wywiady / o książce

Rozejrzeć się w świecie wiersza

Joanna Łępicka

Zuzanna Sala

Rozmowa Zuzanny Sali z Joanną Łępicką, towarzysząca premierze książki Zeszyt ćwiczeń Joanny Łępickiej, wydanej w Biurze Literackim 4 grudnia 2023 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Zuzan­na Sala: Na wstę­pie dwie rze­czy. Pierw­sza: aż dwu­krot­nie powie­dzia­łaś w poło­wo­wej roz­mo­wie z Miło­szem Fle­sza­rem, że „poezja jest trud­na”. Dru­ga: dwa tytu­ły wier­szy z Two­jej debiu­tanc­kiej książ­ki roz­po­czy­na­ją się od fra­zy „cho­dzi mi o…”. Łączą mi się jakoś te kwe­stie: zży­ma­nie się nad two­rze­niem jako wyzwa­niem i kon­kre­ty­za­cja (przy­naj­mniej na pozio­mie suge­stii) tego, o czym chce się mówić. Więc zacznij­my z gru­bej rury: w Zeszy­cie ćwi­czeń „cho­dzi Ci o”…?

Joan­na Łępic­ka: O to, żeby rozej­rzeć się tro­chę w świe­cie wier­sza. Tak żeby spraw­dzić, co ja jestem w sta­nie napi­sać, co to ze mną robi i jak wyglą­da pra­ca z sze­re­giem zasad, któ­rych prze­cież nie rozu­miem od razu. No i żeby nie było tak kla­sy­cy­stycz­nie, żeby błę­dów naro­bić. Żeby mieć z tego przy­jem­ność. Czy­ta­łam sobie wpi­sy Andrze­ja Sosnow­skie­go na Nie­szu­fla­dzie i na przy­kład naj­cie­kaw­sza we wpi­sie o vila­nel­li jest dla mnie koń­ców­ka: „Odręb­nie będą omó­wio­ne trio­le­ty, lai i vire­lai”. Jaka ele­ganc­ka koń­ców­ka, praw­da? Cza­sem pyta­łam kogoś, co myśli, że mogę napi­sać. I Dawid Kuja­wa zapro­po­no­wał pan­tum, a Rafał Waw­rzyń­czyk, żebym napi­sa­ła sonet. Tyle że to są wszyst­ko spo­so­by mówie­nia, a odpo­wia­da­jąc na Two­je pyta­nie: nie wyda­je mi się, żeby uda­ło mi się coś kon­kret­ne­go powie­dzieć, bo ukła­da­łam książ­kę tak, jak­bym pisa­ła wybór ze swo­ich wier­szy.

Ok, za chwi­lę do tego wró­cę, a tym­cza­sem chcę pod­py­tać Cię o lokal­ność. Na począt­ku nie byłam tego pew­na, ale w mia­rę lek­tu­ry prze­ko­ny­wa­łam się, że Pod­la­sie (wraz z nazwa­li kon­kret­nych miejsc i wsi) nie poja­wia się u Cie­bie w roli rekwi­zy­tu, że zale­ży Ci na zwią­za­niu wier­sza z prze­strze­nią pocho­dze­nia. Zgo­dzisz się ze mną? A jeśli tak – powiesz coś wię­cej o tej roli lokal­no­ści? Cho­dzi o jakieś prze­ni­ka­nie do wier­sza auto­bio­gra­ficz­ne­go tła, potrze­bę kon­kre­ty­za­cji prze­strze­ni, kro­ni­kar­stwo lokal­ne (zacho­wy­wa­nie Cie­łu­szek dla poezji etc.)? Jak to widzisz?

Wiersz jest zwią­za­ny z miej­scem pocho­dze­nia. To, co zro­bi­ła Justy­na Kuli­kow­ska w gif­cie. z Pod­la­sia jest naj­bar­dziej wstrzą­sa­ją­cą rze­czą, jaka wyda­rzy­ła się poetyc­ko w tej kra­inie. I nie cho­dzi mi o to, żeby teraz wyma­zać np. Tama­rę Be Jot, uro­dzo­ną w Zub­kach, któ­rej pisa­nie uwiel­biam. Cho­dzi mi o bli­skość poko­le­nio­wą i opi­sa­nie pod­la­skiej trau­my przez wkur­wio­ną dziew­czy­nę. Nagle ktoś poka­zał, że to wszyst­ko może być waż­ne. Kro­wy, ich smród, poczu­cie niż­szo­ści i prze­pra­co­wy­wa­nie go. Ta nowa sil­na pod­miot­ka – dziew­czy­na, któ­ra w kół­ko sły­szy, że ma nie pysko­wać. W miej­scu, w któ­rym nie masz nawet poję­cia, jak ludzie żyją, czym jest przy­wi­lej. Nie chcę się nad tym roz­wo­dzić, ale donio­słość takiej pra­cy może być trud­na do zro­zu­mie­nia dla kogoś z zewnątrz. Stąd nie dzi­wi mnie nie­daw­ny Obóz zabaw Justy­ny, któ­ry dla mnie jest komen­ta­rzem na temat odbio­ru nagro­dzo­ne­go Gdy­nią giftu… Takie­go opi­sa­nia Pod­la­sia się nie da powtó­rzyć i ja już w ogó­le nie muszę o tym pisać, bo ona już to zro­bi­ła. Stąd też po pro­stu piszę o miej­scach, w któ­rych coś prze­ży­łam. Ostat­nio zamiast robić zdję­cia tele­fo­nem, to jak gdzieś jadę, sta­ram się napi­sać z tego wiersz.

Nie wiem, jak auto­bio­gra­ficz­ne tło mia­ło­by nie prze­ni­kać do wier­sza. Na sześć­dzie­sią­tych uro­dzi­nach mojej mamy powie­dzia­łam, że wła­śnie nagro­dzo­no waż­ną lite­rac­ką nagro­dą tomik dziew­czy­ny ze Szczu­czy­na, w któ­rym ta pisze o kro­wach swo­je­go ojca. I rol­ni­cza część mojej rodzi­ny zaczę­ła ze mną o pisa­niu roz­ma­wiać, np. pod­rzu­cać ich ulu­bio­ne gwa­ro­we wyra­że­nia. Dopie­ro wte­dy uzna­li, że coś tam sobie publi­ku­jąc, nie wywyż­szam się, tyl­ko że to jest nasze. Że to jest stąd.

W pierw­szych sło­wach naszej roz­mo­wy powie­dzia­łaś – jeśli dobrze zro­zu­mia­łam – że staw­ką tej książ­ki jest spraw­ność warsz­ta­to­wa, pre­cy­zja for­mal­na. Myślę, że to widać zwłasz­cza w tych szcze­gól­nie war­tych uwa­gi ustan­da­ry­zo­wa­nych for­mach wer­sy­fi­ka­cyj­nych. Jed­no­cze­śnie trud­no mi uwie­rzyć, że nie mówisz w nich nic kon­kret­ne­go. Weź­my na przy­kład „Vila­nel­lę”: jed­na z fraz, na któ­rej jest zbu­do­wa­na, brzmi: „i cały mój gnój zamie­nia się w śpiew”. Zasko­czy­ła mnie jej prze­wrot­ność, suge­stia wycho­dze­nia poezji (pie­śni, śpie­wu) z wyzna­nia, czy­li kon­wen­cji, któ­ra – jak dotych­czas sądzi­łam – jest Ci raczej obca. Teraz jed­nak wspo­mi­nasz o tej koniecz­nej auto­bio­gra­ficz­no­ści wier­sza. W związ­ku z tym mam ocho­tę nie­co pod­rą­żyć: dużo „two­je­go gno­ju” wcho­dzi do poezji? Czy pró­bu­jesz za pomo­cą całe­go tego baga­żu tra­dy­cji poetyc­kich i suge­ro­wa­nych w książ­ce – dale­kich od kon­fe­sji – inspi­ra­cji opo­wia­dać swo­ją historię/swoją oso­bę?

Nie mówię nicze­go kon­kret­ne­go w wymia­rze, w jakim pisze się książ­kę „na temat taki a taki”. I cie­szy mnie to, że mia­łaś wra­że­nie, że mało jest tam wyzna­nia. Bo ten trój­kąt auto­bio­gra­ficz­ny (świa­dec­two, wyzna­nie, wyzwa­nie) to tyl­ko teo­ria. No bo cza­sem opo­wia­dam też cudze histo­rie, albo w ogó­le nic takie­go nie robię, raczej pro­jek­tu­ję coś w wier­szu. To chy­ba naj­czę­ściej. Do prze­ży­cia, wypusz­cze­nia wyobraź­ni, wła­ści­wie odej­ścia od zna­czeń. Pozwa­lam tam sobie na róż­ne wyciecz­ki.

Moż­na też pójść krok dalej i pośmiać się z tego gno­ju i śpie­wu, czy­li zadzia­łać tak, jak słu­cha­nie Radia Chlew wpły­wa na mnie, kie­dy sie­dzę w swo­im kra­kow­skim kon­tek­ście. To takie pio­sen­ki zro­bio­ne przez rol­ni­ków z mojej aka­li­cy, w któ­rych ci śmie­ją się z bycia rol­ni­kiem. Zaczę­łam tego słu­chać jesz­cze w pod­sta­wów­ce, na mp3. I uwa­żam, że to jest top­ka, naj­lep­szy spo­sób cele­bro­wa­nia lokal­no­ści, jaki mogłam sobie wyma­rzyć. Jak dobrze, że ktoś to poka­zał w ten spo­sób. Jest cała spo­łecz­ność w social mediach, na ich stro­nie moż­na zna­leźć słow­nik języ­ka pro­ste­go z wymo­wą i dekli­na­cją przy­miot­ni­ków. U mnie w domu nie mówi­ło się po pro­ste­mu i ja dzię­ki Radiu Chlew mogłam się pro­ste­go pod­uczyć jesz­cze jak wyje­cha­łam z Lip­ska nad Bie­brzą. Tutaj ta toż­sa­mo­ściów­ka i lokal­ność prze­bi­ja nawet kla­so­wą nie­chęć do disco polo. Oczy­wi­ście zasta­na­wiam się, czy mam pra­wo tak się z tego cie­szyć, bo czy to nie nad­uży­cie, sko­ro jestem dopie­ro wnucz­ką rol­ni­ków? No ale nawet jako nuwo­rysz­ka poświę­ci­łam temu jeden wiersz, a nie książ­kę. Może tak prze­ży­wam nie­au­ten­tycz­ność bycia w świe­cie, że jest mi to zwy­czaj­nie potrzeb­ne.

Twój głos w ankie­cie „Czy pró­bu­jesz zmie­niać świat swo­im pisa­niem?” zry­mo­wał mi się z roz­po­zna­niem Toma­sza Cie­śla­ka-Soko­łow­skie­go na temat książ­ki Ada­ma Kacza­now­skie­go sprzed kil­ku lat Sośnic­ki. Sza­ry czło­wiek. TCS pisał tak: „Otóż wyda­je mi się (…) że Kacza­now­skie­mu nie zale­ży na robie­niu lite­ra­tu­ry z lite­ra­tu­ry. To tyl­ko wstęp­ny krok tego tomi­ku. (…) Kacza­now­ski (…) robi ż y c i e  z  l i t e r a t u r y. Teraz nie­co pre­cy­zyj­niej: ory­gi­na­łem dla Kacza­now­skie­go sta­je się poezja Sośnic­kie­go (krok pierw­szy); Sośnic­kie­mu fun­du­je swo­istą kal­kę (część Sośnic­ki); i dopie­ro ta kal­ka pozwa­la stwo­rzyć arty­stycz­ną „kopię” życia (swo­je­go i tych, któ­rzy dooko­ła). Wszyst­ko zaś odby­wa się na małej prze­strze­ni słów, któ­re po najeź­dzie na twór­czość Sośnic­kie­go Kacza­now­ski spro­wa­dza jako łup do swo­jej poezji”.

Kie­dy Ty piszesz o rela­cji lite­ra­tu­ry i życia w ankie­cie BL, a tak­że kie­dy korzy­stasz z kon­kret­nych nawią­zań i mru­gnięć okiem, mam wra­że­nie, że logi­ka dzia­ła­nia jest podob­na (dla­te­go pozwo­li­łam sobie na tak dłu­gi cytat z tek­stu kry­tycz­ne­go na pozor­nie inny temat). Cie­ka­wa jestem: czy się z tym zga­dzasz? I przede wszyst­kim – skąd czer­piesz naj­cen­niej­sze łupy wno­szo­ne póź­niej do wła­snej poezji?

Zga­dzam się, dzię­ki za to pyta­nie. No bo to, co napi­sa­ne, albo sze­rzej, zro­bio­ne wewnątrz sztu­ki, też jest jakimś fak­tem w świe­cie i może być rów­no­rzęd­nie tema­ty­zo­wa­ne. Jak elek­trycz­ność. Wyda­je mi się, że to jest wła­śnie trak­to­wa­nie pisa­nia śmier­tel­nie poważ­nie, ale mogę się mylić. Bo czym innym miał­by być dla Sośnic­kie­go i Kacza­na z tego cyta­tu Sośnic­ki niż wła­śnie poezją Sośnic­kie­go? I to poezją w czy­imś odbio­rze. Nie moim, bo ja go jesz­cze nie czy­ta­łam. O, widzisz, „go”. Wszyst­kie iko­ny się pisze.

Łupy… Wia­do­mo, komu ukra­dłam porzecz­kę, ale zgu­bie­nie się na morzu ukra­dłam Bas Jan Ade­ro­wi. Ader zagi­nął na morzu w 1975 roku, powiedz­my, że pró­bu­jąc prze­pły­nąć Oce­an Atlan­tyc­ki z ame­ry­kań­skie­go wybrze­ża do Anglii, małą żaglów­ką. Moż­na obej­rzeć inne jego pra­ce, na przy­kład z serii „Fall”, gdzie spa­da z dachu swo­je­go domu, albo jak zjeż­dża rowe­rem ze ścież­ki do kana­łu w Amster­da­mie. Moż­na twier­dzić, że roman­ty­zu­ję jego śmierć, ale mnie się wyda­je, że rozu­miem to przed­się­wzię­cie i dogłęb­nie mnie ono poru­sza.

O, super, że zaha­czy­łaś o tę histo­rię, bo zasta­na­wia­ło mnie też to, jak widzisz rolę inspi­ra­cji muzycz­nych w swo­ich wier­szach. Czy kom­po­zy­to­rzy (obok poetów, arty­stów etc.) poja­wia­ją się u Cie­bie poprzez swo­je pra­ce czy poprzez swo­je bio­gra­fie? (Czy poprzez jed­no i dru­gie?)

Oni mają jesz­cze tę jakość, że muzy­kę rozu­miem naj­mniej. Więk­szość z tego, co wiem o kom­po­zy­to­rach, poka­zał mi Woj­tek Kopeć, on jest bar­dzo muzycz­ny. Jestem też wdzięcz­na za ist­nie­nie Spół­dziel­ni muzycz­nej con­tem­po­ra­ry ensem­ble oraz Toruń­skiej Orkie­strze Impro­wi­zo­wa­nej. No i w duchu poprzed­nie­go pyta­nia: Scel­si jest i Gia­cin­to Scel­sim, i jego Try­lo­gią, i jego cudow­nym ozdro­wie­niem przez upo­rczy­we gra­nie na pia­ni­nie tego same­go dźwię­ku. Ja mało z tych róż­nych kom­po­zy­cji rozu­miem, ale wspa­nia­le mi się przy nich myśli. Albo rozu­miem, że wpro­wa­dza­ją mnie w róż­ne sta­ny, choć nie mam dobre­go słu­chu i wykształ­ce­nia muzycz­ne­go. A to jest już bar­dzo podob­ne do pro­ce­su pisa­nia, gdzie nie­waż­ne, czy to rozu­miem, tyl­ko co to ze mną robi.

Bar­dzo się cie­szę, że to mówisz, bo sama tak bar­dzo nie rozu­miem muzy­ki (nie mam wie­dzy o jej kon­struk­cji, bra­ku­je mi kon­tek­stów, umie­jęt­no­ści inter­pre­ta­cyj­nych etc.), że ostat­nio – kom­pi­lu­jąc roz­k­mi­ny Paw­ła Kacz­mar­skie­go o tech­no i wywód pana Set­tem­bri­nie­go z Cza­ro­dziej­skiej Góry (xd) – doszłam do wnio­sku, że nie potra­fię myśleć o muzy­ce ina­czej niż jak o nar­ko­ty­kach. Czy­li wła­śnie o czyn­ni­kach wpro­wa­dza­ją­cych nas (a przy­naj­mniej: mnie) w okre­ślo­ny stan. Wpa­dło mi więc do gło­wy pyta­nie: czy wyobra­żasz sobie ide­al­ny stan (ducha/emocji/przygotowania inte­lek­tu­al­ne­go) do odbio­ru Zeszy­tu ćwi­czeń? I dalej, pusz­cza­jąc wodze wyobraź­ni: gdy­by Two­ja książ­ka była nar­ko­ty­kiem, jakim nar­ko­ty­kiem by była?

Haha, tego nie reży­se­ru­ję. Ale mam taką fan­ta­zję, żeby czy­ta­nie pod­wyż­sza­ło nasy­ce­nie, żeby wszyst­ko było dzię­ki nie­mu wyraź­niej­sze, prost­sze. Chcę, żeby­ście wró­ci­li potem do domu i upra­wia­li seks.

Na koniec mam ocho­tę wró­cić do tego, od cze­go zaczę­łam, czy­li do Two­jej dekla­ra­cji, że „poezja jest trud­na”. W roz­mo­wie z Miło­szem mówi­łaś o wyzwa­niu, jakie sta­no­wi samo pisa­nie. Ja nato­miast zasta­na­wiam się jesz­cze, czy spo­dzie­wasz się albo jesteś goto­wa na tru­dy odbio­ru debiu­tanc­kiej książ­ki? Czy jest coś, cze­go naj­bar­dziej się oba­wiasz, jeśli cho­dzi o recep­cję?

Są w tej książ­ce wąt­ki żydow­skie i doty­czą­ce sek­su­al­no­ści, któ­re są dla mnie naj­waż­niej­sze i chcia­ła­bym, żeby były zauwa­żo­ne. Jeśli cho­dzi o oce­nę, nie mam na nią wpły­wu, więc się jej nie oba­wiam. Tak, czu­ję się już dużo pew­niej niż wte­dy, pod­czas tej roz­mo­wy z Miło­szem – do tego potrzeb­ne mi było skoń­cze­nie Zeszy­tu ćwi­czeń, do wyle­cze­nia się z pew­nej nie­pew­no­ści śro­do­wi­sko­wej. Wiem, że potra­fię już napi­sać dobry wiersz. A jeśli uzna­cie pań­stwo, że piszę sła­bo, to w porząd­ku, bo nie tu zasa­dza się moje poczu­cie wła­snej war­to­ści. To pozo­sta­je w sfe­rze pry­wat­nej. Oczy­wi­ście to jest bar­dzo miłe i zaska­ku­ją­ce, że mój tekst może z kimś rezo­no­wać, ale pole lite­rac­kie nie jest mi nic win­ne, ani ja jemu. Dla­te­go chy­ba nie lubię mówie­nia o „staw­kach” w pisa­niu, bo to pod­kre­śla potrze­bę oce­ny i samo­uto­wa­ro­wie­nie.

O autorach i autorkach

Joanna Łępicka

Mąciwoda spod znaku KSP im. Aleksandra Fredry. Chce zabić poezję.

Zuzanna Sala

Ur. 1994, doktorantka Szkoły Doktorskiej Nauk Humanistycznych Uniwersytetu Jagiellońskiego w ramach programu literaturoznawstwo. Wiceredaktorka naczelna kwartalnika literackiego „KONTENT”, kieruje wydawnictwem poetyckim o tej samej nazwie. Publikowała teksty krytyczne m.in. w „Czasie Kultury”, „Odrze”, „Stonerze Polskim”, „Nowej Dekadzie Krakowskiej” czy „Wakacie”. Pochodzi z Bierutowa.

Powiązania