wywiady / o książce

Smak opuncji w Katalonii

Małgorzata Kolankowska

Najat El Hachmi

Rozmowa Małgorzaty Kolankowskiej z Najat El Hachmi, towarzysząca premierze książki Ostatni patriarcha Najat El Hachmi w tłumaczeniu Anny Sawickiej, wydanej w Biurze Literackim 27 czerwca 2022 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mał­go­rza­ta Kolan­kow­ska: W Two­jej twór­czo­ści prze­wi­ja się wątek gra­ni­cy i pogra­ni­cza. Powta­rza się motyw pomo­stu mię­dzy kul­tu­ra­mi oraz kwe­stia zako­rze­nie­nia i wyko­rze­nie­nia. Kul­tu­ra maro­kań­ska, kata­loń­ska, hisz­pań­ska. Z któ­rą z nich iden­ty­fi­ku­jesz się naj­bar­dziej?

Najat El Hach­mi: Wszyst­ko, o czym wspo­mnia­łaś, jesteś czę­ścią mnie. Dla mnie to nie są oddziel­ne kul­tu­ry. Są pew­ne kwe­stie spor­ne, któ­re wią­żą się z odmien­ny­mi punk­ta­mi widze­nia, ale to jest mój świat, sta­no­wią­cy jed­ność.

Pamię­tasz, jak w pod­sta­wów­ce uczy­li­śmy się o teo­rii zbio­rów? Kie­dy masz kil­ka zbio­rów i pew­ne ich czę­ści na sie­bie zacho­dzą, mówi­my o czę­ści wspól­nej. Wła­śnie tam jest moje miej­sce. Oczy­wi­ście, są rze­czy, do któ­rych przy­wią­zu­ję więk­szą wagę. Bycie Kata­lon­ką prze­wa­ża w tej chwi­li, bo w Kata­lo­nii zało­ży­łam rodzi­nę. Ale ta dru­ga kul­tu­ra rów­nież jest obec­na. „Czy­ste” kul­tu­ro­wo rze­czy­wi­sto­ści nie ist­nie­ją.

Wspo­mnia­łaś, że Two­ją aktu­al­ną rodzi­nę wycho­wu­jesz w duchu kata­loń­skim, a co z kul­tu­rą maro­kań­ską i hisz­pań­ską?

Nie­moż­li­wym jest, aby w Kata­lo­nii nie była obec­na kul­tu­ra hisz­pań­ska, ponie­waż sta­no­wi część kul­tu­ry kata­loń­skiej. Mówi się, że to są odmien­ne rze­czy­wi­sto­ści, ale to nie­praw­da. Kie­dy mając osiem lat, przy­je­cha­łam do Kata­lo­nii, zaczę­łam cho­dzić do szko­ły znaj­du­ją­cej się w naszej dziel­ni­cy i to była kata­loń­ska szko­ła. Naucza­no w języ­ku kata­loń­skim, ale wie­lu naszych kole­gów mówi­ło w swo­ich domach po hisz­pań­sku. Te dwie kul­tu­ry od zawsze ze sobą współ­ist­nia­ły. To nie są dwa róż­ne świa­ty. Tutaj współ­ist­nie­ją, ale w innych czę­ściach Hisz­pa­nii trud­no zna­leźć kata­loń­skie ele­men­ty, a z dru­giej stro­ny trud­no chy­ba mówić o tym, co napraw­dę hisz­pań­skie, ze wzglę­du na róż­no­rod­ność i bogac­two kul­tu­ry Hisz­pa­nii. To jest kul­tu­ra utka­na z drob­nych ele­men­tów. Po wyda­niu ostat­niej powie­ści bar­dzo dużo podró­żo­wa­łam i zachwy­ci­ła mnie wła­śnie ta wie­lo­barw­ność. To, co było źró­dłem spo­rów, dla mnie jest tym, co naj­lep­sze.

A co z pier­wiast­kiem maro­kań­skim?

Pier­wia­stek maro­kań­ski to moje Maro­ko. W rze­czy­wi­sto­ści to bar­dzo mały kraj, bo to są cza­sy moje­go wcze­sne­go dzie­ciń­stwa, spę­dzo­ne­go w domu mojej bab­ci, w któ­rym miesz­ka­łam do ósme­go roku życia. To cegla­ny dom na środ­ku pola, pra­wie nic wokół. Codzien­nie prze­by­wa­łam z moimi dziad­ka­mi, bo mój ojciec już był tutaj [w Hisz­pa­nii – przyp.] To jest moje Maro­ko – maleń­ki dom i te codzien­ne pra­ce. To jest rów­nież Maro­ko, w któ­rym mówi się wyłącz­nie w jed­nym języ­ku, tama­zi­ght [odmia­na języ­ka ber­be­ryj­skie­go – przyp.], bo arab­skie­go nauczy­łam się póź­niej. To kul­tu­ra arab­ska, świat opar­ty na sło­wie mówio­nym. To Maro­ko, w któ­rym nie ist­nie­je pismo. Świat opo­wie­ści, któ­re snu­ją kobie­ty przy pra­cy. Mam szczę­ście, bo zacho­wa­łam bar­dzo dobre wspo­mnie­nia z tego cza­su. To rów­nież wspo­mnie­nie naszych podró­ży, kie­dy odwie­dza­li­śmy rodzi­nę, miesz­ka­jąc na sta­łe w Hisz­pa­nii. To tak­że Maro­ko, któ­re się two­rzy­ło, kie­dy spo­ty­ka­li­śmy się w domach na emi­gra­cji. To były kame­ral­ne spo­tka­nia. No i jedze­nie.

Jak sma­ku­je Two­je Maro­ko? Jaki ma smak w Two­ich wspo­mnie­niach?

To jest bar­dzo śród­ziem­no­mor­ski zapach. Od jakie­goś cza­su bar­dzo dużo myślę o mojej bab­ci. Mia­ła ogród przy domu na wsi, nad rze­ką i cza­sa­mi jej tam towa­rzy­szy­łam. Była kobie­tą, któ­ra zawsze czer­pa­ła z pro­ste­go dzie­dzic­twa, bo było jedy­nym, jakie mia­ła. Cie­szy­ła się z pro­stych rze­czy. Na przy­kład, kie­dy cebu­la była jesz­cze bar­dzo mięk­ka, zbie­ra­ła ją i jadła suro­wą z odro­bi­ną chle­ba. Lubi­ła też wsta­wać rano i szła zry­wać owo­ce opun­cji. Zry­wa­ły­śmy też mig­da­ły, kie­dy były jesz­cze mięk­kie, zanim nie wyschły. Do tej zapa­cho­wej pamię­ci nale­żą rów­nież przy­pra­wy. Mama przy­wo­zi mi spe­cjal­ną mie­szan­kę z Maro­ka. Nie potra­fię bez niej goto­wać. Moż­na ją dostać tyl­ko w jed­nym, kon­kret­nym skle­pie. Pró­bo­wa­łam je kupić w Hisz­pa­nii, ale to nie jest to samo, bo pro­ces mie­le­nia jest inny. Daw­niej kobie­ty robi­ły to same w domach i to był bar­dzo dłu­gi pro­ces. W tym maro­kań­skim skle­pie przy­pra­wy są mie­lo­ne na świe­żo. Cza­sa­mi nacho­dzi mnie smu­tek, kie­dy myślę, że może mi ich zabrak­nąć.

Wspo­mnia­łaś, że cza­sa­mi wy, kobie­ty, spo­ty­ka­cie się i two­rzy­cie takie swo­je małe Maro­ka. Jak wyglą­da­ją takie spo­tka­nia?

To doty­czy­ło raczej naszych matek, kie­dy my były­śmy małe. To jest świat, w któ­rym kobie­ty są zobo­wią­za­ne do pozo­sta­wa­nia w domu, tak więc zwy­kle nasze mamy zbie­ra­ły się w domach. Prze­waż­nie popo­łu­dnia­mi odwie­dza­ły się wza­jem­nie, piły her­ba­tę, pie­kły cia­sta, spę­dza­ły razem czas, bo tak napraw­dę czu­ły się na co dzień bar­dzo samot­ne. My, cór­ki, nie orga­ni­zu­je­my już takich spo­tkań. Nie­któ­re kobie­ty może tak, ale to zale­ży, w jakim śro­do­wi­sku się obra­ca­ją i czy jest ono bar­dziej, czy mniej maro­kań­skie. Ostat­nio spo­ty­kam wie­le mło­dych kobiet, któ­re dążą do wyzwo­le­nia się, przede wszyst­kim uwol­nie­nia się z narzu­co­nych norm spo­łecz­nych. Spo­ty­kam się z nimi, aby poroz­ma­wiać o naszej wal­ce. To młod­sze ode mnie oso­by, któ­re prze­szły podob­ny pro­ces, co ja. Kie­dyś to było coś cał­kiem nowe­go – wybrać dro­gę, któ­rej jesz­cze nikt nie obrał, a teraz na szczę­ście może­my się spo­ty­kać i dzie­lić doświad­cze­nia­mi. To pozwa­la nam poka­zać, że cier­pie­nie jest wspól­nym, a nie jed­nost­ko­wym doświad­cze­niem. To jest bar­dzo uzdra­wia­ją­ce.

I jak wyglą­da­ła Two­ja dro­ga do wyzwo­le­nia?

Moja mat­ka nie mogła pójść do szko­ły. Ja byłam pierw­szą kobie­tą, któ­ra zaczę­ła for­mal­ną edu­ka­cję. Pra­ca poza domem była czymś bar­dzo źle widzia­nym – tak robi­ły tyl­ko kobie­ty nie­ma­ją­ce męż­czy­zny, któ­ry by je utrzy­mał, a ja byłam rów­nież pierw­szą, któ­ra chcia­ła uzy­skać nie­za­leż­ność finan­so­wą. To nie była pro­sta dro­ga. Dużo nie­pew­no­ści, wie­lo­krot­nie musia­łam pogo­dzić się z sytu­acja­mi, któ­re nie były łatwe do zaak­cep­to­wa­nia. Musia­łam mie­rzyć się z trud­no­ścia­mi i trak­to­wać je jako sta­ny przej­ścio­we. Od dziec­ka wie­dzia­łam też, że zosta­nę pisar­ką. To było nie do pomy­śle­nia w moim śro­do­wi­sku, któ­re było głów­nie robot­ni­cze. Zawsze lubi­łam czy­tać, byłam cie­ka­wa świa­ta, robi­łam rze­czy nie­miesz­czą­ce się w gło­wie.

Prze­czy­ta­łam, że zaczę­łaś pisać w wie­ku jede­na­stu, dwu­na­stu lat. Czym były te pierw­sze wpraw­ki?

Zaczę­łam od opo­wia­dań, bo porwał mnie Sher­lock Hol­mes. Pró­bo­wa­łam naśla­do­wać styl Conan Doyle’a. Póź­niej odkry­łam Rodo­re­dę i sta­ra­łam się pisać jak ona. Potem przy­szła fascy­na­cja poezją Gusta­va Adol­fa Bécqu­era. To była raczej for­ma zaba­wy, ale przy­szedł moment, kie­dy dotar­ło do mnie, że za pomo­cą pisa­nia mogę opi­sać rze­czy, któ­rych nie rozu­mia­łam. Pisząc, widzia­łam je wyraź­niej.

Jak gdy­byś fil­tro­wa­ła tę rze­czy­wi­stość za pomo­cą słów?

To było raczej nazy­wa­nie rze­czy. Odkry­łam moc sło­wa pisa­ne­go i to był dla mnie waż­ny krok. Uświa­do­mi­łam sobie, w jakim punk­cie się znaj­du­ję. Odna­la­złam sło­wa, któ­re pozwa­la­ły mi wypo­wie­dzieć to, co czu­łam. Zro­zu­mia­łam, co jest źró­dłem złe­go samo­po­czu­cia, dys­kom­for­tu. To był decy­du­ją­cy krok, poczu­łam w sobie ogrom­ną moc. Mia­łam wte­dy trzy­na­ście lat. Nie był to łatwy czas i pisa­nie pozwa­la­ło mi nie­ja­ko prze­tra­wić to, co w cią­gu dnia mnie dener­wo­wa­ło. Pisa­łam o tym, cze­go nie mogłam mówić otwar­cie. Póź­niej zaczę­łam rów­nież pisać krót­kie tek­sty – w prze­rwie mię­dzy zaję­cia­mi, na kory­ta­rzu. To było takie intu­icyj­ne poszu­ki­wa­nie wła­sne­go gło­su. To były cza­sem prze­bły­ski, momen­ty, w któ­rych musia­łam coś natych­miast zapi­sać, żeby mi nie umknę­ło.

Pierw­sza książ­ka, będą­ca ese­jem, Yo tam­bi­én soy cata­la­na [Ja tak­że jestem Kata­lon­ką] powsta­ła wła­śnie z tych frag­men­tów?

Nie, napi­sa­łam ją póź­niej, kie­dy mia­łam dwa­dzie­ścia jeden lat i byłam bar­dziej świa­do­ma tego pro­ce­su. Wyni­ka­ła z potrze­by upo­rząd­ko­wa­nia wszyst­kich sprzecz­no­ści, któ­re w sobie mia­łam. Ta książ­ka pomo­gła mi okre­ślić, kim napraw­dę jestem. Uświa­do­mi­łam sobie, że nie muszę nicze­go odrzu­cać. Naj­gor­sze jest to, kie­dy każą ci wybie­rać, a prze­cież nie ma potrze­by odrzu­ce­nia tego, co nosisz w sobie.

To moment, w któ­rym godzisz się sama z sobą?

Tak, to książ­ka, w któ­rej bro­ni­łam tezy, że my, potom­ko­wie imi­gran­tów, nie mamy zamia­ru nigdzie wra­cać, że zosta­je­my. Tytuł tej książ­ki wła­śnie to ozna­cza: „Ja rów­nież jestem Kata­lon­ką”. Jestem tutaj, jestem czę­ścią tego spo­łe­czeń­stwa jak każ­dy oby­wa­tel i żądam, żeby mnie trak­to­wa­no jak każ­dą inną oso­bę, by nie patrzo­no na nas jak na tych, któ­rzy są tu tyl­ko prze­jaz­dem. Myślę, że to naj­więk­szy pro­blem imi­gran­tów i dzie­ci imi­gran­tów, że spo­łe­czeń­stwa patrzą na nas jako na tych, któ­rzy za jakiś czas znik­ną.

Czu­jesz się już zako­rze­nio­na w Kata­lo­nii?

Tak, szcze­gól­nie dla­te­go, że tu uro­dzi­ły się moje dzie­ci. Nie trze­ba przyj­mo­wać wszyst­kie­go, co jest kata­loń­skie, aby czuć to zako­rze­nie­nie. Znam oso­by, któ­re są anal­fa­be­ta­mi, led­wo duka­ją po kata­loń­sku, ale czu­ją się zwią­za­ne z tym miej­scem, bo tu są ich dzie­ci, domy. Dobrze się tu czu­ją i nie chcą wra­cać do Maro­ka.

Żyjesz na pogra­ni­czu kul­tur i języ­ków. Któ­ry z nich jest dla Cie­bie języ­kiem uczuć?

Kie­dy uro­dził się mój syn, posta­no­wi­li­śmy, że będę mówi­ła do nie­go w języ­ku ber­be­ryj­skim, ale po jakimś cza­sie oka­za­ło się, że mówie­nie po kata­loń­sku wycho­dzi mi o wie­le bar­dziej natu­ral­nie. Przy­pusz­czam, że ma to zwią­zek z tym, że przy­by­łam tutaj, mając zale­d­wie osiem lat, i tutaj się ukształ­to­wa­łam. Kie­dy patrzę na moich zna­jo­mych, obser­wu­ję, że powsta­je nie­zwy­kła języ­ko­wa mie­szan­ka. My przy­je­cha­li­śmy o wie­le wcze­śniej, niż dużo więk­sza gru­pa Maro­kań­czy­ków. Oni potra­fią prze­pla­tać język ber­be­ryj­ski z kata­loń­skim. To przy­kład cie­ka­wej hybry­dy­za­cji, widocz­nej cza­sa­mi, na przy­kład, u rape­rów.

Piszesz głów­nie po kata­loń­sku?

Zaczę­łam pisać po kata­loń­sku, ale ostat­nio piszę po kata­loń­sku lub po hisz­pań­sku – to zale­ży od tema­tu.

Ostat­ni patriar­cha został prze­tłu­ma­czo­ny na hisz­pań­ski przez inną oso­bę. Czy zda­rza Ci się wyko­ny­wać tłu­ma­cze­nia swo­ich tek­stów?

Rze­czy­wi­ście, Ostat­ni patriar­cha – tak, ale przy ostat­niej powie­ści zaczę­łam pisać rów­no­le­gle po kata­loń­sku i po hisz­pań­sku, ale to nie jest „auto­tłu­ma­cze­nie”. Kie­dy pisząc, prze­cho­dzi się z jed­ne­go języ­ka na dru­gi, zmie­nia się rów­nież per­spek­ty­wa. Pisa­nie tej samej książ­ki w dwóch języ­kach pozwa­la spoj­rzeć na to samo z dwóch róż­nych punk­tów widze­nia. Tłu­ma­cze­nie swo­je­go tek­stu ozna­cza­ło­by ponow­ne przej­ście przez pro­ces two­rze­nia, a sko­ro już raz się to zro­bi­ło w jed­nym języ­ku, nie widzę sen­su, żeby to powta­rzać.

Powsta­je jed­na powieść czy dwie?

Jed­na, ale w nie­któ­rych punk­tach się róż­ni, dla­te­go waż­na jest póź­niej­sza redak­cja, korek­ta i upo­rząd­ko­wa­nie tre­ści. Pra­ca nad powie­ścią El lunes nos quer­rán [W ponie­dzia­łek nas poko­cha­ją] była dla mnie bar­dzo inte­re­su­ją­cym doświad­cze­niem.

We wcze­śniej­szych wywia­dach i w tym rów­nież powra­casz do moty­wu male­star, złe­go samo­po­czu­cia, dys­kom­for­tu. W tym kon­tek­ście wska­zu­jesz tera­peu­tycz­ną moc lite­ra­tu­ry. Czy Ostat­ni patriar­cha był wła­śnie taką for­mą tera­pii dla Cie­bie?

Myślę, że lite­ra­tu­ra zawsze jest for­mą tera­pii, a w tym przy­pad­ku w szcze­gól­no­ści. Przy oka­zji tej powie­ści chcia­łam pod­jąć temat, któ­ry zawsze wywo­ły­wał we mnie duży nie­po­kój. Było to coś, cze­go nie mogłam zro­zu­mieć i co od daw­na mnie prze­śla­do­wa­ło. Cho­dzi­ło  przede wszyst­kim o nie­kon­tro­lo­wa­ną prze­moc, jak w przy­pad­ku posta­ci Mimo­una. Jest to prze­moc obja­wia­ją­cą się w szcze­gól­nym miej­scu, jakim jest dom, w któ­rym ponad­to obo­wią­zu­je zasa­da mil­cze­nia. Nie wol­no nawet mówić, opo­wia­dać o tym, co się dzie­je za zamknię­ty­mi drzwia­mi. Takie podej­ście spra­wia, że dom sta­je się wię­zie­niem.

Na począt­ku powie­ści moż­na odnieść wra­że­nie, że źró­dłem owej prze­mo­cy jest nad­miar miło­ści ze stro­ny mat­ki, sióstr, któ­re opie­ku­ją się patriar­chą, pró­bu­ją tłu­ma­czyć jego zacho­wa­nia…

Nie wiem, czy to z powo­du miło­ści, ale ja wciąż zada­ję sobie pyta­nie o rolę kobiet w „pro­mo­wa­niu” tego typu osób. Zasta­na­wiam się, dla­cze­go w tak wie­lu sytu­acjach nie ma niko­go i nicze­go, co by je powstrzy­ma­ło. Uwa­żam, że my, kobie­ty, w dużym stop­niu jeste­śmy temu win­ne. Cho­ciaż czę­sto nie akcep­tu­je­my prze­mo­cy, cza­sa­mi sta­je­my po stro­nie opraw­cy. I kie­dy opo­wia­da­my się za katem, uspra­wie­dli­wia­jąc jego zacho­wa­nie lub wska­zu­jąc, że to kobie­ta jest win­na, w rze­czy­wi­sto­ści kana­li­zu­je­my swo­ją nie­na­wiść. To jest mecha­nizm, nad któ­rym się zasta­na­wiam.

Stwo­rzo­na przez Cie­bie postać patriar­chy ma nie­zwy­kłą moc. Potra­fi uwo­dzić kobie­ty z peł­ną świa­do­mo­ścią. Zachwy­ci­ło mnie to, w jaki spo­sób nakre­śli­łaś tego boha­te­ra w swo­jej książ­ce. Czy jest to postać, któ­rą pozna­łaś, czy też zosta­ła utka­na z wie­lu posta­ci?

Nie­ste­ty, pozna­łam wie­le osób podob­nych do Mimo­una. To męż­czyź­ni, któ­rzy są nar­cy­za­mi, uwo­dzi­cie­la­mi, zdol­ny­mi do tego, by wyko­rzy­stać każ­de­go, aby osią­gnąć swój cel, a jed­no­cze­śnie są peł­ni sprzecz­no­ści. Mimo­un jest pełen sprzecz­no­ści i to rów­nież jest coś, co ma wpływ na jego cór­kę. To despo­ta, ale nie­po­ko­ją­ce jest to, że ma prze­bły­ski, kie­dy potra­fi być czu­ły. Zda­rza się, że trak­tu­je cór­kę, jak­by była jego oczkiem w gło­wie. Sądzę, że ta prze­moc, jego spo­sób postrze­ga­nia i trak­to­wa­nia kobiet mają zwią­zek z ich sek­su­al­no­ścią. Więk­szość spo­łe­czeństw pod­cho­dzi do sek­su­al­no­ści kobiet albo jak do cze­goś nie­ist­nie­ją­ce­go, albo jak do cze­goś nie­po­ko­ją­ce­go, co nale­ży kon­tro­lo­wać. W szcze­gól­no­ści doty­czy to pożą­da­nia. To rodzaj mizo­gi­nii, któ­ra jest sil­nie powią­za­na ze sfe­rą sek­su­al­ną. W spo­łe­czeń­stwie maro­kań­skim my, kobie­ty, jeste­śmy trak­to­wa­ne, jak­by­śmy były obcy­mi z innej pla­ne­ty. Usta­la się też pew­ne podzia­ły. Mat­ki są wspa­nia­łe, ale kobie­ty, któ­re nie są ani żona­mi, ani mat­ka­mi, i nie zacho­wu­ją się wzor­co­wo, są trak­to­wa­ne jak dziw­ki.

W two­jej powie­ści, żeby nie zdra­dzać za dużo, poja­wia się motyw pod­po­rząd­ko­wa­nia. Wspo­mnia­ny patriar­cha, Mimo­un, nigdy nie mówi o miło­ści. Mówi o pod­po­rząd­ko­wa­niu, okieł­zna­niu kobie­ty, naucze­niu jej posłu­szeń­stwa, jak gdy­by kobie­ta była zwie­rzę­ciem.

Oczy­wi­ście, w jego świe­cie kobie­ta nie jest rów­ną mu isto­tą. Jest kimś gor­szym, a to ozna­cza, że musi być mu pod­da­ną. Jeże­li kobie­ta mu się nie pod­po­rząd­ko­wu­je, zosta­je zabu­rzo­ny porzą­dek rze­czy. Nie możesz kochać kogoś, kto znaj­du­je się niżej od cie­bie.

Ale isto­ta niż­sza może poko­chać opraw­cę, bo kobie­ty go kocha­ją.

Dla nie­go to jest jasne. Nie mogę kochać istot niż­szych, ale one muszą kochać mnie, być mi pod­da­ne i posłusz­ne.

Uwa­żam, że to wła­śnie czy­ni tę powieść uni­wer­sal­ną, ponie­waż w Pol­sce też może­my zaob­ser­wo­wać podob­ny sche­mat dzia­ła­nia: męż­czy­zna spra­wia­ją­cy wra­że­nie anio­ła wśród zna­jo­mych katu­je swo­ją żonę w domo­wym zaci­szu. Nie­za­leż­nie od tego, skąd pocho­dzi czy­tel­nik, czy­tel­nicz­ka w szcze­gól­no­ści, iden­ty­fi­ku­je się z tym, co opi­su­jesz. Chcia­ła­bym Cię jesz­cze zapy­tać o motyw cia­ła. Z jed­nej stro­ny jest to temat tabu, a z dru­giej ojciec jed­nej z boha­te­rek, nie­za­męż­nej Fat­my, mówi: „Popa­trz­cie, jaki wspa­nia­ły tyłek, jesz­cze nie­na­ru­szo­ny! Czy jest na zie­mi męż­czy­zna, któ­ry mu się oprze?”.

Nie wyobra­żam sobie ojca, któ­ry użył­by takich słów, odno­sząc się do swo­jej cór­ki. Wyda­je mi się, że ten frag­ment sta­no­wi esen­cję tego, co piszesz o cie­le kobie­ty w swo­jej powie­ści.

Tak, to jest cia­ło, któ­re ma słu­żyć męż­czyź­nie i tej patriar­chal­nej struk­tu­rze. To jest z jed­nej stro­ny służ­ba zwią­za­na z sek­su­al­no­ścią, a z dru­giej z pra­ca­mi domo­wy­mi. Kobie­ty są trak­to­wa­ne jak zwie­rzę­ta pocią­go­we, bez prze­rwy wyko­nu­ją cięż­kie pra­ce.

W tym kon­tek­ście mamy do czy­nie­nia z róż­ny­mi for­ma­mi repre­sji: jest zakry­wa­nie, zasła­nia­nie kobie­ty, ale jest jesz­cze jed­na kwe­stia. Jeże­li kobie­ty nie wyj­dą za mąż, sta­ją się pro­ble­mem dla rodzi­ny. Rodzi­na jest tak pomy­śla­na, że męż­czy­zna zosta­je w domu rodzin­nym, a kobie­ta musi go opu­ścić, aby zamiesz­kać w domu męża. Posia­da­nie nie­za­męż­nej cór­ki, któ­ra ma już swo­je lata, sta­no­wi pro­blem: jest nie tyl­ko zbęd­na, ale i prze­szka­dza, jed­nak sama nie może nic zro­bić, nie może opu­ścić domu. Jedy­nym wyj­ściem jest odtwo­rze­nie tych zależ­no­ści w kon­tek­ście innej rodzi­ny.

Z dru­giej stro­ny Fat­ma jest bar­dzo świa­do­ma swo­je­go cia­ła.

W każ­dym spo­łe­czeń­stwie, któ­re opie­ra się na repre­sjach, zwłasz­cza w zakre­sie sek­su­al­no­ści, znaj­du­ją się oso­by nie­po­słusz­ne, cho­ciaż nara­ża­ją się na prze­moc. Nie wiem dla­cze­go, ale są oso­by, któ­re mają pewien rodzaj instynk­tu, któ­ry pozwa­la prze­zwy­cię­żyć strach. Cza­sa­mi strach jest tak wiel­ki, że zabi­ja pożą­da­nie. Dla mnie waż­ne jest poka­za­nie, że w tym samych oko­licz­no­ściach moż­na przy­jąć róż­ne posta­wy. Pary muszą się spo­ty­kać po kry­jo­mu, trze­ba zadbać o zacho­wa­nie dzie­wic­twa, a to z kolei wią­że się z inny­mi prak­ty­ka­mi sek­su­al­ny­mi. To jest inte­re­su­ją­ce, bo pozwa­la uka­zać, jak moż­na prze­żyć w tak nie­zdro­wych warun­kach. Nego­wa­nie tak waż­ne­go aspek­tu życia, jakim jest sek­su­al­ność, może mieć bar­dzo nega­tyw­ne skut­ki w przy­szło­ści.

Two­je posta­cie decy­du­ją się wyje­chać, bo chcą zmie­nić swo­je prze­zna­cze­nie, żyć ina­czej niż dziad­ko­wie. Co znaj­du­ją Twoi boha­te­ro­wie w tak odle­głym, a jed­no­cze­śnie tak bli­skim pod wzglę­dem geo­gra­ficz­nym, kra­ju?

Zde­rza­ją się z innym świa­tem, w któ­rym mówi się w innym języ­ku, ina­czej pod­cho­dzi się do wie­lu spraw, ale dla mnie naj­cie­kaw­sze jest to, że pozna­ją samych sie­bie i docie­ra do nich, że są inny­mi oso­ba­mi. Mówi­my tu o pierw­szych imi­gran­tach, któ­rzy byli bar­dzo mło­dzi. Ja czę­sto zada­ję sobie pyta­nie, jak wyglą­da­ło ich życie, kie­dy ta spo­łecz­ność była bar­dzo mała. To wią­za­ło się rów­nież z rasi­zmem. Co cie­ka­we, ci, któ­rzy byli tutaj pierw­si, nie chcą mówić o swo­ich począt­kach w Hisz­pa­nii. Jeden zna­jo­my opo­wie­dział mi, że gdy przy­je­cha­li, do wie­lu barów nie mie­li wstę­pu, bo pocho­dzi­li z Maro­ka. Czę­sto byli rów­nież wyko­rzy­sty­wa­ni w pra­cy. Potem zaczę­to bar­dziej zwra­cać uwa­gę na popraw­ność poli­tycz­ną i sytu­acja się popra­wi­ła.

Roz­ma­wia­my dużo o cie­le, cie­le­sno­ści, a ja chcia­ła­bym zapy­tać, z jakie­go cia­ła piszesz?

Nie ma u mnie podzia­łu mię­dzy cia­łem i myślą. Na przy­kład, gdy jestem cho­ra, moje cia­ło jest cho­re, nie mogę pisać. Kie­dy mam pro­blem z pisa­niem, jakąś blo­ka­dę, bar­dzo mi poma­ga aktyw­ność fizycz­na, ruch. Poza tym dla mnie bar­dzo waż­ne jest kre­owa­nie atmos­fe­ry, kli­ma­tu powie­ści. W tym celu muszę zwra­cać uwa­gę na zmy­sły, bo to spra­wia, że czu­ję to, o czym opo­wia­dam.

Skąd zatem wydo­by­wa się głos nar­ra­tor­ki Ostat­nie­go patriar­chy. Czy to Twój głos? Czyj jest głos w tej powie­ści?

Znaj­dzie­my ele­men­ty, któ­re prze­ży­ła autor­ka, ale nie tyl­ko. Jest dużo mate­ria­łu, któ­ry wycho­dzi poza moje doświad­cze­nie. Myślę, że znaj­dzie­my też ele­men­ty, któ­re są wspól­ne wszyst­kim. Takie gło­sy docho­dzą rów­nież od czy­tel­ni­ków. Dla­te­go lite­ra­tu­ra ma tę ule­cza­ją­ca moc, wyzwa­la z uczu­cia klau­stro­fo­bii i izo­la­cji. Jedy­nym spo­so­bem na to, by pora­dzić sobie z prze­ży­wa­nym pie­kłem, jest dotar­cie do dru­giej oso­by.

 

belka_2

O autorach i autorkach

Małgorzata Kolankowska

Hispanistka, medioznawca, tłumacz przysięgły. Doktor nauk humanistycznych w zakresie literaturoznawstwa. Adiunkt w Instytucie Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej Uniwersytetu Wrocławskiego.

Najat El Hachmi

Urodzona w Maroku w 1979 roku prozaiczka i dziennikarka. W 1987 roku przeniosła się do Hiszpanii. Absolwentka arabistyki na Uniwersytecie w Barcelonie. Debiutowała autobiograficzną prozą Jo també sóc catalana (2004), w 2008 ukazała się jej pierwsza powieść L'últim patriarca, a następnie La caçadora de cossos (2011), La filla estrangera (2015) i Mare de llet i mel (2018), które przetłumaczone zostały już na kilkanaście języków. Laureatka Nagrody Ramona Llula, nagrody BBVA Sant Joan Novel Award i Ciutat de Barcelona Catalan Fiction Award oraz Mare de llet i de mel. Mieszka w Barcelonie.

Powiązania

Z kamienia i kości, Ostatni patriarcha i Ktokolwiek, tylko nie ja

nagrania / transPort Literacki Różni autorzy

Spo­tka­nie z udzia­łem Béren­gère Cour­nut, Naja­ta El Hach­mie­go, Hały­ny Kruk, Ingi Iwa­siów w ramach festi­wa­lu Trans­Port Lite­rac­ki 27. Muzy­ka Hubert Zemler.

Więcej

Nie wierzę w „wielką literaturę”, wierzę w świetne książki

recenzje / KOMENTARZE Najat El Hachmi

Autor­ski komen­tarz Najat El Hach­mi, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Ostat­ni patriar­cha w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Ostatni patriarcha

utwory / zapowiedzi książek Anna Sawicka Najat El Hachmi

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Ostat­ni patriar­cha Najat El Hach­mi w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Byłbym pisarzem, nawet gdybym niczego nie napisał

wywiady / o pisaniu Bruno Vieira Amaral Małgorzata Kolankowska

Roz­mo­wa Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej z Bru­no Vie­irą Ama­ra­lem. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Metafora Portugalii

recenzje / NOTKI I OPINIE Małgorzata Kolankowska

Gło­sy o twór­czo­ści Bru­no Vie­iry Ama­ra­la, wybra­ne przez Mał­go­rza­tę Kolan­kow­ską. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Zabawa w kotka i myszkę

wywiady / o pisaniu Albert Forns Małgorzata Kolankowska

Roz­mo­wa Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej z Alber­tem Forn­sem. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Narracyjny patchwork

recenzje / NOTKI I OPINIE Małgorzata Kolankowska

Gło­sy o twór­czo­ści Alber­ta Forn­sa, wybra­ne przez Mał­go­rza­tę Kolan­kow­ską. Pre­zen­ta­cja w ramach pro­jek­tu Nowe gło­sy z Euro­py.

Więcej

Śnienie

recenzje / IMPRESJE Małgorzata Kolankowska

Esej Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki dla dzie­ci Spo­so­by na zaśnię­cie, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 13 lip­ca 2015 roku.

Więcej

O szkole, flamastrach, snach i strupiącej czaszce

wywiady / o książce Daniel de Latour Małgorzata Kolankowska

Roz­mo­wa Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej z auto­rem ilu­stra­cji Danie­lem de Lato­urem do książ­ki Przed­szkol­ny sen Marian­ki Jac­ka Pod­sia­dły, któ­ra uka­za­ła się nakła­dem Biu­ra Lite­rac­kie­go 20 kwiet­nia 2015 roku.

Więcej

Majorka, część 1 (impresje z podróży)

felietony / cykle CZYTLENIKÓW Małgorzata Kolankowska

13 odci­nek cyklu „Ogród kobie­ty” autor­stwa Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej.

Więcej

Esther Tusquets

recenzje / IMPRESJE Małgorzata Kolankowska

Szkic Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej o Esther Tusqu­ets zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Por­tret kobie­ty w opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek.

Więcej

Almudena Grandes

recenzje / IMPRESJE Małgorzata Kolankowska

Szkic Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej o Almu­de­nie Gran­des zapo­wia­da­ją­cy książ­kę Por­tret kobie­ty w opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek.

Więcej

Nie wierzę w „wielką literaturę”, wierzę w świetne książki

recenzje / KOMENTARZE Najat El Hachmi

Autor­ski komen­tarz Najat El Hach­mi, towa­rzy­szą­cy pre­mie­rze książ­ki Ostat­ni patriar­cha w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Demontaż patriarchatu

recenzje / ESEJE Aleksandra Byrska

Recen­zja Alek­san­dry Byr­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ostat­ni patriar­cha Najat El Hach­mi w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Ostatni patriarcha

utwory / zapowiedzi książek Anna Sawicka Najat El Hachmi

Frag­men­ty zapo­wia­da­ją­ce książ­kę Ostat­ni patriar­cha Najat El Hach­mi w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, któ­ra uka­że się w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Demontaż patriarchatu

recenzje / ESEJE Aleksandra Byrska

Recen­zja Alek­san­dry Byr­skiej, towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze książ­ki Ostat­ni patriar­cha Najat El Hach­mi w tłu­ma­cze­niu Anny Sawic­kiej, wyda­nej w Biu­rze Lite­rac­kim 27 czerw­ca 2022 roku.

Więcej

Prawo do różnorodności

recenzje / ESEJE Monika Tomassi

Recen­zja Moni­ki Tomas­si z anto­lo­gii Por­tret kobie­ty w opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek w wybo­rze i prze­kła­dzie Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej.

Więcej

Być kobietą, być kobietą…

recenzje / ESEJE Magdalena Boczkowska

Recen­zja Mag­da­le­ny Bocz­kow­skiej z książ­ki Por­tret kobie­ty. W opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek w wybo­rze i prze­kła­dzie Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej.

Więcej

(Nie)przeźroczyste ciała

recenzje / ESEJE Anka Czytankowa

Recen­zja z książ­ki Por­tret kobie­ty w opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek w wybo­rze i prze­kła­dzie Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej.

Więcej

Portret kobiety

recenzje / ESEJE Adam Kraszewski

Recen­zja Ada­ma Kra­szew­skie­go z książ­ki Por­tret kobie­ty w opo­wia­da­niach dzie­się­ciu hisz­pań­skich auto­rek w wybo­rze i prze­kła­dzie Mał­go­rza­ty Kolan­kow­skiej.

Więcej