wywiady / o książce

Jesteśmy czytającymi maszynami

Kamil Sipowicz

Kora

Rozmowa Kamila Sipowicza z Korą, towarzysząca nowemu, poprawionemu i rozszerzonemu wydaniu książki Stoję, czuję się świetnie, która ukazała się w Biurze Literackim 24 lipca 2017 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Kamil Sipo­wicz: Two­je tek­sty… wyda­je mi się, że są takie dobre, bo nasze poko­le­nie, szcze­gól­nie to zwią­za­ne z kontr­kul­tu­rą hipi­sow­ską, inte­re­so­wa­ło się poezją, kul­tu­rą.

Kora: Dosyć wcze­śnie zaczę­łam pisać, oczy­wi­ście wszyst­ko do szu­fla­dy…

I nic nie prze­trwa­ło?

Myślę, że prze­trwa­ła taka mała sadzo­necz­ka, czy­li chęć noto­wa­nia pew­nych rze­czy, któ­rej zresz­tą obec­nie już nie mam. Kie­dy dzi­siaj piszę, to piszę kon­kret­nie, mam jakąś pły­tę do zro­bie­nia, kon­cen­tru­ję się i two­rzę. Wte­dy pisa­ło się dużo. Nim nagra­łam pierw­szy krą­żek, mia­łam już bar­dzo dużo tek­stów i spo­ro skom­po­no­wa­nych pio­se­nek, więc ta pły­ta jest, jaka jest – wie­lo­let­nim zbio­rem tek­stów. Gra­li­śmy jako Maanam Elek­trycz­ny Prysz­nic potem dosyć dłu­go i już wte­dy pisa­łam swo­je tek­sty. Ale nie byłam mło­dziut­ką oso­bą, byłam dwu­dzie­sto­pię­cio­let­nią kobie­tą. Wcze­śniej pisa­łam coś, co prze­trwa­ło w posta­ci pew­ne­go poten­cja­łu, a nie tek­stów.

Czy­ta­li­śmy poezję, czy­ta­my i czy­tać będzie­my, wycho­wa­li­śmy się na kontr­kul­tu­rze hipi­sow­skiej, w całym tego sło­wa zna­cze­niu, w jej całym spek­trum – kino, teatr, rzeź­ba, malar­stwo, per­for­man­ce, kon­cer­ty roc­ko­we. Taki kon­cert z praw­dzi­we­go zda­rze­nia jest wów­czas, gdy woka­li­sta pisze tek­sty i muzy­kę, a jeże­li ma kom­po­zy­to­ra, tak jak Marek Jac­kow­ski czy Jag­ger, to wów­czas two­rzy się nie­ro­ze­rwal­ny, bar­dzo moc­ny i współ­gra­ją­cy team. Dzię­ki temu, że panu­je w nim wza­jem­ne poro­zu­mie­nie, jego prze­kaz jest zarów­no jasny, jak i akcep­to­wa­ny. Odno­si się do spraw oso­bi­stych i do spraw spo­łecz­nych, a PRL… to był aku­rat inten­syw­ny czas w moim życiu – sytu­acja spo­łecz­na, poli­ty­ka oraz moje życie uczu­cio­we. Sum­ma sum­ma­rum, łatwa do opi­sy­wa­nia rze­czy­wi­stość. Za łatwa. Dla­te­go też w moich tek­stach jest dużo nie­do­mó­wień, pewien rodzaj sym­bo­li­ki, fraz, któ­re są dla mnie bar­dzo spe­cy­ficz­ne i her­me­tycz­ne zara­zem. Wyda­je mi się, że mogą być rozu­mia­ne na róż­ne spo­so­by, a tak napraw­dę rozu­mia­ne są tyl­ko i wyłącz­nie prze­ze mnie. Ale gdzieś ten prze­kaz prze­cho­dzi. Osmo­tycz­nie. Induk­cyj­nie.

Część tek­stów jest poli­tycz­nych, jak Karu­ze­la czy Sza­re mira­że, ale więk­szość utwo­rów, z któ­rych jesteś naj­bar­dziej zna­na, to jed­nak poezja miło­sna. Jesteś mistrzy­nią pol­skiej poezji miło­snej w pio­sen­ce.

Jeśli się pisze, to nie ma się trud­no­ści w opi­sy­wa­niu wła­snych sta­nów emo­cjo­nal­nych. Jakie by one nie były, czy będą o miło­ści, czy będą doty­czyć spraw zewnętrz­nych, sytu­acji poli­tycz­nej, spo­łecz­nej, każ­dej innej. To nie jest dla mnie żad­na sztu­ka. Nie piszę dla efek­tu czy­sto tek­sto­we­go, chcę prze­ka­zać stan, w któ­rym aku­rat się znaj­du­ję bądź znaj­do­wa­łam. Mam tę umie­jęt­ność wcho­dze­nia, zamy­ka­nia się.

Pio­sen­ka Karu­ze­la jest utwo­rem poli­tycz­nym. W Boskim Buenos zacy­to­wa­łaś jed­ne­go z hisz­pań­sko­ję­zycz­nych pisa­rzy, któ­rzy byli wte­dy mod­ni w Pol­sce. Jak to się sta­ło? Ta książ­ka nazy­wa­ła się Żeby cię lepiej zjeść?

Chy­ba tak.

Pisa­rza pamię­tasz?

Car­los Fuen­tes?

Nie, nie, nie.

Hm… nie pamię­tam, trze­ba spraw­dzić w inter­ne­cie. Pisarz nie­spe­cjal­nie mnie prze­jął.

Pola­cy pod­czas komu­ny zawsze marzy­li, żeby wyje­chać do jakie­goś sło­necz­ne­go kra­ju.

Tak. Ame­ry­ka Połu­dnio­wa, muzy­ka laty­no­ska, te wszyst­kie bos­sa novy były obec­ne w naszym radio. I kubań­ska muzy­ka. To wszyst­ko mie­li­śmy, nolens volens; na szczę­ście to muzy­ka szla­chet­na, faj­na i roz­ja­śnia­ją­ca te cza­sa­mi smut­ne cza­sy PRL‑u. Do tego ja dołą­czy­łam roc­ko­wo, cze­go kom­plet­nie w Ame­ry­ce Połu­dnio­wej nie prak­ty­ko­wa­no. To zadzi­wia­ją­ce, że ta pio­sen­ka odnio­sła taki suk­ces. Wyda­je mi się, że jej moc jest w inter­pre­ta­cji i muzy­ce – ostrym i roc­ko­wym gra­niu. Wcze­śniej tego nie było, śpie­wa­no o motyl­kach i jakichś tam waż­kach.

Śpie­wa­no o motyl­kach, a ty o szczu­rze. Oddech szczu­ra.

No wła­śnie. Oni o motyl­kach, a ja o szczu­rach. Pamię­tam, że Mogiel­nic­ki nie mógł w to uwie­rzyć, potem zresz­tą sam ośmie­lił się napi­sać tekst, gdzie też pada to sło­wo, ale musia­ło minąć kil­ka lat. Pod koniec lat 80. prze­ści­gnę­łam samą sie­bie, bo napi­sa­łam pio­sen­kę Jeste­śmy ze sta­li, gra­li­śmy już w innym skła­dzie – Marek, ja i chy­ba Pla­cho. Tam się poja­wia sło­wo „smród”. Cze­goś takie­go jak smród w pol­skiej pio­sen­ce nigdy nie było i nie poja­wi­ło się do dziś.

Ale szczur to wła­ści­wie był emble­mat ruchu pun­ko­we­go, pun­kow­cy nosi­li szczu­ry. Pamię­tasz.

Pamię­tam, ale to w ogó­le nie mia­ło nic wspól­ne­go z pun­kiem. Tej pio­sen­ce też towa­rzy­szy aneg­do­ta. Lata 80., wra­ca­my do domu po tra­sie z naszym mene­dże­rem, Krzy­siem Kow­nac­kim, zatrzy­mu­je­my się w miej­sco­wo­ści Książ. Zatrzy­ma­li­śmy się, bo bar­dzo chcia­ło nam się pić, Krzy­siu poszedł do skle­pu przy dro­dze, taki bara­czek prze­szklo­ny, i przy­niósł w pół­to­ra­li­tro­wych butel­kach jakiś żół­ty płyn. Nigdy w życiu nie bra­łam cze­goś takie­go do ust, ale gdy­bym umie­ra­ła z pra­gnie­nia, na pew­no bym się napi­ła. Patrzę, a w tym pły­nie pły­wa­ją far­foc­le, jak taka zie­le­ni­na w jezio­rach. Pytam: „Co w tym jest? Co w tym pły­wa?”, a Krzy­siek mówi: „To sierść szczu­ra”. Ta sierść szczu­ra przy­je­cha­ła ze mną do Kra­ko­wa, być może nawet odle­ża­ła się, ale nie dłu­żej niż dzień, dwa. Po czym sia­dłam i po pro­stu strze­li­łam ten tekst, od góry do dołu, jed­nym tchem.

Szczur to zwie­rzę, któ­re mnie fascy­nu­je, któ­re­go się brzy­dzę, boję. Mia­łam nawet kie­dyś taki epi­zod, że oswa­ja­łam Zuzan­kę – szczu­rzy­cę, ale nie jadłam przez nią. Dobry spo­sób na odchu­dza­nie – wpu­ścić do domu szczu­ra i wte­dy nie chce się jeść. No, chy­ba że ma się potwor­ną deter­mi­na­cję, któ­rej ja nie mia­łam. Szczu­ry mi się śni­ły w spo­sób nie­praw­do­po­dob­ny. Wła­ści­wie moje sny do momen­tu, w któ­rym napi­sa­łam tę pio­sen­kę, były bar­dzo czę­sto o szczu­rach, fabu­lar­nie nie­praw­do­po­dob­ne, poka­zu­ją­ce ich natu­rę, abso­lut­nie wyjąt­ko­wą inte­li­gen­cję i zor­ga­ni­zo­wa­nie. Jak napi­sa­łam o tych szczu­rach, to prze­sta­ły mi się śnić.

Dużo pio­se­nek powsta­ło w sta­nie wojen­nym, sta­ły się sound­trac­kiem do ruchu Soli­dar­no­ści, na przy­kład Kra­kow­ski sple­en, Kre­on, Jestem kobie­tą. Może powiesz, jak powsta­ły? Kra­kow­ski sple­en na przy­kład, moim zda­niem jed­na z two­ich naj­pięk­niej­szych pio­se­nek.

Jestem oso­bą bar­dzo osob­ną w grun­cie rze­czy. Oso­bą osob­ną, ład­nie to brzmi. Bar­dzo lubię być sama, moc­no reagu­ję na to, co się dzie­je dooko­ła mnie, sil­nie reagu­ję na pogo­dę. Kra­ków jest spe­cy­ficz­nym mia­stem, jest tak poło­żo­ny, że pogo­da rze­czy­wi­ście odgry­wa zna­czą­cą rolę, jeśli cho­dzi o samo­po­czu­cie. Kra­ków w słoń­cu jest pięk­ny. I oka­zu­je się, że Kra­ków we mgle, w niskim ciśnie­niu, z niski­mi chmu­ra­mi nada­je się do opi­sa­nia. Tak powstał Kra­kow­ski sple­en.

U mnie nigdy nie ma pio­se­nek, któ­re są tyl­ko i wyłącz­nie o miło­ści, nawet jeśli są to pio­sen­ki spo­łecz­no-poli­tycz­ne, zawsze jest w nich moja oso­ba. I zawsze jest ten ktoś, ponie­waż nie­za­leż­nie od tego, czy lubię być sama, czy nie, to oso­ba towa­rzy­szą­ca – któ­rą się kocha, z któ­rą się jest, dla któ­rej się coś robi, któ­ra robi coś dla nas, prze­ży­wa razem z nami, poma­ga nam w tej dro­dze – jest naj­waż­niej­sza. Jest waż­niej­sza niż my sami dla sie­bie. Więc jaką sztu­ką jest opi­sy­wać miłość, sko­ro wia­do­mo, że ona jest jak tlen, jest jak powie­trze? I nie boję się uży­wać takich pięk­nych zapo­mnia­nych słów, jakich się już nie uży­wa w języ­ku miło­ści. Dla mnie język jest naj­waż­niej­szy w miło­ści. To, jak ktoś mówi i co do mnie mówi, jest dla mnie waż­niej­sze niż to, co ze mną robi.

Rozu­miem. A dru­ga pio­sen­ka, Oce­an wol­ne­go cza­su, to taki pięk­ny homa­ge dla Piw­ni­cy Pod Bara­na­mi, praw­da?

Oczy­wi­ście, oso­bą, któ­ra mnie natchnę­ła, jest Joasia Roni­kier (była gościem Dwój­ki). Tu na mar­gi­ne­sie powiem, że słu­cham tyl­ko i wyłącz­nie Dwój­ki, więc niech pła­cze Trój­ka i te inne Radia Zet i RMF, któ­rych nie słu­cham w ogó­le. Nie tyl­ko ta pio­sen­ka powsta­ła przez Dwój­kę, Batu­mi rów­nież. Wsta­ję rano, słu­cham i wte­dy coś zapa­da w pamięć, ale nie jest tak, że ja cze­kam, aż ktoś coś powie, by to zaraz wychwy­cić, tyl­ko to samo się dzie­je, samo zapa­da.

Joasia Roni­kier w tej roz­mo­wie uży­ła fra­zy „oce­an wol­ne­go cza­su”. Powie­dzia­ła, że Kra­ków to oce­an wol­ne­go cza­su, i rze­czy­wi­ście tak jest. Od ‘89 roku war­sza­wia­cy jeż­dżą do Kra­ko­wa na week­en­dy, bo Kra­ków rze­czy­wi­ście daje ludziom to, cze­go ocze­ku­ją w wol­nym cza­sie. Kra­ków to moje lata dzie­cin­ne, moje lata mło­do­ści do dwu­dzie­ste­go trze­cie­go roku życia. Póź­niej wyje­cha­łam do War­sza­wy. Od ‘79 do ‘89 byłam zno­wu w Kra­ko­wie, więc Kra­ków jest moim mia­stem rodzin­nym, za któ­rym pie­kiel­nie tęsk­nię, zwłasz­cza na wio­snę.

Ale powiedz coś o Demar­czyk i o Pio­trze.

Piw­ni­ca Pod Bara­na­mi to jed­no z naj­waż­niej­szych miejsc mojej bar­dzo wcze­snej mło­do­ści. Mia­łam to wiel­kie szczę­ście, że zaprzy­jaź­ni­łam się ze wszyst­ki­mi ludź­mi, a z nie­któ­ry­mi szcze­gól­nie. Byłam na każ­dym przed­sta­wie­niu sobot­nim w Piw­ni­cy Pod Bara­na­mi i kocha­łam ich wszyst­kich. Piotr, czy­li Piotr Skrzy­nec­ki, Ewa Demar­czyk, Zyg­munt Koniecz­ny i Kry­sia Zachwa­to­wicz – posta­cie, któ­re po pro­stu ubó­stwia­łam – wycho­dzi­li i robi­li coś, cze­go już nikt nam nie­ste­ty nie da. To może być kwe­stia tego, że to poko­le­nie – nie­sa­mo­wi­cie inte­li­gent­ne, roz­wi­nię­te ducho­wo i inte­lek­tu­al­nie – odcho­dzi. Jest też róż­ni­ca pomię­dzy mną szesnasto‑, siedemnasto‑, osiem­na­sto­let­nią, trzy­dzie­sto­let­nią a mną dzi­siaj. Ina­czej się patrzy na świat. Jeśli jed­nak cho­dzi o to, co ma dla mnie zna­cze­nie, to ci, któ­rzy byli dla mnie war­to­ścią, kie­dy byłam mło­da, są dla mnie war­to­ścią do dziś.

Pięk­nie. A List z Batu­mi? Skąd się wzię­ło Batu­mi w ogó­le? Batu­mi… (śpie­wa) Zaśpie­waj.

Batu­mi… Her­ba­cia­ne pola… (Kora śpie­wa). Batu­mi to też jest Dwój­ka. Była jakaś audy­cja… Cho­dzi­ło o to, że ja słu­cham tego radia, bo to jest mój przy­ja­ciel, nie ma niko­go oprócz moich zwie­rząt, ale nie­za­leż­nie od tego, jak kry­tycz­nie oce­niam czło­wie­ka, a bar­dzo kry­tycz­nie, to na koniec oka­zu­je się, że to czło­wiek czło­wie­ko­wi jest naj­bliż­szy. Jed­nak. A Batu­mi? Poje­cha­łeś tam, ja tutaj nad jezio­rem, pięk­na pogo­da, u cie­bie w Batu­mi rów­nież. I to jakoś tak było, że ta audy­cja i ten twój pobyt gdzieś tam. Nie wiem, już tego tek­stu nie pamię­tam, ale jakoś to się razem zgry­wa­ło, praw­da?

Tak, tak.

Zgry­wa­ło się, taka koin­cy­den­cja, bar­dzo to lubię, to jest takie jun­gow­skie i od razu napi­sa­łam w sekun­decz­kę.

A powiedz mi coś teraz o poezji. Może opo­wiesz o poetach, któ­rzy cię fascy­no­wa­li od mło­do­ści? Kogo czy­ta­łaś, kogo czy­tasz dzi­siaj? Nadaj­my temu ramy poetyc­kie, bo jed­nak Biu­ro Lite­rac­kie jest wydaw­nic­twem poetyc­kim, naj­lep­szym chy­ba, jed­nym z naj­lep­szych w Pol­sce.

To może zacznę od pierw­sze­go poety, w któ­rym się zako­cha­łam i któ­re­go czy­tam do dziś, i znam na pamięć jego wier­sze i poema­ty – czy­li przede wszyst­kim Jan Kocha­now­ski.

Naj­więk­szy pol­ski poeta według Hen­ry­ka Bere­zy, ale nie tyl­ko jego.

Ano widzisz. Dla mnie to jest po pro­stu cud cudów, on jest jak Dan­te. I to jest taka fascy­na­cja bar­dzo wcze­sna, bo na pew­no nie ze szko­ły pod­sta­wo­wej. Czy­ta­łam bar­dzo dużo ksią­żek, nauczy­łam się sama czy­tać, już w domu dziec­ka czy­ta­łam książ­ki. Są tacy, któ­rzy wie­dzą, jak nauczy­li się czy­tać, są tacy, któ­rzy czy­ta­ją od czwar­te­go roku życia. Bab­cia szła uli­cą, a on mówi: „Bab­ciu, co to jest?”, „A, to jest cukier­nia, napi­sa­ne jest cukier­nia”. No i są tacy, co twier­dzą, że wła­śnie w taki spo­sób nauczy­li się czy­tać. Ja tego nie pamię­tam, bo byłam w domu dziec­ka i tam była cukier­nia, ale czy było napi­sa­ne cukier­nia? Wąt­pię. Bo była jed­na, więc po co mia­ło to być napi­sa­ne? Mia­łam pięć lat, chy­ba cze­goś takie­go nie było w tych małych mia­stecz­kach. Nie wiem, o czym ja mówię tak szcze­rze. O czym ja mówię w tej chwi­li?

O poezji. (śmiech)

O poezji… Oczy­wi­ście czy­ta­łam takie książ­ki, jakie mi wpa­dły w ręce. Wszyst­ko abso­lut­nie. U mojej ciot­ki, jak byłam w szó­stej kla­sie, czy­ta­łam książ­kę Wrzos.

Czy­je to jest?

Rodzie­wi­czów­ny. Na stry­chu były książ­ki i dorwa­łam się do nich, a były tam powie­ści­dła takie jak Trę­do­wa­ta. Czy­ta­łam to z wypie­ka­mi na twa­rzy. Jed­ną z pierw­szych ksią­żek, jakie prze­czy­ta­łam i nic z niej nie zro­zu­mia­łam oprócz tego, kto kogo pod­glą­dał, to były Zmo­ry Zega­dło­wi­cza, przy któ­rych jako dziew­czyn­ka byłam tak pod­nie­co­na, że na ska­li od jed­ne­go do dzie­się­ciu pękł­by ter­mo­metr. Tak dzia­łał na mnie ten opis Zega­dło­wi­cza, a prze­cież byłam mała. Nie byłam nasto­lat­ką, tyl­ko dziec­kiem.

Wróć­my do poezji. Co było po Kocha­now­skim?

Po Kocha­now­skim byli wszy­scy poeci, któ­rych mie­li­śmy w szko­le. Oczy­wi­ście zachwy­ca­łam się Leśmia­nem, Gał­czyń­skim. To poeci moje­go dzie­ciń­stwa. I Tuwim, i Brze­chwa, i baśnie, bo to też jest swo­ista poezja. Jestem wycho­wa­na na baśniach, ale nie na baśniach bra­ci Grimm, jestem wycho­wa­na na baśniach Ander­se­na. Konop­nic­ka, nowel­ki, Jan­ko Muzy­kant – wszyst­ko to czy­ta­łam zachłan­nie i ubó­stwia­łam. Kie­dy nie mia­łam co czy­tać, się­ga­łam po raz kolej­ny po książ­ki wcze­śniej prze­czy­ta­ne, jestem bowiem nało­gow­cem. To nie jest ani dobre, ani złe.

Chy­ba jesteś rekor­dzi­stą świa­ta w czy­ta­niu ksią­żek. A powiedz mi, Kocha­nie, z poezji w okre­sie hipi­sow­skim co czy­ty­wa­li­śmy?

No wła­śnie, w okre­sie hipi­sow­skim już nie było tego indy­wi­du­al­ne­go czy­ta­nia, już byli­śmy w gru­pie i były mody. Byli beat­ni­cy, był Bukow­ski, Emi­ly Dic­kin­son, któ­rą do dzi­siaj kocham. To była wiel­ka mistycz­ka.

Gins­berg nie?

Nie, Gins­ber­ga nie lubię, Gins­ber­ga pozna­łam. To był poeta sezo­no­wy, a ci, któ­rzy prze­cho­dzą to Whit­man, to Bukow­ski, któ­re­go zresz­tą uwiel­biam i w poezji, i w pro­zie.

Z mło­do­ści Sylvia Plath… Blake’a też czy­ta­li­śmy.

Oczy­wi­ście, prze­cież Blake’a śpie­wam.

Co śpie­wasz Blake’a?

Wyko­rzy­stu­ję Blake’a. Słoń­ce jest okiem Boga.

Phi­lip Lar­kin…

Phi­lip Lar­kin – kocham i czy­tam. Co inne­go jest czy­tać, a co inne­go zacho­wy­wać do czy­ta­nia. No oczy­wi­ście Szym­bor­ska, póź­ny Miłosz. Musi­my się zatrzy­mać na pol­skich poetach.

Wojacz­ka bar­dzo ceni­li­śmy…

Bar­dzo.

Her­bert?

Nie czy­tam Her­ber­ta aż tak bar­dzo.

Róże­wicz?

Róże­wicz jak naj­bar­dziej.

Zadu­rę lubisz.

Zadu­rę uwiel­biam – wiel­ki poeta. Kury­la­ka śpie­wam – Ping Pong. Mar­ta Pod­gór­nik – cudow­na poet­ka, wspa­nia­ła, uro­dzo­na. Jest tak wie­lu twór­ców, nie nad wszyst­ki­mi się pochy­lam, bo nie są tego war­ci. Poezja to jest coś, z czym przy­cho­dzi się na świat, bo tak jak ktoś się rodzi ślu­sa­rzem, tak i poetą. Cho­dzi o talent. Nie moż­na się nauczyć poezji, nie moż­na się nauczyć pisa­nia. Moż­na przez naukę poezji i czy­ta­nia lepiej rozu­mieć, co się czy­ta, ale na pew­no nie moż­na zostać poetą i pisa­rzem. Dziś jest tak łatwy rese­arch, że moż­na napi­sać wszyst­ko, ja sią­dę i napi­szę pięć­dzie­siąt pięć kry­mi­na­łów, ale po co? Nie zno­szę pisać, a uwiel­biam czy­tać. Pisa­nie to męka. Mor­dę­ga.

Ja się ostat­nio zachwy­ci­łem Świrsz­czyń­ską. Sza­lo­na poet­ka, wariat­ka, cra­zy.

Mia­łam taką przy­ja­ciół­kę Galię, Gra­ży­nę Sewio­łek. Była bar­dzo roz­wi­nię­tą ducho­wo i inte­lek­tu­al­nie oso­bą, któ­ra w pierw­szym roku sta­nu wojen­ne­go na wio­snę popeł­ni­ła samo­bój­stwo. Dopeł­nia­ły­śmy się, ona mnie pod każ­dym wzglę­dem prze­wyż­sza­ła, ale nie uro­dzi­ła się z takim talen­tem jak ja. Razem two­rzy­ły­śmy nie­praw­do­po­dob­nie ohyd­ny tan­dem, bar­dzo dużo czy­ta­ły­śmy i tyl­ko to nas inte­re­so­wa­ło, dopó­ki nie pozna­ły­śmy sek­su i miło­ści fizycz­nej. Były­śmy utra­pie­niem w szko­le pod­sta­wo­wej i w liceum. Lista naszych lek­tur była tak przy­tła­cza­ją­ca dla naszych nauczy­cie­lek, że bały się nas jak ognia. Sie­dzia­ły tam dwa gra­na­ty, lepiej ich nie doty­kać. Oczy­wi­ście to było okrop­ne i bar­dzo prze­pra­szam wszyst­kie nauczy­ciel­ki, któ­re były ofia­ra­mi naszej aro­gan­cji. Rze­czy­wi­ście dużo czy­ta­łam.

Eliot…

O Elio­cie lubię czy­tać, ale nie jest moim poetą. Waż­ne jest to, jakich poetów czy­tam dziś, a czy­tam z przy­jem­no­ścią, więc na pew­no jest to Lar­kin, na pew­no jesteś ty, to zro­zu­mia­łe, że jestem pierw­szą oso­bą, któ­ra czy­ta two­je rze­czy, tak jak ty czy­tasz moje. Dla mnie jesteś cudow­nym i wspa­nia­łym poetą. Praw­dzi­wym.

Pase­wicz?

Bar­dzo lubię Pase­wi­cza. Jest nie­zwy­kle kunsz­tow­ny. Świe­tlic­ki ma bar­dzo dobre fra­zy, ale chy­ba jest za bar­dzo zde­ge­ne­ro­wa­ny.

(śmiech)

Ale fra­zy ma świet­ne.

On kon­ty­nu­uje dro­gę pija­ków kra­kow­skich.

Wła­śnie, szko­da. Zamiast pić, mógł­by palić.

Nie, na to już nie przej­dzie. Kupi­łem w anty­kwa­ria­cie poemat Pabla Neru­dy, całe lata na nie­go polo­wa­łem.

Kie­dy czy­ta­łam Wokół kamie­nia Słoń­ca Octa­vio Paza, tak się zachwy­ca­łam, że dosta­wa­łam tysiąc milio­nów ducho­wych orga­zmów. Two­rząc, nie zaj­mu­ję się w ogó­le tym, co sama robię, cały czas poświę­cam na lek­tu­rę innych.

Bar­dzo lubi­li­śmy poezję rosyj­ską: Ach­ma­to­wa, Maja­kow­ski. Ostat­nio kupi­łem taką mło­dą, wariac­ką poezję rosyj­ską. Jako hipi­si czy­ta­li­śmy poetów fran­cu­skich – Rim­bau­da, Baudelaire’a, ale też angiel­ską, tak­że Bor­ge­sa…

Dokład­nie. Ale byli i Niem­cy. Tytuł mojej pio­sen­ki Samot­ność miesz­ka w pustych oknach to fra­za z Tra­kla, śpie­wam cum­ming­sa Mały czło­wie­ku. Fran­cu­zi: Rim­baud, Bau­de­la­ire, Nerval, Valéry, Mal­lar­mé. No i zno­wu Niem­cy: Ril­ke, Höl­der­lin, Ste­fan Geo­r­ge. Got­t­fried Benn mnie zachwy­ca. Śpie­wam Bia­ło­szew­skie­go Ty tęsk­no­to, homo­ero­tyk wstrzą­sa­ją­cy. Angiel­scy poeci meta­fi­zycz­ni, Don­ne. Moż­na tak w nie­skoń­czo­ność… Celan, Kar­po­wicz, Kara­sek, Tka­czy­szyn-Dyc­ki, Szu­ber, Sta­ni­sław Dłu­ski…

Jeste­śmy czy­ta­ją­cy­mi maszy­na­mi.

O autorach i autorkach

Kamil Sipowicz

Urodzony w 1953 roku. Historyk filozofii, dziennikarz, poeta, rzeźbiarz, malarz. Jego prace były wystawiane w Monachium, Berlinie Zachodnim, Krakowie i Warszawie. Publikował w wielu czasopismach: „Jazz”, „Jazz Forum”, „Magazyn Muzyczny Jazz”, „Tylko Rock”, „Playboy”, „Polityka”, „The Warsaw Voice”. Mieszka na Roztoczu.

 Kora

Urodzona w 1951 roku w Krakowie. Wokalistka rockowa i autorka tekstów piosenek. Solistka zespołu Maanam, z którym odniosła sukces m.in. dzięki płycie Derwisz i Anioł (1991). Kolejne albumy, w tym Róża (1994) i solowy krążek Kora Ola Ola! (2003), potwierdzały oryginalność jej stylu muzycznego. Od 2009 roku zespół występuje pod nazwą KORA. Mieszka w Warszawie.

Powiązania

Życie w piosence

nagrania / stacja Literatura Kora Olga Tokarczuk

Spo­tka­nie autor­skie „Życie w pio­sen­ce” z udzia­łem Kory i Olgi Tokar­czuk w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Muzyka z poezją

nagrania / stacja Literatura Różni autorzy

Spo­tka­nie autor­skie „Muzy­ka z poezją” wokół ksią­żek Dusz­ny kraj Boba Dyla­na i Tań­czę boso Pat­ti Smith z udzia­łem tłu­ma­cza Fili­pa Łobo­dziń­skie­go w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22. Pro­wa­dze­nie Kamil Sipo­wicz.

Więcej

Historia jednego tekstu

recenzje / KOMENTARZE Kora

Autor­ski komen­tarz Kory w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (2)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (1)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

-P

recenzje / IMPRESJE Kamil Sipowicz

Esej Kami­la Sipo­wi­cza towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Krop­ka nad i Boh­da­na Zadu­ry, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 22 paź­dzier­ni­ka 2014 roku.

Więcej

Życie w piosence

nagrania / stacja Literatura Kora Olga Tokarczuk

Spo­tka­nie autor­skie „Życie w pio­sen­ce” z udzia­łem Kory i Olgi Tokar­czuk w ramach festi­wa­lu Sta­cja Lite­ra­tu­ra 22.

Więcej

Szczęście to słowo co spadło z księżyca

recenzje / IMPRESJE Paweł Tański

Szkic Paw­ła Tań­skie­go towa­rzy­szą­cy nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Historia jednego tekstu

recenzje / KOMENTARZE Kora

Autor­ski komen­tarz Kory w ramach cyklu „Histo­ria jed­ne­go tek­stu”, towa­rzy­szą­cy nowe­mu, popra­wio­ne­mu i roz­sze­rzo­ne­mu wyda­niu książ­ki Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (2)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Stoję, czuję się świetnie (1)

utwory / zapowiedzi książek Kora

Dwa wier­sze Kory, zapo­wia­da­ją­ce jej książ­kę Sto­ję, czu­ję się świet­nie, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 24 lip­ca 2017 roku.

Więcej

Obietnica na ciało i krew

recenzje / IMPRESJE Konrad Wojtyła

Recen­zja Kon­ra­da Woj­ty­ły towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze e‑booka Kory Sto­ję, czu­ję się świet­nie, wyda­ne­go w Biu­rze Lite­rac­kim 18 stycz­nia 2016 roku.

Więcej