wywiady / o pisaniu

Rzym jest nudny

Julia Mika

Krzysztof Sztafa

Rozmowa Krzysztofa Sztafy z Julią Miką. Prezentacja w ramach cyklu tekstów zapowiadających almanach Połów. Poetyckie debiuty 2016, który ukaże się w Biurze Literackim.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Krzysz­tof Szta­fa: Zacznij­my kla­sycz­nie. Opo­wiedz nam tro­chę o sobie. Do tej pory publi­ko­wa­łaś swo­je tek­sty mię­dzy inny­mi w Ricie Baum i Ósmym arku­szu Odry. Jest coś, o czym jesz­cze powin­ni­śmy wie­dzieć w kon­tek­ście Two­ich oko­ło­li­te­rac­kich doświad­czeń?

Julia Mika: Zaczy­na­jąc nie­zwy­kle bły­sko­tli­wie i rze­czo­wo – wła­ści­wie, to nie – piszę od dwóch lat, stąd na razie uczę się rzu­cać jedy­nie piłecz­ka­mi ping pong’owymi, bez mowy o odbi­ciu, choć może nie ma po co zwa­lać na ilo­ści cza­so­we.

W swo­ich tek­stach – oszczęd­nych, pisa­nych jak­by z dużą ostroż­no­ścią – dość czę­sto dorzu­casz pew­ne­go rodza­ju wtrą­ce­nia. Cho­dzi mi o te wszyst­kie kody html, nawia­sy roz­mięk­cza­ją­ce zna­cze­nie (albo lepiej: potę­gu­ją­ce prze­kaz), wier­sze pole­ce­nia. Wyda­je mi się, że wła­śnie to zde­rze­nie – z jed­nej stro­ny języ­ko­wa oszczęd­ność, z dru­giej inter­tek­stu­al­na pro­ble­ma­ty­za­cja tej oszczęd­no­ści – sta­no­wi głów­ny punkt Two­je­go mate­ria­łu lite­rac­kie­go. Jak sama odnaj­du­jesz się w swo­jej dyk­cji? Na czym Ci lite­rac­ko zale­ży?

Gene­ra­li­zu­jąc, przede wszyst­kim zwy­kłam sta­wiać na praw­dę, natu­ral­ność – ocze­ku­ję tego od poezji, od sztu­ki. Oczy­wi­ście, nie mam nic prze­ciw­ko sur­re­ali­stycz­nym wizjom, prze­ciw­nie, jed­nak chcę poczuć kon­takt z tek­stem, stąd zapew­ne bio­rą się w moich wier­szach nie­mal­że dida­ska­lia, kon­ta­mi­na­cje, prze­ję­zy­cze­nia i dowol­ny wybór lite­rek. Zabaw­ne, bo „uczy­łam się pisać”, słu­cha­jąc pol­skie­go rapu. Wte­dy chy­ba roz­po­czął się pro­ces powol­ne­go „rozu­mie­nia” o co w tym wszyst­kim cho­dzi. Bar­dzo nie lubię szu­flad­ko­wa­nia, dla­te­go sta­ram się zosta­wiać szpa­rę w drzwiach. Sta­wiam pro­sty obraz, kolo­kwial­ny obraz, ale coś w nim powo­du­je dez­or­ga­ni­za­cję. Nie zga­dzam się z klu­czem odpo­wie­dzi, „co autor miał na myśli” i meto­dą zero-jedyn­ko­wą. Nawią­zu­jąc, z jed­nej stro­ny „ostroż­ność” nie brzmi dobrze – wpro­wa­dza barie­ry. Jed­nak z dru­giej, nie lubię prze­ga­da­nych tek­stów. Czę­sto potrze­ba pre­cy­zji, lecz rów­nie czę­sto zamie­nia się to w oksy­mo­ron, a gorzej w nadę­cie. Na pew­no szu­kam. Na pew­no się gubię.

Na czym mi zale­ży? Pierw­sze o czym pomy­śla­łam to odna­le­zie­nie spój­ne­go gło­su, jed­nak chwi­lę póź­niej uzna­łam, że – zabrzmi to nie­mal tęczo­wo – ale zale­ży mi na bra­ku koń­ca tego wszyst­kie­go. To nie­sa­mo­wi­te móc ewa­lu­ować wraz z kart­ka­mi papie­ru, cho­ler­nie to cenię. Praw­do­po­dob­nie pod­świa­do­mie brnę rów­nież do poczu­cia wła­snej, per­so­nal­nej set­ki.

Mam kło­pot z praw­dą; nie wiem do koń­ca z czym się ją je, na czym ona pole­ga. To chy­ba dość nie­bez­piecz­na kate­go­ria. Albo ina­czej: zbyt pojem­na. Co to zna­czy, że jest ona staw­ką w poezji i, sze­rzej, sztu­ce? Mówić „jak jest?”

Kwe­stia nie­ści­sło­ści i nie­bez­pie­czeń­stwa, nie­wąt­pli­wie. Okre­ślę to w ten spo­sób – czy­ta­jąc poezję lubię stać na jed­nej nodze. Co za tym idzie, trzon zosta­je na zie­mi, ener­gia sku­pia się w rów­no­wa­dze, a naj­lżej­sza część pró­bu­je pochwy­cić powie­trze, bo wte­dy moż­na śmi­gać piru­ety. To kon­tek­sty zwy­kle tra­fia­ją naj­moc­niej. Choć bar­dzo moż­li­we, że nie jest to jed­no­znacz­ne, dobre porów­na­nie.

Twój ulu­bio­ny raper?

Mam duży pro­blem z okre­śla­niem „naj­lep­szo­ści”. Kie­ru­jąc się jed­nak ostat­ni­mi pre­fe­ren­cja­mi, w jakiś spo­sób dzi­siaj komer­cyj­nie, ale to dobrze – chy­ba Taco Hemin­gway. Cenię fabu­lar­ne dys­ko­gra­fie, zresz­tą uwa­żam, że chło­pak jest nie­sa­mo­wi­cie zdol­ny.

Inte­re­su­jesz się kine­ma­to­gra­fią – zresz­tą ten motyw kom­ple­to­wa­nia obra­zów, czę­sto sytu­acyj­nych, jest w Two­ich wier­szach widocz­ny. Co jesz­cze – poza lite­rac­kim back­gro­un­dem – inspi­ru­je Cię naj­bar­dziej?

Tu poja­wia się wyczu­cie kadru, este­ty­ki, bar­wy, ciszy, kon­tek­stu – wyczu­cie wyczu­cia, zupeł­nie. Owszem, fascy­nu­ję się sztu­ką fil­mo­wą. Nie mniej teatrem. Nie mniej muzy­ką. Wła­ści­wie wycho­wy­wa­łam się w szko­łach muzycz­nych, kla­sach twór­czych, gru­pach teatral­nych, domach kul­tu­ry, gale­riach sztu­ki współ­cze­snej i w isto­cie sło­wa. Aktu­al­nie mam przy­jem­ność grać w mło­dzie­żo­wej gru­pie Teatru Ślą­skie­go, jestem rów­nież woka­list­ką zespo­łu roc­ko­we­go (cudow­ne uczu­cie zasy­piać na trum­nach gitar jadąc auto­stra­dą w godzi­nach zbyt póź­nych) oraz z naj­więk­szą przy­jem­no­ścią wyko­nu­ję poezję śpie­wa­ną i pio­sen­kę aktor­ską. Pró­bu­ję pisy­wać mono­dra­my, drob­ne sce­na­riu­sze, a przy każ­dej moż­li­wej oka­zji zacią­gam się w rolę sta­ty­sty czy wolon­ta­riu­sza imprez kul­tu­ral­nych. Cała ta prze­strzeń nie­wąt­pli­wie jest moją inspi­ra­cją. Poszu­ki­wa­nie po każ­dej ze stron. Chcę też zazna­czyć, że może nie bez­po­śred­nio w moich tek­sach, bo tu mam poczu­cie nie­doj­rza­ło­ści, ale nie­sa­mo­wi­cie podzi­wiam twór­ców nawią­zu­ją­cych do wydarzeń/okresów waż­nych, poli­tycz­no, patrio­tycz­no, ludz­ko waż­nych, szcze­gól­nie w momen­cie szer­sze­go nawią­za­nia. Oczy­wi­ście, nie jest to niczym nie­zwy­kłym, ale na dobrą spra­wę, dopie­ro chwi­lę temu prze­czy­ta­łam Dzia­dy, dla mnie to wszyst­ko jest świe­że.

Abs­tra­hu­jąc, czer­pię rów­nież z psy­cho­lo­gii, psy­chia­trii oraz wszel­kich zabu­rzeń prze­strze­ni „zwy­czaj­nych”. Sama boję się para­go­nów. Gene­ra­li­zu­jąc, inspi­ru­ją mnie rów­nież codzien­ne, brud­ne nie­mal jak w „Krót­kim fil­mie o zabi­ja­niu” Kie­ślow­skie­go sce­ny rodza­jo­we. Te kipią­ce żół­cią blo­ko­wi­ska, kon­te­ne­ry, folie poli­ety­le­no­we zwa­ne jed­no­ra­zów­ka­mi – ten model. Byłam kie­dyś na warsz­ta­tach pro­wa­dzo­nych przez wło­skie­go mala­rza, któ­ry był w moim Byto­miu na wymia­nie stu­denc­kiej. Zachwy­cał się archi­tek­tu­rą, pięk­nem, wie­lo­płasz­czy­zno­wo­ścią mia­sta, któ­re powszech­nie ucho­dzi za walą­cy się, poprze­my­sło­wy zby­tek. Pod­su­mu­ję, cytu­jąc jego sło­wa „Rzym mi się znu­dził”.

Z tych wszyst­kich aktyw­no­ści poezja jest dla Cie­bie czymś szcze­gól­nym? To zna­czy: czu­jesz, że otwie­ra przed Tobą naj­wię­cej – w sen­sie eks­pre­syj­nym i lite­rac­kim – moż­li­wo­ści?

Szcze­gól­nym, jed­nak nie wię­cej i nie mniej niże­li każ­da inna płasz­czy­zna. Tu zupeł­nie nie ma mowy o hie­rar­chii.

Kie­ślow­ski jest Two­im ulu­bio­nym reży­se­rem? W jakich obra­zach czu­jesz się naj­le­piej? Opo­wiedz nam wię­cej o swo­ich fil­mo­wych inspi­ra­cjach.

Myślę, że tak. Zresz­tą, co pięk­ne, mamy rok Kie­ślow­skie­go, tym samym się to nasi­la. Nie chcę tu mówić o jego super­la­ty­wach, są powszech­nie zna­ne, doce­nio­ne, a ja nie dodam nicze­go odkryw­cze­go. Zazna­czę tyl­ko, że napraw­dę war­to się­gnąć rów­nież po pierw­szą falę prac, etiud. Odkry­wać kształ­to­wa­nie się kre­ski. Inną spra­wą są wywia­dy, jego bez­po­śred­ni głos. Moje inspi­ra­cje fil­mo­we? Sta­now­czo pol­skie, co zawie­ra się w dłu­go­ter­mi­no­wo­ści. Oczy­wi­ście, są okre­sy, nazwij­my to – mogłam je doświad­czyć – zupeł­nie nie­pa­su­ją­ce do moje­go uwiel­bie­nia tego, co nasze. Jed­nak teraz cho­dząc do kina, jestem cho­ler­nie dum­na. Nie­daw­no mia­łam rów­nież przy­jem­ność bycia po dru­giej stro­nie przy pro­duk­cji krót­ko­me­tra­żów­ki WRiTV. Pięk­ni ludzie, pięk­nie pro­wa­dze­ni dba­ją o naszą kul­tu­rę. Oczy­wi­ście, subiek­tyw­nie. „Sta­re­go”, pol­skie­go kina cią­gle sma­ku­ję i dener­wu­ję się, że tak mało widzia­łam, tak mało wiem.

To teraz mam pyta­nie, powiedz­my, poza­li­te­rac­kie. Jakie są two­je pla­ny na przy­szłość? Piszesz matu­rę i wyjeż­dżasz na stu­dia, zosta­jesz w Byto­miu?

To pyta­nie, któ­re – banal­nie mówiąc – zawie­szam wery­fi­ka­cji cza­su. Pew­na jestem jedy­nie kwe­stii, że chcę two­rzyć współ­cze­sną kul­tu­rę. Kon­kret­niej, tro­pem nie­zo­bo­wią­zu­ją­cych pla­nów obec­nych, oczy­wi­ście zależ­nych od rekru­ta­cji – chcia­ła­bym stu­dio­wać orga­ni­za­cję pro­duk­cji fil­mo­wej bądź fil­mo­znaw­stwo, by w latach póź­niej­szych zda­wać na reży­se­rię. Zapew­ne prze­wi­nie się rów­nież epi­zod egza­mi­nów do szko­ły teatral­nej (bynaj­mniej nie na wydzia­le tań­ca), zatem Bytom jest moc­no wąt­pli­wy. Choć może to wszyst­ko, co teraz wyda­je mi się tak dobrze zary­so­wa­ne ule­ci zanim owe sło­wa ujrzą świa­tło?

Poza sfe­rą zawo­do­wą, teo­re­tycz­nie poza­li­te­rac­ko – kame­ral­ne kon­cer­ty, naj­pięk­niej autor­skie w kli­ma­tycz­no-ciem­nych, piąt­ko­wych zakąt­kach. Była­bym zachwy­co­na.

Na koniec – tra­dy­cyj­nie – chciał­bym zapy­tać o Two­je lek­tu­ry. Co cie­ka­we­go czy­ta­łaś w cią­gu ostat­nich mie­się­cy?

Na przy­kład felie­to­ny Kry­sty­ny Jan­dy, któ­ra w pro­sty spo­sób urze­ka mnie swo­ją cha­ry­zmą. Z istot­nych, zatrzy­ma­łam się w „Mro­kach” Bor­sze­wi­cza, zosta­ną ze mną na dłu­żej. Oczy­wi­ście kil­ka tomi­ków, m.in. Char­le­sa Bukow­skie­go, Pio­tra Macie­rzyń­skie­go, Mate­usza Sidor­ka.

O autorach i autorkach

Julia Mika

Ur. 1991. Pochodzi z Bytomia. Swoje teksty publikowała w „Ricie Baum”, „BregArcie” i „Ósmym arkuszu Odry”. Jest laureatką kilkunastu ogólnopolskich konkursów poetyckich, otrzymała również literacką nagrodę prezydenta Bytomia – „Wena 2015”. Oprócz poezji hobbystycznie zajmuje się teatrem, kinematografią oraz muzyką.

Krzysztof Sztafa

Urodzony w 1991 roku. Pochodzi z gór, mieszka w Krakowie. Publikuje w prasie i Internecie. Po godzinach trochę prozaik.  

Powiązania