
Kanapeczka, Ogień
nagrania / wydarzenia Różni autorzyZapis całego spotkania autorskiego z udziałem Ostapa Sływynskiego, Kārlisa Vērdiņša, Bohdana Zadury i Jacka Dehnela podczas festiwalu Port Wrocław 2010.
WięcejKārlis Vērdiņš, autor wydanej w Biurze Literackim 3 sierpnia 2009 roku książki Niosłem ci kanapeczkę, w rozmowie z Jackiem Dehnelem.
Jacek Dehnel: Proza poetycka jest nie tylko tematem twojego doktoratu, ale i główną formą, którą się posługujesz w swojej pracy poetyckiej. Skąd wzięła się ta fascynacja?
Kārlis Vērdiņš: Moja pierwsza książka Lodołamacze była – jeśli nie liczyć kilku wyjątków, takich jak „Anioł” czy [„Nasze drogi są piękne tylko kiedy przykryją je śniegi”] – zbiorem regularnych wierszy z rymami i metrum, co było dość powszechną modą w poezji łotewskiej lat siedemdziesiątych i osiemdziesiątych, i w końcu mi się znudziło. Latem 2001 roku zwróciłem się więc ku vers libre z długimi, Whitmanowskimi wersami, i te teksty ukazały się w drugim tomiku, w Twarożku ze śmietaną. A kiedy moje wiersze stały się jeszcze bardziej sprozaizowane, postanowiłem, że są to w zasadzie prozy poetyckie, które wydałem w książce trzeciej, czyli w Ja. Fascynacja wzięła się z dzieł Saint-Johna Perse’a, próz poetyckich Georga Trakla, Oscara Wilde’a – powolnego, przesadnie ozdobnego stylu Wilde’a użyłem w „Bajce o Gosi Filolożce” – a także łotewskiego poety Uldisa Berziņša, który używał tej formy na niezwykle ciekawy sposób, z wielką siłą wyrazu. W moim doktoracie zgromadziłem łotewskie prozy poetyckie i napisałem – jako pierwszy – historię tego gatunku w literaturze łotewskiej. Tradycję tę inspirowały również przekłady z rozmaitych języków, w tym z polskiego (Tetmajer, Szymborska, Herbert).
Czy kiedykolwiek chciałeś rozwinąć skrzydła i napisać pełnowymiarową książkę prozatorską, powiedzmy: powieść? Albo, przeciwnie, zwrócić się z powrotem do „bardziej poetyckiej poezji” i pisania „przyzwoitych wierszy”?
Ech, precz z przyzwoitymi wierszami! Rzeczywiście, chciałbym napisać powieść albo sztukę, ale nie nauczyłem się jeszcze „rozwijać skrzydeł”. To także kwestia czasu i cierpliwości; mam nadzieję, że z czasem się zestarzeję, nabiorę mądrości i doświadczenia, i może wtedy by było łatwiej napisać coś dłuższego. Na razie nie jestem w stanie ogarnąć tekstu dłuższego niż na dwie-trzy strony. Trzy lata temu napisałem nawet opowiadanie, ale nie jestem do niego przekonany.
Twoje teksty pełne są różnorodnych dykcji; pastiszujesz dyskurs uniwersytecki i gwarę, język propagandy i tabloidów, listy miłosne, plotki i dekadencką, Wilde’owską poezję. Co wydaje ci się najbardziej inspirujące w tym poszukiwaniu „pożyczonych” fraz?
Lubię i pożyczone frazy, i pożyczone style. To sposób na mówienie nie wprost, z równoczesnym dawaniem czytelnikowi jakiegoś „obiektywnego” klucza do tekstu. Zaczęło się to od mojego zamiłowania do rozmaitych cytatów z wczesnych wierszy T.S. Eliota i odtąd ta radość pojawiała się przy kolejnych spotkaniach z różnorodnymi materiałami, które z początku wydają się bardzo odległe od poezji, ale potem znakomicie wpasowują się w wiersz. W trzecim tomiku, Ja, użyłem tylu różnych dykcji i punktów widzenia, że nie wiedziałem jaki jest mój „własny”, „osobisty” styl poetycki.
Książka jest pełna odniesień do tematów okołogejowskich. Czy uważasz się za „poetę gejowskiego”? I co sądzisz o samej idei poezji gejowskiej?
W moich co bardziej osobistych wierszach o związku stosowanie męskich zaimków wydaje mi się bardziej naturalne – tak wynika z mojego doświadczenia. Mimo to przynajmniej połowa tej książki odnosi się do zupełnie innych kwestii; lubię pisać na tematy gejowskie, ale lubię również na chwilę o nich zapomnieć. Uważam się za geja, ale wiem, że jako poeta piszę nie tylko dla gejów. Nie podoba mi się też idea gejowskiego getta, jestem raczej za integracją z resztą społeczeństwa na tyle, na ile jest to możliwe.
Jak wspominasz warsztaty Literature Across Frontiers i co sądzisz o tłumaczeniu wierszy z języka, którego się nie zna?
Z początku byłem raczej sceptyczny, ale po naszych warsztatach w Słowenii zrozumiałem, że jeśli ma się dobrą „rybkę” w trzecim języku, możliwość zapytania autora „co poeta miał na myśli?” i wreszcie, co nie mniej ważne, wiersz podoba się tłumaczowi, to przekład może być znacznie lepszy niż wtedy, kiedy dysponuje się skąpą znajomością języka oryginału i pracuje się w dumnej samotności. Zamierzam zatem tłumaczyć poetów, których teksty mi się podobają, bez względu na to, w jakich językach piszą swoje wiersze.
A jakie są twoje najbliższe plany literackie?
Opublikuję moją pracę doktorską w formie książkowej. I, myślę sobie, będę dalej pisał i przekładał wiersze. Ciekawie byłoby też wprowadzić queer theory do łotewskiej krytyki literackiej. To dopiero będzie frajda!
Przełożył Jacek Dehnel
Urodzony 1 maja 1980 roku w Gdańsku. Poeta, prozaik, tłumacz. Zajmuje się także malarstwem i rysunkiem. Laureat m.in. Nagrody Fundacji im. Kościelskich (2005), Paszportu "Polityki" (2007), Nagrody Splendor Gedanensis (2008) oraz Nagrody Śląski Wawrzyn Literacki (2009). Nominowany do Nagrody Literackiej Nike w 2009 i w 2010 roku. W 2014 roku nominowany do Nagrody im. Wisławy Szymborskiej i Nagrody Literackiej m.st. Warszawy za tom Języki obce (2013). Mieszka w Warszawie.
ur. 28 lipca 1979 r. w Rydze. Poeta, tłumacz, asystent w Instytucie Literatury, Folkloru i Sztuki na Uniwersytecie Łotewskim. Autor książek poetyckich: Lodołamacze (2001), Twarożek ze śmietaną (2004), Ja (2008) i Pieaugušie (2015); opublikował także zbiory wierszy dla dzieci Zupa alfabetowa (2007), Tētis (2016) oraz Dilles tante (2018). Pisze libretta i teksty piosenek. Tłumaczył utwory T.S. Eliota, Georga Trakla czy Emily Dickinson. Laureat m.in. Nagrody Kultury DIENA (2001), Nagrody Copyright Infinity (2006), Nagrody Literackiej Łotewskiego Związku Pisarzy za najlepszą książkę dla dzieci (2007) i Nagrody Festiwalu „Dni Poezji” za najlepszy tom wierszy (2008). W 2014 r. jego utwór „Come to Me” został wymieniony przez ekspertów w London’s Southbank Center wśród 50 największych współczesnych wierszy miłosnych naszych czasów. Mieszka w Rydze.