wywiady / o książce

Nie zawsze przemoc przychodzi z zewnątrz

Marta Podgórnik

Nina Manel

Rozmowa Marty Podgórnik z Niną Manel towarzysząca wydaniu książki Transparty Niny Manel, wydanej w Biurze Literackim 5 sierpnia 2019 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Mar­ta Pod­gór­nik: Miła ma, może zacznij­my od tego, gdzie mia­ła­byś ocho­tę poroz­ma­wiać? Czy fran­cu­ska riwie­ra i nie­spiesz­ny lunch w mari­nie, czy raczej Paryż i bagiet­ki popi­ja­ne char­don­nay? A może Lizbo­na? Lub Lon­dyn (tu koniecz­nie muzeum figur wosko­wych). A może Nowy Jork i jego Bro­oklyn, Har­lem, Upper East Side? Może­my też prze­nieść się do Duba­ju lub do Hong­kon­gu. Lub łowić pstrą­gi w kana­dyj­skich poto­kach. Wydaw­ca za wszyst­ko pła­ci, więc wybie­raj.

Nina Manel: Ja to ogól­nie miesz­kam w Inter­ne­cie i tutaj czu­ję się naj­swo­bod­niej. Tro­chę też w labo­ra­to­rium w Insty­tu­cie, bo drzwi są blo­ko­wa­ne od środ­ka…

Pamię­tam, że gdy na czwar­tym roku stu­diów pierw­szy raz tra­fi­łam na zaję­cia prak­tycz­ne do kli­ni­ki, to bar­dzo mi odpo­wia­da­ło, że na nasz oddział psy­chia­trycz­ny nikt z zewnątrz nie mógł wejść. To dawa­ło ilu­zję bez­pie­czeń­stwa. Ilu­zję, bo cer­be­rem był sie­dem­dzie­się­cio­let­ni pan Fran­ci­szek, któ­ry po pro­stu zasta­wił wej­ście sto­łem i zamknął nad nim kra­tę. Ale ten sym­bo­licz­ny gest mi wystar­czał, żeby się odciąć i pra­co­wać w spo­ko­ju. Moje ukła­dy sen­so­rycz­ne są tro­chę prze­grza­ne.

Ale jeśli wydaw­ca pła­ci, to co inne­go (naj­waż­niej­sze, żeby pła­cił za ser­wer). Skan­dy­na­wia i kra­je bał­tyc­kie. To jest ten kie­ru­nek, kaamos i polar­kol­ler. Raz – mają cudow­ne, melo­dyj­ne języ­ki, zwłasz­cza Szwe­dzi i Fino­wie.  Dwa – jest ciem­no, zim­no, odlud­nie i moż­na się wyci­szyć. Trzy – mają dobry inter­net.

To zdradź mi, Miła ma, przed kim/przed czym się tak upo­rczy­wie ukry­wasz? Gdy­bym mia­ła porzu­cić Pol­skę, to na pew­no był­by kraj skan­dy­naw­ski. Podo­ba mi się, że nie zamy­ka­ją drzwi na noc i że nikt się nie wpier­da­la w czyjś styl życia. I że depre­sja jest nor­mą. Ale te ich kry­mi­na­ły? Krę­cą Cię? (bo w Two­ich wier­szach trup pada, ekhem, gęsto).

Ogól­nie nie prze­pa­dam za kry­mi­na­ła­mi. I jeśli czy­tam, to rze­czy­wi­ście tyl­ko te skan­dy­naw­skie, bo tam intry­ga jest dru­go­rzęd­na; na pierw­szy plan wysu­wa­ją się raczej psy­chi­ka boha­te­ra i kwe­stie spo­łecz­ne. Cza­sa­mi więc czy­tam Man­kel­la czy Leh­to­la­inen. Praw­dę mówiąc, rzad­ko.

Ale w skan­dy­naw­skiej i bał­tyc­kiej lite­ra­tu­rze pięk­nej też trup ście­le się gęsto, naj­czę­ściej z woli samej ofia­ry. Uwa­żam, że Skan­dy­na­wo­wie i Fino­wie nie mają sobie rów­nych, jeśli cho­dzi o powieść psy­cho­lo­gicz­ną – całą zbu­do­wa­ną na Strind­ber­gu i Berg­ma­nie. To są genial­nie psy­cho­pa­to­lo­gicz­ne książ­ki.  Axels­son, Ket­tu, Lan­der, Ple­ijel, Oksa­nen, Was­smo, Sini­sa­lo… Nie jestem spe­cem od lite­ra­tu­ro­znaw­stwa, wia­do­mo, ale jeśli cho­dzi o meto­dy­kę przed­sta­wia­nia róż­no­rod­nych zabu­rzeń i cho­rób, nie­kie­dy zbli­ża­ją się do pod­ręcz­ni­ko­wej wier­no­ści. Zresz­tą – fil­my i książ­ki Berg­ma­na są oma­wia­ne na psy­cho­lo­gii. Może więc ukry­wam się przed nie­wie­dzą, a może przed cho­ro­bą.

Co do skan­dy­naw­skich kli­ma­tów, peł­na zgo­da. Dobrze, że nie tyl­ko ja jed­na czy­tam „psy­cho­pa­to­lo­gicz­ne książ­ki”. A nawią­zu­ję do kry­mi­na­łów, bo tak czy­tam Two­ją książ­kę – jako dziw­ny kry­mi­nał, pełen nie­oczy­wi­sto­ści. Naj­pew­niej mamy tu ofia­rę, lek­ką Ofe­lię, i mamy też opraw­cę – nazwa­ła­bym go: „spo­łe­czeń­stwo”. Jest motyw?

Pisa­łam tę książ­kę tyle lat, że siłą rze­czy jest tu wie­le ofiar i są bar­dzo róż­ne. Tak przy­naj­mniej pra­co­wa­łam nad tą książ­ką – nie chcia­łam jed­nej boha­ter­ki. A kim jest opraw­ca? Ja bym powie­dzia­ła, że nie zawsze prze­moc przy­cho­dzi z zewnątrz. Jed­nak ten dyso­nans mię­dzy boha­ter­ką (czy boha­ter­ka­mi lub boha­te­ra­mi) a spo­łe­czeń­stwem był pla­no­wa­ny. Na pew­no nie chcia­łam pisać książ­ki o spo­łe­czeń­stwie.  Inte­re­so­wał mnie raczej kon­flikt na linii jednostka−społeczeństwo, pod­kre­śle­nie róż­nic indy­wi­du­al­nych, nie punk­tów stycz­nych. To dru­gie robią inni mło­dzi poeci oraz poet­ki, jest tego dużo, jest to dobre. Nie ma co nosić drew­na do lasu, wier­szy do Biu­ra.

A poza tym – pro­wa­dzi­łam oby­dwa te kur­sy, psy­cho­lo­gię róż­nic indy­wi­du­al­nych i psy­cho­lo­gię spo­łecz­ną. Nie da się ukryć, że tę dru­gą z koniecz­no­ści, cho­ciaż jest przy­stęp­niej­sza i prost­sza. Chy­ba bar­dziej pocią­ga mnie inność niż toż­sa­mość i to mój wła­sny indy­wi­du­al­ny feblik.

A może po pro­stu lubię bio­lo­gię i nie wiem, gdzie ją upchnąć w wer­sji mno­giej…

A gdzie w takim razie legen­dar­na miłość i legen­dar­na śmierć? Połóż się, Miła, na kozet­ce, i  powiedz – co napę­dza lite­ra­tu­rę, jeśli nie miłość i śmierć?

Naj­chęt­niej odpo­wie­dzia­ła­bym usta­mi raso­we­go psy­cho­ana­li­ty­ka: to zale­ży. Ale że żądasz odpo­wie­dzi kozet­ko­wej, to odpo­wiem usta­mi raso­we­go psy­cho­ana­li­ty­ka: myślę, że napę­dza­ją ją libi­do i tana­tos, poj­mo­wa­ne sze­rzej i zara­zem pro­ściej niż miłość i śmierć. Tak na chłop­ski rozum − są to mecha­ni­zmy prze­cież podob­ne tyl­ko odwrot­ne, a kul­tu­ra kocha takie para­dok­sy-nie­pa­ra­dok­sy. Nie muszę Ci o tym zresz­tą mówić, gdyż sama napi­sa­łaś wier­sze dla Pau­li­ny Mar­ti­nez i Paoli Bra­cho.

W latach 90. Uzur­pa­tor­kęoglą­da­li wszy­scy, bo zosta­wia­ła ten przy­jem­ny posma­czek absur­dal­ne­go kon­tra­stu: iden­tycz­nie wyglą­da­ją­ce bliź­niacz­ki o kom­plet­nie prze­ciw­staw­nym Ja. I złu­dze­nie jed­no­ści, któ­re oto­cze­nie łyka jak peli­kan (no dobrze: oglą­da­li też dla­te­go, że chi­rur­gia pla­stycz­na na Kara­ibach była pod­ów­czas w roz­kwi­cie, a rodzi­na Bra­cho doro­bi­ła się for­tu­ny dzię­ki pro­duk­cji, uwa­ga, por­ce­la­no­wych figu­rek. Ale już nie zdra­puj­my tej kiczo­wa­tej paty­ny, bo się zro­bi smut­no, że też się dali­śmy nabrać). Nauczo­no mnie, żeby nie dawać klu­czy­ków do pamięt­nicz­ków, ale to nie będzie za duży spo­iler, że Trans­par­ty jest książ­ką-kon­tra­stem, co siłą rze­czy wymu­sza zasadz­ki.

(Tu bie­da-popkul­tu­ro­wa cie­ka­wost­ka, któ­ra niko­go nie obcho­dzi: pro­du­cent seria­lu twier­dził, że oby­dwie bliź­niacz­ki gra­ła mek­sy­kań­ska aktor­ka Gabrie­la Spa­nic. Tak napraw­dę gra­ły dwie: Gabrie­la i Danie­la. Tak, bliź­niacz­ki. To ukry­wa­nie, zupeł­nie jak w seria­lu, wywo­łu­je sen­sa­cyj­ny dresz­czyk, ale i tro­chę prze­ra­ża. Nic nie jest tym, co nam się wyda­je).

No to prze­wróć­my kalej­do­skop: roz­wa­ża­my z narze­czo­nym ślub. Tyl­ko za cho­le­rę nie mogę dobrać pierw­sze­go tań­ca. Pomo­żesz? Waha­dło od Davi­da Bowie­go po Ace of Base. („Time of my life” odpa­da, ze wzglę­du na Jego pierw­szą żonę).

Myślę, że  taniec do Sle­epwalk Cap­su­les At The Dri­ve In zro­bi wra­że­nie, choć trud­no będzie go nazwać roman­tycz­nym… Ja wybra­ła­bym Boya George’a. Chcia­ła­bym mieć kie­dyś jego zdję­cie na okład­ce książ­ki.

To wła­ści­wie powin­no zakoń­czyć roz­mo­wę. Ale sko­ro już jeste­śmy na fran­cu­skiej riwie­rze w zim­nej Skan­dy­na­wii, muszę Cię jesz­cze zapy­tać o coś, co mnie samą gnę­bi. Twój chło­pak jest pisa­rzem, redak­to­rem etc. Czy roz­ma­wia­cie o swo­ich tek­stach, komen­tu­je­cie je, na przy­kład przy śnia­da­niu?

Raczej nie­spe­cjal­nie. Oczy­wi­ście zda­rza się, że poka­zu­je­my sobie te tek­sty przed publi­ka­cją (cho­ciaż ja i tak wszyst­ko wrzu­cam do sie­ci, więc widzą wszy­scy). Ale roz­mo­wa spro­wa­dza się zazwy­czaj do „no spo­ko, jest w porząd­ku / ja bym jesz­cze posiedział(a) nad tym”. To samo tyczy się roz­mów z bli­ski­mi zna­jo­my­mi, któ­rzy piszą.

Jakoś nie czu­ję się na siłach dawać wska­zów­ki komu­kol­wiek, bo nie mam w tym kie­run­ku ani doświad­cze­nia ani wykształ­ce­nia. Chy­ba że ktoś pyta mnie o jakieś bio­lo­gicz­no-medycz­ne niu­an­se, np. przy two­rze­niu meta­fo­ry, i trze­ba udzie­lić kon­kret­nej odpo­wie­dzi czy to ma sens, to wte­dy tak. Ale to się raczej nie zda­rza przy wier­szach, czę­ściej kie­dy ktoś ze zna­jo­mych pisze dłuż­szy tekst, arty­kuł, etc. i zacze­pia o tę dzie­dzi­nę.

Ale tak napraw­dę cho­dzi o coś inne­go. Według dr Bet­t­sa z uni­wer­sy­te­tu w Batts śnia­da­nie wca­le nie jest takim istot­nym posił­kiem w cią­gu dnia. A że rano nie mam potrze­by jedze­nia, to po pro­stu nie jem śnia­dań. Ten arty­kuł zmie­nia życie na rów­ni z poezją. A poza tym – nie­któ­rzy mówią, że trze­ba być cze­goś głod­nym, żeby dobrze pisać. Niech i tak będzie, jeśli to głód tyl­ko z wybo­ru. Co do war­to­ści inne­go gło­du – nie mam o nim, nie­ste­ty, takie­go dobre­go zda­nia.

O autorach i autorkach

Marta Podgórnik

Ur. w 1979 r., poetka, krytyczka literacka, redaktorka. Laureatka Nagrody im. Jacka Bierezina (1996), stypendystka Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, nominowana do Paszportu „Polityki” (2001), laureatka Nagrody Literackiej Gdynia (2012) za zbiór Rezydencja surykatek. Za tomik Zawsze nominowana do Nagrody Poetyckiej im. Wisławy Szymborskiej (2016) oraz do Wrocławskiej Nagrody Poetyckiej Silesius (2016). W 2017 r. wydała nakładem Biura Literackiego tom Zimna książka, który również nominowany był do tych samych nagród. Książka Mordercze ballady przyniosła autorce Nagrodę Poetycką im. Wisławy Szymborskiej oraz nominację do Nagrody Literackiej Nike. Mieszka w Gliwicach.

Nina Manel

Poetka. Mieszka w Krakowie.

Powiązania