wywiady / o pisaniu

„Wyjebane” jako pryzmat

Dawid Mateusz

Julek Rosiński

Rozmowa Dawida Mateusza z Julkiem Rosińskim, laureatem konkursu na „Wiersz i opowiadanie doraźne 2020”.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Dawid Mate­usz: Jul­ku, po prze­czy­ta­niu Two­je­go utwo­ru, któ­ry zwy­cię­żył w kon­kur­sie na „Wiersz i opo­wia­da­nie doraź­ne”, mam poważ­ne podej­rze­nie, że jesteś wyznaw­cą groź­nej ide­olo­gii eko­lo­gi­zmu. Chcia­łem zapy­tać, jakie są wasze cele? Co chce­cie osią­gnąć? Czy nie może być jak było?

Julek Rosiń­ski: Eko­lo­gizm… czuć te cia­ry, nie? Hmm… chcia­łem od same­go począt­ku pozbyć się jak­że kłu­ją­ce­go w tej kwe­stii pod­mio­tu „My”, bo też nie czu­ję się upo­waż­nio­ny do prze­ma­wia­nia w imie­niu jakiej­kol­wiek z grup, któ­re przy­cho­dzą mi do gło­wy, a z któ­ry­mi mogę być myl­nie iden­ty­fi­ko­wa­ny. Bo Dawi­dzie, ja mogę tu pięk­nie wyre­cy­to­wać postu­la­ty MSK, extinc­tion rebel­lion czy innych tego typu orga­ni­za­cji, któ­re to arcy­bi­skup Jędra­szew­ski posta­no­wił nama­ścić mia­nem wyznaw­ców eko­lo­gi­zmu, to zna­czy tych, któ­rzy w erze jed­ne­go olbrzy­mie­go pata eko­no­micz­no-spo­łecz­no-kul­tu­ral­ne­go posta­no­wi­li zejść z sza­chow­ni­cy, wyjść na uli­cę, a co jesz­cze „gor­sze” ‒ posta­no­wi­li pojąć swo­ją wal­kę jako część więk­szej wal­ki, połą­czyć krop­ki, zesta­wić kwe­stię eko­lo­gii z femi­ni­zmem czy dąże­niem ku rów­no­upraw­nie­niu mniej­szo­ści sek­su­al­nych, zauwa­ża­jąc zależ­no­ści mię­dzy nimi, że jedy­nie nowo­cze­sne, w peł­ni rów­ne spo­łe­czeń­stwo może być spo­łe­czeń­stwem odpo­wie­dzial­nym, tak­że eko­lo­gicz­nie. To wszyst­ko mogę ci pięk­nie wyśpie­wać, ale nie­ste­ty zakła­dam, że minę­ło­by się to z myślą prze­wod­nią pyta­nia.

W porząd­ku, w takim razie, czy eko­lo­gizm jest nowym języ­kiem poezji? Na Sta­cji Lite­ra­tu­ra 25 odby­ła się burz­li­wa dys­ku­sja na ten temat, dys­ku­sja, któ­ra póź­niej prze­nio­sła się na bal­ko­ny, do pokoi i auto­bu­sów. Jak Ci się podo­ba­ła?

Jeże­li temat eko­lo­gii na dobre roz­siadł się w dys­ku­sji spo­łecz­nej, to oczy­wi­ste jest tak­że to, że stał się obiek­tem nie do obej­ścia rów­nież dla sze­ro­ko poję­tej sztu­ki, któ­ra sko­rup­kę dia­lo­gu nosi od zawsze i gdy trze­ba, to z niej łypie. Nie zgo­dził­bym się jed­nak z tym, że jest to język zno­wu taki nowy, bo gdy­by­śmy mie­li wymie­nić pol­skich eko­po­etów, to raczej są to ludzie, któ­rzy to, co robią, robią już od kil­ku, kil­ku­na­stu lat (Góra, Fie­dor­czuk, Leb­da, Kape­la etc.). Moim zda­niem znaj­du­je­my się w momen­cie prze­ło­mo­wym dla całej poezji zaan­ga­żo­wa­nej, któ­ra podob­nie jak inne for­my pro­te­stu zaczy­na powąt­pie­wać w swo­ją ‒ hmm… nie wiem, czy kie­dy­kol­wiek moż­na było tego sło­wa uży­wać ‒ sku­tecz­ność. Może czas na sce­nę per­for­ma­tyw­ną, może trze­ba dodać gazu, a może w ogó­le z innej stro­ny… nie wiem.

Co do dys­ku­sji, to muszę się przy­znać, że nie wysłu­cha­łem jej całej, bo w pew­nym momen­cie byłem zaję­ty maka­ro­nem z grzy­ba­mi Kon­ra­da Góry, więc nie wiem, czy chciał­bym ryzy­ko­wać jakimś soczy­stym pod­su­mo­wa­niem. Faj­nie było, grzy­by oka­za­ły się jadal­ne.

Czy­li tym razem się uda­ło, cie­szę się. Uro­dzi­łeś się w roku 2001. Nie będę Cię tu pod­pusz­czał do wynu­rzeń gene­ra­cyj­nych, mówisz tyl­ko w swo­im imie­niu. Jed­nak ta zmia­na poko­le­nio­wa wymu­sza na mnie samym pew­ne pyta­nia: jakie języ­ki, jakie dyk­cje są dla Cie­bie waż­ne? Czy napraw­dę kla­sy­ka­mi są dla Cie­bie już obec­ni czter­dzie­sto­lat­ko­wie? Któ­re lin­ki bie­rzesz jako swo­je, uzna­jesz za żywe i war­te roz­wo­ju? Co nato­miast z tego, co było w poezji oma­wia­ne przez ostat­nie kil­ka lat, odczu­wasz jako zupeł­nie prze­brzmia­łe?

Gdy pierw­szy raz poje­cha­łem do Kra­ko­wa na pre­mie­rę „Sto­ne­ra” i zoba­czy­łem Patry­ka Kosen­dę (jesz­cze wte­dy bez książ­ki), a tuż obok Rober­ta Rybic­kie­go, to mnie wry­ło w par­kiet ‒ to tak à pro­pos czter­dzie­sto­let­nich kla­sy­ków. Swo­ją przy­go­dę z naj­now­szą poezją zaczą­łem na kół­ku o tej samej nazwie, a zaczę­ło się ono od Pio­tra Janic­kie­go i Justy­ny Bar­giel­skiej, w takiej poezji mnie „wycho­wa­no” [śmiech], jesz­cze potem doszedł Waw­rzyń­czyk, Jawor­ski, Kacza­now­ski, Sala­mun itd. (obe­rwa­łem też Puł­ką).

Prze­brzmia­łe ‒ nie wiem, serio, chciał­bym tu napraw­dę czymś zarzu­cić, zary­zy­ko­wać, ponieść kon­se­kwen­cje, ale zwy­czaj­nie nic mi do gło­wy nie przy­cho­dzi. Świe­że ‒ czy­taj­cie, ludzie, Micha­ła Myt­ni­ka!

Zakle­pa­ne! Cze­go bra­ku­je we współ­cze­snej liry­ce pol­skiej? Czy ist­nie­ją dyk­cje, któ­re znaj­du­ją się w cie­niu i zasłu­gu­ją na więk­sze doce­nie­nie?

 Znów nie czu­ję się ade­kwat­ną oso­bą do udzie­la­nia odpo­wie­dzi, a to zwy­czaj­nie przez to, że śle­dzę sce­nę poetyc­ką dopie­ro od dwóch lat i trud­no jest mi zabie­rać głos, zaczy­na­jąc ina­czej niż: „ja tam nie wiem”, ewen­tu­al­nie „moim zda­niem”.  Ale niech się sta­nie. Moim zda­niem, jeże­li cze­goś współ­cze­snej pol­skiej liry­ce bra­ku­je, to odwa­gi, tym wyżej. Bra­ku­je przy­sło­wio­wych cojo­nes, np. w przy­zna­wa­niu nagród, a potem tra­ci na tym nie tyl­ko odrzu­co­ny twór­ca, ale też poezja, któ­ra w pewien spo­sób tra­ci twór­cę. Z ostat­nich przy­kła­dów to na pew­no Robo­dra­my w Zie­le­nia­kach, któ­re gdzieś kom­plet­nie zagi­nę­ły, a zagi­nąć nie powin­ny!

Ależ ja wła­śnie dla­te­go zada­ję Ci to pyta­nie, gdy­byś czuł się upraw­nio­ny do udzie­la­nia ade­kwat­nych odpo­wie­dzi, mogło­by to świad­czyć, że poja­wia się jakiś pro­blem. Peł­na zgo­da w spra­wie Robo­dra­mów w Zie­le­nia­kach i nagród poetyc­kich.  A jesz­cze takie pyta­nie: ile Was jest? Tych po 2000? Do matu­ry przy­stą­pi­ło w tym roku 240 tysię­cy Polek i Pola­ków. Wie­my o Was tyle, że jara­cie amster­dam na pięt­nast­kach i dwu­dziest­kach, nosi­cie Supre­me, jeź­dzi­cie Mer­ce­de­sa­mi, a Ukry sprzą­ta­ją Wasz pen­tho­use. Moje pyta­nie brzmi: a ile z Was pisze wier­sze? Ty, Zuzan­na Strehl, Nina Woj­ta­la, ktoś jesz­cze? Macie jakieś swo­je klu­by? Kół­ka zain­te­re­so­wań? Świe­tli­cę? Wybra­li­ście już prze­wod­ni­czą­ce­go albo prze­wod­ni­czą­cą?

My to, my to… ponoć matu­ra poszła śred­nio… nie waż­ne.

Nie mam poję­cia, jak ma się spra­wa z pisa­niem, bo to, że pisze każ­dy, to wie­my, a ile osób pisze w spo­sób war­ty uwa­gi, inte­re­su­je się i tak dalej ‒ nie wiem. W sen­sie [śmiech] jest jesz­cze śwież­szy towar, któ­ry matu­rę będzie pisał dopie­ro za dwa lata, a już nie­źle roz­ra­bia; mówię tutaj o Szy­mo­nie Kowal­skim, któ­ry swój debiut zali­czył ostat­nio na łamach wydaw­nic­twa j, debiut napraw­dę cie­ka­wy! Pew­nie z moje­go rocz­ni­ka ludzie zaczną wypły­wać już nie­dłu­go, bo się, ten, no, stu­dia zaczy­na­ją, a brać aka­de­mic­ka ma ponoć nie­li­chy wpływ na te spra­wy (wykwi­tów).

Prze­wod­ni­czą­cy, prze­wod­ni­czą­ca? Aku­rat do roli prze­wod­ni­czą­cej z auto­ma­tu zgło­sił­bym Zuzę, prze­wod­ni­czą­ca to nie prze­lew­ki (raz byłem vice, wyco­fa­łem się), tam trze­ba rze­czy ogar­niać i w ogó­le. A teraz tak na serio, Zuza ma taki vibe prze­wod­ni­czą­cej kla­so­wej ‒ oczy­wi­ście z całą miło­ścią dla Zuzy!

Pyta­nie z poziom roz­sze­rzo­ne­go: wszy­scy macie „poło­wicz­nie wyje­ba­ne”? Omów i scha­rak­te­ry­zuj swo­ją wizję poety współ­cze­sne­go. Dla­cze­go nie war­to się napi­nać? A może war­to?

No i przy­lgnę­ło… Czy wszy­scy mamy poło­wicz­nie wyje­ba­ne? Wyda­je mi się, że wła­śnie nie. Ludzie w moim wie­ku mają to do sie­bie, że obie­ra­ją stro­ny, czę­sto w czy­sto szu­row­ski (chy­ba tak się to odmie­nia) spo­sób. Jest w tym siła, jest nadzie­ja, zwłasz­cza gdy się patrzy na marsz, na kolek­tyw, na zbio­ro­wość. Moje „wyje­ba­ne” ozna­cza wła­śnie ubi­cie w sobie ‒ na „czas” tek­stu ‒ stron­ni­cze­go pod­mio­tu, wyje­ba­ne jako pry­zmat, przez któ­ry mogę spoj­rzeć nie na marsz, ale w twa­rze, zupeł­nie zwy­czaj­ne, naje­dzo­ne, para­dok­sal­nie, zoba­czyć się tam, tę dru­gą poło­wę ‒ pisa­nie wier­szy to świet­na zaba­wa.

I o zaba­wo­wej war­stwie tej pra­cy wszy­scy powin­ni­śmy pamię­tać, ale do tego wró­ci­my już innym razem. Dzię­ki za roz­mo­wę i jesz­cze raz gra­tu­lu­ję wygra­nej w kon­kur­sie na „Wiersz i opo­wia­da­nie doraź­ne 2020”!

O autorach i autorkach

Dawid Mateusz

Urodzony w 1986 roku. Publikował w licznych pismach zwartych i ulotnych. Podejmował wiele, mniej lub bardziej udanych inicjatyw kulturalnych. Jest autorem debiutanckiej Stacji wieży ciśnień (2016), która ukazała się nakładem Biura Literackiego. Mieszka w Krakowie.

Julek Rosiński

Urodzony w 2001 roku. Pisze wiersze. Laureat 14. edycji Połowu oraz konkursu „Wiersze i opowiadania doraźne 2020”. Publikował w „Dwutygodniku”, „Wizjach”, „Małym Formacie”, „Wakacie”, „Kontencie”, „Stonerze Polskim”, „Rzyradorze”, „8. Arkuszu Odry”. W 2022 roku nakładem Biura Literackiego ukaże się jego pierwsza książka poetycka. Właśnie wprowadził się na warszawski Tarchomin.

Powiązania