wywiady / o książce

Szczerze wyznam Pani Krytyk, iż po prostu kocham wszystko

Marta Podgórnik

Paweł Konnak

Rozmowa Pawła „Konjo” Konnaka z Martą Podgórnik.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­ta Pod­gór­nik: Paw­le, kum­plu­je­my się, więc żaden chy­ba obciach, jeśli popro­szę Cię o roz­mo­wę o miło­ści? O miło­ści w ogó­le i o miło­ści w lite­ra­tu­rze, o jej prze­dziw­nej funk­cji zani­ża­ją­cej war­tość utwo­ru, gdy się o niej wspo­mni. Jesteś wszak nie tyl­ko arty­stą rewio­wym, ale i poetą lirycz­nym oraz cał­kiem przy­tom­nym polo­ni­stą. Oto speł­niam marze­nie, reda­gu­ję wybór wier­szy uko­cha­nej poet­ki, Marii Paw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej. Zewsząd sły­szę, że to obciach, że liry­ka kobie­ca w naj­gor­szym wyda­niu, że może i faj­ny, owszem, bibe­lot, ale nie ma czym zawra­cać sobie gło­wy. Moi kole­dzy z bran­ży ope­ru­ją kli­sza­mi iden­tycz­ny­mi nie­mal­że z tymi sprzed pół wie­ku, któ­ry­mi kry­ty­ka kara­ła Marię za bycie sobą. “Wiecz­nie to samo” – oto ręką Paw­li­kow­skiej: sło­wa na mar­gi­ne­sach gazet, na mar­gi­ne­sach tygo­dni­ków, gdzie wydru­ko­wa­no recen­zje z tomi­ków jej wier­szy. “Zawsze to samo”, a więc “p. Paw­li­kow­ska robi wra­że­nie, jak­by wier­sze pisa­ła dla zaba­wy – z lek­ko­myśl­no­ścią praw­dzi­wie kobie­cą psu­je naj­lep­sze zamia­ry – żad­ne­go przy pisa­niu wysił­ku, żad­ne­go, broń Boże, opra­co­wa­nia – nie ma mowy o nie­tz­sche­ań­skim przy­ka­za­niu two­rze­nia  p o n a d  s i e b i e”   – z lito­ści poprze­sta­nę na tym przy­kła­dzie. Nie mogę pomó­wić z panią Marią, zmar­ła nim uro­dzi­li się moi rodzi­ce. Nie chcę też mówić o pani Marii, bo raz, że cokol­wiek byśmy mówi­li, było­by banal­ne, i w tym bana­le nie­sto­sow­ne. Więc nie będzie to roz­mo­wa o wier­szach pani Marii. Nie mogę tak na sucho, dla potrzeb pro­mo­cji, o nich i o Niej, powta­rzać fra­ze­sów. Ale mogę zapy­tać Cie­bie (i sie­bie) jak to jest być zaszu­flad­ko­wa­nym, wło­żo­nym za życia do niszy: Ty do rewio­wej, ja do dam­skiej, tak czy owak, kar­cer.

Paweł Kon­jo Kon­nak: Zaszu­flad­ko­wa­nie nie jest bynaj­mniej moim pro­ble­mem, jeno tych, jak sądzę, co mnie w owe ramy usi­łu­ją na siłę wkom­po­no­wać. Nie po to, w mniej zabaw­nych niż obec­ne latach sta­nu wojen­ne­go, wojo­wa­łem w pod­zie­miu punk roc­ko­wym, gdzie nie przej­mo­wa­łem się, co o moich aktyw­no­ściach myślą zio­ma­le gene­ra­ła Jaru­zel­skie­go z ZOMO, aby teraz przej­mo­wać się beł­ko­tem ludzi o kiep­skiej raczej wyobraź­ni.

Lat kil­ka póź­niej, czy­li w oko­li­cach roku 1986, gdy byłem już jed­nym z figh­te­rów łaska­mi sły­ną­cej Tran­zy­to­ryj­nej For­ma­cji Totart, wspól­nie z arty­stą-basi­stą Tymo­nem Tymań­skim wyla­li­śmy takie memen­to – wszyst­ko jest war­te, wszyst­ko jest pięk­ne, wszy­scy jeste­śmy dosko­na­li!

W naszych pro­fu­zyj­nych zajaz­dach łączy­li­śmy świa­ty, któ­re naszym kry­ty­kom jawi­ły się nie­przy­sia­dal­ny­mi – sztu­kę niską z wyso­ką, wyra­fi­no­wa­ne pro­jek­cje lirycz­ne z pro­za­tor­ską kako­fo­nią, sub­tel­ne prze­ja­wy malar­skie z bru­ta­li­stycz­nie ulicz­nym graf­fi­ti, pod­zie­mie anar­chi­stycz­ne z tym o korze­niach soli­dar­no­ścio­wych…

Ponie­kąd to, co dzi­siaj czy­nię, jest owo­cem owej nie­ła­twej alter­na­tyw­nie szko­ły prze­trwa­nia. Plą­sam wśród mno­gich aktyw­no­ści, śmia­ło i szcze­rze mik­su­jąc wszyst­ko ze wszyst­kim. Jed­ne­go dnia poka­zu­ję mój film o gru­pie Dezer­ter i czy­tam zlew­ne poezje dla kil­ku osób w niszo­wej gale­rii post-sztu­ki aby dnia następ­ne­go wcie­lić się w spo­łecz­nie odpo­wie­dzial­ną funk­cję “kró­la festy­nów”. I tań­czyć z gru­pą Boys na ludycz­nym Świę­cie Kaszy. Mnie to wciąż bawi. A jak nie­skrom­nie sądzę, uczu­cie to dzie­lą wraz ze mną moi sym­pa­tycz­ni fani. Cie­szę się, że docze­ka­łem cza­sów, w któ­rych mogę być naraz wszę­dzie – bo to daje mi giga­baj­ty rado­chy i ubo­ga­ca mnie wewnętrz­nie. A o to chy­ba w tym całym Arto­wym Kosmo­sie cho­dzi.

Zatem pozwól, że spro­wo­ku­ję Cię do dal­szych wynu­rzeń… A gdy­bym Cię, jako Two­ja Pani Kry­tyk, jak mnie zawsze piesz­czo­tli­wie nazy­wasz, nazwa­ła teraz “poetą miło­ści”? Bo pomi­mo pun­ko­we­go entu­ra­żu wyraź­nie widzę, że bliż­szy jest Ci liryzm (nawet sytu­acyj­ny) niż wier­sze kole­gów z for­ma­cji oko­ło­bru­Lio­no­wej, przez wła­śnie tę upier­dli­wą kry­ty­kę, o któ­rej mówi­my, zwa­nych wier­sza­mi “męski­mi”, “poli­tycz­ny­mi”, wresz­cie (już nie­co iro­nicz­nie) “wier­sza­mi o kawie i papie­ro­sach”? Czym jest dla Cie­bie liry­ka miło­sna, i czym, wybacz tak szcze­re pyta­nie, jest dla Cie­bie miłość?

>Moja twór­czość lirycz­na opar­ta jest na totar­tal­nej poety­ce zle­wu. Czy­li zapi­su­ję to, co aktu­al­nie tele­pie mi się pod Koni­czą czasz­ką. A że sta­ram się życie swo­je prze­ży­wać w spo­sób jak naj­bar­dziej inten­syw­ny, to tele­pie się tam wszyst­ko naraz – więc nie dzi­wo­ta, iż zała­pie się na tę arto­wą wiwi­sek­cję nawet uczu­cie tak wiel­kie i pięk­ne jak miłość. Któ­ra jed­nak, jak to u mnie, ujaw­nia swo­je licz­ne zakrę­ty, per­fid­ne kon­se­kwen­cje i mało cza­sa­mi chwa­leb­ne ema­na­cje. W fina­le dopro­wa­dza­ją­ce do gorz­kiej, a ujaw­nio­nej już w roku 1986 na sztan­da­rach Totar­tu reflek­sji, iż jed­nak “Miłość nisz­czy oso­bo­wość”.

Mogę zgo­dzić się na nazwa­nie mnie “poetą miło­ści” w takim sen­sie, iż kocham wszel­kie aspek­ty ludz­kiej egzy­sten­cji na tym naj­lep­szym ze świa­tów. Kocham nasze wspól­ne wzlo­ty i upad­ki, sza­leń­stwo jed­no­stek i mas gene­ru­ją­ce mno­gie chwi­le prze­ślicz­nie egzy­sten­cjal­nych prze­kro­czeń, wydo­by­wa­nie się z ducho­wej demen­cji – cze­go dowo­dem są per­ły kre­atyw­nych świa­tów, ujaw­nia­nych w sza­lo­nych aktach twór­czych.

Śmia­ło i szcze­rze wyznam Pani Kry­tyk, iż po pro­stu kocham wszyst­ko! Bo jak to usta­li­li­śmy – wszyst­ko jest war­te, wszyst­ko jest pięk­ne, wszy­scy jeste­śmy dosko­na­li…

Jako poet­ka kobie­ca, balan­su­ją­ca na gra­ni­cy kiczu (a wedle czę­ści kry­ty­ków daw­no już poza tą gra­ni­cą), przed­sta­wi­ciel­ka poezji men­stru­acyj­nej, i z racji płci uro­dzo­na do poezji nie­po­waż­nej, nie mogę nie przy­znać Ci racji. Nie róż­ni­my się jak widać aż tak bar­dzo od pani Marii w naszym sto­sun­ku do świa­ta i sztu­ki… Paw­le, ostat­nie krót­kie pyta­nie. Czy w naszym zasta­nym tu i teraz świe­cie przed­sta­wio­nym, wobec całe­go tego post­mo­der­ni­zmu, aka­de­mi­zmu, neo­lin­gwi­zmu, któ­re oczy­wi­ście są bar­dzo faj­ne – czy i dla kogo ma jesz­cze sens pisa­nie (i czy­ta­nie) sta­ro­mod­nych wier­szy o (sta­ro­mod­nej?) miło­ści?

Pisa­nie o wszyst­kim ma sens. Bo to jest to sym­bo­licz­ne “5 minut meta­fi­zy­ki w naszym cham­skim życiu”. W roku 1988 Totart uczy­nił prze­ni­kli­we graf­fi­ti – UWAGA! AUTOREFLEXJA! Pisa­nie, nie tyl­ko o miło­ści, z pew­no­ścią wzmac­nia pier­wia­stek trans­cen­den­tal­ny nasze­go ist­nie­nia, ubar­wia wspa­nia­le podróż ku Nie­śmier­tel­no­ści i Wol­no­ści. Oraz pozwa­la zarów­no ustrzec się puła­pek na owej dro­dze, jak i prze­ka­zać naszą osob­ni­czą radość ist­nie­nia sio­strom i bra­ciom z kon­spi­ra­cyj­nej sub­kul­tu­ry Tych, Co Jesz­cze Czy­ta­ją!

>Myślę, że “sta­ro­świec­ka, mło­da Pani z Kra­ko­wa” (to z wier­sza Lecho­nia “Do Pani Marii Paw­li­kow­skiej”) uśmiech­nę­ła­by się spod kape­lu­sza na te sło­wa.


Roz­mo­wa uka­za­ła się pier­wot­nie 27 stycz­nia 2012 roku w Biu­ro­wym por­ta­lu Przy­stań jako tekst towa­rzy­szą­ca pre­mie­rze wybo­ru wier­szy Marii Paliw­li­kow­skiej-Jasno­rzew­skiej Seans na dnie morza.

O autorach i autorkach

Marta Podgórnik

Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.

Paweł Konnak

Urodził się w 1966 roku. Performer, reżyser filmowy, konferansjer, poeta i dziennikarz. Mieszka w Warszawie.

Powiązania