wywiady / o pisaniu

Spacerów jestem głodny, niech zima się skończy!

Maciej Kulis

Roman Honet

Z Maciejem Kulisem o książce Połów. Poetyckie debiuty 2012 rozmawia Roman Honet.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Roman Honet: Suka, lego­wi­sko, szcze­niak, głód, gry­zie­nie – w Two­ich wier­szach. Skąd wzię­ła się ta zwie­rzę­ca, kon­kret­nie psia, pano­ra­ma rekwi­zy­tów w Two­ich wier­szach? Boha­ter utwo­ru pt „Ogrom­ny” ma wpraw­dzie ręce, ale ma rów­nież pchły. Kim lub czym jest?

Maciej Kulis: Mia­łem kie­dyś psa. Sukę kon­kret­nie. Zacho­ro­wa­ła nie­ste­ty i trze­ba było ją uspić. Psy do tej pory darzę uczu­ciem. Cho­ciaż wobec psich pokrak, krzy­kli­wych pod­ró­bek, bywa ono nie­jed­no­znacz­ne, ale nadal pozy­tyw­ne. Nie wiem jed­nak, jaki ma to wpływ na wier­sze, jak duży. Koty też lubię. A na serio – sam do koń­ca nie wiem, ale sądzę, że cho­dzi o zwie­rzę­cość jako coś pier­wot­ne­go, jako począ­tek, pod­sta­wę, punkt zacze­pie­nia. Małe dziec­ko raczej wcze­śniej powie „ręka, noga, kupa” niż „egzem­pli­fi­ka­cja”. Nie negu­ję oczy­wi­ście tej dru­giej stro­ny, sama poezja ma z nią zwią­zek. Jed­nak ma się wra­że­nie, że rodzi się na gra­ni­cy trze­wi i poję­cia. Ale bar­dziej z trze­wi. Duch z trze­wi. Nie wiem, czy to dobrze brzmi. A kim jest boha­ter żyją­cy w takiej prze­strze­ni? W przy­pad­ku wier­sza „Ogrom­ny” jest to po pro­stu czło­wiek samot­ny.

Tytuł Two­je­go zesta­wu to „Azyl”. Azyl dla psów? Dla prze­stęp­ców? Dla szu­ka­ją­cych lep­sze­go życia?

Dla­cze­go od razu dla prze­stęp­ców? To azyl boha­te­ra. Nie jest to może dom, nie jest to może przy­tul­ne gniaz­do, może nawet nie jest to żaden azyl. Bo niby przed czym może go obro­nić? To taka zamglo­na sfe­ra, w któ­rej sobie sie­dzi. I szu­ka lep­sze­go życia, tyl­ko nie­ko­niecz­nie w niej. Chy­ba że się prze­obra­zi. Sądzę, że boha­ter mógł­by tego chcieć.

Dla­cze­go?

Bo cho­dząc we mgle moż­na się potknąć, prze­wró­cić, przy­dzwo­nić gło­wą w słup. Na co komu sinia­ki? Gorzej też widać atrak­cyj­ne kobie­ty.

Co cie­szy Cię w pisa­niu innych poetów, a co draż­ni?

Cie­szą mnie dobre wier­sze. Cie­szą mnie te, któ­re mnie draż­nią w pozy­tyw­nym sen­sie. Muszą mieć treść, coś sen­sow­ne­go do prze­ka­za­nia i muszą mieć prze­strzeń, war­tość poetyc­ką, język… Ale to są oczy­wi­sto­ści. Nie lubię wier­szy, w któ­rych nie wiem, o co cho­dzi, albo gdzie jest jakaś narzu­co­na ide­olo­gia, głos nie­sa­mo­dziel­ny, „bez auto­ra”. Tych, w któ­rych „nie ma życia”. „Treść” i „życie” się prze­ni­ka­ją, plą­czą, tu jest poezja. Dobry wiersz jest jak cios mię­dzy oczy. Cios z puen­tą. Bo wiersz bez puen­ty (puen­tą może też być zawie­sze­nie, pozor­nie bez niej) jest jak seks bez orga­zmu.

Wie­le dzie­je się w Two­ich tek­stach wokół jakie­goś ja i tego ja azy­lu. Ten z tek­stów jest ksob­ny raczej. Co Cie­bie, Macie­ja Kuli­sa, ostat­nio zain­te­re­so­wa­ło w świe­cie, na zewnątrz? Było coś takie­go?

Radio­wa „Dwój­ka” mnie ostat­nio inte­re­su­je, krę­ci się wokół mnie. Mam moż­li­wość słu­cha­nia radia w pra­cy i wręcz per­wer­syj­nie z tej moż­li­wo­ści korzy­stam. Słu­cham kon­cer­tów, sonat wsze­la­kich, sym­fo­nii. Dla mnie, jako żad­ne­go muzy­ko­lo­ga (ba! jako igno­ran­ta), jest to przy­jem­ność podwój­na. A nawet potrój­na, gdy odkry­ję coś takie­go jak suity Bacha na wio­lon­cze­lę. Nie­spra­wie­dli­wi ci, któ­rzy taką muzy­kę przede mną ukry­wa­li.

Wie­lu ma takie zda­nie, któ­re do nich wra­ca. Jakie jest Two­je? Może być cudze, byle natręt­ne… Zdra­dzisz?

Przy­kro mi, ale natręt­ne zda­nia mnie omi­ja­ją. Poja­wia­ją się i poja­wia­ły wpraw­dzie w mojej gło­wie zda­nia moje i cudze, ale raczej na kró­cej niż na dłu­żej. Nie zasłu­gi­wa­ły na mia­no natręt­nych. Zbyt dużo tego i zbyt mało jed­no­cze­śnie, żeby jakieś wyróż­nić. Ot taki para­doks. Obec­nie sztur­cha mnie nie­kie­dy zda­nie „Nie mam wam nic do powie­dze­nia”. Nie mam poję­cia, czy ktoś już je wszem i wobec ogło­sił, czy jest two­rem moje­go mózgu. Ale nawet jeśli zro­dzi­ło się pod moją czasz­ką, to mam taką cichą nadzie­ję, że jed­nak mam coś do powie­dze­nia. Nie musi być dużo. Może to być nawet „Nie mam wam nic do powie­dze­nia”. Ale w sto­sow­nym kon­tek­ście.

Może coś odmien­ne­go: masz swo­ją opi­nię na temat prze­no­sze­nia pisa­nia do sie­ci? Blo­gi, por­ta­le lite­rac­kie, e‑czasopisma. Odwie­dzasz jakieś? Cenisz?

Przy­znam, że zda­rzy­ło mi się nie­opatrz­nie publi­ko­wać tek­sty w for­mie blo­ga. Ale to nie była poezja, tyl­ko jakieś kiep­ska­we pio­sen­ki, czy Bóg jeden wie co. Na szczę­ście, albo na nie­szczę­ście, nie wiem. Gene­ral­nie nie odwie­dzam i nie znam, zda­nia nie mam. Wolę papier.

Czy wie­dza o lite­ra­tu­rze, zna­jo­mość tech­né, jest do pisa­nia koniecz­nie potrzeb­na? Co sądzisz?

Zawsze jest kon­tekst. Nawet jeśli nie­uświa­do­mio­ny. Nawet jeśli w for­mie odmien­no­ści. Wie­dza może pomóc w umiej­sco­wie­niu, w zro­zu­mie­niu cza­su i miej­sca. Ale co jest koniecz­nie potrzeb­ne, by pisać? Talent jest potrzeb­ny, to żad­na nowość. A na czym pole­ga sprzę­że­nie talen­tu i wie­dzy? Nie wiem. Nie mam kom­pe­ten­cji, by móc odpo­wie­dzieć na to pyta­nie. Wiem jedy­nie, że war­to czy­tać. Trze­ba czy­tać. Prze­cież to przy­jem­ne i nie widzę powo­du, by sobie tej przy­jem­no­ści odma­wiać. Czy­taj­cie, a znaj­dzie­cie.

A Ty sam kogo lub co zna­la­złeś?

Poza wspo­mnia­ną przy­jem­no­ścią? Ludzi scho­wa­nych za boha­te­ra­mi, ludzi scho­wa­nych za auto­ra­mi. Scho­wa­nych w taki spo­sób, by moż­na było ich zna­leźć. Tak chy­ba mia­ło to wyglą­dać. Do tego całą mno­gość, róż­no­rod­ność ludz­kich doświad­czeń zaplą­ta­nych w jakąś wspól­ną zmien­ną. Kolej­ny raz nie mówię nic nowe­go. Oraz pięk­no, pięk­no jest w książ­kach. Powra­ca­my tu do przy­jem­no­ści, przy­jem­no­ści z pięk­na. Dobrze, że jest jesz­cze tyle do odkry­cia. Mam to szczę­ście czło­wie­ka, któ­ry, deli­kat­nie mówiąc, „wszyst­kie­go” jesz­cze nie prze­czy­tał.

Wró­cę do Two­ich wier­szy. Tam jest tak, że ten czło­wiek ma, na przy­kład: „scho­wa­ne słoń­ce”, „cien­ką sieć”, „małe medu­zy”. Miał, ale ucie­kło: „Poucie­ka­ły mi wszyst­kie jasne pchły”, „pociąg odje­chał, pla­ma zaczę­ła ucie­kać”. Albo zmie­ni­ło kształt: „Wycho­dzę jako czło­wiek, wra­cam jako gnój”. Zasad­ni­czo nie ma: niko­go, nie ma ocho­ty. „Nie ma rze­czow­ni­ka i się nie nazy­wa”. Stan posia­da­nia jest nie­wiel­ki, zmien­ny. Oka­zu­je się być nie tym, cze­go się spo­dzie­wał, ocze­ki­wał, Nawet kie­dy sam pró­bu­je nadać temu kształt. Sta­now­czo dekla­ru­je, cze­go nie ma. Mimo to wciąż jest głod­ny. Znasz to „goniąc marę”? Tak mi się sko­ja­rzy­ło. Za czym goni Maciej Kulis i cze­go jest głod­ny? Teraz, na zakoń­cze­nie, inter­pre­tuj się sam, auto­rze.

Ojej, inter­pre­to­wa­nie same­go sie­bie brzmi groź­nie. Zacznij­my od roz­dź­wię­ku, ale i związ­ku auto­ra z boha­te­rem. Na czym pole­ga ów zwią­zek, sam do koń­ca nie wiem. Nie jestem też do koń­ca prze­ko­na­ny, czy powi­nie­nem wie­dzieć, na czym on pole­ga. Boha­ter mógł­by mi wte­dy uciec kom­plet­nie i zdrew­nieć. Nie chciał­bym też komu­kol­wiek narzu­cać spo­so­bu odczy­ty­wa­nia moich wier­szy, to by było strasz­ne. A Maciej Kulis bywa głod­ny, gdy pół dnia nic nie je. A tak poważ­niej, to mogę jedy­nie okre­ślić, cze­go bywam głod­ny. Gło­dy się zmie­nia­ją. Nie są one jakieś tam szcze­gól­nie eks­tra­wa­ganc­kie. Jestem głod­ny ludzi, tych dobrych, no w każ­dym razie tych bar­dziej dobrych niż złych. Głod­ny spo­ko­ju, przy­da­ło­by mi się to. Głod­ny miło­ści, to oczy­wi­ste, cho­ciaż może brzmieć tra­gicz­nie, jak tytuł kome­dii roman­tycz­nej. Głod­ny życia i przy­jem­no­ści z nie­go pły­ną­cych. Wsze­la­kich, nie­ko­niecz­nie takich, któ­re owo­cu­ją kacem. Jak mówi­łem, nie­zbyt wydu­ma­ne te gło­dy. O! Spa­ce­rów jestem głod­ny, niech zima się skoń­czy!

Dzię­ku­ję za roz­mo­wę.

O autorach i autorkach

Maciej Kulis

Urodzony w 1985 roku w Szczecinie. Ukończył filozofię na Uniwersytecie Szczecińskim. Laureat „Połowu 2012”. Mieszka w Szczecinie.

Roman Honet

Urodził się w 1974 roku. Poeta, wydał tomy: alicja (1996), Pójdziesz synu do piekła (1998), „serce” (2002), baw się (2008), moja (wiersze wybrane, 2008), piąte królestwo (2011), świat był mój (2014), ciche psy (2017), redaktor antologii Poeci na nowy wiek (2010), Połów. Poetyckie debiuty, współredaktor Antologii nowej poezji polskiej 1990 –2000 (2004). Laureat Nagrody im. Wisławy Szymborskiej 2015 za tom świat był mój. Tłumaczony na wiele języków obcych, ostatnio ukazał się wybór jego poezji w języku rosyjskim Месса Лядзинского (Msza Ladzińskiego, przeł. Siergiej Moreino, Moskwa 2017), tom w języku ukraińskim Світ належав мені (przeł. Iurii Zavadskyi, Tarnopol 2019) i serbskim Svet je bio mój (przeł. Biserka Rajčić, Belgrad 2021).

Powiązania