Katawotra
nagrania / transPort Literacki Malina Midera Przemysław OwczarekCzytanie z książki Katawotra z udziałem Przemysława Owczarka w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Przemysławem Owczarkiem, towarzysząca premierze książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
Paweł Kaczmarski: Zdecydowana większość wierszy z Jarzma ma w tytule słowo „fiszka” – „fiszka bębniarza”, „fiszka grabarza”, „fiszka dla Harolda Blooma” etc. Od tej zasady tytułowania jest tylko kilka wyjątków. Słowo fiszka nawiązuje oczywiście, przez swoje naukowo-edukacyjne konotacje, do podtytułu tomu, Zapiski z badań na pograniczu poezji. Stąd podwójne pytanie: dlaczego akurat fiszka? Czy Twoje wiersze stanowią pomoc naukową? Wpisy w antropologicznej kartotece? A w związku z tym – czy czujesz się etnografem polskiej poezji współczesnej? Wszak dużo w tym tomie wierszy opisujących tak zwane codzienne życie tak zwanych środowisk literackich, w Łodzi i poza nią…
Przemysław Owczarek: Od pewnego czasu (parę lat) towarzyszy mi przeświadczenie, że trudno mi się opowiedzieć do końca po stronie antropologii lub po stronie poezji. Od mojej drugiej książki poetyckiej –Cyklist – podróżuję w pisaniu gdzieś pomiędzy, wybierając strategię „ani ani”. Bywa, że w swoim mniemaniu przechodzę na którąś stronę całkowicie, ale nie mogę się tam na stałe osiedlić. Może taki myk „tu i tam, tam i tu” jest jakimś wyjściem z tej sytuacji, żeby pisanie mogło poruszać się dwutorowo. Podwójny tytuł z fiszką stara się ten proces ogarnąć w metaforycznym skrócie. Można na Jarzmo spojrzeć jak na auto-etnograficzną kartotekę, ale etnografem współczesnej polskiej poezji się nie czuję i lękałbym się poczuć – to jest robota na lata i dla jakiegoś antropologicznie stukniętego zespołu. A ponieważ żyje się w środowisku literackim, a jego codzienne życie umyka w procesie wydawniczym, jakże mógłbym od niego abstrahować, jeśli w tej książce o życie chodzi.
No właśnie, nawet jeśli etnografem się ostatecznie nie czujesz, codzienne życie środowiska literackiego jest po prostu powracającym w Jarzmie tematem. Czytelnik orientujący się w nazwach miejsc i zdarzeń (czy inicjałach) bez problemu rozpozna niektóre sytuacje, wyjazdy, sylwetki innych twórców… A jednocześnie Twoje wiersze nie są anegdociarskie, nie wydają się też pisane „dla” znajomych. Rozumiem, że zajmujesz się życiem literackim, bo właśnie o życie chodzi, ale spróbuję wypytać cię też o rzeczy bardziej konkretne. Na przykład: jaki rodzaj relacji, sytuacji czy zdarzeń charakterystycznych dla tego środowiska konstytuuje dobry „materiał” na wiersz? Albo inaczej: z perspektywy Twoich wierszy, co jest w „życiu literackim” takiego, czego nie mógłbyś pokazać na przykładzie „życia nieliterackiego”?
Tak zwane życie literackie jest częścią mojej biografii, jej elementem bardzo twórczym, otwartym na zaskoczenia i przypadki. Jest funkcjonowaniem w grupie złożonej z tak osobnych światów, że realizowanie wspólnych interesów, zamierzeń, działanie „na ukos” wbrew tendencjom komercjalizacji, korpodrenu, wytwarzanie literatury razem z animacją kulturalną – wydaje się dość udanym kleceniem wspólnego świata i jakiegoś azylu. Teraz, kiedy robię za szefa [Przemysław Owczarek jest roku dyrektorem Domu Literatury w Łodzi – przyp. PK], odczuwam intensywnie ciężar odpowiedzialności za proces godzenia różnorakich potrzeb kulturalnych mojego miasta z potrzebami środowiska twórczego i jego ambicją silnego oddziaływania lokalnej literatury w całej Polsce. Fascynuje mnie ten proces, jarają formy działania, których efektem jest wysoko artystyczna niekomercyjna literatura i czasopisma oraz wydarzenia typu festiwal. Uczestniczę w przepływie energii między pokoleniami, który nie odbywa się bezkonfliktowo, a jednak nie przestaję być antropologiem, który obserwuje własne praktyki kulturowe. Dlatego wiersze z „Jarzma” wychodzą poza swój anegdotyczny potencjał i stają się poetyckim zapisem rozmaitych epifanii, które kryją za sobą najbardziej mnie interesujący drugi plan. Ciekawi mnie kontekst: w jakie konstelacje układają się elementy tego planu, wyłaniające się powoli z sekwencji zdarzeniowej. To właśnie z tego tła, a nie z pierwszego planu wyławiam znaczenia, które stają się kluczowe dla danej sytuacji wiersza. W wierszu „Rada programowa…” tym tłem jest sama sztuka opisu i jej możliwości wykorzystania w wierszu, gdy podjęta przez tekst sytuacja obyczajowa dotyczy w pewnej mierze lokalnej wizji i strategii tworzenia literatury i środowiska literackiego. Materiał na wiersz to sprzężenia między konkretem a kontekstem. Ale to samo dotyczy życia nieliterackiego, a w takowe się przecież także w Jarzmie zanurzam.
Skoro już wspomniałeś o niebezkonfliktowym przepływie między pokoleniami… Literaturę łódzką – tudzież literaturę z Łodzi – traktuje się poza Łodzią zwykle nie w kategoriach pokoleń, tylko przynależności do miejsca. Łódź to Łódź – oni tam nie są ani młodzi, ani starzy, po prostu są z Łodzi, chociaż wiadomo, że niektórzy młodsi, niektórzy starsi… Czujesz się przynależny do jakiegoś „pokolenia”?
Łódź ma dwa środowiska literackie. Jedno związane z SPP drugie z ZLP, i no są jeszcze czadersi z „Centauro” z niesfornym Henrykiem Zasławskim. Wszyscy chuchają na młodych, ale tylko jedno z tych środowisk może się pochwalić jakimiś dużymi sukcesami. Są postacie, które między tymi środowiskami krążą. Jestem wychowankiem Andrzeja Strąka i Zdzisia Jaskuły, chociaż kiedy zaaplikowałem do koła młodych przy SPP, które po jakimś czasie nazwaliśmy „Trans Taras” (od tarasu budynku instytucji kultury, w której się spotykaliśmy) i opatrzyliśmy kryptonazwą „Nichuja Rabarbar”, kończyłem właśnie doktorat. Między starszymi, a młodszymi jestem średniakiem. To średniactwo obejmuje osoby ze środowiska, które nie przeszły przez koło: Maćka Roberta, Roberta Rutkowskiego, Kacpra Bartczaka – wszystkich tu nie wymienię. Kołem zawiaduje teraz młodszo średni Rafał Gawin. Z młodszych pięknie wybił się Kacper Płusa, rozpoczęli swoje loty Agnieszka Tarnowska i Janek Rojewski. Tymczasem my, średniaki, wszelkie gniazda mamy już za sobą, przed nami szeroka przestrzeń do popisu, wiec się tak nie oglądamy na starszych, ale szacun powinien być. Mnie by nie było w literaturze bez świętej pamięci Zdzisia, zbliżającego się do emerytury hulajduszy Andrzeja Strąka i wiecznie młodego Jurka Jarniewicza. Już nieraz zebrałem od nich opieprz, również w roli dyrektora, i słusznie. Zatem z zewnątrz na łódzkich pisarzy można patrzeć neutralnie, przyjmując za kryterium tylko miasto, ale spojrzenie od wewnątrz jest już inne.
Nie mogę nie zapytać o konkretne osoby i miejsca ważne dla książki. Zwłaszcza dwa, to znaczy jedną osobę i jedno miejsce: Zdzisława Jaskułę i Łódź. O mieście właśnie trochę powiedziałeś, wróćmy do niego jeszcze za chwilę, teraz może Zdzisław… Wiem mniej więcej – tak sądzę – kim był Jaskuła dla Owczarka-redaktora, Owczarka-organizatora kultury, Owczarka-warsztatowca i tak dalej. A kim był – i jest dzisiaj – dla Owczarka-poety?
U Zdzisława pociągał mnie ambiwalentny stosunek do Łodzi z przewagą na rzecz miłości do miasta. Im bardziej Zdzisław ogarniał Łódź, jej wielokulturowe, cwaniacko-harde korzenie, tym bardziej ją kochał. We mnie zachodzi podobny proces. Zdzisiu był dla naszego środowiska kontrkulturowym mentorem, trochę takim księciem na teatralnym zamku, który zawsze wiedział, co dzieje się na królewskim dworze, i o czym szemrze lud. Ze spacerującego po ulicy Wschodniej apostoła poezji i teatru, potrafił błyskawicznie przedzierzgnąć się w salonowego czarodzieja o powłóczystych gestach. I z kim on tam nie konferował przy jednym stole: Allen Ginsberg, Grzegorz Ciechowski, kupa ludu z opozycji, a w ostatnich dwóch prawie dekadach między innymi tekstualni Easy Riderzy z Mikołowa… Wiersze Zdzisia i felietony poznałem dosyć niedawno, miałem innych ojców literackich, a mimo wszystko w jego tekstach, i u swoich ojców, odnajdywałem tę samą hermeneutyczną siłę wielu planów. Im więcej czasu upływa od pogrzebu, tym częściej o nim myślę. Dwa razy śnił mi się tuż po swojej śmierci – i były to sny z gatunku proroczych. Jego „zjawianie się” to bardzo ważna dla mnie „rozmowa”, której nigdy z nim nie odbyłem. Ona teraz wydarza się w jakimś „nieczasie”, między cielesnym i widmowym planem. Łódź ma wiele twarzy, jedną z najbardziej wyrazistych i niepokornych jest ta Zdzisława. A to od niej także uczyłem się redaktorki, wsłuchiwania się w potrzeby warsztatowiczów, kombinowania dogodnych warunków dla literackiego życia. Zdzisław nie animował ich sam, robił to świetnie z Andrzejem Strąkiem. Przez kawał łódzkiego życia literackiego oni obydwaj byli jak Don Kichote i Sancho Pansa, tylko o wiele bardziej rozgarnięci. Jakoś pozytywnie rozpieprzali urzędnicze wiatraki.
Skoro wspominamy już trochę o warsztatach, pozwól, że pociągnę i ten wątek. Jesteś od lat zapalonym warsztatowcem, przez Twoje warsztaty przechodzi naprawdę sporo obiecujących młodych poetów i poetek, część miałem zresztą okazuję publikować w 8. Arkuszu Odry; widzę, myślę, mniej więcej, czego oni uczą się od ciebie, ale powiedz – czego Ty uczysz się od nich?
Nieustannej ciekawości. To mi nie pozwala osiąść w jakiś schematach. Posiadówa na warsztatach jest radykalnie odświeżająca. Mam nadzieję, że oni podobnie odbierają moją obecność. Robię wszystko, co w mojej mocy, żeby nie narzucić im jakiejś wizji. Widzę, jak te parę osób rośnie. Że ustanawia się jakaś międzypokoleniowa ciągłość w przekazie doświadczeń, które nie polegają na obligatoryjnej wiedzy, ale poszerzają horyzont wedle jasnej myśli: zobacz, ile jest przed tobą możliwych dróg – możesz wybierać, dobrze się wpatrz i wsłuchaj w swoje teksty. Chciałbym, żeby właśnie uczyli się takiej twórczej wolności.
Mam wrażenie, że z książki na książkę w Twoich wierszach coraz bardziej dominuje druga osoba (gramatyczna); chyba od zawsze była ważna, ale w Jarzmie już zdecydowanie stanowi tryb domyślny, wszystko jest tu mówione do – wyobrażonego bądź rzeczywistego, konkretnego albo abstrakcyjnego – „kogoś”. Nawet pisząc ewidentnie o sobie korzystasz naprzemiennie z osoby pierwszej i drugiej, jakby relacjonując, opowiadając się sobie samemu. Tam, gdzie mówisz, nazwijmy to, o osobistym etosie czy własnych życiowych zasadach, też korzystasz z drugiej osoby. W wierszu zamykającym tom mamy więc „niczego nie oczekuj” zamiast, na przykład, „niczego nie oczekiwać”. Pytanie może z gatunku naiwnych, ale – dlaczego tak? Potrzeba introspekcji? Chęć wyostrzenia krytycznego spojrzenia, również na siebie samego? Upodobanie do osobistej, jednostkowej perspektywy?
Z introspekcji bierze się autobiograficzny wgląd – jak wiemy od Wasilija Rozanowa, autobiografia to najbardziej zakłamany gatunek – polegający na próbie uczynienia siebie samego „Innym”, żeby element „zakłamania” stał się bardziej poznawczy. W moim przypadku gościa, który przebył czterdziestkę, element poznawczy jawi się jako poetycko twórczy, bo to mojo-twoje „kłamanie-kamłanie” wynika przynajmniej ze szczerego impulsu. Nie mamy do czynienia ze stanem, lecz z relacją i procesem, który polega na pisaniu od siebie i “dopisywaniu” możliwych interpretacji. Wiersz się niejako nawarstwia. Jesteśmy przecież swoimi własnymi wyobrażeniami. Miałem dość silną potrzebę badawczą, żeby w owe wyobrażenia wniknąć. Oczywiście efekt końcowy to interpretacja, zależna od oprzyrządowania. Inna jest moja własna, inna czytelnika, inna krytyka.
O „hermetyczności” współczesnego wiersza mówi się często i obszernie, mając zwykle na myśli niezrozumiałość, nieprzejrzystość etc. Wiersze z Jarzma są tymczasem hermetyczne w sensie ścisłym, który z tym potocznym nie ma prawie nic wspólnego – widać w nich inspiracje hermetyzmem jako myślowym (duchowym, filozoficznym) nurtem i historycznym zjawiskiem. Sam Hermes pojawia się co prawda raz, ale subtelniejszych nawiązań jest sporo; i zaczynają się już od swoistego intro do całego tomu, w którym czytamy choćby: „Ale zmartwychwstaje, ponieważ był Tam wierząc, że ciało i pismo są światem, nawet jeśli badacz wędrował tylko po własnej głowie i korzystał z tego, co ma pod ręką. I wtedy Tam jest Tu albo Tu jest wszędzie (…)”. Wiem, że Twoje ostatnie naukowe zainteresowania związane są z hermetyczną i ezoteryczną historią Łodzi. Możesz coś powiedzieć o ich wpływie na wiersze?
A to jest właśnie efekt janusowej antropopoetyckiej strategii, antropologicznego nastrojenia, które staram się wyrazić poprzez wiersz. Może patronuje mu trochę Umberto Eco, który w jednym z esejów wskazuje na hermetyzm jako nurt, z którym spowinowacony jest językowy przewrót w humanistyce. Buzuje we mnie dość potężny esej o moim merkuriańskim i nowoczesnym mieście. Nie mogę go z braku czasu urodzić, tęsknie za antropologiczną robotą, więc ścibie wiersze, żeby zmniejszyć ciśnienie. Pozostanę w kręgu powinowactw bez pretensji do genealogii. „Tam” to teren, a „Tu” laptop i akt pisania, ale nie sądzę, żeby się to wprost odnosiło do tablicy szmaragdowej. Nie tropię ezoterycznej i hermetycznej historii Łodzi. Odkrywam hermetyczne alegorie (w detalach architektonicznych i ornamentyce oraz w rozmaitych tekstach), które reprezentują dziewiętnastowieczny kapitał i społeczeństwo industrialne, i zarazem projektują jakąś wersję zachodnioeuropejskiego romantyzmu, który nie popadał w polski bogoojczyźniany pathos lecz oferował możliwość przemiany społecznej bez etnicznego mesjanizmu. Przemiana dokonała się przez gospodarczy rozwój od wczesnej ciemnej fazy nigredo, w której robotnicy de facto byli niewolnikami, po moment, gdy stali się podmiotem historii. Alchemika i jego laboratorium zastępuje fabrykant-chemik, który w fabryce dokonuje, dzięki robotnikom, transmutacji materii w towar. Za pomocą towarów rozwijająca się gospodarka wspomaga proces demokratyzacji wczesnokapitalistycznego społeczeństwa. Pierwowzorem tego przeistoczenia alchemika w fabrykanta jest Faust Goethego. Bohater „Ziemi obiecanej” Reymonta, chemik Karol Borowiecki, jest typem faustowskim. Łódzkie alegorie z pałaców i kamienic fabrykantów często odwołują się do postaci Hermesa Merkurego, w tym przypadku patrona burżuazji – kupców i przemysłowców, i Hefajstosa Wulkana patrona robotników i także alchemii. Pamiętajmy, że druga połowa XIX wieku, a zwłaszcza jego końcówka, to panowanie stylu historycznego. Sięganie do antyku i generalnie przeszłości uprawomocniało arystokratyczne aspiracje burżuazji – w Łodzi tworzyli tę klasę merkuriańscy Niemcy i Żydzi. Robotnicy migrowali z polskich wsi. Dwie klasy i trzy narodowości zbudowały moje miasto (Rosjanie stanowili raczej administrację), i to one napędzały koło zamachowe nowoczesności.
To może w tym miejscu dopytam bardziej szczegółowo właśnie o Łódź. Chodzą mi po głowie dwie rzeczy, dwa wątki – z jednej strony to, co w trybie, nazwijmy to, towarzyskim i spotkaniowo-dyskursywnym opowiadałeś o wspomnianym wyżej, a nienapisanym jeszcze eseju; z drugiej – jakaś taka luźna obserwacja, że fascynacja Łodzią jest w Jarzmie jakby mniej przez Ciebie samego ironizowana, mniej się od niej dystansujesz. Zawsze było Łodzi (i miasta w ogóle) w Twoich wierszach dużo, ale teraz te miejsko-łódzkie konteksty zostają podane w sposób, nie wiem, zwyczajnie bardziej poważny? Może opowiedz coś o tym nienapisanym eseju – i przy okazji, jak Twój stosunek do Łodzi zmieniał się przez lata?
Łódź jest Wielkim Innym polskiej historii, miastem które polski romantyzm i oparta na nim historiografia nie były w stanie przetrawić, więc poniekąd wyparły ten industrialny organizm poza własne dzieje. Myślę, że Stanisław Brzozowski, znakomity zresztą eseista, przyznałby mi w tym względzie rację. Esej nie jest tekstem stricte naukowym. Nie musi bazować na skrupulatnej analizie danych. Może sobie pozwolić na język, który opiera się także w sporej mierze na retoryce i literackiej grze z czytelnikiem. W przeciwieństwie do naukowej dysertacji nie spaja autora z przedmiotem łańcuchem wywodu naukowego niemożliwym do rozkucia. Skończyłem czterdziechę, rozliczam się również z własnym miastem, którego niegdyś nie rozumiałem, i do którego miałem stosunek obojętny. Od czasu, gdy na poważnie zająłem się antropologią miasta, a od dzieciństwa aż do studiów za intymny i osobisty uważałem krajobraz wiejski lub całkowicie uwolniony od człowieka (najlepiej odnajduję się w naturalnym lesie, który doskonale czuję, chociaż nie znam go tak fachowo jak Michaś Książek), Łódź to byt, w którym się coraz bardziej zakochuję. W moim przypadku panuje odwrócona sytuacja definiująca status antropologa: to nie mieszczuch wyposażony w odpowiednie teorie wyprawia się do „dzikich”, to „dzika” wersja antropologa bada miejską cywilizację i coraz bardziej się z nią utożsamia. Nadszedł czas, by całkiem na poważnie wyznać tę miłość pokazując przeróżne tropy – od socjologii i mitologii nowoczesności, przez architekturę i literaturę, które pozostawił ulotny geist Łodzi – bo, cytując Marksa i jego rozpoznanie nowoczesności: „wszystko, co stałe, ulatnia się w powietrzu”.
Jeden ze wspólnych mianowników łączących praktycznie wszystkie utwory Jarzma to mocno wybrzmiewające, skondensowane puenty; każdemu wierszowi towarzyszy wrażenie kulminacji, narracyjnego spiętrzenia i rozładowania. Widać to nawet przy bardzo pobieżnej lekturze – „końcówka” każdej „fiszki” odcina się graficznie od wiersza, składa się z pojedynczych słów, krótkich wersów etc. Czy to dociążenie puent, jakiś rodzaj precyzji wygłosu, jest dla Ciebie na tym etapie językowym nawykiem, czy to świadomy, zaplanowany zabieg?
Jeśli wiersz napisał się jako swego rodzaju studium – w sensie, jaki nadał temu pojęciu Roland Barthes opisując sposoby lektury fotografii – bo jednak trzeba przyznać, że ich kształt jest dość narracyjny, to bardzo chciałem, żeby w puencie udało się liznąć językiem jakieś punctum. A może jest tak, że po czterdziestce, która ma pyzatą chłopięcą gębę, naszła autora potrzeba, żeby „rozładować” to, co się zaczęło, co znaczy chyba dla tego gościa: lepiej skończyć wiersz, niż się zaczęło. Cóż, to chyba potrzeba wieku tzw. męskiego. W jakimś kolejnym wierszu, moglibyśmy to – ja i ten drugi – solidniej zgłębić.
Na sam koniec – wybaczysz mi, mam nadzieję, wykorzystanie dziennikarskiej niemal kliszy – dyżurne pytanie o inspiracje. A w zasadzie o dwa jej obszary czy dwie tradycje. O pierwszej z nich rozmawialiśmy swego czasu w Łodzi w bardzo ciekawym panelu z Tomkiem Cieślakiem, byłeś, pamiętam, na sali, zastanawialiśmy się wspólnie, jaki jest Twój stosunek do surrealizmu, konkretnie do jego miejsko-flâneurowskiego, spacerowego aspektu. Jest w Owczarku-poecie trochę z flaneura, jest na pewno w Jarzmie dużo miasta (przed chwilą o tym rozmawialiśmy), dużo chodzenia, dużo geograficznej wyobraźni. Z drugiej strony, jest równie dużo obrazów i myśli, które tę sugestię mogłyby podważyć. To jak to jest z tym surralizmem-flâneuryzmem? Drugi obszar to z kolei Tuwim – dwa razy pojawia się w Jarzmie wprost, natomiast wydaje się patronować i Twojej Łodzi, i momentom ciętej – powiedziałbym nawet: erudycyjnie wulgarnej – satyry… Jaki jest Twój stosunek do Tuwima? Poeta fundamentalny? Aktualny? Osobiście ważny?
Jest taka łódzka potrawa, którą zaszczepili Łodzi chyba Niemcy. Polecam, pierwszy raz spożyłem ją dzięki Piotrowi Bikontowi, na konferencji naukowej z etnograficznym sznytem. To knedle z truskawkami podawane z młodą cielęciną we własnym sosie, i młodą kapustą duszoną z dużą ilością kopru. Po przepołowieniu takiego knedla, wygląda on, powiedzmy, jak wyłupione i sterane oko flâneura, cielęcina to dziecięco-niesforna wyobraźnia surrealizmu, a młoda kapusta, słodka jak piosenka, w niektórych momentach wulgarno-popierdliwa, to taki zaśpiew z Tuwima, choć on wulgarny nie bywał, ale niewątpliwie poezję wysłał na ulicę, czyli w opinii pięknoduchów ją „zwulgaryzował”. Tuwim, ten merkuriański Żydopolak, uczył mnie swoistej „łódzkiej” muzyczności i też miał pierdolca na punkcie XIX wieku. Od flâneura wolę słowo, które łechce mi sygnaturę – „przemykacz” (nie da się już tak flegmatycznie kontemplować miasto, jak czynił to flâneur), a surrealizm wyssałem z mlekiem wczesnych lektur i jego wapień zbudował mi kości. Najbardziej smakowało mi to z bańki z napisem Dylan Thomas, wyciskane z walijskiej krowy, a nie z tej spod Paryża. Miasto niesamowicie kręciło francuskich surrealistów, surrealizm Thomasa jest wiejski, ale jego smak bardziej mi leży i nieco podważa sugestie flâneuryzmu.
Urodzony w 1991 roku. Krytyk literacki, pisze głównie o poezji współczesnej. Redaktor działu recenzji książkowych w „Ricie Baum” oraz „8. Arkusza”, dodatku młodopoetyckiego do miesięcznika „Odra”. Współpracownik czasopisma naukowego „Praktyka Teoretyczna”. Mieszka we Wrocławiu.
Urodzony w 1975 roku. Poeta, z zawodu antropolog kultury, doktor nauk humanistycznych, redaktor, animator, muzealnik, wykładowca twórczego pisania. Autor siedmiu książek poetyckich. Laureat Nagrody im. Jacka Bierezina za debiut książkowy. Za poemat prozą Cyklist (2009) nominowany do Nagrody Literackiej Gdynia i uhonorowany nagrodą Polskiego Towarzystwa Wydawców Książek za książkę poetycką. Jego wiersze tłumaczono na język angielski, niemiecki, bośniacki i bułgarski.
Czytanie z książki Katawotra z udziałem Przemysława Owczarka w ramach festiwalu TransPort Literacki 29. Muzyka Malina Midera.
WięcejTrzydziesty piąty odcinek z cyklu „Rozmowy na koniec” w ramach festiwalu TransPort Literacki 29.
WięcejDebata w Salonie Polityki wokół antologii Poeci na nowy wiek.
WięcejImpresja Przemysława Owczarka na temat poezji Andrzeja Ilczewskiego, wyróżnionego w ramach projektu „Pracownia przed debiutem wierszem 2024”.
WięcejRozmowa Jakuba Skurtysa z Przemysławem Owczarkiem, towarzysząca premierze książki Przemysława Owczarka Katawotra, wydanej w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
WięcejFragmenty książki Przemysława Owczarka Katawotra, która ukaże się w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Nowe języki poezji”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego książki Język korzyści Kiry Pietrek, która ukazała się w Biurze Literackim w wersji elektronicznej 27 grudnia 2018 roku.
WięcejPozakonkursowy zestaw „Wierszy doraźnych 2018” autorstwa Jakuba Kornhausera, Zbigniewa Macheja, Karola Maliszewskiego, Joanny Mueller, Przemysława Owczarka, Grzegorza Wróblewskiego.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poetycka książka trzydziestolecia”.
WięcejRozmowa Marty Koronkiewicz i Paweł Kaczmarski o twórczości Jerzego Jarniewicza, będąca posłowiem do książki Sankcje, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 30 kwietnia 2018 roku.
WięcejSpotkanie autorskie „Literatura na wysypisku kultury” z udziałem Piotra Matywieckiego, Przemysława Owczarka, Marty Podgórnik, Roberta Rybickiego i Marty Koronkiewicz w ramach festiwalu Stacja Literatura 22.
WięcejRozmowa Przemysława Rojka z Pawłem Kaczmarskim, towarzyszącą premierze antologii Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejSzkic Marty Koronkiewicz i Pawła Kaczmarskiego o poezji Konrada Góry i Szczepana Kopyta, prezentujący antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, wydaną w Biurze Literackim 20 września 2016 roku, a w wersji elektronicznej 18 grudnia 2017 roku.
WięcejSpotkanie autorskie „Nie będzie naród pluł nam w twarz” z udziałem Pawła Kaczmarskiego, Jakobe Mansztajna, Dawida Mateusza i Piotra Przybyły w ramach festiwalu Stacja Literatura 21.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Kacprem Bartczakiem, towarzysząca premierze książki Pokarm suweren, wydanej w Biurze Literackim 12 czerwca 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Przemysława Owczarka do książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejWiersz zarejestrowany podczas spotkania „Odsiecz 2013” na festiwalu Port Wrocław 2013.
WięcejWiersz Przemysława Owczarka zarejestrowany na spotkaniu „Odsiecz 2013” podczas festiwalu Port Wrocław 2013.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Kiry Pietrek. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o poezji Szymona Domagały-Jakucia. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejPolemika Pawła Kaczmarskiego z głosem Łukasza Żurka w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Tomaszem Bąkiem. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających antologię Zebrało się śliny. Nowe głosy z Polski, która ukaże się w Biurze Literackim.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Formy zaangażowania”, towarzyszącej premierze antologii Zebrało się śliny, która ukaże się niebawem w Biurze Literackim.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Nowy (polski) głos w Europie”
WięcejPolemika Pawła Kaczmarskiego z podsumowaniem debaty „Krytyka krytyki” autorstwa Marcina Jurzysty.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Krytyka krytyki”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Powiadacie, że chcecie rewolucji”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Killer Andrija Lubki.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Ruchomy ogień Ostapa Sływynskiego.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Dobry wieczór”.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Jak rozmawiać o poezji”.
WięcejSzkic Pawła Kaczmarskiego o książkach Ta chwila i takim ściegiem Andrzeja Falkiewicza.
WięcejEsej Pawła Kaczmarskiego towarzyszący premierze książki Kronika zakłóceń Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poezja na nowy wiek”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z antologii Poeci na nowy wiek przygotowanej przez Romana Honeta.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Z Fortu do Portu”.
WięcejRecenzja Przemysława Owczarka z książki Preparaty Przemysława Witkowskiego.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Radiowidmo Agnieszki Mirahiny.
WięcejRozmowa Pawła Kaczmarskiego z Jackiem Gutorowem o książce Rzeczywiste i nierzeczywiste staje się jednym ciałem Eugeniusza Tkaczyszyna-Dyckiego, która ukazała się nakładem Biura Literackiego 3 grudnia 2009 roku.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Być poetą dzisiaj”.
WięcejZ Kacprem Bartczakiem o książce Świat nie scalony. Estetyka, poetyka, pragmatyzm rozmawiają Paweł Kaczmarski i Jakub Skurtys.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Świat nie scalony Kacpra Bartczaka.
WięcejRecenzja Przemysława Owczarka z książki baw się Romana Honeta.
WięcejGłos Pawła Kaczmarskiego w debacie „Poeci na nowy wiek”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Długi dystans Krzysztofa Szeremety.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Przymiarki Rafała Gawina.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Niepiosenki Mariusza Grzebalskiego.
WięcejGłosy Julii Fiedorczuk, Grzegorza Jankowicza, Pawła Kaczmarskiego, Mateusza Kotwicy, Marty Kucharskiej i Marcina Sierszyńskiego w debacie „Dożynki 2008”.
WięcejGłosy Artura Burszty, Piotra Czerniawskiego, Grzegorza Jankowicza, Pawła Kaczmarskiego, Adama Poprawy, Bartosza Sadulskiego i Przemysława Witkowskiego w debacie „Barbarzyńcy czy nie? Dwadzieścia lat po ‘przełomie’ ”.
WięcejRecenzja Pawła Kaczmarskiego z książki Państwo P. Dariusza Sośnickiego.
WięcejRecenzja Jakuba Skurtysa z książki Jarzmo Przemysława Owczarka, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejAutorski komentarz Przemysława Owczarka do książki Jarzmo, wydanej w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejFragment książki Jarzmo Przemysława Owczarka, która ukaże się w Biurze Literackim 29 maja 2017 roku.
WięcejRecenzja Marka Bieńczyka, towarzysząca premierze książki Przemysława Owczarka Katawotra, wydanej w Biurze Literackim 19 lutego 2024 roku.
Więcej