Ola Kołodziejek: Pamiętam, jak moja przyjaciółka, która jest bardzo sporadyczną czytelniczką poezji, poleciła mi najnowszy film Charliego Kaufmana „Może pora z tym skończyć”, zachwycając się sceną z wierszem „Bonedog” kanadyjskiej poetki Evy H.D., który bohaterka wygłasza jako swój własny. Wydało mi się to wtedy szalenie ciekawe, że na osobę właściwie nieczytającą poezji tak mocno podziałał fragment, w którym pojawia się wiersz. Ta sytuacja rezonuje chyba dość mocno z tematem Twojej książki?
Joanna Roszak: Jest wręcz modelowa. A o „Może pora z tym skończyć” napisałam kilka stron. Pamiętasz, co się działo po tym, jak „Running Up That Hill” Kate Bush z 1985 wykorzystano w czwartym sezonie serialu „Stranger Things” (2022)? Nagle słuchała tej piosenki młodzież z podstawówek. Po niemal czterdziestu latach piosenka ponownie trafiła na szczyty list przebojów na całym globie. Nie da się zlekceważyć faktu, że seriale mają moc promocyjną także dla poezji. Choćby Anne Carson, poetka urodzona w Toronto w 1950 roku, popularność ugruntowała dzięki ekranowi. Nawet polska Wikipedia odnotowała fakt wykorzystania jej poezji w amerykańskim serialu telewizyjnym. Jeden z odcinków „Euforii” tak samo przyczynił się do zainteresowania się przez młodych dorosłych wierszami Rainera Marii Rilkego. Leslie czyta jeden z „Sonetów do Orfeusza” podczas stypy po pogrzebie ojca głównej bohaterki, Rue. Widz-nie-czytelnik zostaje wrzucony w spotkanie z tekstem. I nierzadko identyfikuje się z przekazem tekstu poetyckiego, odkrywa niespodziewane zsynchronizowanie.
Myślisz, że takie zetknięcie prowadzi do tego, że zaczyna bardziej interesować się poezją, staje się jej odbiorcą?
Na pewno. Doświadczyłam tego, czytając z licealistami wiersz Rilkego. Przypomniałam sobie o nim, oglądając „Euforię”. A podczas zajęć moim uczennicom nie był obcy. Nie sądzę po sobie, bo od kilku lat oglądałam ukierunkowana, łowiąc wiersze. I w ogóle jestem jako czytelniczka zorientowana na poezję. Ale łowiłam też piosenki, wiele z nich zostało ze mną na dłużej. „The Whole of The Moon” z końcowego odcinka „The Affair”. Choćby ona. Wykonanie „Have you Ever Seen the Rain” z „Big Little Lies”. Stale do nich wracam.
Znam ludzi, którzy wierszem poznanym za pośrednictwem ekranu posłużyli się na pogrzebie albo pisząc dla kogoś kartę z życzeniami.
Na TED Ed można zobaczyć krótki filmik, ilustrujący odbiorcom i odbiorczyniom, czym są Arystotelesowskie logos, etos i patos. Autor posłużył się przykładem Joshui Bella, światowej sławy skrzypka, który zagrał rano na stacji metra w jednym z dużych amerykańskich miast. Niemalże nikt nie zatrzymał się przy jego muzyce granej na Stradivadriusie. Logos pozostał ten sam, co w sali koncertowej. Zabrakło patosu i etosu. Jeśli mamy do czynienia z zapalonym widzem, który ufa reżyserowi (elementy etosu i patosu) i scenarzyście filmu czy serialu, i napotka w obrazie wiersz – ma szanse zżyć się z nim na długo.
Może usłyszeć, jak Augustyn, „tolle, lege”. Weź i czytaj. A bywa, że wiersze te trafiają do widza w odpowiednim momencie, wtedy, gdy naprawdę ich potrzebuje. Pochwycony przez średniowiecznego filozofa śpiew dziecka, które powtarzało tę formułę, stał się katalizatorem jego metanoi, duchowej przemiany. Po powrocie do domu przeczytał inspirujące go wezwanie z Listu do Rzymian.
„Od kilku lat oglądałam ukierunkowana, łowiąc wiersze” – na tym fragmencie Twojej wypowiedzi chciałabym się zatrzymać i porozmawiać już o samej książce. Jestem pod ogromnym wrażeniem i myślę, jak pracochłonne było to przedsięwzięcie. Powiedz, proszę, jaki był główny powód zajęcia się tym tematem.
Głównym powodem była miłość do poezji. Jak to brzmi! Rozmawiamy akurat w czasie, gdy trwają kilkudniowe konsultacje związane z nową podstawą programową do języka polskiego. Śledzę, co się dzieje na forach nauczycielskich – zupełnie poważne gremia, nagradzani nauczyciele i honorowane nauczycielki sugerują, aby wykreślić m.in. poezję Czechowicza, Wierzyńskiego i „Fortepian Szopena”, bo przecież „nikt nie rozumie Norwida”. Jest na to termin: metrofobia, strach przed poezją, niechęć do niej. Jak dziedziczone traumy – pewnie przejęto takie nastawienie od własnych nauczycielek i nauczycieli lub rodziców. Tymczasem dla mnie zawsze najwspanialej było spotkać się z poezją. Także przed ekranem.
Zresztą, filmy i seriale mogą przyjść z pomocą w wydostawaniu się z metrofobii. Bo skoro czyta bohater czy bohaterka mojego ulubionego filmu… Ciekawiło mnie i dlatego zaczęłam pisać tę książkę, jak te dwa uniwersa – filmowo-serialowe i poetyckie – schodzą się, współwystępują. Ale założyłam poznanie wiersza od strony ekranu, mniej interesował mnie ruch w drugą stronę. Oglądałam i pisałam skoncentrowana na wierszu.
Silny ślad zostawiła mi w pamięci scena w serialu „Chłopiec pochłania wszechświat”, w której Slim każe chłopcu mocno trzymać wędkę. W tej samej scenie mówi wiersz, jeden z rubajjatów Omara Chajjama. Sugeruje zatem dziecku, by mocno trzymał nie tylko wędkę, ale by chwycił się przesłania płynącego z poezji.
Przed ekranem, oglądając „Chłopca pochłaniającego wszechświat”, jednocześnie słyszymy: „Weź, widzu, ten wiersz i go czytaj”. Czytaj wiersze. Czytaj „Rubajjaty” Omara Chajjama. Pamiętam, że oglądałam film „Gwiazd naszych wina” i pierwszy raz pomyślałam, że coś jednak nowego odnajduję dzięki niemu w „Czerwonej taczce” Williama Carlosa Williamsa. Jeszcze silniej zainteresowałam się poetą po zobaczeniu „Patersona”. Gdy wróciłam do „21 gramów” najsilniej podziałała na mnie scena z wierszem.
A ponieważ działo się w to w nagromadzeniu i dodatkowo przyszła pandemia, którą spędzałam sama, po pracy zostawałam przed ekranem, ale już nie pisząc, czytając lub ucząc, ale oglądając filmy i seriale. Więc chyba żeby tę – momentami – guilty pleasure jakoś zracjonalizować, zaczęłam myśleć o tej książce na poważniej. Zobaczyłam płaski film „Siostry” z inkluzją pięknego wiersza E.E.Cummingsa. To chyba był ten moment.
Ale czy to znaczy, że oglądałaś wszystko „jak leci”, tropiąc wiersze? Wyobrażam sobie, że to jednak dość mozolna praca, bo w ilu obejrzanych filmach/ serialach pojawia się poezja? W jednym na dziesięć?
Wiele oglądałam dla siebie, kierując się intuicją, które seriale i filmy będą dla mnie dobre i karmiące. I, tak się złożyło, czasem spotykałam tam wiersz. Bywało także, że dowiedziałam się, czy to od znajomych, czy to z lektur, o takiej poetyckiej inkluzji. Wówczas, niekiedy, oglądanie stawało się czystym zadaniem. Na przykład literatura i filmy z gatunku fantastyki nigdy nie są moim pierwszym wyborem, więc „Interstellar” czy „Solaris” zleciłam sobie do zobaczenia. To zresztą ciekawe, że akurat w tych dwóch filmach twórcy sięgnęli po wiersz Dylana Thomasa: „Nie wchodź łagodnie do tej dobrej nocy” oraz „A śmierć utraci swoją władzę”. Stanisław Lem w ostatnim rozdziale powieści napisał zresztą: „Odwieczna wiara zakochanych i poetów w potęgę miłości”. Niejako zaprosił wiersz w orbitę jego książki.
Nawiążę do wspomnianej przez Ciebie wcześniej metrofobii, bo to temat, który również mnie zajmuje w pracy z młodzieżą. Absolutnie zgadzam się, że filmy i seriale mogą wyleczyć nas ze strachu przed poezją, podobnie postrzegam różne akty wplatania wiersza w życie codzienne, jak wspomniane w Twojej książce wystąpienie poetki Amandy Gorman podczas prezydenckiego zaprzysiężenia Joe Bidena. Albo – dodaję od siebie – współpraca jednej z polskich marek odzieżowych z Fundacją Wisławy Szymborskiej, poezja na murach, choćby w Poznaniu, czy akcja „Wiersze w mieście”. Wciąż jednak mam wrażenie, że akty te trafiają jedynie do odbiorców poezji, nie przypominam sobie, żeby ktoś spoza środowiska dyskutował o wystąpieniu i wartości wiersza Gorman czy o koszulkach z cytatami polskiej noblistki. Nie wydaje Ci się, że tego typu działania, mające oswajać poezję, powinny być wspierane na poziomie edukacji – i nie chodzi mi tylko o uczniów, ale też o osoby uczące języka polskiego. Moje doświadczenie pokazuje, że nauczycielki/ nauczyciele boją się poezji nie mniej niż uczniowie i prawie nigdy nie wychylają się poza obowiązujący kanon.
Na pewno. Nie można dać dzieciom i młodzieży czegoś, czego się nie ma. Zawsze to powtarzam, choć zwykle w odniesieniu do nauczycielskiego spokoju i szczęścia. Ale dotyczy to także miłości do poezji. Pisałam już o tym osobno, i to nie raz. Okręgowa Komisja Egzaminacyjna w Poznaniu udostępniła mi kilka lat temu niepublikowane dane dotyczące egzaminu maturalnego w roku szkolnym 2018/2019– gdy na obu poziomach, podstawowym i rozszerzonym, można było wybrać odpowiednio: interpretację wiersza lub interpretację porównawczą wierszy. W województwie wielkopolskim na poziomie podstawowym egzaminu z języka polskiego temat drugi – interpretację wiersza – wybrało zaledwie 7,97% piszących, zaś na poziomie rozszerzonym – 25,69%. Maturzyści słyszeli przestrogi i dobre rady, by nie wybierać tego tematu. W moich klasach akurat temat oparty na poezji cieszył się największym powodzeniem. Ale my czytałyśmy i czytaliśmy wiersze. Drukowaliśmy torby z cytatami, magnesy, konstruowaliśmy apteczkę poetycką, budowaliśmy poetycką mapę Europy. Czytaliśmy nie tylko Barańczaka, Miłosza i Białoszewskiego, ale i Miłobędzką, Mueller, a wreszcie Reznikoffa, Williamsa czy Mary Oliver.
Piszesz w swojej książce, że seriale przejęły dziś rolę, jaką kiedyś pełniła książka – wspólnotową. Młodzież faktycznie boi się mierzyć na maturze z poezją, ale chyba też coraz częściej powołuje się na seriale czy filmy jako teksty kultury.
Zmartwię cię. Z mojej krótkiej kariery jako egzaminatorki sprawdzającej pisemne prace maturalne wynika, że powołują się na „Boba budowniczego” i „Świat według Kiepskich”… Może miałam pecha i sprawdzałam prace ze słabych szkół. Ale z tego właśnie powodu odstąpiłam od tej pracy.
Racja! Młodzi potrafią posiłkować się w szkolnych wypracowaniach miernymi filmami i książkami. Jeden maturzysta powiedział mi kiedyś, że jego kolega powołał się na maturze na autobiografię Mike’a Tysona. Więc może tu jest kolejny problem – nieodróżniania dobrej literatury od złej, ambitnego filmu od kiepskiego. Od razu przychodzi mi też do głowy poezja instagramowa – jeśli to będzie pierwsze zetknięcie z wierszem, to odbiorca nie dostanie dobrych wzorców na start.
Autobiografia Mike’a Tysona w wypracowaniu nie byłaby największym nokautem, jaki widzieli egzaminatorzy i widziały egzaminatorki. Ale tak, powiedzmy to sobie jasno: młodzież wie, że może nie przeczytać pół lektury i, sięgając po omówienia, zdać maturę. Nie wszyscy mają świadomość, jakie książki zaliczają się do literatury pięknej. Chociaż profil absolwenta polskiej szkoły średniej w założeniach twórców podstawy programowej jest oczywiście inny. Natomiast nie próbuje się nawet zakładać zaznajomienia młodzieży z poezją spoza Polski. Gdy czytałam z jedną z moich grup poezję Baczyńskiego, zadano mi trafne pytanie: jakie wiersze czytają w tym samym czasie uczniowie i uczennice w Szwecji, Niemczech albo w Stanach Zjednoczonych. Spróbuj znaleźć nawet tylko jako kontekst Celana, Cummingsa czy Pessoę w polskich podręcznikach – a wskazuję przecież tylko te wielkie nazwiska kultury europejskiej. Z zglobalizowanym świecie film i serial otwierają oczy. Także na poezję. Sama serialowi „Shtisel” zawdzięczam wiersz Natana Altermana, a „This Is Us” – Dudleya Randalla. Tyle lat czytam poezję, a przyniósł mi ich ekran.
Domyślam się, że musiałaś dokonać sporej selekcji, obecność poezji w filmach i serialach jest chyba większa, niż sądzimy. Powiedz, proszę jakim kryterium kierowałaś się przy wyborze analizowanych tytułów?
Nie nakreśliłam sobie zadania, by zgromadzić kompletny materiał albo choć zbliżający się do utopijnej pełni. Wyłuskałam wiersze z filmów i seriali – od lat 90. XX wieku do produkcji najnowszych (przy czym istotną rolę odgrywało tu także kryterium estetyczne), a omówiłam wybrane z nich. Chciałam wyłuskać wiersze z wybranych dzieł z ekranu, złapać wiersz i sprawdzić, co wynika z takiego uobecnienia. Co wynika przede wszystkim dla poezji. Wyjątek zrobiłam dla niewielu wcześniejszych filmów, które omówiłam kontekstowo (casus Wyboru Zofii z inkluzją wiersza Emily Dickinson jako kontekst do innych inkluzji).
Użyta w tytule książki formuła „poezja w odcinkach” sugeruje może, że badam tylko sposoby uobecniania się wierszy w serialach. Ale rozumiem tę formułę jako komentarz do sposobu skomponowania książki, podawania interpretacji w krótkich odcinkach-rozdziałach. W filmie wiersz staje się zwykle wydarzeniem, zaś w serialu najczęściej jest elementem codzienności bohaterów.
Tytuły wielu dzieł kina znajdziemy, gdy zadamy w wyszukiwarce internetowej pytanie o ruchome obrazy związane z poezją. O wiele bardziej frapującym zadaniem było znaleźć reprezentacje w serialach. Nie zmierzając do stworzenia kompletnego zestawienia, wybrałam najbardziej z mojej perspektywy znaczące przykłady, ukazujące pewne tendencje i modele albo działania osobne, z wyraźną sygnaturą autora obrazu.
Teraz chyba przestanę rozmawiać ze znajomymi o tym, co oglądamy. I sama porzucę ekran. Bo ostatnio, gdzie nie spojrzę – wiersz.
Mój nauczyciel angielskiego ma żonę Australijkę, więc tęskniąc za pejzażem Australii, sięgnęli po serial z bieżącego roku „Chłopiec pochłania wszechświat” na podstawie powieści Trenta Daltona. I natknęli się na wiersz. Więc ten, wspomniany już w naszej rozmowie, im zawdzięczam. Serial ukazuje zresztą, że w ulotnym świecie nieodzowne jest czytać, słuchać. A dziś może także oglądać, aby lepiej żyć.
Tekst poetycki słyszymy, gdy chłopiec, Eli, odwiedza łowiącego ryby starszego człowieka, który 24 lata spędził niesłusznie skazany w więzieniu. Slim przekazuje Eliemu wiadomość o przerzutach raka i o tym, że zostało mu kilka miesięcy życia. I mówi wiersz, jeden z rubajjatów Omara Chajjama, jak się wyraża: „best fucking poem ever written”.
Los palcem pisze słowo i odchodzi w mroku,
I nic na świecie – miłość, rozum ni rozpacze –
Nie potrafi go zmusić do zmiany wyroku,
Którego nie wymażą żadne nasze płacze
(przeł. Kazimierz Andrzej Jaworski)
Wspominasz też o kryterium estetycznym. Zastanawiam się czy dużo jest kiepskich obrazów z inkluzją wiersza? I czy wtedy jest to równie kiepski wiersz?
W polskiej komedii Król życia wybrzmiał „Dyzio Marzyciel”. Film nieporywający, ale casus ciekawy. Za to w zupełnie pospolitym filmie Siostry z 2005 roku (reż. Curtis Hanson) Cameron Diaz czyta pierwszy wers potężnego wiersza E.E. Cummingsa: „I carry your heart”: „Noszę twe serce z sobą (noszę je w moim / sercu) nigdy się z nim nie rozstaję”…
Czy pisząc swoje eseje, myślałaś o ich potencjalnym odbiorcy? Życzyłabyś sobie, by do kogo książka trafiła?
Neuroplastyczność mózgu jest wzmacniana przez medytację, więc domyślam się, że także przez czytanie wierszy. Więc można tę książkę traktować jako zbiór rekomendacji – co zobaczyć. Ale można też za jej pośrednictwem spróbować zakochać się w wierszu. Jak wielu bohaterów i wiele bohaterek seriali i filmów.
Bohaterka „Młodych gniewnych” porównywała wiersze do tarczy. W „Co przyniesie jutro” bohaterka, z którą mąż rozwodzi się po wielu latach małżeństwa, układa antologię poetycką, dzieli się z innymi czytelnikami i czytelniczkami sprawdzonym narzędziem wspierającym rezyliencję i dającym nadzieję, że nie cierpi się samotnie. Jeden z lekarzy ze szpitala New Amsterdam przed każdą operacją w serialu wzmacnia się wierszem „Invictus”. Ta książka może trafić do zawodowych czytelników literatury i odbiorców filmów/seriali, ale też do młodzieży szkolnej, studenckiej, do nauczycieli i nauczycielek.
Od czytelniczki/czytelnika poezji blisko do tworzenia wierszy. Podobno każdy kto czyta wiersze, prędzej czy później zaczyna je też pisać. Czyli może stać się więc tak, że odbiorczyni serialu najpierw stanie się czytelniczką poezji, a w końcu sama zostanie poetką. Ach, co za wspaniała sytuacja!
Ja wiem, czy wspaniała (śmiech). Kiedy Mario w „Listonoszu”, filmie z 1994 roku (reż. Michael Radford), informuje Pabla Nerudę, że, zainspirowany jego wierszami, sam zamierza zostać poetą, Neruda odpowiada mu, że oryginalniej jest pracować jako listonosz.
Ale masz rację, grupę odbiorców do zmiany życia albo osadzenia się w jakiejś decyzji inspiruje czy to tekst poetycki, czy serial/film. Inspiruje albo asekuruje. Widziałaś film „Nyad” z zeszłego roku (reż. Jimmy Chin, Elizabeth Chai Vasarhelyi)? Opiera się na inspirującej historii Diany Nyad granej przez Annette Bening. Dziennikarka sportowa, mając sześćdziesiąt lat, postanowiła powrócić do planu realizacji młodzieńczego marzenia. A zainspirowały ją do tego słowa wiersza Mary Oliver: „Tell me, what is it you plan to do/ with your one wild and precious life?”. Zdobyła „Everest pływania”. Niektóre życiowe rekordy mogą mieć źródło w poezji.