wywiady / o pisaniu

Występy w teatrze ról społecznych

Iwona Bassa

Patryk Kulpa

Rozmowa Iwony Bassy z Patrykiem Kulpą, laureatem projektu „Połów. Prozatorskie debiuty 2021”.

Iwo­na Bas­sa: Two­je opo­wia­da­nia łączy pewien kon­cept: oto mamy boha­te­ra, któ­ry tro­chę po aktor­sku, a tro­chę po dzie­cię­ce­mu pró­bu­je wcie­lić się w inną postać, pod­szyć pod kogoś, ode­grać rolę, choć­by na chwi­lę przy­mie­rzyć cudzą toż­sa­mość. Być jak Gio­van­ni Gio­com­bo. Czy to pró­ba wymknię­cia się ze swo­je­go ist­nie­nia, posze­rze­nia gra­nic doświad­cze­nia, zra­bo­wa­nia cząst­ki czy­je­goś „ja”, czy jesz­cze inna opcja?

Patryk Kul­pa: To przede wszyst­kim for­ma poszu­ki­wa­nia. Dla nie­któ­rych z moich boha­te­rów to meto­da na odkry­wa­nie samych sie­bie, ścież­ka eks­plo­ra­cji, ale rze­czy­wi­ście tak­że szu­ka­nie innej opty­ki. Postać, któ­ra wyobra­ża sobie, że sta­je się takim Gio­van­nim, też szu­ka dla sie­bie toż­sa­mo­ści. Robi to, wyko­rzy­stu­jąc skraj­ne roz­wią­za­nia, czer­piąc z tego, co być może jest jej zna­ne tyl­ko z tele­wi­zo­ra, Inter­ne­tu, kolo­ro­wych cza­so­pism. To posze­rze­nie gra­nic nie tyl­ko wła­sne­go doświad­cze­nia, ale też szer­sze­go postrze­ga­nia świa­ta i zaist­nia­łych w nim podzia­łów, na przy­kład kla­so­wych.

Sta­ram się poka­zać, że moi boha­te­ro­wie, nie­któ­rzy bar­dziej świa­do­mie, inni mniej, poru­sza­jąc się po „teatrze ról spo­łecz­nych”, nagi­na­ją swo­je role, gdy czu­ją, że im cze­goś bra­ku­je, i wte­dy przy­bie­ra­ją róż­ne maski. Dzię­ki temu wyda­je im się, że w oczach innych sta­ją się lep­si. Z dru­giej stro­ny, zawsze jest to for­ma poka­za­nia, że nie akcep­tu­ją sie­bie w peł­ni.

Cze­go zatem naj­czę­ściej im bra­ku­je? Jakie defi­cy­ty pra­gną sobie skom­pen­so­wać w ten spo­sób?

Ich bra­ki wyni­ka­ją z rela­cji, jaką mają ze spo­łe­czeń­stwem, ze świa­tem. Moi boha­te­ro­wie zakła­da­ją maski, bo chcą wypeł­nić lukę, więc uda­ją, że mają pra­cę, pod­czas gdy są bez­ro­bot­ni, uda­ją cudze życie, zagłę­bia­ją się we wspo­mnie­nia obcych ludzi czy wprost prze­bie­ra­ją się za kogoś inne­go. Nie chciał­bym dawać jed­no­znacz­nej odpo­wie­dzi, co w ten spo­sób chcą napra­wić, ani skąd wyni­ka ten toż­sa­mo­ścio­wy defi­cyt.

Moje opo­wia­da­nia są krót­kie, nie­co urwa­ne, pozo­sta­je zatem wie­le miej­sca na inter­pre­ta­cje i dopo­wie­dze­nie sobie tej nie­przed­sta­wio­nej czę­ści histo­rii. Czy to wynik dotych­cza­so­wych doświad­czeń, sta­tu­su, źle posta­wio­nych prio­ry­te­tów, co skut­ku­je fru­stra­cją i poczu­ciem poraż­ki lub zagu­bie­nia? Nie­któ­rym posta­ciom bra­ku­je siły, żeby się odna­leźć, innym samo­świa­do­mo­ści. Nie ma jed­nak w peł­ni popraw­nej odpo­wie­dzi.

Bywa i tak, że po skoń­czo­nym przed­sta­wie­niu bio­rą mło­tek i roz­wa­la­ją sce­no­gra­fię: „jeb po kafel­kach”, „jeb w lustro i wszę­dzie lecą kawał­ki”. W co wymie­rzo­na jest ta destruk­cyj­na ener­gia?

Nie jest wymie­rzo­na w jed­nym kie­run­ku. Gdy czy­ści­ciel pod­no­si mło­tek i nisz­czy miesz­ka­nie chwi­lę po tym, gdy czy­tał wspo­mnie­nia zmar­łe­go wła­ści­cie­la, to w war­stwie sym­bo­licz­nej jest to bunt prze­ciw­ko zasta­ne­mu sys­te­mo­wi, prze­ciw­ko prze­szło­ści, two­rze­nie miej­sca dla kolej­nych poko­leń. Przy czym ta agre­sja jest powra­ca­ją­cym sche­ma­tem – sam tytuł opo­wia­da­nia to „Nisz­cze­ją­ce remon­ty”. W nisz­czo­nym miej­scu ma powstać coś nowe­go, ale kolej­ny twór też w koń­cu zosta­nie znisz­czo­ny i zastą­pio­ny.

Wspo­mnie­nia zmar­łe­go wła­ści­cie­la, pomarsz­czo­ne cia­ło, któ­re cho­dzi po łazien­ce albo leży w wan­nie z uczu­ciem ulgi, że „naresz­cie już po wszyst­kim”. Motyw sta­rze­nia się, prze­mi­ja­nia, umie­ral­no­ści prze­bi­ja się u Cie­bie bar­dzo wyraź­nie. Posłu­gu­jesz się nim jako rodza­jem memen­to czy masz inne cele?

To na pew­no rodzaj memen­to, przy­po­mnie­nia o prze­mi­ja­niu i kru­cho­ści cia­ła, do pew­ne­go stop­nia też fascy­na­cji. Boha­ter „Nisz­cze­ją­cych remon­tów” sta­rość uprzed­mio­ta­wia i fety­szy­zu­je – sta­wia ją w kontrze do sie­bie. Sam jest aktyw­ny, nisz­cze­nie wyma­ga od nie­go zde­cy­do­wa­ne­go dzia­ła­nia. Sta­rość odbie­ra bier­nie – jak cia­ło, któ­re „zale­ga” w wan­nie. Nie potra­fi wyobra­zić sobie jego innej funk­cji poza leże­niem i wspo­mi­na­niem. Z kolei ta bier­ność w „Szep­tach i krzy­kach” jest upra­gnio­ną uciecz­ką. Tutaj gra, któ­ra wyma­ga aktyw­nej posta­wy, uda­wa­ne­go zaan­ga­żo­wa­nia dla zacho­wa­nia twa­rzy, jest prze­kleń­stwem, źró­dłem cier­pie­nia. Moment, w któ­rym moż­na uwol­nić się od tych zobo­wią­zań, ta ulga, to coś, cze­go moż­na wycze­ki­wać.

Poza prze­mi­jal­no­ścią to, co chcę poka­zać, to wła­śnie kon­trast mię­dzy aktyw­no­ścią a pasyw­no­ścią, mło­do­ścią a sta­ro­ścią, zaan­ga­żo­wa­niem a rezy­gna­cją. Choć nie mam zamia­ru tutaj narzu­cać żad­ne­go klu­cza inter­pre­ta­cyj­ne­go, to takim – w moim odczu­ciu moc­no pesy­mi­stycz­nym – podzia­łem chciał­bym raczej spro­wo­ko­wać pyta­nie: „co musia­ło się stać w życiu tej oso­by, że tak boi się sta­ro­ści lub że postrze­ga nie­uchron­ność śmier­ci jako rodzaj ulgi, uciecz­ki?”.

Tu mi się poja­wił Bia­ło­szew­ski, któ­ry w wier­szu „Wywiad” pisze: „Nie każ­cie mi już niczym wię­cej być!/ Naresz­cie spo­kój”. Opo­wiesz coś o swo­ich lite­rac­kich fascy­na­cjach? Zawsze zże­ra mnie cie­ka­wość, co inni ludzie czy­ta­ją.

Jasne! Jed­ną z moich naj­więk­szych inspi­ra­cji, któ­rą czę­sto przy­ta­czam, jest Rober­to Bola­ño, zwłasz­cza Dzi­cy detek­ty­wi w tłu­ma­cze­niu Toma­sza Pin­dla i Niny Plu­ty. Przede wszyst­kim pod kątem umie­jęt­no­ści odda­nia cha­rak­te­ru boha­te­rów pra­wie wyłącz­nie przez język, któ­re­go uży­wa­ją.

Skoń­czy­łem filo­lo­gię rosyj­ską, nie mógł­bym zapo­mnieć o rosyj­skich pisa­rzach. Tutaj chciał­bym wymie­nić Roma­na Sen­czi­na i Rodzi­nę Joł­ty­sze­wów oraz Micha­iła Szysz­ki­na Włos Wene­ry. To współ­cze­śni pisa­rze rosyj­scy wpi­su­ją­cy się w nurt nowe­go reali­zmu. Ponie­waż sam piszę krót­kie for­my pro­za­tor­skie, szu­kam inspi­ra­cji wśród takich publi­ka­cji. Pozo­sta­jąc we wschod­nich kli­ma­tach, dodam, że ostat­nio wró­ci­łem do Iza­aka Babla ze wzglę­du na jego opo­wia­da­nia, mię­dzy inny­mi z Konar­mii. Moim nie­daw­nym odkry­ciem był tomik Leny Kit­so­po­ulou Nie­to­pe­rze – dosko­na­le odna­la­złem się w kli­ma­cie tych frag­men­ta­rycz­nych histo­rii, zwłasz­cza Aqua velva wywar­ła na mnie ogrom­ne wra­że­nie. Z kolei w poru­sza­niu się po tema­tach flash fic­tion pomo­gły mi Histo­rie o ludziach z wol­ne­go wybie­gu Sła­wo­mi­ra Shu­te­go i zawar­te tam krót­kie, abs­trak­cyj­ne i gro­te­sko­we opo­wia­da­nia.

W rozu­mie­niu takich urwa­nych nar­ra­cji i strzę­pów opo­wie­ści wspar­ła mnie, może nie­co para­dok­sal­nie, poezja. Gdy dopie­ro kieł­ko­wa­ła mi w gło­wie myśl, żeby napi­sać coś swo­je­go, czy­ta­łem wier­sze Máty­ása Var­gi z nume­ru „Lite­ra­tu­ry na Świe­cie” poświę­co­nej węgier­skiej poezji – a kon­kret­nie prze­tłu­ma­czo­ne przez Annę Górec­ką wier­sze z tomu Ćwi­cze­nia ze słu­chu, gdzie wier­sze są poskle­ja­ne z zasły­sza­nych zdań, urwa­nych roz­mów w komu­ni­ka­cji miej­skiej czy na uli­cy. Sta­ram się do nich wra­cać. Pew­nie mógł­bym tak jesz­cze dłu­go, z lite­rac­ki­mi fascy­na­cja­mi mam tak, że to lista, któ­ra cią­gle się wydłu­ża. Ape­tyt rośnie w mia­rę jedze­nia.

Ależ wca­le nie para­dok­sal­nie, ośmie­lam się sądzić, że nic tak dobrze nie robi pro­zie, jak poezja. Ty też upra­wiasz takie ćwi­cze­nia ze słu­chu? Skąd czer­piesz mate­riał na szep­ty, krzy­ki i wszyst­kie odcie­nie pomię­dzy?

Tak, sta­ram się też upra­wiać takie ćwi­cze­nia, choć na pew­no nie tak dokład­nie jak Var­ga czy Bola­ño. Lubię słu­chać, jestem oso­bą raczej wyco­fa­ną i cichą – wię­cej słu­cham, niż mówię. Część z tego, co usły­szę, tra­fia do moich opo­wia­dań, raczej nie bez­po­śred­nio, muszę to naj­pierw prze­pro­ce­so­wać i prze­my­śleć. Być może jakaś fra­za utkwi mi w gło­wie i pocią­gnie za sobą lawi­nę sko­ja­rzeń. W ten spo­sób tra­fia do mnie część mate­ria­łów, ale dużym ich źró­dłem są też fil­my i dia­lo­gi, któ­re w nich wystę­pu­ją. Miej­sca moich ćwi­czeń ze słu­chu to uli­ce i kina.

Chcia­łam jesz­cze odro­bi­nę pod­rą­żyć temat pre­fe­ro­wa­nej przez Cie­bie for­my. Skąd zami­ło­wa­nie do mikro­opo­wie­ści, strzęp­ków, uryw­ków? Co spra­wia, że taki rodzaj prze­ka­zu jest Ci bli­ski?

Na począt­ku była to bar­dzo prag­ma­tycz­na decy­zja – dużo łatwiej i szyb­ciej było mi two­rzyć krót­kie pro­zy, dopie­ro potem poczu­łem się pew­niej w tej for­mie i zoba­czy­łem jej dodat­ko­we zale­ty. Odpo­wia­da mi two­rze­nie ułam­ko­wych histo­rii. W następ­nej kolej­no­ści myśla­łem o tym wybo­rze w spo­sób bar­dziej sys­te­mo­wy. Dzię­ki krót­kiej for­mie, flash fic­tion, mogę oddać wra­że­nie intym­ne­go wyzna­nia, przy­pad­ko­wej roz­mo­wy. Mam wra­że­nie, że w dobie roz­wi­nię­tych mediów spo­łecz­no­ścio­wych, postów, blo­gów, notek łatwo tra­fić na takie uryw­ki, któ­re z zało­że­nia pozba­wio­ne są więk­sze­go tła, szer­sze­go kon­tek­stu.

Cza­sem w trak­cie pisa­nia sta­ram się wyobra­żać sobie moich boha­te­rów jako przy­pad­ko­wych ludzi, któ­rych mogę spo­tkać na przy­kład pod­czas podró­ży pocią­giem albo auto­bu­sem. Nie zdą­żą mi opo­wie­dzieć całe­go swo­je­go życia. Nawet gdy sku­pią się tyl­ko na naj­waż­niej­szych dla nich momen­tach, być może na jed­nej histo­rii, być może na jakimś rodza­ju reflek­sji spro­wo­ko­wa­nej wspo­mnie­niem, to i tak nadal nie wszyst­ko z tego będzie dla mnie dostęp­ne, zosta­ną rze­czy, któ­rych muszę się domy­ślać. Cho­ciaż sta­ram się moje opo­wia­da­nia nie­co wydłu­żać, to nie chcę cał­kiem rezy­gno­wać z ich uryw­ko­we­go cha­rak­te­ru wła­śnie dla­te­go, że dają tak wie­le moż­li­wo­ści obco­wa­nia z daną histo­rią i wie­le dróg do jej odczy­ta­nia.

 

Dofi­nan­so­wa­no ze środ­ków Mini­stra Kul­tu­ry i Dzie­dzic­twa Naro­do­we­go pocho­dzą­cych z Fun­du­szu Pro­mo­cji Kul­tu­ry – pań­stwo­we­go fun­du­szu celo­we­go

O autorach i autorkach

Iwona Bassa

Pisze prozę, ale lubi bałamucić gatunki. W literaturze szuka lingwistycznych przygód. Za debiutancką powieść Głodni (2023) nominowana do Nagrody Literackiej im. W. Gombrowicza oraz Nagrody Conrada.

Patryk Kulpa

Urodził się w 1993 roku w Krakowie, gdzie potem studiował filologię rosyjską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisze wiersze i krótkie opowiadania. Szuka inspiracji w postpunku (zwłaszcza ze Wschodu) i prozie Artura Bolaño. Niedawno przeprowadził się do Warszawy i odkrywa uroki mieszkania w bloku z wielkiej płyty.

Powiązania