Rozmowy z Kanonu: odcinek 5 Maja Urban
nagrania / transPort Literacki Grzegorz Jankowicz Maja UrbanPiąty odcinek z cyklu „Rozmowy z Kanonu”.
WięcejRozmowa Miłosza Waligórskiego z Mają Urban, towarzysząca premierze książki Statua wolności Mai Urban w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, wydanej w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
Miłosz Waligórski: Maju, dużo podróżujesz. Jaka jest różnica między podróżą a ucieczką?
Maja Urban: Według mnie podróż zakłada powrót. Oczywiście, o ile to możliwe, bo przecież zgodnie z zasadą panta rhei nie da się wrócić do punktu wyjścia. Podróż nas zmienia. Ucieczka zresztą też, ale ona kojarzy mi się raczej z zagrożeniem, niepewnością, skurczem nerwowym. Zmiana, którą wywołują podróż i ucieczka, może być mniej lub bardziej przewidywalna. Im mniej przewidywalna, tym dla mnie bardziej ekscytująca. Dlatego jeżdżę po miejscach dziwnych, podążam za zewem krwi.
Czyli ty podróżujesz, nie uciekasz, tak? Pytam, bo podczas lektury Statui wolności przyszła mi do głowy Atalanta. Może pamiętasz, ta szybkobieżna dziewczyna uciekała przed zamążpójściem, które w jej przypadku było jednoznaczne z karą śmierci.
Ja też uciekam, pewnie, że tak! Ze wszystkich stron czyha jakieś niebezpieczeństwo, powodów nie brakuje. Moja historia jest ucieczką. Z Osijeka. Ale wiesz, człowiek mimo że czuje się gdzieś źle, niechętnie posuwa się do rejterady. Trzyma się kurczowo miejsca, nie umie tak po prostu wziąć dupy w troki i wyjechać, zostawić książki, stare bilety lotnicze, stare t‑shirty, stare tenisówki i inne rzeczy, które nie mieszczą się w walizce. Nie potrafi porzucić przyjaźni, wspomnień i ławeczki z widokiem na sklep z kojącym piwem. Ucieczka bywa też pułapką. Za pragnieniem lepszego życia kryje się często szukanie zieleńszej trawy.
Czy ruch jest warunkiem wolności?
Tak. Bez ruchu nie wyobrażam sobie wolności. Dopadnie cię rwa kulszowa – finito! Żegnaj, swobodo! Tak to widzę. Wprawdzie nigdy jeszcze nie złamałam nogi, gdybym złamała, pewnie – kuśtyk, kuśtyk – poszłabym z nią po wolność. Przedefiniowałabym ją i odtąd oznaczałaby samodzielne przejście do kibla.
Ludzie się dziwią, kiedy słyszą, że nie mam samochodu ani prawa jazdy. Zwłaszcza tutaj, w pagórkowatej Rijece, gdzie rower służy raczej do rekreacji, a nie jako środek lokomocji. Tymczasem mnie się zdaje, że wolność polega właśnie na tym, żeby jeździć na rowerze tam, gdzie „się nie da”. Dlaczego nie łączyć przyjemnego z pożytecznym? Ludzie są wygodniccy, wolą siedzieć w blaszanych puszkach i zamiast rytmu własnego oddechu słuchać bzdur z radia.
W szczytowej fazie epidemii tyfusu, tfu, korony, ze strachu przed śmiercią, chorobą czy Bóg wie przed czym, chowaliśmy się po domach. Nie wolno było przejechać do sąsiedniej gminy. Wsiadłam na rower i zrobiłam kółko przez trzy żupanie. Nikt mnie nie zatrzymywał, jelenie przebiegały drogę, zero ruchu. To była cudowna, samotna wiosna.
Pytałem o związek między ruchem a wolnością, bo właśnie u twojego ulubionego polskiego poety, Adama Zagajewskiego, przeczytałem takie zdania: „(…) modne są rowery i hulajnogi, maraton i półmaraton, nordic walking, niemodne jest zatrzymanie się pośrodku wiosennej łąki i zamyślenie. Bezruch, mówią lekarze, jest groźny dla zdrowia. Moment zamyślenia jest niebezpieczny dla zdrowia, trzeba biegać, trzeba uciekać przed sobą”. Co ty na to?
Po pierwsze maraton i półmaraton należą do przeszłości. Dzisiaj nawet babcia jest w stanie pokonać ten dystans. Robi sobie zdjęcie na mecie i idzie na piwo! To turystyka dla seniorów. Wyzwaniem są biegi na sto kilometrów i więcej, po górach, w dziczy. A chodzi w tym wszystkim o przesuwanie granic.
Żyjemy w sterylnym świecie, a chcemy adrenaliny. Praca duchowa jest mało medialna, nie pociąga za sobą fejmu i hajpu. Ludzie zaczynają się tobą interesować, jeśli umiesz nawijać o swoich przygodach. Jasne, historie mogą być wymyślone, literatura też może być ciekawa. Kluczem do sukcesu jest, żeby być trochę tu, trochę tam, a potem upleść z tego dobrą bajerę. Współczesny świat to nie jest miejsce dla introwertyków, tylko dla ludzi, którzy na widok publiczny wystawiają swoje „ja”. Liczy się sensacja, nie jakość intelektualna. Dlatego Zagajewski ma, oczywiście, rację.
Skoro wspomniałaś o granicach, muszę cię o to zapytać: Czego dowiedziałaś się o sobie w trakcie tych wyścigów na sto kilometrów i więcej?
E, ja tylko raz przebiegłam tych sto kilometrów. Doszłam do wniosku, że wystarczy mi dziesięć godzin biegania, dłużej nie. Nie kręcą mnie też nocne imprezy. Kto wie, może to się zmieni, ale na razie w nocy wolę spać.
Ironman to ponad dwieście kilometrów, z czego na rowerze robi się sto osiemdziesiąt. Inna bajka. Po stu kilometrach biegania stwierdziłam, że o wiele lepiej robić ironmana niż biegać całą noc i jeszcze pół dnia. Ale wewnętrznych iluminacji przy tej okazji nie doświadczyłam. Sport to czas absencji rozumu. W głowie mam proste komunikaty: „byle nie zmarznąć”, „jestem w połowie”, „wyprzedź tego przed tobą”, „chce mi się kupę, gdzie krzaki?” itp.
Władasz kilkoma językami. Szczególnie interesuje mnie teraz jeden z nich, język dzieci z autyzmem. Od jakiegoś czasu pracujesz z nimi. Dobrze się rozumiecie?
Przyszłam pracować w Centrum Autyzmu, żeby poznać dzieci nieme albo prawie nieme, które mają bardzo wąski zasób słów. Centrum oblepiono obrazkami. Może kiedyś je zrozumiem, wciąż czekam na szkolenie, na razie jednak trudno mi się połapać. To hieroglify. Na przykład: jajowata głowa bez włosów, nosa, uszu; jedna ręką pokazuje na usta w kształcie „U”, z tych ust wychodzi strzałka na zewnątrz. Co to? „Dziękuję”. Muszę więc nauczyć się nowego języka, abstrakcyjnego nie tylko dla mnie, ale i dla tych dzieci. Zresztą, zazwyczaj ignorujemy te obrazki. Próbuję czytać z reakcji ich ciała.
Powiedziałaś kiedyś, że zajmujesz się sportem, aby trochę pomilczeć. Podczas samotnego biegu czy jazdy rowerem nic się nie mówi. To stan przeciwny powszechnemu rozgadaniu. Sama, o ile mi wiadomo, lubisz mówić, do tego piszesz dziennik, codziennie od lat. Czy pisanie jest dla ciebie źródłem (samo)poznania, czy raczej rodzajem ekspresji, sposobem na wyrzucenie z siebie emocji: gniewu lub szczęścia?
W dzienniku streszczam, podsumowuję dzień, ale też gromadzę materiał z myślą o poezji czy prozie. Niedawno brałam udział w warsztatach prozatorskich. Znów myślę o takim pisaniu, które zawierałoby fabułę, konflikt, problem – a nie tylko emocje. Moja nauczycielka z liceum przewidywała, że do końca studiów wydam tom opowiadań. Nie ziściło się. Może teraz nadchodzi moment zwrotny, przyziemię trochę i zacznę pisać bardziej komunikatywnie? Poezja to gra o wysoką stawkę, gra słowem, do której garną się doświadczenia i uczucia. Prozę destyluje się inaczej, tu główną funkcję pełni logika.
Twój tom ma wyrazistą strukturę, dzieli się na część, nazwę ją, monumentalną („Statua“), i część wolnościową. Nad obiema wisi daszek części trzeciej. Jak pracowałaś nad książką? Najpierw była koncepcja czy chaos, który dopiero później zgodnie z twoją wolą zmienił się w kosmos?
Na początku był bałagan. Potem pojechałam na Durmitor i złapałam wirus żołądkowy. To mnie uziemiło. Układałam wiersze, szukałam sensu, który scaliłby je w jedno. Napisałam ostatni kawałek i nagle pojawiła się koncepcja całości. Spadła mi z nieba! Nieład zmienił się w ład, aczkolwiek pozorny, nie ma co się łudzić.
W Statui wolności piszesz o sobie raz w rodzaju męskim, to znów żeńskim. Szwedzi, żeby uniknąć kłopotów, wprowadzili zaimek hen (w odróżnieniu od hanm – „on” i hon – „ona”), Finowie, Estończycy, Węgrzy też mają jeden zaimek na nasze trzy. Czy takie rozwiązanie ułatwiłoby ci życie?
Fajnie byłoby pobawić się tym neutralnym rodzajem! Wiesz, często słyszę pytania o pisanie masculina. Mnie się wydaje, że generalnie te sprawy, anihilacja rodzajów, wymienne podejście do „on” i „ona” często są kwestią mody. Ja nie chcę iść tym tropem. Chcę, żeby wiersz dobrze brzmiał, a do tego potrzebuję nieraz zmiany rodzaju. Rodzaj to dla mnie kategoria gramatyczna, żadna inna. Nie ma nic wspólnego z rodzeniem, goleniem, sztucznymi paznokciami, silikonem czy viagrą.
A podasz jakiś przykład, kiedy coś lepiej brzmi w męskim albo żeńskim?
Rodzaj żeński brzmi czasem za miękko, jakoś tak mdławo. Męski jest bardziej ekonomiczny, krótszy – to jeden z powodów. Przychodzi mi do głowy para „czerwony” – „czerwona”. Słyszysz? To „-a” jest zbędne, osłabia wygłos. Dlatego wybieram opcję ze spółgłoską na końcu. Wywalam, co niepotrzebne, układam wiersz z jak najmniejszej liczby słów i głosek.
Czyli nie ma w tym nic z gender? Jeśli dobrze pamiętam, powiedziałaś kiedyś, że nie chcesz być nazywana ironwoman, tylko ironman, bo ironwoman jest uwłaczające.
Nie, nie jest uwłaczające. Po prostu nie ma zawodów o takiej nazwie. Tak samo nie mogę powiedzieć iron lady, bo to zarezerwowała sobie Margaret Thatcher. Polityka gryzie się ze sportem. Ponadto ironwoman brzmi, jakby chodziło o zawody w prasowaniu. Wiesz, ironman to „żelazny człowiek”, a kobieta, o ile mi wiadomo, jest człowiekiem, nie?
Wrócę jeszcze na chwilę do rodzajów, bo, gadając z tobą, wertuję sobie Statuę. Otworzyłam na „Płodności”. Podoba mi się to. Wprowadzanie czytelnika w błąd, gra w płeć. Zresztą, dlaczego nie miałabym mówić o sobie w rodzaju męskim? Powiedzmy, że rozmawiam ze swoim alter ego, który gramatycznie jest męski. Pojawia się tu płodność, reprodukcja – to wiąże się z produkcją literacką, nie? Albo jeszcze inaczej: wyobraźmy sobie, że zwracam się do swojego palca. On jest częścią mnie i jest rodzaju męskiego, prawda? Co na to spece od gender?
Jest w tym, naturalnie, doza prowokacji. Niech czytelnik pomyśli, niech wysili mózgownicę! Niech treść będzie owiana mgłą! Przecież mogłam napisać zwykłą scenkę o niechcianej ciąży, której agonia dokonuje się na komendzie wśród ludzkich karykatur. Z jakiegoś powodu napisałam to inaczej.
Powiedz mi jeszcze, wolisz ludzi czy rowery?
Rowery. I tenisówki. Je też bardziej lubię od ludzi.
Ale chyba najlepiej to połączyć. Jazda na rowerze i osoba dwunożna – to dobra kombinacja. Mniej rzeczy się bierze, na przykład wystarczy jedna pompka, jeden namiot. A jak jest zimno w nocy… to marznie się we dwoje. Bo zimno razy dwa daje ciepło, jeśli nie wiedziałeś.
Rzeczywiście, nie wiedziałem. No to jeszcze pytanko na koniec: Czego spodziewasz się po polskim wydaniu Statui wolności? Masz w ogóle jakieś oczekiwania?
Jasne, że mam! Spodziewam się światowej sławy. Liczę na następne przekłady: angielski, niemiecki, słoweński, węgierski. Właśnie w tej kolejności. Masz sprawić, że moje wiersze w przekładzie będą lepsze niż w oryginale! To będzie dla mnie furtka do wielkiego świata. Dzięki tobie nie będę musiała pracować w ośrodkach oświatowo-wychowawczych. Rowerem będę objeżdżać wszechświatowe promocje moich książek. Oczy ludzkości przestaną świdrować silikonowe cycki, odtąd skupią się na mnie. Moja popularność wzrośnie jeszcze bardziej, jeśli w odpowiednim momencie ogłoszę się osobą biseksualną. Albo jeszcze lepiej: bicykloseksualną!
Urodzona w 1985 roku w Osijeku (Chorwacja). Ukończyła filologię węgierską i łacińską na Wydziale Filozoficznym w Zagrzebiu. Laureatka Nagrody Literackiej Zdravko Pucak, wyróżniona na Spotkaniach Poetyckich w Drenovci. Jest utytułowaną triatlonistką. Pracuje w Bilje, mieszka w Osijeku.
Urodzony 1981 r. w Bydgoszczy. Z wykształcenia slawista i hungarysta. Pracuje w Nowym Sadzie jako lektor języka polskiego. Przekłady i teksty własne publikował w czasopismach (m.in. w „Literaturze na Świecie”, „Twórczości”, „Odrze”, „Wyspie”, „Czasie Kultury”, „Tekstualiach”, „RED-zie”, „Akcencie”, „FA-arcie”). Opublikował również słowacką mikropowieść Víťa Stawiarskiego Kiwader i inne opowieści (2011 rok, tłumaczenie razem z Izą Zając) oraz autorską książeczkę 36 sposobów na pustkę (2012). Jest autorem tłumaczenia książki Lajosa Grendela Poświęcenie hetmana.
Piąty odcinek z cyklu „Rozmowy z Kanonu”.
WięcejSpotkanie z udziałem Claudiu Komartina, Aleša Štegear, Mai Urban, Miłosza Biedrzyckiego i Grzegorza Jankowicza w ramach festiwalu TransPort Literacki 27. Muzyka Hubert Zemler.
WięcejAutorski komentarz Mai Urban, towarzyszący premierze książki Statua wolności w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Statua wolności Mai Urban w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
WięcejRozmowa Miłosza Waligórskiego z Markiem Vadasem, towarzyszący premierze książki Ucieczka w tłumaczeniu Weroniki Gogoli, która ukaże się w Biurze Literackim 30 maja 2022 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Zegary w pokoju matki Tanji Stupar-Trifunović (w przekładzie Miłosza Waligórskiego), która ukaże się w Biurze Literackim 9 sierpnia 2021 roku.
WięcejFragment zapowiadający książkę Tanji Stupar-Trifunović Zegary w pokoju matki, w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 9 sierpnia 2021 roku.
WięcejKomentarz Miłosza Waligórskiego, autora przekładu książki Poświęcenie hetmana Lajosa Grendela, wydanej nakładem Biura Literackiego 11 sierpnia 2014 roku, a w wersji elektronicznej 27 listopada 2017 roku.
WięcejPremierowe wiersze Asji Bakić w przekładzie Miłosza Waligórskiego. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
WięcejRecenzja Miłosza Waligórskiego, towarzysząca premierze książki Tragedia człowieka Imre Madácha, wydanej w przekładzie Bohdana Zadury w Biurze Literackim w wersji papierowej 6 października 2014 roku, a w wersji elektronicznej 10 kwietnia 2017 roku.
WięcejRozmowa Miłosza Waligórskiego z Miljenkiem Jergoviciem, towarzysząca premierze ebooka Drugi pocałunek Gity Danon, wydanego w Biurze Literackim 13 lutego 2017 roku.
WięcejGłosy o twórczości Zorana Pilicia, wybrane przez Miłosza Waligórskiego. Prezentacja w ramach projektu Nowe głosy z Europy.
WięcejPremierowy zestaw wierszy Miłosza Waligórskiego.
WięcejRozmowa Joanny Roś z Miłoszem Waligórskim, tłumaczem książki Dzwony Einsteina Lajosa Grendela, wydanej w Biurze Literackim 18 kwietnia 2016 roku.
WięcejRozmowa Miłosza Waligórskiego z Miljenkiem Jergoviciem, towarzysząca premierze książki Drugi pocałunek Gity Danon, wydanej w Biurze Literackim 22 lutego 2016 roku oraz w formie elektronicznej 13 lutego 2017 roku.
WięcejZ Bohdanem Zadurą, tłumaczem Tragedii człowieka Imre Madácha, rozmawia Miłosz Waligórski.
WięcejRecenzja Anny Mochalskiej, towarzysząca premierze książki Statua wolności Mai Urban w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, wydanej w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
WięcejFragmenty zapowiadające książkę Statua wolności Mai Urban w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, która ukaże się w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
WięcejRecenzja Anny Mochalskiej, towarzysząca premierze książki Statua wolności Mai Urban w tłumaczeniu Miłosza Waligórskiego, wydanej w Biurze Literackim 22 sierpnia 2022 roku.
Więcej