wywiady / o książce

„Boże kobznij rozumku”*

Filip Zawada

Z okazji wydania książki Pod słońce było jej bohater Filip Zawada rozmawia ze swoim tatą Filipem Zawadą, który także jest bohaterem wspomnianej wyżej książki.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Filip Zawa­da: Tato, a co to jest wywiad?

Filip Zawa­da: To jest taka roz­mo­wa, któ­ra ma dopro­wa­dzić do tego, że moż­na się dowie­dzieć wię­cej o jakiejś oso­bie lub tema­cie. Zwy­kle taką roz­mo­wę prze­pro­wa­dza dzien­ni­karz, ale w naszym przy­pad­ku ty jesteś takim niby dzien­ni­ka­rzem. Dzię­ki wywia­dom moż­na dowie­dzieć się, czym prze­py­ty­wa­na oso­ba się zaj­mu­je, albo jaką książ­kę napi­sa­ła, albo po pro­stu lepiej ją poznać.

Co byś chciał, żebym o tobie poznał?

W sumie to bym nie chciał żebyś wie­dział o mnie za wie­le, bo dzie­ci powin­ny wie­dzieć jak naj­mniej o swo­ich rodzi­cach, żeby póź­niej nie robi­ły takich głu­pot jak ich rodzi­ce. Poza tym kie­dy już się jest doro­słym dziec­kiem, miło jest pozna­wać rodzi­ca same­mu. Jest to jak roz­szy­fro­wy­wa­nie zagad­ki detek­ty­wi­stycz­nej. Poza tym sam nie wiem, jak mam ci odpo­wia­dać na takie pyta­nia, bo ojco­wie zwy­kle ukry­wa­ją swo­je uczu­cia i ich rola w domu naj­czę­ściej spro­wa­dza się do tego, żeby na wszyst­kich war­czeć i usta­wiać na swo­im miej­scu. Powiem ci, że dobrze by było, żebyś nie był takim ojcem, bo to strasz­nie nud­ne zaję­cie.

Dla­cze­go zaj­mu­jesz się nud­ny­mi rze­cza­mi?

Cho­le­ra. Prze­pra­szam, nie chcia­łem powie­dzieć „cho­le­ra”. „Cho­le­ra” to bar­dzo nie­ład­ne sło­wo.

Wiem tato, wiem…

Nud­ne rze­czy są po to, żeby jesz­cze bar­dziej się cie­szyć rze­cza­mi, któ­re są fan­ta­stycz­ne. Tak samo jest z tęsk­nie­niem. Jak za kimś tęsk­nisz, to póź­niej bar­dziej się cie­szysz z jego powro­tu.

A dla­cze­go tak jest?

Po pro­stu tak to wymy­śli­ła siła wyż­sza i tak już zosta­ło, a siła wyż­sza zosta­ła wymy­ślo­na rów­nież po to, żeby móc jakoś sobie radzić z taki­mi trud­ny­mi pyta­nia­mi jak two­je.

Tato, kie­dy już będzie­my gra­li w Worm­sy?

Jak skoń­czysz ze mną wywiad.

A kie­dy to będzie?

Nie wiem, prze­cież to zale­ży od cie­bie. Ty musisz wie­dzieć, czy zada­łeś mi wszyst­kie pyta­nia doty­czą­ce mnie i książ­ki, któ­rą napi­sa­łem, pytań, któ­re spo­wo­du­ją, że oso­by, któ­re mnie nie zna­ją, jak prze­czy­ta­ją go, będą wie­dzieć o mnie wię­cej.

Jak zadam ci jesz­cze jed­no pyta­nie, to już będzie­my mogli skoń­czyć?

Tak.

Mamo! Jakie mam tacie zadać pyta­nie, żeby już skoń­czyć z nim gadać?

(z poko­ju obok dobie­ga­ją pomy­sły na pyta­nia)

Możesz go zapy­tać, o czym jest ta książ­ka. Czy ma ilu­stra­cje? Czy jest dobra na czy­ta­nie przed snem? Cokol­wiek.

Jezus!

(zmie­rzy­łem Fifu wzro­kiem)

Co jest, tato? Prze­cież „Jezus” to nie jest brzyd­kie sło­wo.

Prze­cież nie powie­dzia­łem, że jest brzyd­kie.

Jezus jest chu­dy, Bud­da jest gru­by. Jak się na kogoś mówi „gru­by”, to jest to brzyd­kie sło­wo?

Nie naj­ład­niej­sze.

To jak mówić na Bud­dę?

Może lepiej powie­dzieć „oty­ły”, albo „ma nad­wa­gę”… W sumie „gru­by” to jest ład­ne sło­wo, ale cza­sa­mi ludzie na nie źle reagu­ją i się obra­ża­ją. Jest wie­le słów, na któ­re ludzie źle reagu­ją, ale to zwy­kle jest zwią­za­ne z ich pro­ble­ma­mi, a nie z pro­ble­ma­mi oso­by, któ­ra tych słów uży­wa. Trze­ba jed­nak pamię­tać, że sło­wa to jest potęż­na broń i trze­ba dobie­rać je w bar­dzo deli­kat­ny spo­sób. I trze­ba się też przy­go­to­wać na poraż­ki. Myślę, że uży­wa­nie słów jest to zgo­da na robie­nie błę­dów.

Bab­cia przy­sła­ła mi pocz­tów­kę-zagad­kę. Może to będzie moje ostat­nie pyta­nie?

(Filip zni­ka na kil­ka minut w celu odna­le­zie­nia kart­ki-zagad­ki. Ponie­waż pyta­nie jest napi­sa­ne po nie­miec­ku, naj­pierw pro­si mamę o prze­tłu­ma­cze­nie, a póź­niej o napi­sa­nie na kart­ce po pol­sku, bo nie może go zapa­mię­tać. Ponie­waż Fifu nie umie czy­tać, poda­je mi kart­kę z pyta­niem i cze­ka na odpo­wiedź)

„Pomię­dzy kwia­ta­mi maku ukrył się moty­lek czy go już odkry­łeś?”

(kur­wa mać, pomy­śla­łem, jed­nak tego nie powie­dzia­łem, bo to brzyd­kie sło­wo, a jak czło­wie­ko­wi  przy­cho­dzi na myśl coś brzyd­kie­go, to bar­dziej mu wypa­da gnieść to w sobie niż wyda­lać na zewnątrz. I kie­dy już się ochło­nie, naj­czę­ściej się nie odpo­wia­da na pyta­nie, tyl­ko ata­ku­je oso­bę, któ­ra jest naj­bli­żej)

A co to ma wspól­ne­go z moją książ­ką?

No wła­śnie nie wiem. Ty mi to powiedz.

To zda­nie nie ma nic wspól­ne­go z moją książ­ką.

To mogę już iść grać w Worm­sy?

(póź­niej jesz­cze dłu­go zasta­na­wia­łem się nad tą zagad­ką i dosze­dłem do wnio­sku, że jest to pyta­nie, któ­re ma bar­dzo dużo wspól­ne­go z moją książ­ką, a być może też w genial­ny spo­sób ją stresz­cza. Doro­śli bar­dzo powo­li kuma­ją co się do nich mówi, bo „mak” im się koja­rzy z nar­ko­ma­nią, „moty­lek” ze sty­lem pły­wac­kim, a „odkry­łeś” z Krzysz­to­fem Kolum­bem)


* Tytuł roz­mo­wy zaczerp­ną­łem z napi­su, jaki znaj­do­wał się na szkol­nej ław­ce w gabi­ne­cie che­micz­nym. Pod­czas mojej edu­ka­cji bar­dzo czę­sto go czy­ta­łem cho­wa­jąc się w ostat­nim rzę­dzie przed pyta­nia­mi nauczy­cie­li.

O autorze

Filip Zawada

Urodzony we Wrocławiu. Poeta, prozaik i muzyk. Grał w zespołach AGD, Pustki i Indigo Tree obecnie muzykuje sam w formacji ITOITO. Pisze bloga na www.filipitoito.com

Powiązania