją się też: Twój ośro­dek odpo­wie­dzial­ny za sły­sze­nie – śnieg zaskrzy­pi, za zapach – poczu­jesz ozo­no­wą, mroź­ną woń lodu, uak­tyw­ni się ośro­dek odpo­wia­da­ją­cy za odczu­wa­nie doty­ku – nie­mal wła­sną skó­rą poczu­jesz tar­cie o bia­łą powierzch­nię. Tak dzia­ła ucie­le­śnio­na symu­la­cja. Język to sys­tem zako­do­wa­nych obra­zów (odgło­sów, ruchów, zapa­chów, wra­żeń doty­ko­wych, sma­ko­wych), któ­re two­rzą syne­ste­tycz­ne, naj­no­wo­cze­śniej­sze, a zara­zem naj­star­sze kino, to w ludz­kim umy­śle.

W Two­ich pra­cach, zarów­no opo­wia­da­niach, jak i fil­mach, nie­oży­wio­ne przed­mio­ty nabie­ra­ją życia i sta­ją się czę­ścią świa­ta i bytu w głę­bo­ko feno­me­no­lo­gicz­nym i holi­stycz­nym sen­sie. Jak doszłaś do tej per­spek­ty­wy?

Moje zain­te­re­so­wa­nia kon­cen­tru­ją się na rela­cjach łączą­cych ludzi i rze­czy. Za przed­mio­ta­mi sto­ją oso­by, histo­rie, pamięć. W reży­se­ro­wa­nych prze­ze mnie stu­denc­kich etiu­dach rzecz nie była rekwi­zy­tem akto­ra, ale rów­no­rzęd­nym boha­te­rem. Pod­le­ga­ła per­so­ni­fi­ka­cji, sym­bo­li­zo­wa­ła lub uobec­nia­ła zmar­łych, przy­wo­ły­wa­ła wspo­mnie­nia. Po ukoń­cze­niu stu­diów roz­po­czę­łam pra­cę w teatrze. We wszyst­kich wyre­ży­se­ro­wa­nych prze­ze mnie spek­ta­klach poja­wia­ły się wąt­ki zwią­za­ne z przed­mio­tem: kon­sump­cyj­nym uza­leż­nie­niem od nie­go, wcho­dze­niem z nim w rela­cje, któ­re były sub­sty­tu­ta­mi rela­cji mię­dzy­ludz­kich. W póź­niej­szym okre­sie, gdy moja pra­ca zaczę­ła się kon­cen­tro­wać na foto­gra­fii i wideo, powsta­wa­ły cykle, w któ­rych uży­wa­łam rze­czy do por­tre­to­wa­nia ich wła­ści­cie­li, jak i do two­rze­nia auto­por­tre­tów. Trak­to­wa­łam rów­nież przed­mio­ty jako swo­iste cza­so­mie­rze, odmie­rza­łam czas arte­fak­ta­mi – gro­ma­dząc je lub śle­dząc pro­ces ich uby­wa­nia, destruk­cji, meta­mor­foz mate­rii. Zaczę­łam też wyko­rzy­sty­wać przed­mio­ty jako medium doku­men­tu­ją­ce zda­rze­nia, w tym spo­tka­nia z inny­mi ludź­mi. Zasu­szo­ne, zuży­te toreb­ki her­ba­ty, na któ­re nano­si­łam notat­ki doty­czą­ce dat, pór dnia i zda­rzeń sąsia­du­ją­cych z czyn­no­ścią picia her­ba­ty, sta­no­wi­ły swo­isty pamięt­nik. Zuży­te toreb­ki her­ba­cia­ne, wypre­pa­ro­wa­ne z fusów i wypeł­nio­ne zdję­cia­mi ludzi, z któ­ry­mi piłam her­ba­tę, sta­wa­ły się este­ty­zu­ją­cy­mi doku­men­ta­mi spo­tkań. Co mnie doty­ka, boli, inte­re­su­je w rze­czy i jej rela­cji z czło­wie­kiem? Mogę zało­żyć, że każ­da rzecz ma w sobie – ze wzglę­du na obec­ność w świe­cie czło­wie­ka – pewien wymiar ludz­ki. Ozna­cza to, że świat przed­mio­tów sta­no­wi the­atrum, w któ­rym odbi­ja się świat tego, co czło­wie­cze. Inte­re­su­je mnie ludz­kie – tym chcę się zaj­mo­wać w mojej twór­czo­ści. Jed­nak na pierw­szo­pla­no­we­go boha­te­ra moich prac wybie­ram rzecz. Dla­cze­go? Ponie­waż poczu­cie tra­gi­zmu wywo­ły­wa­ne przez obra­zy rze­czy uwa­żam za rów­nie, jeśli nie bar­dziej doj­mu­ją­ce niż to, któ­re mani­fe­stu­je się bez­po­śred­nio przez ludz­ki los i śmier­tel­ne cia­ło. Tra­gizm rze­czy zda­je się pole­gać na tym, że prze­dłu­ża ona czy­jeś lub cze­goś życie zale­d­wie o kil­ka kro­ków. Rzecz, któ­ra prze­ży­wa­jąc swo­je­go wła­ści­cie­la, sta­je się jego repre­zen­tan­tem, jak i rzecz, któ­ra w inny spo­sób utrwa­la minio­ne, w koń­cu umie­ra. Zanim jed­nak mate­ria znisz­czy się i roz­pad­nie: pamię­ta, sym­bo­li­zu­je, uobec­nia. Mówiąc o ducho­wym poprzez mate­rial­ne, o żywym przez mar­twe, trak­tu­jąc rzecz jako boha­te­ra czę­ściej widocz­ne­go w mate­rii dzie­ła niż czło­wiek – rów­no­rzęd­ny boha­ter, mogę opo­wia­dać o nim bez pato­su wyni­ka­ją­ce­go z bez­po­śred­nio­ści przed­sta­wień.

Two­je opo­wie­ści, takie jak Nakar­mić kamień, Pust­ka i Ter­ra Memo­ria, zawie­ra­ją ele­men­ty mitów, bajek i ale­go­rii. Mimo to wyda­ją się stwo­rzo­ne dla naszych cza­sów, nio­sąc głę­bo­kie poczu­cie bra­ku oraz utra­ty pamię­ci i języ­ka jako nośni­ków sen­sów. Czy możesz wyja­śnić swo­je kre­atyw­ne podej­ście do opo­wia­da­nia histo­rii?

Jako czło­wiek jestem głod­na mitu. Zawsze pra­co­wał we mnie zmysł bra­ku. Poczu­cie pust­ki, stra­ty, nie­do­sy­tu było bar­dzo sil­ne. Począt­ko­wo myśla­łam, że ten brak da się zaspo­ko­ić syce­niem ambi­cji, miło­ści wła­snej, żołąd­ka, oczu. Liczy­łam na to, że mój głód zaspo­koi roman­tycz­na rela­cja, nie­ustan­na pra­ca, wie­dza. Myli­łam się. Dla naszych przod­ków mit sta­no­wił nie tyl­ko for­mę opi­su świa­ta, jego inter­pre­ta­cję czy mapę ście­żek boha­te­rów – auten­tycz­nych lub wymy­ślo­nych. Mit był żywy i słu­żył odży­wia­niu psy­chi­ki. Zako­twi­czo­ny w nie­świa­do­mo­ści zbio­ro­wej, umoż­li­wiał odnaj­dy­wa­nie kon­tak­tu z duszą i Jaź­nią. Poma­gał dostrze­gać powią­za­nia mię­dzy ludź­mi, isto­ta­mi, byta­mi, zja­wi­ska­mi. Łączył stre­fę ciem­no­ści, Cie­nia, z obsza­rem świa­do­mym. Kre­ślił linie mie­dzy żywy­mi i zmar­ły­mi. Oswa­jał tabu. Przy­bli­żał tajem­ni­ce. Prze­strze­gał przed zagro­że­nia­mi. Stwa­rzał sym­bo­le. Sta­no­wił wzo­rzec postę­po­wa­nia. Dawał nadzie­ję. Sub­li­mo­wał. Jestem głod­na mitu jako odżyw­czej, inspi­ru­ją­cej sub­stan­cji wspo­ma­ga­ją­cej i trans­for­mu­ją­cej ducha. Do mitu jako pew­nej for­mu­ły lite­rac­kiej cią­gnie mnie nie tyl­ko głód, ale rów­nież ta cecha mitu, któ­rą mogła­bym nazwać uni­wer­sa­li­zmem. Pocią­ga­ją mnie nar­ra­cje o takim cha­rak­te­rze. Nie prze­pa­dam za sztu­ką doraź­ną, lite­ra­tu­rą „na dziś”, zapa­trzo­ną jedy­nie w bie­żą­ce, obec­ne, za swój głów­ny cel obie­ra­ją­cą aktu­al­ność, spra­woz­daw­czość, zaan­ga­żo­wa­nie, odkry­cie nowej dyk­cji, śro­do­wi­sko­wą rywa­li­za­cję o tema­tycz­ną i sty­li­stycz­ną wyna­laz­czość. Lite­ra­tu­ra pięk­na inte­re­su­je mnie jedy­nie jako oso­bi­sta, a zara­zem jak naj­bar­dziej uni­wer­sal­na, zme­ta­fo­ry­zo­wa­na, nasy­co­na sym­bo­la­mi inter­pre­ta­cja świa­ta i rela­cja z jego ele­men­ta­mi, a nie ich reali­stycz­na foto­gra­fia. Dla­te­go zwra­cam się w stro­nę mitu, baśni, przy­po­wie­ści, ale­go­rii, poetyc­kie­go języ­ka, gęstej meta­fo­ry­ki. Jed­nak czy­niąc to, sta­ram się mówić o tym świe­cie i jego nie­do­bo­rach, któ­re odczu­wam jako wła­sne. Mając 45 lat, będąc tuż po kry­zy­sie wie­ku śred­nie­go, naj­bar­dziej potrze­bu­ję kon­tak­tu z ożyw­czym źró­dłem. Zapew­ne pro­wa­dzi do nie­go wie­le dróg, ale moja wie­dzie poprzez pró­by stwa­rza­nia pew­ne­go rodza­ju mitów, któ­re mogły­by poru­szać, pobu­dzać empa­tię i dawać nadzie­ję.

Co sądzisz o tłu­ma­cze­niach swo­jej pra­cy? Czy ist­nie­ją sło­wa i poję­cia, któ­rych Two­im zda­niem nie da się prze­nieść z jed­ne­go języ­ka / jed­nej kul­tu­ry na inne bez utra­ty cze­goś istot­ne­go? Jak zaan­ga­żo­wa­łaś się w pro­ces tłu­ma­cze­nia z Kasią Szu­ster?

To wspa­nia­łe, że myśli mogą prze­kra­czać gra­ni­ce języ­ka, w któ­rym zosta­ły wyra­żo­ne. W zależ­no­ści od tego, jak odle­gła jest kul­tu­ra, do któ­rej uda­je się prze­tłu­ma­czo­ny tekst, może to być wyciecz­ka, dłu­ga podróż albo ryzy­kow­na wypra­wa w nie­zna­ne. Każ­da z tych per­spek­tyw eks­cy­tu­je, ponie­waż w cza­sie swo­ich eska­pad tekst spo­ty­ka Czy­tel­ni­ka. Pozna­ją się, wza­jem­nie bada­ją, pro­wa­dzą roz­mo­wę lub mil­czą; są zafa­scy­no­wa­ni sobą lub roz­sta­ją się po wymia­nie kil­ku zdań. Kon­takt Czy­tel­ni­ka z tek­stem jest spo­tka­niem dwóch osób i posia­da wszyst­kie jego cechy. Jestem wdzięcz­na za to, że mogę dzie­lić się z Czy­tel­ni­ka­mi moim spo­so­bem odczu­wa­nia zja­wisk.

Sądzę, że prze­tłu­ma­czal­ne jest wszyst­ko, co doty­czy uni­wer­sal­ne­go doświad­cze­nia. Każ­dy czło­wiek na świe­cie wie, czym są miłość, smu­tek, samot­ność, śmierć, zmy­sło­wa przy­jem­ność czy radość, choć w każ­dej kul­tu­rze będą one defi­nio­wa­ne, prze­ży­wa­ne, wpi­sa­ne w obrzę­dy i pod­da­wa­ne obra­zo­wa­niu w mniej lub bar­dziej odmien­ny spo­sób. Sądzę, że na trans­la­tor­skie trud­no­ści natra­fia się wów­czas, gdy trze­ba prze­ło­żyć opis cze­goś „ende­micz­ne­go”. Wyobra­żam sobie na przy­kład, że gdzieś żyje ple­mię, któ­re odczu­wa emo­cję zupeł­nie nie­od­czu­wa­ną w naszej kul­tu­rze albo odczu­wa­ną, ale na tyle niu­an­so­wą, że nie­na­zwa­ną. Może gdzieś ist­nie­je kolor, któ­re­go nie ma w zna­nej mi pale­cie i ma on swo­ją nazwę. Jak ją prze­tłu­ma­czyć, gdy w danym języ­ku brak sło­wa okre­śla­ją­ce­go tę bar­wę, ponie­waż nie ma jej w danym świe­cie?

Moje tek­sty prze­ło­żo­no na język nie­miec­ki, chor­wac­ki, kata­loń­ski, hisz­pań­ski, litew­ski, łotew­ski, rosyj­ski, ukra­iń­ski, estoń­ski, sło­weń­ski, fran­cu­ski, cze­ski, bry­tyj­ski, ame­ry­kań­ski. Tomik mojej pro­zy poetyc­kiej został prze­tłu­ma­czo­ny w cało­ści na język estoń­ski, ukra­iń­ski, sło­weń­ski, cze­ski, fran­cu­ski. Mia­łam wiel­ką przy­jem­ność oso­bi­ście spo­tkać się z każ­dym z tłu­ma­czy. Nasze roz­mo­wy doty­czy­ły nie tyl­ko książ­ki – jej idei, świa­ta przed­sta­wio­ne­go, boha­ter­ki, akcji czy wresz­cie języ­ka – ale rów­nież fascy­na­cji lite­rac­kich, malar­skich, doświad­czeń dydak­tycz­nych, podró­ży, upodo­bań kuli­nar­nych, fru­stra­cji i pasji. To było inspi­ru­ją­ce. W trak­cie pro­ce­su trans­la­tor­skie­go Hen­drik Lin­de­puu, zna­ko­mi­ty tłu­macz na język estoń­ski, zapy­tał mnie, co to jest „mysi ogon z kokar­dą”. W Esto­nii nie mówi się tak o cien­kim, kobie­cym war­ko­czu. W jed­nym z moich tek­stów wystę­pu­je sper­so­ni­fi­ko­wa­na nie­dzie­la. Jest cho­rą umy­sło­wo kobie­tą, nosi kape­lusz, brosz­kę, a wło­sy zapla­ta wła­śnie w mysi ogon. W języ­ku fran­cu­skim nie­dzie­la jest rodza­ju męskie­go. Ten nie­dziel. Z Céci­le Bocia­now­ski, tłu­macz­ką na fran­cu­ski, dłu­go roz­ma­wia­ły­śmy, co zro­bić z tą zwie­lo­krot­nio­ną trans­gre­sją. Roz­mo­wy z tłu­ma­cza­mi są fascy­nu­ją­ce, bo to spe­cja­li­ści od trans­fe­ru rze­czy i zja­wisk do inne­go świa­ta, pilo­ci naj­dziw­niej­szych eks­pe­dy­cji, czu­li prze­myt­ni­cy zna­czeń.

Publi­ka­cje w Sta­nach Zjed­no­czo­nych zawdzię­czam Kasi Szu­ster. Trzy lata temu Kasia napi­sa­ła do mnie i prze­sła­ła kil­ka prze­tłu­ma­czo­nych frag­men­tów mojej pro­zy poetyc­kiej. Prze­czy­ta­łam tłu­ma­cze­nia na głos. Uję­ło mnie to, że w angiel­skich tek­stach odna­la­złam ten sam rytm, któ­ry wystę­po­wał w ory­gi­nal­nych. Marek Bień­czyk mówi o fra­zie jako o odde­chu; odde­cho­wej wydol­no­ści auto­ra, nar­ra­to­ra. Ja w tłu­ma­cze­niach Kasi odnaj­du­ję mój oddech i odde­chy moich boha­te­rek. Jest w tym jakaś orga­nicz­na praw­da, praw­da płuc: ile myśli i obra­zów może pomie­ścić jeden wydech. Uwa­żam, że Kasia ma dosko­na­ły słuch i poczu­cie ryt­mu, któ­re jest wyczu­ciem cza­su. Te zdol­no­ści wyko­rzy­stu­je do odmie­rze­nia ludz­kie­go odde­chu w innym języ­ku.

Cenię to, że Kasia ma nie­ustan­ny kon­takt z żywym ame­ry­kań­skim. Jej mąż, Mark Tar­di, cenio­ny poeta, arty­sta inter­dy­scy­pli­nar­ny i dydak­tyk, uro­dził się w USA. Obo­je sta­no­wią parę czu­wa­ją­cą nad wyda­niem w Sta­nach tomu mojej pro­zy poetyc­kiej. Są uta­len­to­wa­ni, rze­tel­ni, kon­kret­ni, przy­jaź­ni. Ufam im oboj­gu, a Kasi będę powie­rzać kolej­ne opo­wia­da­nia i książ­ki. I jesz­cze coś, co nie jest dla mnie bez zna­cze­nia: kie­dy spo­tka­łam Kasię po raz pierw­szy, gdy zja­dły­śmy razem śnia­da­nie, wypi­ły­śmy kawę i poroz­ma­wia­ły­śmy, poczu­łam: to dobry czło­wiek, będą­cy w poro­zu­mie­niu z samym sobą, har­mo­nij­ny. War­to Jej zaufać. Intu­icja mnie nie zawio­dła.

W 2015 roku Nakar­mić kamień zdo­by­ło pre­sti­żo­wą Nagro­dę Lite­rac­ką Nike. Powiedz nam, jak wpa­dłaś na pomysł napi­sa­nia Nakar­mić kamień? Dla­cze­go zde­cy­do­wa­łaś się na uży­cie pro­zy poetyc­kiej?

Nakar­mić kamień to nar­ra­cja, któ­ra mnie nawie­dzi­ła. Uży­wam tego sło­wa z peł­ną świa­do­mo­ścią jego zna­cze­nia. Musia­łam napi­sać tę książ­kę. To była koniecz­ność i dłu­gi, bole­sny pro­ces, bez któ­re­go nie mogła­bym pójść dalej jako czło­wiek. Tom two­rzą 44 poema­ty pro­zą. Tytuł każ­de­go jest nazwą jakiejś rze­czy. Jej obraz pocią­ga za sobą opo­wia­da­ną mikro­hi­sto­rię. Ta jed­nak doty­ka ludz­kie­go, nie mate­rial­ne­go. Naj­waż­niej­szym przed­mio­tem w opo­wie­ści jest kamień. Boha­ter­ka książ­ki, kil­ku­let­nia dziew­czyn­ka, usi­łu­je go nakar­mić i w tym celu szu­ka odpo­wied­nie­go rodza­ju pokar­mu. Dziec­ko wie­rzy, że może nakar­mić kamień wła­sny­mi zmy­sła­mi: widze­niem, sły­sze­niem, doty­ka­niem, sma­ko­wa­niem. Dla­te­go wkła­da kamień do ust – gło­wa zda­je się sta­no­wić cen­trum narzą­dów zmy­słów. Dziec­ko mówi do kamie­nia, myśli w kamień, patrzy dla kamie­nia. Chce go oży­wić i zacho­wać dla sie­bie. Rela­cja dziecko–kamień sta­no­wi oś książ­ki. Ist­nie­ją w niej tak­że wąt­ki zwią­za­ne ze skom­pli­ko­wa­nym życiem rodzin­nym, emo­cjo­nal­ną i fizycz­ną prze­mo­cą, sta­rze­niem się, śmier­cią, cho­ro­bą, sza­leń­stwem, smut­kiem. To cięż­ka książ­ka. Ale ma też swo­ją jasną stro­nę. Jest nią wia­ra dziec­ka w moż­li­wość nakar­mie­nia kamie­nia. Zale­ża­ło mi na stwo­rze­niu meta­fo­rycz­nej figu­ry rela­cji nie­moż­li­wej, ale nie do koń­ca tra­gicz­nej, ponie­waż to, co nie­osią­gal­ne, dra­ma­tycz­ne i przy­kre w rela­cji dziecko–kamień, sub­li­mu­je się w otwar­cie wszyst­kich zmy­słów na świat, w nie­ustan­nie pra­cu­ją­cą wraż­li­wość. Wszyst­ko, co dziew­czyn­ka czu­je, widzi, wszyst­ko, cze­go doty­ka, co sma­ku­je, ma odży­wiać kamień. Chro­nić go przed śmier­cią. W rze­czy­wi­sto­ści chro­ni też przed emo­cjo­nal­ną śmier­cią samo dziec­ko, któ­re nie znaj­du­je potrzeb­nych mu emo­cji w świe­cie oży­wio­nym, nie otrzy­mu­je miło­ści od doro­słych.

Histo­ria dziec­ka i kamie­nia chcia­ła ucie­le­śnić się w innej mate­rii niż te, któ­ry­mi posłu­gi­wa­łam się wcze­śniej. Nie życzy­ła sobie, żebym ją fil­mo­wa­ła, foto­gra­fo­wa­ła, insce­ni­zo­wa­ła czy prze­świe­tla­ła. Chcia­ła zobra­zo­wać się w poetyc­kim języ­ku. Dobo­ru for­my do tre­ści nie dyk­tu­je potwier­dzo­na dyplo­mem lub zawo­do­wą prak­ty­ką przy­na­leż­ność twór­cy do okre­ślo­nej dys­cy­pli­ny. Wie­rzę w „co”, któ­re poprze­dza „jak”: gdy treść jest goto­wa do wypo­wie­dze­nia, sama znaj­du­je for­mę. Robi to nie­ja­ko poza twór­cą, któ­re­go uży­wa jako narzę­dzia. Wybo­ry doko­ny­wa­ne przez „co” są nie­wy­mu­szo­ne, pozba­wio­ne spe­ku­la­cji, dla­te­go przyj­mu­ję je jako coś natu­ral­ne­go – bez zasko­cze­nia. W łódz­kiej szko­le fil­mo­wej pro­fe­so­ro­wie nauczy­li mnie, że nie powin­no się robić żad­nych spe­ku­la­cji na temat for­my, zanim nie roze­zna się wszyst­kie­go, co doty­czy tre­ści. Tę świę­tą dla mnie zasa­dę zamy­ka­li w pro­stym zda­niu: „Naj­pierw CO, póź­niej JAK”. Dobro­czyn­ność tej zasa­dy pole­ga na tym, że jeśli się jej prze­strze­ga, for­ma obja­wia się sama, jak­by w nagro­dę za tro­skę o treść. Auten­tycz­ne i wypie­lę­gno­wa­ne „co” w natu­ral­ny spo­sób obra­sta for­mą. Zanim zaczę­łam pisać „kamień”, dłu­go mu się przy­glą­da­łam. Bada­łam, czym jest, gdzie zale­ga; jaki ból, nie­do­ma­ga­nie czy brak wyho­do­wa­ły go we mnie. Kie­dy doj­rza­łam do zro­bie­nia pró­by tek­stu, for­ma obja­wi­ła się sama. For­mę tę zawdzię­czam rów­nież mojej ten­den­cji do mak­sy­mal­nej syn­te­zy oraz pew­nej nie­chę­ci do kon­stru­owa­nia dłu­gich, line­ar­nych opo­wie­ści. To kwe­stia wraż­li­wo­ści, ten­den­cji per­cep­cji i upodo­bań dra­ma­tur­gicz­nych. Lubię opo­wie­ści budo­wa­ne z kawał­ków, strzę­pów, mikro­hi­sto­rii, krót­kich odsłon, któ­re skła­da­ją się na przed­sta­wie­nie, nie­za­leż­nie od tego, czy jest ono budo­wa­ne w mate­rii języ­ka, czy obra­zu.

Cie­szy­my się, że Two­je opo­wia­da­nie „Regnum” wkrót­ce poja­wi się w „LIT”. Spo­ty­ka­my w nim czte­ry kobie­ty – sza­lo­ną Marię, Urszu­lę, pomy­lo­ną Ninę i nawie­dzo­ną Agniesz­kę – wszyst­kie znaj­du­ją się w trud­nej sytu­acji, ponie­waż są kobie­ta­mi. A jed­nak, jako kobie­ty, wyda­ją się posia­dać taj­ne moce i wpływ na przed­mio­ty i przy­ro­dę. Co natchnę­ło Cię do napi­sa­nia tej histo­rii?

Ja rów­nież cie­szę się myślą o tej publi­ka­cji i ser­decz­nie dzię­ku­ję, John, że może ona mieć miej­sce na łamach zna­ko­mi­te­go, posia­da­ją­ce­go dłu­gie tra­dy­cje „LIT”.

„Regnum” przed­sta­wia losy kobiet odmien­nych, takich, o któ­rych nie­któ­rzy ludzie mówią: „wariat­ka”, „sza­lo­na”, „stuk­nię­ta”, „inna”, „dziw­na”. Boha­ter­ki opo­wia­da­nia są ponad­prze­cięt­nie wraż­li­we. Ta cecha czę­sto pro­wo­ku­je ludzi z dys­funk­cja­mi empa­tii do róż­ne­go rodza­ju nad­użyć. Stąd kobie­ty w „Regnum” dozna­ją cier­pie­nia, są wyko­rzy­sty­wa­ne, sty­ka­ją się z bier­ną oraz czyn­ną agre­sją, doświad­cza­ją wyklu­cze­nia i są wyszy­dza­ne, rów­nież przez naj­bliż­szych. Jed­nak każ­da z tych kobiet, dzię­ki uni­ka­to­wo pra­cu­ją­cym, wyostrzo­nym zmy­słom, dozna­je nie­zwy­kłe­go kon­tak­tu ze swo­im obsza­rem wewnętrz­nym, nie­świa­do­mo­ścią indy­wi­du­al­ną i zbio­ro­wą, z prze­strze­nią kre­acji, sym­bo­li, świa­tem zwie­rzę­cym oraz z inny­mi ele­men­ta­mi przy­ro­dy. To dar. Jed­nak taki, za któ­ry trze­ba „zapła­cić” trud­nym do udźwi­gnię­cia nadod­czu­wa­niem, hiper­sen­sy­tyw­no­ścią. Stwo­rzy­łam tę nar­ra­cję z kil­ku wzglę­dów. Pierw­szy: cechu­je mnie natu­ral­na sła­bość do odmień­ców i wraż­liw­ców. Przy­glą­dam się im z uwa­gą i sza­cun­kiem. Wypa­tru­ję zna­ków, któ­re ślą. Dru­gi powód jest taki, że mam dług wobec kobie­co­ści. Swo­jej wła­snej i jako takiej. Przez trzy­dzie­ści kil­ka lat moje­go życia kon­tak­to­wa­łam się ze świa­tem i ludź­mi poprzez męską stro­nę mojej oso­bo­wo­ści. Kie­ro­wa­łam się głów­nie logi­ką, nie dowie­rza­łam intu­icji, byłam nie­zwy­kle zada­nio­wa oraz bar­dzo wyma­ga­ją­ca wobec sie­bie i innych. Zre­zy­gno­wa­łam też z macie­rzyń­stwa. Prze­łom, któ­re­go doświad­czy­łam oko­ło czter­dzie­ste­go roku życia, pozwo­lił mi na zwrot ku wła­snej kobie­co­ści. Nie oby­ło się to bez wewnętrz­nej wal­ki. Męska część mojej oso­bo­wo­ści była prze­ko­na­na, że coś tra­ci: chłod­ny ogląd spraw, nie­na­gan­ną dys­cy­pli­nę, pra­wo do tego, by mieć jedy­ną rację. Gdy pozwo­li­łam, by mój kobie­cy pier­wia­stek zaczął we mnie pra­co­wać, zyska­łam wię­cej empa­tii, sta­łam się bar­dziej wyro­zu­mia­ła dla innych i sie­bie. Zaczę­łam też mieć lep­szy kon­takt z pod­świa­do­mym, na przy­kład ze sfe­rą snów. Doce­ni­łam kobie­ty. Ich umie­jęt­no­ści zwią­za­ne z wyczu­wa­niem emo­cji, pro­wa­dze­niem dia­lo­gu, szu­ka­niem poko­jo­wych roz­wią­zań kon­flik­tów, goto­wo­ścią nie­sie­nia pomo­cy, mul­ti­po­ten­cjal­no­ścią – „jed­ną ręką mie­szam zupę, dru­gą malu­ję obraz”. Byłam win­na „Regnum” sobie i innym kobie­tom. Ono nie mówi jed­nak tyl­ko o pier­wiast­ku kobie­cym. W korze­niach opo­wia­da­nia leży chęć zbli­że­nia się do ożyw­cze­go źró­dła – ducho­wej, choć nie­zwią­za­nej z żad­ną reli­gią stre­fy, któ­rą nazy­wam w tym opo­wia­da­niu kró­le­stwem („regnum” w języ­ku łaciń­skim ozna­cza „kró­le­stwo”).

Czy­ta­łam nie­daw­no książ­kę psy­cho­te­ra­peut­ki jun­gow­skiej Marion Wood­man. Pozy­cja nosi tytuł Świa­do­ma kobie­cość. Wood­man pisze w niej o kobie­cej natu­rze, cie­le­sno­ści, mocy; w atrak­cyj­ny spo­sób wyja­śnia, czym jest i jak dzia­ła ani­ma, czy­li kobie­cy pier­wia­stek w męż­czyź­nie. Mnie jed­nak w tej książ­ce naj­bar­dziej podo­ba­ło się to, że psy­cho­ana­li­tycz­ka, przez lata pra­cu­ją­ca w duchu psy­cho­lo­gii głę­bi, mówi o kobie­cej posta­wie – opie­kuń­czej, macie­rzyń­skiej, odpo­wie­dzial­nej, chro­nią­cej – jako jedy­nym spo­so­bie oca­le­nia świa­ta, na przy­kład przez eko­lo­gicz­ną kata­stro­fą. To do mnie docie­ra. Nie tyl­ko dla­te­go, że jestem kobie­tą, tak­że z tego wzglę­du, że obcho­dzi mnie los Zie­mi.

Przejdź­my do Two­ich prac fil­mo­wych, takich jak Post­mor­ta­le. Ojciec i Post­mor­ta­le. Mat­ka czy Iko­na Regnum, gdzie posta­no­wi­łaś odejść od kon­wen­cjo­nal­nej opo­wie­ści na rzecz bar­dziej poetyc­kiej, sym­bo­licz­nej, cza­sem wręcz kli­nicz­nej nar­ra­cji, w któ­rej ludzie wyda­ją się odgry­wać dru­go­rzęd­ną rolę, sta­jąc się swe­go rodza­ju obiek­ta­mi arche­olo­gicz­ny­mi…

Ponie­waż Two­je pyta­nie doty­czy głów­nie prac tomo-wideo, czy­li fil­mów, do któ­rych mate­riał pozy­ska­łam za pomo­cą tomo­gra­fu kom­pu­te­ro­we­go, opo­wiem, dla­cze­go się­gnę­łam po to medium i dla­cze­go pocią­ga­ją mnie kli­nicz­ne (podo­ba mi się Two­je okre­śle­nie) nar­ra­cje.

Pra­cu­jąc nad dok­to­ra­tem, kolek­cjo­no­wa­łam histo­rie rela­cji zacho­dzą­cych mię­dzy ludź­mi a ich rze­cza­mi: sen­ty­men­tal­ny­mi, uobec­nia­ją­cy­mi zmar­łych, zapa­mię­ta­ny­mi – nie­ist­nie­ją­cy­mi jako mate­ria, a jedy­nie jako jej obraz we wspo­mnie­niu; jesz­cze ist­nie­ją­cy­mi, ale ska­za­ny­mi przez wła­ści­cie­li na uni­ce­stwie­nie. W pro­wa­dzo­nych „bada­niach”, na kan­wie któ­rych powsta­wa­ły wideo, szcze­gól­ną uwa­gę poświę­ca­łam ostat­niej kate­go­rii przed­mio­tów. Sta­ra­łam się zobra­zo­wać ich dro­gę od mate­rii do wspo­mnie­nia. W tym celu uży­wa­łam tomo­gra­fu kom­pu­te­ro­we­go, pro­mie­ni X. Dzię­ki CT pozy­ski­wa­łam gra­ficz­ne obra­zy mate­rii, któ­ra nie­ba­wem mia­ła ulec znisz­cze­niu. Prze­świe­tla­łam sta­re waliz­ki, rze­czy pozo­sta­wio­ne przez zmar­łych, zawar­tość pudeł leżą­cych w piw­ni­cach czy na stry­chach. Rze­czy te wypo­ży­cza­łam od ich wła­ści­cie­li. Dzię­ki CT moż­na pozy­skać nie tyl­ko sta­tycz­ny, ale też rucho­my obraz. Ope­ra­cje moż­li­we do wyko­na­nia w obrę­bie CT-ska­nu przy­po­mi­na­ły mi fil­mo­we zabie­gi insce­ni­za­cyj­ne: najazd kame­ry na obiekt, uży­cie zoo­mu, pano­ra­mo­wa­nie. Rucho­me obra­zy dobrze odda­ją pro­ce­sy prze­kształ­ceń nastę­pu­ją­cych w cza­sie, gdyż zawie­ra­ją pochwy­co­ny czas. Sta­no­wi on ich kom­po­nent. Obra­zy w ruchu są ade­kwat­ne do wyra­ża­nia pamię­ta­ne­go – film jest jed­ną z aktu­al­nych meta­for pamię­ci. To prze­ko­na­ło mnie, że obraz tomo­gra­ficz­ny nada­je się do nar­ra­cji o czymś, co pod­le­ga zmia­nie, prze­cho­dzi od mate­rii do wspo­mnie­nia. Z macie­rzy­ste­go ska­nu mogłam pozy­skać rekon­struk­cje 3D każ­de­go prze­świe­tlo­ne­go obiek­tu. Obra­zy te zaświad­cza­ły nie tyl­ko o wyglą­dach rze­czy, ale rów­nież o praw­dzi­wo­ści ich egzy­sten­cji potwier­dzo­nej bada­niem urzą­dze­niem medycz­nym. Były swo­isty­mi doku­men­tem toż­sa­mo­ści rze­czy. Mogę więc powie­dzieć, że moje kli­nicz­ne nar­ra­cje to krót­kie fil­my doku­men­tal­ne. Pro­mie­nie X prze­ni­ka­ją przez mate­rie. Ich moż­li­wo­ści pene­tra­cyj­ne spra­wia­ją, że każ­dy obraz pozy­ska­ny w CT może być roz­war­stwia­ny. Rów­nież dzię­ki zdej­mo­wa­niu warstw tomo-obra­zu budo­wa­łam sko­ja­rze­nia zwią­za­ne z pamię­cią: degra­da­cją wspo­mnień, pro­ce­sem zapo­mi­na­nia. CT posia­da sze­reg funk­cji sto­so­wa­nych do dia­gno­zo­wa­nia okre­ślo­nych par­tii ludz­kie­go cia­ła. Uży­wa­jąc tych funk­cji do kształ­to­wa­nia obra­zów mate­rii nie­orga­nicz­nej uzy­ski­wa­łam róż­no­rod­ne poety­ki: od budzą­cych sko­ja­rze­nia z hiper­re­ali­stycz­ny­mi rysun­ka­mi, po efe­me­rycz­ne, koja­rzą­ce się z ulot­nym, więc rów­nież wspo­mi­na­nym. W ten spo­sób zna­la­złam śro­dek ade­kwat­ny do snu­cia nar­ra­cji o prze­cho­dze­niu od mate­rial­ne­go do wspo­mi­na­ne­go.

Tomo-wideo, któ­re wspo­mi­nasz ‒ Post­mor­ta­le. Ojciec i Post­mor­ta­le. Mat­ka ‒ zosta­ły opar­te na ska­nach przed­mio­tów pozo­sta­wio­nych przez zmar­łych. Tekst towa­rzy­szą­cy obra­zo­wi odno­si się do przed­mio­tów, ale jest tak pomy­śla­ny, że może rów­nież w meta­fo­rycz­ny spo­sób opi­sy­wać ludzi, ich cechy, skłon­no­ści, sła­bo­ści: mat­ka – klat­ka dla pta­ków, ojciec – kolek­cja lalek, mat­ka – mane­kin kra­wiec­ki, ojciec – mil­czą­ce radio, ojciec – zamknię­te pudeł­ko… Chcę dodać, że nie odbie­ra­łam tomo­gra­fu kom­pu­te­ro­we­go potrze­bu­ją­cym go pacjen­tom. Korzy­sta­łam z urzą­dze­nia testo­we­go, prze­zna­czo­ne­go głów­nie dla stu­den­tów kate­dry radio­lo­gii jed­ne­go z uni­wer­sy­te­tów medycz­nych.

 

Gdzie dziś widzisz swo­je miej­sce w świe­cie euro­pej­skiej lite­ra­tu­ry i sztu­ki? Jak postrze­gasz swo­ją pra­cę w kwe­stii poru­sza­nia pro­ble­mów w Pol­sce, Euro­pie i na świe­cie?

2 mar­ca w Anglii uka­za­ła się anto­lo­gia zaty­tu­ło­wa­na Europa28. Książ­kę tę two­rzą nauko­we i arty­stycz­ne wypo­wie­dzi Euro­pe­jek. Kobie­ty kre­ślą wizję przy­szło­ści kon­ty­nen­tu. Zapro­sze­nie do udzia­łu w tym pro­jek­cie było dla mnie zaszczy­tem. W anto­lo­gii zna­la­zło się moje opo­wia­da­nie zaty­tu­ło­wa­ne „Pust­ka”. W kon­spek­cie, któ­ry byłam zobo­wią­za­na prze­słać wydaw­com przed przy­stą­pie­niem do pra­cy, napi­sa­łam: „Pra­gnę napi­sać opo­wia­da­nie o cha­rak­te­rze przy­po­wie­ści, gdzie kon­struk­cja posta­ci i fabu­ły jest uprosz­czo­na na rzecz sym­bo­li­ki i moral­ne­go prze­sła­nia. Jako huma­nist­ka i artyst­ka uwa­żam, że pod­sta­wą budo­wa­nia euro­pej­skich struk­tur i rela­cji spo­łecz­nych powin­ny być: empa­tia, komu­ni­ka­cja, koope­ra­cja, kre­atyw­ność, a tak­że pełen sza­cun­ku sto­su­nek do pamię­ci o przod­kach i tro­ska o tych, któ­rzy nadej­dą po nas. Do tych war­to­ści będzie odno­si­ło się moje opo­wia­da­nie”. Stwo­rzy­łam nar­ra­cję o lek­cjach: mowy, patrze­nia, tęsk­no­ty, pamię­ta­nia, wyba­cza­nia, śnie­nia, rado­ści twór­czej. Lek­cji tych udzie­la­ją ludziom Maj­stro­wie – tajem­ni­cze isto­ty. Warsz­tat odby­wa się w warun­kach Pust­ki, gdy znik­nę­ło już wszyst­ko: pej­za­że, przed­mio­ty, wzor­ce rela­cji,  a nawet język.

Nie godzę się na brak empa­tii, brak posza­no­wa­nia odmien­no­ści, mniej­szo­ści. Nie zga­dzam się na brak sza­cun­ku dla zwie­rząt, Zie­mi, pro­eko­lo­gicz­nych dzia­łań. Prze­ra­ża­ją mnie kse­no­fo­bia, krót­ko­wzrocz­ność, taki ogląd świa­ta, jak­by miał on zale­d­wie kil­ka metrów kwa­dra­to­wych wyzna­cza­ją­cych obszar czy­je­goś ide­olo­gicz­ne­go oko­pu. Co mogę zro­bić, by wyra­zić moją nie­zgo­dę? Pisać. I prze­ka­zy­wać wspar­cie ludziom o otwar­tych umy­słach.

Czy możesz powie­dzieć, jaka lite­ra­tu­ra, pol­ska i świa­to­wa, wpły­nę­ła na Cie­bie i Two­ją sztu­kę?

Uwa­żam, że czy­ta­nie jest jed­ną z naj­bar­dziej zmy­sło­wych przy­jem­no­ści – jestem od niej uza­leż­nio­na. I nie chcę wyle­czyć się z tego nało­gu. Kie­dy byłam nasto­lat­ką, mój kon­takt z książ­ka­mi przy­po­mi­nał stan zako­cha­nia. Dosto­jew­ski powo­do­wał, że auten­tycz­nie gorącz­ko­wa­łam. Kaf­ka pocią­gał mnie i jed­no­cze­śnie budził lęk. Od Hes­se­go, Man­na, Cor­táza­ra, Márqu­eza byłam uza­leż­nio­na. Camus mnie hip­no­ty­zo­wał. Póź­niej pochło­nął mnie Joy­ce. Zafa­scy­no­wał Bec­kett. Pess­soa ocza­ro­wał. Márai wzru­szył. Michaux roz­ba­wił. Lima uwiódł w prze­cią­gu kil­ku minut. Cio­ran pocią­gał inte­lek­tu­al­nie. To był trwa­ją­cy wie­le lat amok. Póź­niej przy­szedł czas na Wit­ka­ce­go, Schul­za, Gom­bro­wi­cza. Dziś z ogrom­ną przy­jem­no­ścią się­gam po powie­ści i kola­że Her­ty Mül­ler czy sztu­ki teatral­ne Elfrie­de Jeli­nek, ale naj­bar­dziej cią­gnie mnie ku lite­rac­kim pogra­ni­czom, bo tam rodzą się inte­re­su­ją­ce hybry­dy gatun­ko­we i inspi­ru­ją­ce myśli. Jeden z moich ulu­bio­nych auto­rów, Pie­ro Cam­po­re­si, nie­ży­ją­cy już filo­log i antro­po­log kul­tu­ry, loko­wał się mię­dzy lite­ra­tu­ro­znaw­stwem a histo­rią, socjo­lo­gią a teo­lo­gią, psy­cho­lo­gią a die­te­ty­ką, i w tych nie­ty­po­wych pozy­cjach pło­dził dzie­ła o świa­to­wej sła­wie. Pod­nie­ty przy lek­tu­rze Cam­po­re­sie­go dostar­cza zde­rze­nie doku­men­tal­ne­go z poetyc­kim, fak­to­gra­ficz­ne­go z nie­okieł­zna­ną meta­fo­ry­ką. Cam­po­re­si przy­glą­da się daw­nym cia­łom, stu­diu­je fun­do­wa­ne im pokar­my, rytu­ały i repre­sje. Czy­ta­jąc jego Labo­ra­to­ria zmy­słów, dowie­dzia­łam się, kie­dy wyra­bia­no masło i ser z kobie­ce­go mle­ka oraz w jakich celach te spe­cja­ły zja­da­no, w któ­rym roku fran­cu­ska położ­na uszy­ła pierw­szy mane­kin poro­do­wy – szma­cia­ne narzę­dzie edu­ka­cyj­ne dla rodzą­cych i będą­cych w poło­gu, jak wyglą­da­ły XVII-wiecz­ne przy­do­mo­we teatrzy­ki ana­to­micz­ne.

Czy­tam rów­nież mnó­stwo ksią­żek z dzie­dzi­ny psy­cho­lo­gii, neu­ro­bio­lo­gii, psy­cho­lo­gii pamię­ci, antro­po­lo­gii kul­tu­ry, psy­cho­fi­zy­ki. Pasjo­nu­ją mnie wszel­kie­go rodza­ju histo­rie: „Histo­ria życia pry­wat­ne­go”, „Powszech­na histo­ria mia­sta”, „Histo­ria cia­ła”, „Histo­ria czy­sto­ści i bru­du”, „Histo­ria cia­ła w śre­dnio­wie­czu”, „Histo­ria twa­rzy”. Z zain­te­re­so­wa­niem się­gam po książ­ki auto­rów takich, jak: Dra­aisma, Rama­chan­dran, Hara­ri, Ber­gen. Pochła­niam też Jun­ga i Marie von Franz.

Naj­wcze­śniej­sze i zara­zem naj­sil­niej­sze czy­tel­ni­cze fascy­na­cje osa­dzi­ły mnie w poety­ce reali­zmu magicz­ne­go, póź­niej­sze pozwo­li­ły dostrzec urok odej­ścia od kla­sycz­ne­go poj­mo­wa­nej nar­ra­cji oraz psy­cho­lo­gii w jej obrę­bie. Moje obec­ne lek­tu­ry odpo­wia­da­ją moim inter­dy­scy­pli­nar­nym zain­te­re­so­wa­niom. Sądzę, że świat ści­śle okre­ślo­nych dzie­dzin, nie­prze­pusz­czal­nych kon­wen­cji, szczel­nie ogro­dzo­nych tere­nów wie­dzy, dobiegł koń­ca. To jeden z powo­dów, dla któ­rych coraz czę­ściej się­gam po książ­ki napi­sa­ne przez kogni­ty­wi­stycz­ne, mię­dzy­na­ro­do­we zespo­ły naukow­ców, któ­rzy pró­bu­ją zna­leźć odpo­wie­dzi na pyta­nia o korze­nie języ­ka, pro­ce­sy zapa­mię­ty­wa­nia czy two­rze­nia zna­czeń przez umysł.

Nad czym obec­nie pra­cu­jesz? W jakim kie­run­ku będzie prze­bie­gał roz­wój Two­jej pra­cy w przy­szłości?

Dużą radość znaj­du­ję w pra­cy dydak­tycz­nej. Uczę w PWS­FTviT w Łodzi. Mam tam wła­sną Mię­dzy­wy­dzia­ło­wą Pra­cow­nię Obra­zu i Sło­wa, pro­wa­dzę też dwa inne, autor­skie zaję­cia. W pra­cow­ni stu­den­ci przy­go­to­wu­ją etiu­dy opar­te na współ­cze­snej pol­skiej lite­ra­tu­rze, fil­my te tra­fia­ją na mię­dzy­na­ro­do­wą plat­for­mę The Cre­ati­ve Pro­cess. Kon­takt ze stu­den­ta­mi inspi­ru­je mnie i mobi­li­zu­je do inte­lek­tu­al­ne­go wysił­ku. Z pew­no­ścią będę chcia­ła roz­wi­jać zaję­cia i tak mody­fi­ko­wać ich pro­gram, by wzmac­nia­ły swój inter­dy­scy­pli­nar­ny cha­rak­ter. Zale­ży mi na tym, by szko­ła była moją osto­ją, tere­nem inspi­ru­ją­cych spo­tkań, papier­kiem lak­mu­so­wym mojej inte­lek­tu­al­nej kon­dy­cji.

Od jakie­goś cza­su roz­wi­ja się we mnie nowa histo­ria. Wspo­mnia­ne „Regnum” jest jej zapo­wie­dzią. Myślę, że po naj­bliż­szych waka­cjach książ­ka będzie goto­wa. Jed­na z boha­te­rek, moich juro­di­wych, będzie pró­bo­wać stwo­rzyć świat od pod­staw. Nie dla­te­go, że zro­bi to lepiej od pra­kre­ato­ra, kim­kol­wiek lub czym­kol­wiek był. Ona będzie chcia­ła na nowo dostrzec sens ist­nie­nia każ­dej rze­czy i zja­wi­ska, np. śpie­wu pta­ka:

For­mu­jąc pta­ka, pamię­taj, że to nie­wie­le ponad oble­pia­nie gło­su. Weź dźwięk, obłóż go mię­sem. Mię­so obtocz w puchu. Dobry będzie dmu­cha­wiec albo pył topo­li, śnieg gor­szy – uzy­skasz z nie­go zwie­rzę krót­ko­trwa­łe. Do dzio­bu użyj rogu. Kości od bie­dy wystru­gasz z zapa­łek. Parzy­sty worek na płu­ca zszyj szczel­nie. Roze­dmij, wsuń do środ­ka. Na koniec połóż kolor, choć to nie­ko­niecz­ne. Śpiew może uno­sić się w czymś tak sza­rym jak pako­wy papier.

I wresz­cie, gdzie jeste­śmy w prze­strze­ni i cza­sie, gdy ten wywiad się koń­czy?

To ten czas i ta prze­strzeń, w któ­rych może roz­go­ścić się wdzięcz­ność. Dzię­ku­ję, John, za poświę­co­ny mi czas i udo­stęp­nio­ne łamy. Dzię­ku­ję, Kasiu, że dzię­ki Tobie mogę dzie­lić się myśla­mi i moją pra­cą z Czy­tel­ni­ka­mi w USA. Gdy zaczy­na­łam odpo­wia­dać na te cie­ka­we pyta­nia, czu­łam jakiś rodzaj lęku. Wewnętrz­na podróż, któ­rą sta­no­wi­ło poszu­ki­wa­nie odpo­wie­dzi, wyci­szy­ła mnie. Dzię­ku­ję.

***

John P. Apruz­ze­se: Na począ­tek popro­szę, abyś opi­sa­ła oto­cze­nie i miej­sce tego wywia­du. Gdzie jesteś, kie­dy odpo­wia­dasz na te pyta­nia?

Kata­rzy­na Szu­ster: Sie­dzę przy wąskim biur­ku w poko­ju z oknem tara­so­wym. Mój lap­top leży na sto­sie ksią­żek, któ­re mają symu­lo­wać ergo­no­micz­ne warun­ki pra­cy, a wko­ło mnie leżą poroz­rzu­ca­ne zabaw­ki moje­go syn­ka.

Two­ją pierw­szą miło­ścią była poezja. Opo­wiedz, jak zosta­łaś tłu­ma­czem poezji i fik­cji lite­rac­kiej? I jakie doświad­cze­nia skło­ni­ły Cię, żeby zostać tłu­ma­czem?

Dzie­sięć lat temu mój mąż miał oka­zję reda­go­wać wyda­nie „Aufga­be” poświę­co­ne Miro­no­wi Bia­ło­szew­skie­mu i współ­cze­snym poetom pol­skim. Zapro­sił mnie do współ­pra­cy. W tam­tym momen­cie koń­czy­łam stu­dia i nie mia­łam duże­go doświad­cze­nia w prze­kła­dzie, więc otwo­rzy­ło mnie to na tę tra­jek­to­rię. Innym powo­dem, dla któ­re­go prze­kła­dam poezję, jest to, że na co dzień tłu­ma­czę prze­róż­ne rodza­je tek­stów, któ­re, natu­ral­nie, nie zawsze leżą w obrę­bie moich zain­te­re­so­wań lub są eks­tre­mal­nie wyspe­cja­li­zo­wa­ne.

Co w twór­czo­ści Bron­ki zro­bi­ło na Tobie takie wra­że­nie, że posta­no­wi­łaś tłu­ma­czyć jej poezję i opo­wia­da­nia na język angiel­ski?

Moją uwa­gę przy­kuł otwie­ra­ją­cy frag­ment z Nakar­mić Kamień:

– Kie­dy jesz – mówi – masz pamię­tać, żeby gryźć i poły­kać, tyl­ko tyle. Bo widzisz, cho­dzi o to, że wło­sy rosną bez two­jej pomo­cy, samo się oddy­cha i samo śpi, oczy wie­dzą, co zro­bić, żeby się zamknąć. W zasa­dzie jesteś sobie potrzeb­na pra­wie do nicze­go.

I prze­mó­wił do mnie – zachwy­ci­ły mnie punk­ty zwrot­ne, pro­sto­ta oraz swo­bo­da języ­ka, i jak – mimo to – wiersz pozo­sta­wiał wie­le do prze­my­śle­nia i odczu­wa­nia.

Two­je tłu­ma­cze­nia z Nakar­mić Kamień i „Regnum” są tak płyn­ne i wcią­ga­ją­ce, że brzmią, jak­by zosta­ły napi­sa­ne ory­gi­nal­nie po angiel­sku. Jakie było Two­je kre­atyw­ne podej­ście do prze­kła­du prac Bron­ki? Jak zaan­ga­żo­wa­łaś się z Bron­ką w pro­ces tłu­ma­cze­nia?

Bar­dzo szyb­ko zda­łam sobie spra­wę, że mogę wyko­nać dobre tłu­ma­cze­nie poezji tyl­ko wte­dy, gdy napraw­dę lubię czy­jąś pra­cę i mogę w niej odna­leźć coś dla sie­bie. Nakar­mić Kamień opo­wia­da o przed­mio­tach, któ­re wszy­scy mamy w domu, i dziec­ku, któ­rym wszy­scy kie­dyś byli­śmy, a dla któ­re­go nie­któ­rzy z nas są rodzi­ca­mi. Książ­ka w spo­sób wzru­sza­ją­cy przy­po­mi­na nam per­spek­ty­wę dziec­ka; dziec­ka, któ­re oto­czo­ne jest rze­cza­mi nie­ma­gicz­ny­mi, smut­ny­mi, brzyd­ki­mi, poważ­ny­mi lub zwy­czaj­ny­mi. To dzię­ki spoj­rze­niu dziec­ka nabie­ra­ją one magii. Mój dwu­let­ni syn pomógł mi lepiej zro­zu­mieć książ­kę, a książ­ka pomo­gła mi lepiej zro­zu­mieć moje dziec­ko. Nie pamię­tam, żebym pisa­ła do Bron­ki z pyta­nia­mi doty­czą­cy­mi wier­szy czy opo­wia­dań. Nigdy nie było dla mnie nie­ja­sne, co pra­gnę­ła wyra­zić. Nie­któ­re wier­sze lub frag­men­ty były trud­niej­sze niż inne, ale tak napraw­dę, nigdy nie utknę­łam w pro­ce­sie tłu­ma­cze­nia lub nie byłam nie­pew­na zna­cze­nia jej twór­czo­ści.

Gdzie według Cie­bie pla­su­je się rzemiosło/sztuka prze­kła­du, w zna­cze­niu dosłow­nym i filo­zo­ficz­nym, w szer­szej dzie­dzi­nie lite­ra­tu­ry i sztu­ki?

Nie sądzę, aby prze­kład był szcze­gól­nie cenio­ny jako sztu­ka czy nawet jako aktyw­ność. Przy­kła­do­wo sys­tem uni­wer­sy­tec­ki w Pol­sce, któ­ry obec­nie jest sil­nie opar­ty na punk­tach, nie przy­zna­je ich za publi­ka­cje prze­kła­dów. Tłu­ma­cze są czę­sto wid­ma­mi sto­ją­cy­mi za czy­jąś pra­cą, odźwier­ny­mi, któ­rzy uchy­la­ją jej drzwi do szer­szej publicz­no­ści. Rzad­ko zda­rza­ją się tłu­ma­cze, któ­rych nazwi­ska są sze­ro­ko roz­po­zna­wa­ne. Mówię ogól­nie, ponie­waż Bron­ka doce­nia moją pra­cę.

Czy jako tłu­macz zga­dzasz się z opi­nią, że prze­kład jest „sztu­ką utra­ty” i że nie­któ­re sło­wa i poję­cia są nie do prze­ło­że­nia z jed­ne­go języ­ka / jed­nej kul­tu­ry na inny/inną? Jak pod­cho­dzisz do tego, co wyda­je się utra­co­ne w tłu­ma­cze­niu i nie­prze­kła­dal­ne?

Wie­rzę w „wystar­cza­ją­co dobre tłu­ma­cze­nie”, któ­re opar­łam na rodzi­ciel­skiej kon­cep­cji „wystar­cza­ją­co dobrej mat­ki”. Cza­sa­mi dobre jest lep­sze niż dosko­na­łe (a na pew­no jest lep­sze od kiep­skie­go). Wiersz musi się dobrze czy­tać, zarów­no w ory­gi­na­le, jak i w prze­kła­dzie. Tłu­ma­cze­nie, któ­re jest zbyt wier­ne i pró­bu­je nicze­go nie stra­cić, pach­nie akro­ba­cją. Więc tak, trze­ba nauczyć się tra­cić nie­któ­re ele­men­ty z gra­cją i mieć nadzie­ję, że prze­kład jako całość zacho­wa swój styl i będzie budził emo­cje podob­nie do ory­gi­na­łu. Nie­kie­dy w tym pro­ce­sie tłu­ma­cze­nie rów­nież może coś zyskać. Da się to porów­nać do pio­sen­ki – to wciąż ten sam utwór, ale może być gra­ny, np. w innej tona­cji.

Czy jako kobie­ta-tłu­macz uwa­żasz, że kobie­ty wno­szą coś szcze­gól­ne­go do rzemiosła/sztuki prze­kła­du?

Myślę, że kobie­ty zde­cy­do­wa­nie wno­szą wie­le do poezji, pew­ną lek­kość doty­ku. (Myślę czę­ścio­wo o tym, jak Ita­lo Calvi­no bły­sko­tli­wie okre­śla lek­kość w swo­im wykła­dzie na ten temat). W tłu­ma­cze­niu, sta­ram się po pro­stu tego nie zgu­bić.

Czy możesz powie­dzieć, jaka lite­ra­tu­ra, pol­ska i świa­to­wa, wpły­nę­ła na Cie­bie i Two­ją sztu­kę?

Jed­ną z pierw­szych poetek, któ­re tłu­ma­czy­łem, była Justy­na Bar­giel­ska – zde­cy­do­wa­nie wpły­nę­ła na moje odczu­cia zwią­za­ne z prze­kła­dem poezji. Mój mąż, Mark Tar­di, rów­nież poeta, pomógł mi zro­zu­mieć, że nie da się wejść w inte­rak­cję z utwo­rem, któ­ry nie poru­sza nas w jakiś spo­sób. Jeśli tak nie jest, to stra­ta cza­su. Chciał­bym tak­że wspo­mnieć o pra­cach Miran­dy July, któ­ra jest cudow­nie dziw­na i uta­len­to­wa­na, a jed­no­cze­śnie szcze­ra i pozba­wio­na sar­ka­zmu w rela­cjach mię­dzy­ludz­kich – daje mi nadzie­ję.

Jak postrze­gasz rolę prze­kła­du w dzi­siej­szej lite­ra­tu­rze w Pol­sce, Euro­pie i na świe­cie oraz w szer­szych kwe­stiach o glo­bal­nym zna­cze­niu?

Mam nadzie­ję, że prze­kład umie­ści pisa­rzy i poetów z Euro­py Środ­ko­wej i Wschod­niej na lite­rac­kiej mapie świa­ta (nie tyl­ko sym­bo­licz­ną oso­bę tu i tam) i pomo­że prze­ła­mać lub zakwe­stio­no­wać nie­któ­re ste­reo­ty­py. Tłu­ma­cze­nie zakła­da, że ludzie w jed­nym miej­scu żywią pew­ną pod­sta­wo­wą cie­ka­wość kul­tur, ludzi i miejsc innych niż ich wła­sne, więc mar­twię się, że wzrost nacjo­na­li­zmu i kse­no­fo­bii w róż­nych kra­jach utrud­ni pra­cę tłu­ma­czy (i prze­kła­du).

Nad czym obec­nie pra­cu­jesz i jak widzisz swo­ją pra­cę w przy­szłości?

Koń­czę tłu­ma­cze­nie Kamie­nia, któ­ry w tym roku zosta­nie opu­bli­ko­wa­ny przez Dal­key Archi­ve Press w Sta­nach. Obec­nie mam nie­wie­le cza­su na pra­cę twór­czą, ale chęt­nie zaję­ła­bym się bele­try­sty­ką.

I wresz­cie, gdzie jeste­śmy w prze­strze­ni i cza­sie, gdy ten wywiad się koń­czy?

Uda­ło mi się prze­tłu­ma­czyć jeden wiersz i dokoń­czyć ten wywiad, zanim poja­dę ode­brać syna ze żłob­ka. Być może nie jest to dużo, ale ja postrze­gam to jako suk­ces. Słow­ni­ki i pie­lu­chy mogą iść w parze, ale żeby tak było, trze­ba doce­niać kapry­sy tego ukła­du i wyre­gu­lo­wać swo­je ambi­cje do pozio­mu ludz­kich moż­li­wo­ści.

O autorach i autorkach

Bronka Nowicka

artystka interdyscyplinarna, pisarka, wykładowczyni Wydziału Reżyserii Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej, Telewizyjnej i Teatralnej w Łodzi. Absolwentka PWSFTviT oraz Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Publikuje w magazynach i antologiach, m.in.: „Poetry Wales”, „Modern Poetry in Translation” (Anglia, 2017), „The Cinnamon Review of Short Fiction” (Anglia, 2018), „Michigan Quarterly Review”, „Tripwire”, „LIT” (USA, 2019), „Znak” (2017/2019), „Pismo” (2019), „Powidoki” (2019/2020). Laureatka Nagrody Literackiej Nike oraz Złotego Środka Poezji za książkę Nakarmić kamień (2016). W 2017 roku została laureatką projektu New Voices from Europe realizowanego w ramach platformy Literary Europe Live i wspierającego wyróżniających się europejskich pisarzy po debiucie.

John P. Apruzzese

poeta, pisarz i tłumacz, który dzieli swój czas między Nowy Jork a włoską Abruzję. Jest redaktorem tłumaczeń w magazynie „LIT” prowadzonym przez The New School w Nowym Jorku oraz doradcą ONZ ds. komunikacji i rzecznictwa. Uzyskał tytuł MFA na Wydziale Literatury Pięknej w The New School i magistra spraw międzynarodowych na Uniwersytecie Columbia. Jego prace pojawiły się w „The Adirondack Review”, „Brooklyn Magazine”, „Burning House Press”, „Public Seminar” i „PANK Magazine”.

Katarzyna Szuster-Tardi

Tłumaczka, dyplom magistra anglistyki uzyskała na Uniwersytecie Łódzkim. Jej ostatnie przekłady na język angielski to: To Feed the Stone Bronki Nowickiej (Dalkey Archive Press, 2021), Codex of the Insane: Body and Related Matters Bronki Nowickiej (Toad Press, 2021), oraz Polish Literature and Genocide Arkadiusza Morawca (Routledge, 2022); na język polski tłumaczyła wiersze Don Mee Choi w opracowaniu zbiorowym Odmiany łapaniu tchu (Dom Literatury w Łodzi, 2022). Jej najnowsze tłumaczenia poezji i esejów ukazały się w „Conjunctions”, „Circumference”, „Hunger Mountain Review”, „Sextant Review”, „Denver Quarterly”, „Michigan Quarterly Review”, „Tripwire”, „LIT”, „Berlin Quarterly” oraz „Seedings”.

Powiązania

Kodeks Pomylonych

nagrania / transPort Literacki Bronka Nowicka Resina

Czy­ta­nie z książ­ki Kodeks Pomy­lo­nych z udzia­łem Bron­ki Nowic­kiej w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 28. Muzy­ka Resi­na.

Więcej

Autobiografia śmierci (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty książ­ki Auto­bio­gra­fia śmier­ci Kim Hyeso­on w tłu­ma­cze­niu Ewy Suh, Lyn­na Suha i Kata­rzy­ny Szu­ster-Tar­di, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 25 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Autobiografia śmierci (1)

utwory / premiery w sieci Różni autorzy

Frag­men­ty książ­ki Auto­bio­gra­fia śmier­ci Kim Hyeso­on w tłu­ma­cze­niu Ewy Suh, Lyna Suha i Kata­rzy­ny Szu­ster-Tar­di, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 25 wrze­śnia 2023 roku.

Więcej

Potrzeba mitu

wywiady / o pisaniu Bronka Nowicka John P. Apruzzese Katarzyna Szuster-Tardi

Roz­mo­wa Joh­na P. Apruz­ze­se­go z Bron­ką Nowic­ką i Kata­rzy­ną Szu­ster, zamiesz­czo­na w nowo­jor­skim „LIT Maga­zi­ne”, poprze­dza­ją­ca wyda­nie Nakar­mić kamień w USA oraz publi­ka­cję nowej książ­ki Bron­ki Nowic­kiej w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Histeria (2)

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Histe­ria Yideum Kim w tłu­ma­cze­niu Lyn­na Suh, Ewy Suh i Kata­rzy­ny Szu­ster, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Histeria

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Histe­ria Yideum Kim w tłu­ma­cze­niu Lynn Suh, Ewy Suh i Kata­rzy­ny Szu­ster, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 26 wrze­śnia 2022 roku.

Więcej

Pora się obudzić

wywiady / o książce Bronka Nowicka Kuba Mikurda

Roz­mo­wa Jaku­ba Mikur­dy z Bron­ką Nowic­ką, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Kodeks pomylonych (2)

utwory / zapowiedzi książek Bronka Nowicka

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Kodeks Pomylonych (1)

utwory / zapowiedzi książek Bronka Nowicka

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 19 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Regnum. Opowiadanie

utwory / premiery w sieci Bronka Nowicka

Opo­wia­da­nie Bron­ki Nowic­kiej, zamiesz­czo­ne w nowo­jor­skim „LIT Maga­zi­ne”, poprze­dza­ją­ce wyda­nie Nakar­mić kamień w USA oraz publi­ka­cję nowej książ­ki Bron­ki Nowic­kiej w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Wiersze i opowiadania doraźne 2019

utwory / zapowiedzi książek Różni autorzy

Frag­ment zapo­wia­da­ją­cy alma­nach Wier­sze i opo­wia­da­nia doraź­ne 2019, któ­ry uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 4 wrze­śnia 2019 roku.

Więcej

Poezja z nagrodami: Nakarmić kamień

recenzje / KOMENTARZE Bronka Nowicka

Bron­ka Nowic­ka odpo­wia­da na pyta­nia w ankie­cie doty­czą­cej książ­ki Nakar­mić kamień, wyda­nej w wer­sji elek­tro­nicz­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 1 sierp­nia 2018 roku. Książ­ka uka­zu­je się w ramach akcji „Poezja z nagro­da­mi”.

Więcej

Aparat

nagrania / złodzieje wierszy Bronka Nowicka

Etiu­da do wier­sza „Apa­rat” z książ­ki Nakar­mić kamień Bron­ki Nowic­kiej, któ­ra uka­za­ła się 29 czerw­ca 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Językowe obrazowanie świata

wywiady / o książce Aleksandra Olszewska Bronka Nowicka

Roz­mo­wa Alek­san­dry Olszew­skiej z Bron­ką Nowic­ką, towa­rzy­szą­ca nowe­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Nakar­mić kamień. Obra­zy rze­czy, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 11 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Fotografia, Łyżka

recenzje / KOMENTARZE Bronka Nowicka

Autor­ski komen­tarz Bron­ki Nowic­kiej w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy nowe­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Nakar­mić kamień. Obra­zy rze­czy, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 11 wrze­śnia 2017 roku.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Zoran Pilić

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Wieńczysław Dębiński Zoran Pilić

Dzie­sią­ty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Zora­na Pili­cia.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Ciwanmerd Kulek

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Ciwanmerd Kulek Wieńczysław Dębiński

Dzie­wią­ty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Ciwan­mer­da Kule­ka.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Anja Golob

nagrania / między wierszami Anja Golob Bronka Nowicka Wieńczysław Dębiński

Ósmy odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Anji Golob.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Clare Azzopardi

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Clare Azzopardi Wieńczysław Dębiński

Siód­my odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Cla­re Azzo­par­di.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Bruno Vieira Amaral

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Bruno Vieira Amaral Wieńczysław Dębiński

Szó­sty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Bru­no Vie­ira Ama­ra­la.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Erika Fatland

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Erika Fatland Wieńczysław Dębiński

Pią­ty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Eri­ki Fatland.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Rumena Bužarovska

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Rumena Bužarovska Wieńczysław Dębiński

Czwar­ty odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Rume­ny Buža­ro­vskiej.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Árpád Kollár

nagrania / między wierszami Árpád Kollár Bronka Nowicka Wieńczysław Dębiński

Trze­ci odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Árpáda Kol­lára.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Albert Forns

nagrania / między wierszami Albert Forns Bronka Nowicka Wieńczysław Dębiński

Dru­gi odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Alber­ta Forn­sa.

Więcej

Nowe głosy z Europy: Juana Adcock

nagrania / między wierszami Bronka Nowicka Juana Adcock Wieńczysław Dębiński

Pierw­szy odci­nek pro­gra­mu „Nowe gło­sy z Euro­py” z udzia­łem Juany Adcock.

Więcej

Debiut po debiucie

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nia autor­skie „Debiut po debiu­cie” z udzia­łem Ada­ma Popra­wy, Tade­usza Dąbrow­skie­go, Bron­ki Nowic­kiej i Arka­diu­sza Żychliń­skie­go w ramach festi­wa­lu lite­rac­kie­go Sta­cja Lite­ra­tu­ra 21.

Więcej

Wiersz na święta: Terra Memoria

utwory / zapowiedzi książek Bronka Nowicka

Moduł pocho­dzi z nowej książ­ki Regnum Bron­ki Nowic­kiej, któ­ra uka­że się w przy­szłym roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Stajnia

felietony / cykle PISARZY Bronka Nowicka

3 odci­nek cyklu „Poręcz­ne pudeł­ka z zagła­dą. Tryp­ty­ki inter­me­dial­ne” autor­stwa Bron­ki Nowic­kiej.

Więcej

Filigranowe apokalipsy

felietony / cykle PISARZY Bronka Nowicka

2 odci­nek cyklu „Poręcz­ne pudeł­ka z zagła­dą. Tryp­ty­ki inter­me­dial­ne” autor­stwa Bron­ki Nowic­kiej.

Więcej

Terra Memoria

felietony / cykle PISARZY Bronka Nowicka

1 odci­nek cyklu „Poręcz­ne pudeł­ka z zagła­dą. Tryp­ty­ki inter­me­dial­ne” autor­stwa Bron­ki Nowic­kiej.

Więcej

Komentarz do utworu „Buty”

recenzje / KOMENTARZE Bronka Nowicka

Autor­ski komen­tarz Bron­ki Nowic­kiej do utwo­ru z książ­ki Nakar­mić kamień, któ­ra uka­za­ła się 29 czerw­ca 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej

Chciałabym, żeby żywi ludzie byli mniej martwi

wywiady / o książce Bronka Nowicka Katarzyna Fetlińska

Roz­mo­wa Kata­rzy­ny Fetliń­skiej z Bron­ką Nowic­ką, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Nakar­mić kamień, wyda­nej 29 czerw­ca 2015 roku w Biu­rze Lite­rac­kim.

Więcej

Zmyślny doradca

recenzje / ESEJE Marek Bieńczyk

Recen­zja Mar­ka Bień­czy­ka, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Radość tworzenia mitów

recenzje / ESEJE Stanisław Obirek

Recen­zja Sta­ni­sła­wa Obir­ka, towa­rzy­szą­ca wyda­niu książ­ki Bron­ki Nowic­kiej Kodeks Pomy­lo­nych, któ­ra uka­za­ła się w Biu­rze Lite­rac­kim 29 paź­dzier­ni­ka 2020 roku.

Więcej

Nie papier, nie nożyczki. O Nakarmić kamień Bronki Nowickiej

recenzje / IMPRESJE Joanna Mueller

Esej Joan­ny Muel­ler towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Nakar­mić kamień Bron­ki Nowic­kiej, któ­ra uka­za­ła się 29 czerw­ca 2015 roku nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go.

Więcej