
Oto jest pisanie
recenzje / IMPRESJE Iwona BassaImpresja Iwony Bassy na temat prozy Justyny Machaj, wyróżnionej w ramach projektu „Pracownie otwarte prozą 2023”.
WięcejRozmowa Iwony Bassy i Aleksandry Byrskiej, towarzysząca premierze książki Połów. Poetyckie i prozatorskie debiuty 2022, wydanej w Biurze Literackim 14 sierpnia 2023 roku.
Aleksandra Byrska: Nie tak dawno stałyśmy razem na kołobrzeskiej scenie, wstrzymując oddech przed czytaniem – Bassa i Byrska, alfabetycznie pierwsze czytające z prozy i poezji, a dziś nowa rola – witamy Połów 2022. Jak się czujesz po tej drugiej stronie?
Iwona Bassa: Dodajmy, że Bassa nie wyczuła momentu, kiedy wyjść do mikrofonu i oczywiście zaburzyła przebieg tego uroczystego wydarzenia. Czuję się trochę nierealnie, bo przez większość życia funkcjonowałam poza środowiskiem literackim i oto przekroczyłam tę magiczną granicę między tworzeniem a publikowaniem, między intymnością procesu myślowego a pewną powiedzmy produktyzacją jego wytworów. A laureatów Połowu 2022 darzę przede wszystkim zrozumieniem, czuję w kościach wspólnotę przebytej drogi.
Ciekawi mnie, jak Ty, ze swoim krytycznoliterackim warsztatem, odnajdujesz się w takiej roli?
Podwójna rola jest zawsze dwuznaczna. Już jakiś czas temu, odkąd wróciłam bardziej na serio do pisania wierszy – postanowiłam, że nie będę już publikować recenzji polskiej poezji. Gdy sama piszesz, trudniej o obiektywizm – nawet nie z powodu towarzyskiego kontekstu, lecz przede wszystkim dlatego, że szukasz u innych tego, co wykarmi Twój własny, obecny projekt. Czytam wtedy bardziej emocjonalnie i wybiórczo, szukając wsparcia na swojej drodze. Uznałam jednak, że dla rozmowy z Tobą warto zrobić wyjątek, właśnie dlatego, z jakiej pozycji tu się wypowiadamy – to nie jest stricte sytuacja krytycznoliteracka.
Nie wiem, jakie jest doświadczenie w przypadku Was – prozaików – ale dla nas, poetów, Połów jest chyba jednak przede wszystkim rodzajem wspólnoty i wymiany. W tym kontekście odnoszę wrażenie, że bardziej jesteśmy tu teraz, by witać niż oceniać. Połów dla Połowu to przecież tacy „koledzy z podwórka” – chętnie podam piłkę czy frazę, ale nie czuję się raczej w mocy wprowadzać mocne wartościowanie.
Otóż to! Zakładam, że naszym celem jest integracja międzypołowowa, zachodząca wokół festiwalowego centrum.
No dobrze, ale skoro już jesteśmy w tej roli – jakie ogólnie wrażenie wywarł na Tobie ten tom? Jak dla mnie na tym naszym podwórku zrobiła się niezła impreza…
Ogólne wrażenie rzecz jasna niedosytu, bo jednak mamy do czynienia z fragmentami, migawkami, zajawkami, w przypadku prozy obliczonej zwykle na dłuższe formy mocno wykrojonymi z kontekstu. Podejmując podwórkową metaforę, pohuśtałoby się jeszcze, ale już trzeba biec na zjeżdżalnię albo grać w dwa ognie. Obfitość głosów, propozycji, nawoływań.
Zdradzisz, jaka jest Twoja definicja „niezłej imprezy”?
No właśnie – po pierwsze wciąż nie mam dość i jestem ciekawa, co dalej, czyli podzielam Twój niedosyt. Poza tym – prawdziwe, językowe bogactwo. Przychodzę pod ten trzepak, jest masa ciekawych ludzi, każdy z nich jest oryginalny, niesie ze sobą własną melodię, czyli nie ma monotonii, a jednak współbrzmią, bo dla każdego jest czas i miejsce, z każdym mogę spędzić trochę czasu ;).
Masz swoich faworytów, ulubieńców? Na czyją książkę czekasz najbardziej i dlaczego?
Nie chciałabym się wypowiadać w kategoriach faworyzowania, bo za każdym z tych tekstów rozciąga się inna wrażliwość i sposób kreowania świata. Na czilku mogę pomieścić w sobie wiele tekstów, nie nadając im struktury hierarchii, a w zamian poszukać elementów wartych podkreślenia.
Marcin Czerniawski broi i łobuzuje, zakrada się od zachrystii, żeby rozsadzić bierną agresją spróchniały ład, i trudno nie polubić jego bohatera w typie „wylęknionego bluźniercy” aka zuchwałego mściciela. Wchodzę w to, skurkowańcu!
Agata Dyczko z kolei buduje niesamowitą aurę z podmokłych łąk, pełzających żuków, wiatru ciągnącego na wschód i tajemniczej choroby toczącej kobiece nogi. I niby nawiązuje do historyczno-geograficznych realiów, ale jednocześnie zawiesza nas w symbolicznym uniwersum, gdzie rzeczywistość może być „fragmentem potwora, zaczynającego się o krok przed nami, a kończącego pięćdziesiąt, może sto metrów dalej”. Tak.
Z kolei Karolina Krasny jest mi najbliższa pod względem językowym, doceniam jej śmiałe lekce sobie ważenie czytelniczych przyzwyczajeń i oczekiwań. Jest w tej prozo-poezji jakaś bezczelność, którą kupuję. Mój mózg chwilami odjeżdżał, jakby mi go kradli.
Ewa Kohman natomiast podejmuje ważki, nieomal filozoficzny temat: czy możemy zapewnić sobie bezpieczeństwo na tym świecie? Czy przetrwamy, jeśli dociążymy się materią, obudujemy się przedmiotami? A jeśli to tylko złudzenie, bo w każdej chwili stać się może wszystko, i nie pomoże latarka na korbkę, zestaw do pędzenia bimbru, konserwy ani plan ewakuacji? Czytam to jako opowieść o próbie zdobycia kontroli nad nieprzewidywalnym.
U Łukasza Wojtyski dominują dziwne wnętrza, zarówno pomieszczeń, jak i ludzi, i nie dziwota, że Scout (narrator opowiadania) umawia się na randki, żeby sobie pooglądać te pejzaże, a może nawet uszczknąć jako scenografię dla jakiegoś przedstawienia. Generalnie roztacza się toxic vibe, cute but psycho, nawet słońce przesadza z tą purpurą. Autor nadaje bohaterom cechy labilności, zmienności, emocjonalnego rozedrgania, ukazując mielizny relacji. Jesteś? Fajnie. Nie ma cię? Oki to pa.
Skoncentrowałam się na prozie, bo to dla mnie lepiej rozpoznany, bezpieczniejszy teren. Jaką ścieżką Ty powędrujesz?
W przypadku prozy znacznie trudniej jest oceniać fragmenty – wiersz jest niezależną całością, do której łatwiej się odnieść, niż do cząstki powieści, z którego nie wywnioskujemy, jakie kluczowe decyzje podejmie autor dalej. Co jednak ważne, za każdym razem w tym tomie zadajemy sobie pytanie – no i co będzie dalej, co oni teraz zrobią, pojawia się ciekawość i to jest bardzo ważne.
Dla równowagi – zwrócę się zatem teraz w stronę poezji. Świetna jest ta ekipa, bardzo energetyczna. Już nie mogę się doczekać, żeby zobaczyć ich na festiwalowej scenie.
U Miłosza Fleszara uderza poziom jego oczytania, na co zwraca uwagę w recenzji Karol Maliszewski – te frazy są ujarzmione, pewne, porusza się w nich nie od dziś. Bardzo przekonuje mnie też powracający motyw tańca jako aktywności mocno wieloznacznej – zabawy, ekstazy, rytuału, formy istnienia.
Jakub Grabiak daje nam wolne od rozkminiania i zmusza do doświadczania – brzmienia, frazy, obrazu. „Nie pokaże nam języka, nie przetłumaczy zaklęć” i warto w to wejść, „testować (z nim) fale”.
Z kolei wiersze Jakuba Gutkowskiego są niezwykle gęste i bardzo intelektualne. Jest tu rytm, który porywa i sporo pytań, które wychylają głowy z tych wierszy i zmuszają do wielokrotnej lektury. „Głód jest kwestią alokacji rytmu” – z takimi frazami można bujać się bez końca.
Joanna Łępicka i jej „Zeszyt ćwiczeń” – prawdziwa „wyprowadzka z gestu”, wychodzenie ze schematyczności języka. Myślę, że to, co nam tu pokazała, to dopiero początek, drobny wgląd w złożony, oryginalny świat. U Łępickiej jest zastanawiająca samoświadomość, bardzo celne uwagi autotematyczne. „Rozkraja obrazy i przysuwa nam na spróbowanie”, fundując nam niespodziewane spotkania.
Amelia Żywczak – galop słów, które biegną przed siebie, przemieszczają się, rozpadają, zmieniają znaczenia. Ruch, przemieszczenie, wieczne pomiędzy. W tych frazach się nurkuje i za każdym razem wynurzasz się z czymś nowym.
Jednym słowem – warto ;)!
To prawda, że energia pulsuje w poetyckiej części almanachu, można tam znaleźć inspirację i poznawcze otwarcie. Ale patrząc już na całokształt Połowu 2022, dostrzegam w wielu miejscach zamazywanie granicy między gatunkami i coraz śmielsze interakcje prozatorsko-poetyckie. No i to się, proszę państwa, ceni.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury – państwowego funduszu celowego.
Urodzona w 1990 roku w Krakowie. Absolwentka filologii polskiej i krytyki literackiej na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz logopedii na Uniwersytecie Pedagogicznym w Krakowie. Krytyczka, bibliotekarka, poetka. Przygotowuje rozprawę doktorską na temat intymności i skandalu w prozie polskiej po 2010 roku. Wiersze publikowała w „Małym Formacie”, „Wakacie”, „Salt Hill Journal” i „La Piccioletta Barca”. Mieszka w Myślenicach.
Pisze prozę, ale lubi bałamucić gatunki. W literaturze szuka lingwistycznych przygód. Za debiutancką powieść Głodni (2023) nominowana do Nagrody Literackiej im. W. Gombrowicza oraz Nagrody Conrada.