wywiady / o książce

Żywa obecność

Bogusława Sochańska

Joanna Mueller

Rozmowa Joanny Mueller z Bogusławą Sochańską, towarzysząca premierze książki Bojownicy bez broni Mortena Nielsena, wydanej w Biurze Literackim 20 września 2021 roku.

Biuro Literackie kup książkę na poezjem.pl

Joan­na Muel­ler: Bogu­siu, zaczy­na­my roz­mo­wę 29 sierp­nia 2021 roku, czy­li dokład­nie w rocz­ni­cę tra­gicz­nej śmier­ci Mor­te­na Nie­lse­na, któ­ry 29 sierp­nia 1944 roku został przy­pad­ko­wo postrze­lo­ny pod­czas nauki obsłu­gi pisto­le­tu. Książ­ka Bojow­ni­cy bez bro­ni w Two­im prze­kła­dzie, zawie­ra­ją­ca czter­dzie­ści i czte­ry wier­sze duń­skie­go twór­cy, zapew­ne dziś tra­fi do dru­kar­ni. Wiem, że zale­ża­ło Ci na tej wła­śnie licz­bie tek­stów w tomie, ja z kolei przy­wią­zu­ję wagę do zna­czą­cych dat – czy są jakieś inne zna­ki, któ­re spra­wi­ły, że tra­fi­łaś na tego poetę, a on tra­fił na Cie­bie? Jakie są Two­je z nim przy­go­dy, bliż­sze i dal­sze związ­ki z Nie­lse­nem?

Bogu­sła­wa Sochań­ska: W tym przy­pad­ku rów­nież to daty mia­ły klu­czo­we zna­cze­nie, nawet je sobie wypi­sa­łam:

Mor­ten Nie­lsen: 3.01.1922–29.08.1944

Krzysz­tof Kamil Baczyń­ski: 22.01.19214.08.1944

Tade­usz Gaj­cy: 4.02.192216.08.1944.

Zapa­dłam na Nie­lse­na jesz­cze na stu­diach, gdy bar­dzo waż­ny był dla mnie Baczyń­ski, woj­na była jesz­cze bli­sko, poprzez opo­wie­ści rodzi­ców, lek­tu­ry i fil­my, jak­by się ją same­mu prze­ży­ło. Ale o ile Baczyń­ski z cza­sem odszedł w prze­szłość, o tyle Nie­lsen został mi z tyłu gło­wy. Za to teraz, gdy zabra­łam się za tłu­ma­cze­nie jego wier­szy, odkry­łam dla sie­bie Gaj­ce­go – nie wiem, dla­cze­go wte­dy, przed laty, Baczyń­ski jakoś go w moim odbio­rze przy­ćmie­wał. O tłu­ma­cze­niu Nie­lse­na myśla­łam od począt­ku, od wie­lu lat, zawsze jed­nak rodzi­ło się tyle innych pro­jek­tów… Więc gdy Biu­ro Lite­rac­kie popro­si­ło mnie o zapro­po­no­wa­nie duń­skie­go poety, pomy­śla­łam: to jest ten czas, nad­szedł.

Książ­ka Mor­te­na Nie­lse­na uka­zu­je się w biu­ro­wej serii „Kla­sy­cy euro­pej­skiej poezji” – to siód­ma pozy­cja po tomach Blake’a, Espriu, Župa­nči­ča, Todo­ro­vi­cia, Wer­ni­scha i Ondru­ša. W serii tej pre­zen­tu­je­my naj­waż­niej­szych poetów z danych krę­gów kul­tu­ro­wych, któ­rzy w Pol­sce byli dotąd raczej nie­zna­ni, a w swo­ich kra­jach czę­sto też nie są twór­ca­mi uzna­ny­mi za „kano­nicz­nych”. A jak jest w Danii z Nie­lse­nem? Wiem, że jeden z jego wier­szy zna­lazł się w 2005 roku wśród trzy­dzie­stu pię­ciu naj­waż­niej­szych utwo­rów z całe­go dorob­ku duń­skiej lite­ra­tu­ry, co dowo­dzi obec­no­ści auto­ra w kano­nie. Podob­no też któ­ryś z wier­szy Nie­lse­na zna każ­de duń­skie dziec­ko. Inte­re­su­je mnie jed­nak „żywa obec­ność” tego poety – czy trak­tu­je się go raczej jako ubrą­zo­wio­ne­go wiesz­cza, kogoś „uświę­co­ne­go” tra­gicz­ną śmier­cią, tro­chę jak u nas Baczyń­skie­go czy Gaj­ce­go, czy jed­nak Nie­lsen – choć nale­ży do kano­nu – jakoś od nie­go odsta­je, roz­bi­ja go, prze­kształ­ca, nie daje się zamknąć w mar­ty­ro­lo­gicz­nej legen­dzie?

I tak, i nie. W Danii w ogó­le nie ma mar­ty­ro­lo­gicz­nej legen­dy, bo nie było mar­ty­ro­lo­gii, nie było tra­ge­dii, było tyl­ko uczu­cie poni­że­nia, a i to nie­po­rów­ny­wal­ne do tego, jakie­go doświad­czy­li Pola­cy, zwłasz­cza zaś Żydzi. Ale było też coś, cze­go my – do nie­daw­na – nie zna­li­śmy w ogó­le: wstyd i potrze­ba roz­li­cze­nia się z grze­chów. Duń­czy­cy nie pod­ję­li otwar­tej wal­ki z oku­pan­tem i tym spo­so­bem ura­to­wa­li zaso­by mate­rial­ne oraz bio­lo­gicz­ne, a co za tym idzie: inte­lek­tu­al­ny poten­cjał kra­ju, ura­to­wa­no de fac­to jego przy­szłość – cokol­wiek by o takiej posta­wie nie myśleć. Dopie­ro po dłuż­szym cza­sie zawią­zał się ruch opo­ru i było w nim aktyw­nych napraw­dę nie­wie­le osób. Zgi­nę­ło ich oko­ło pół tysią­ca, wśród nich Mor­ten Nie­lsen. I, jak to bywa, jego śmierć nie­ja­ko pod­bu­do­wa­ła legen­dę tego ruchu opo­ru, wzmoc­ni­ła ją, zwłasz­cza że poeta brał udział w orga­ni­zo­wa­niu prze­rzu­tu Duń­czy­ków żydow­skie­go pocho­dze­nia do Szwe­cji, co ich ura­to­wa­ło.

Jed­nak jego tra­gicz­na śmierć odci­snę­ła się w kul­tu­rze duń­skiej inną pie­czę­cią niż u nas śmierć Baczyń­skie­go i Gaj­ce­go (zresz­tą bar­dziej Baczyń­skie­go – ach, ten nasz roman­tyzm!). Naj­waż­niej­szy bodaj badacz i znaw­ca twór­czo­ści Nie­lse­na, Tor­ben Bro­strøm, napi­sał w przed­mo­wie do kolej­ne­go wyda­nia wybo­ru jego wier­szy w 2002 roku, że wpraw­dzie poetę doce­nio­no od razu po uka­za­niu się w 1943 roku Bojow­ni­ków bez bro­ni, były zna­ko­mi­te recen­zje i wkrót­ce dodruk, ale tak napraw­dę stał się powszech­nie zna­ny dwa lata póź­niej, gdy – cytu­ję – „wybuchł pokój” i Dania musia­ła się roz­li­czyć z okre­su kola­bo­ra­cji z Niem­ca­mi w latach 1940–1943. Bro­strøm pisał: „Pasto­rzy gło­si­li kaza­nia, dyrek­to­rzy szkół i rek­to­rzy wygła­sza­li prze­mó­wie­nia na zakoń­cze­nie roku szkol­ne­go, kro­ni­ka­rze pisa­li. A kie­dy musie­li zna­leźć świa­tło w ciem­no­ści, przy­wo­ły­wa­li Mor­te­na Nie­lse­na. Cyto­wa­li jego wier­sze i poka­zy­wa­li go jako wzór do naśla­do­wa­nia. Teraz nie był już tyl­ko uta­len­to­wa­nym poetą, któ­ry zgi­nął przed­wcze­śnie. Stał się sym­bo­lem – zarów­no dla­te­go, że pisał wier­sze, któ­re prze­nio­sły przez te nie­god­ne lata naj­czyst­szą god­ność, jak i dla­te­go, że zakoń­czył życie we wła­ści­wym cza­sie i we wła­ści­wym miej­scu”. Histo­ryk lite­ra­tu­ry suge­ru­je więc, że Duń­czy­cy popra­wia­li sobie samo­po­czu­cie po zakoń­cze­niu woj­ny, w któ­rej wal­czy­ło tak nie­wie­lu spo­śród nich, a byli i tacy, któ­rzy sta­li zbroj­nie po stro­nie Nie­miec. Zatem tak, „ubrą­zo­wio­no” Nie­lse­na wte­dy, ale wyda­je mi się, że dziś Duń­czy­cy postrze­ga­ją go przede wszyst­kim jako poetę tra­gicz­ne­go, któ­ry zgi­nął mło­do, wiel­ki talent, któ­ry zgasł, zanim zdą­żył roz­wi­nąć skrzy­dła, nato­miast fakt, że stra­cił życie przez to, że dzia­łał w ruchu opo­ru, chy­ba ma już dru­go­rzęd­ne zna­cze­nie.

Wszyst­ko też wska­zu­je na to, że spo­śród dzieł Nie­lse­na powszech­nie pamię­ta się dziś nie wier­sze poświę­co­ne wal­ce i śmier­ci, tyl­ko te mówią­ce o zachły­śnię­ciu się przy­ro­dą, miło­ścią. Świad­czy o tym choć­by wspo­mnia­ny przez Cie­bie utwór „Chwi­la”, któ­ry w 2005 roku wszedł do kano­nu kul­tu­ry duń­skiej – jest w nim zachwyt nad uro­dą świa­ta, a wybra­no, jak sądzę, wła­śnie ten, bo sytu­acja, któ­rą opi­su­je, wpi­sa­na jest w czas woj­ny; ten wiersz obra­zu­je więc dwu­to­ro­wość wyróż­nia­ją­cą twór­czość Nie­lse­na (zresz­tą rów­nież Baczyń­skie­go i Gaj­ce­go): moty­wy zwią­za­ne z woj­ną, a obok mło­dzień­cze urze­cze­nie przy­ro­dą, miło­ścią, ero­ty­ką.

Ale pytasz o „żywą obec­ność”. Nasz świat zmie­nił się dra­ma­tycz­nie w cią­gu ostat­nich dwu­dzie­stu lat, zasta­na­wiam się więc, czy ta żywa obec­ność Nie­lse­na w świa­do­mo­ści Duń­czy­ków, któ­rą obser­wo­wa­łam w latach 70., 80., i 90., nadal jest fak­tem na taką ska­lę… A jed­nak! Prze­cież świad­czy o tym sam fakt wybra­nia go do kano­nu jako jed­ne­go z trzy­dzie­stu pię­ciu duń­skich twór­ców pió­ra. Poza tym w pro­gra­mie szkol­nym jest wiersz „Los”, któ­ry uka­zu­je psy­cho­lo­gicz­ny mecha­nizm przy­stą­pie­nia mło­de­go czło­wie­ka do par­tii nazi­stow­skiej współ­pra­cu­ją­cej z Niem­ca­mi – bo w Danii była taka par­tia. Ten wiersz, podob­nie jak więk­szość pozo­sta­łych, ma walor uni­wer­sal­ny i będzie aktu­al­ny zawsze – widzi­my zresz­tą podob­ne mecha­ni­zmy dziś, u nas i gdzie indziej, przy­łą­cza­nie się do zła, żeby pod­re­pe­ro­wać wła­sne ego, wła­sną nija­kość albo poczu­cie, że jest się zmar­gi­na­li­zo­wa­nym.

Gdy szu­ka­łam w sie­ci infor­ma­cji na temat Nie­lse­na w kon­tek­ście jego dzia­łal­no­ści w pod­zie­miu, oprócz wier­sza „Los” napo­ty­ka­łam wie­lo­krot­nie kró­ciut­ki wiersz o wio­śnie i o szczę­ściu, a kil­ka dni temu, pod­czas kola­cji poże­gnal­nej koń­czą­cej spo­tka­nia tłu­ma­czy lite­ra­tu­ry duń­skiej, któ­re odby­ły się w Aal­bor­gu, rodzin­nym mie­ście Nie­lse­na, jeden z orga­ni­za­to­rów zacy­to­wał ów tekst z pamię­ci, spon­ta­nicz­nie. Świad­czy to o tym, że Nie­lsen jest zna­ny powszech­nie. Nawia­sem mówiąc, żal mi, że tego wier­sza nie ma w moim wybo­rze – nie dało się prze­ło­żyć go na tyle prze­ko­nu­ją­co, żeby mógł zachwy­cić pol­skie­go czy­tel­ni­ka tak samo, jak zachwy­ca Duń­czy­ków.

Książ­kę Bojow­ni­cy bez bro­ni zamy­ka wiersz „Świę­ta odwa­ga”, w któ­rym Nie­lsen prze­ciw­sta­wia się mar­ty­ro­lo­gicz­nej nar­ra­cji uświę­ca­ją­cej wojen­ne boha­ter­stwo. Pisze: „Wal­czy­li­śmy może jak bohaterzy,/ kona­li­śmy – drga­ją­ce mię­so”. I dalej: „A to, co zwie­cie prze­strze­nią godności,/ było otchła­nią krwi i gów­na”. Wresz­cie ape­lu­je: „Lecz pro­szę, ścisz­cie ton,/ roz­pra­wia­jąc o odwa­dze i boha­te­rze”. Ude­rzy­ło mnie, jak bar­dzo ten tekst przy­po­mi­na corocz­ne pierw­szo­sierp­nio­we awan­tu­ry o wier­sze Świrsz­czyń­skiej, któ­ra – nie negu­jąc boha­ter­stwa powstań­ców war­szaw­skich – poka­zy­wa­ła woj­nę tak­że z per­spek­ty­wy „drga­ją­ce­go mię­sa”. Czy umiesz­cze­nie tego tek­stu jako ostat­nie­go w książ­ce, zatem w pew­nej mie­rze klu­czo­we­go, jest z Two­jej stro­ny świa­do­mym gestem, pró­bą wej­ścia w dys­ku­sję z tymi, dla któ­rych roz­pra­wia­nie o odwa­dze i boha­ter­stwie jest dzi­siaj w Pol­sce nie­mal naro­do­wym spor­tem?

Cie­szę się, że tak to odczy­ta­łaś – tak, taka była moja inten­cja. Nie mogę się pogo­dzić z fak­tem, że akcep­tu­je się i glo­ry­fi­ku­je decy­zję – prze­pra­szam – sta­rych męż­czyzn, żeby nie wyra­zić się dosad­niej, o nara­że­niu na śmierć tysię­cy mło­dych ludzi, kwia­tu tego naro­du, mówiąc języ­kiem zwo­len­ni­ków takie­go myśle­nia. Nato­miast decy­zję tych mło­dych ludzi rozu­miem dosko­na­le i w peł­ni akcep­tu­ję, bo kto miał w sobie dumę, god­ność, honor, ser­ce, miłość, wraż­li­wość, poczu­cie oso­bi­stej odpo­wie­dzial­no­ści, ten nie miał wyj­ścia, musiał wal­czyć – ale nikt nie powi­nien go do tego zachę­cać, tego zbio­ro­we­go samo­bój­stwa orga­ni­zo­wać. I przy­czy­ną takiej mojej opi­nii w tej spra­wie nie jest to, że nie było­by mnie, moich dzie­ci ani wnu­ków na tym świe­cie, gdy­by nie łut szczę­ścia, a potem sza­leń­czy odruch moje­go ojca, któ­ry był porucz­ni­kiem AK i cudem prze­żył w powsta­niu. Nie był już mło­dzień­cem, miał trzy­dzie­ści lat, ale jako ofi­cer i patrio­ta po pro­stu musiał – choć prze­cież nie musiał! – iść do powsta­nia spod Łowi­cza, gdzie miesz­kał wysie­dlo­ny do GG jak więk­szość inte­li­gen­cji z Wiel­ko­pol­ski, i szko­lił do wal­ki w lesie chłop­ców spa­lo­nych w War­sza­wie, któ­rzy, już wyszko­le­ni, szli potem do par­ty­zant­ki.

Nie­lsen wyra­ża ten pro­blem w spo­sób dosko­na­ły, lepiej i pro­ściej się nie da. To jeden z jego waż­niej­szych dla mnie wier­szy.

W posło­wiu piszesz o róż­ni­cy doświad­czeń wojen­nych ludzi w Danii i w Pol­sce. Róż­na na pew­no jest też pamięć histo­rycz­na, któ­ra zapi­sa­ła się w kolej­nych – powo­jen­nych już – poko­le­niach. Powiedz, jak w duń­skiej pamię­ci histo­rycz­nej, a cho­dzi mi tu też o histo­rię lite­ra­tu­ry i kul­tu­ry, zapi­sał się Nie­lsen? I czy Two­im zda­niem prze­kład jego wier­szy na pol­ski pozwo­li czy­tel­ni­kom nad Wisłą prze­czy­tać ina­czej tak­że swo­ją histo­rycz­ną chwa­łę i trau­mę?

Może naj­pierw dwa sło­wa o pamię­ci histo­rycz­nej w Danii w ogó­le, oczy­wi­ście w kon­tek­ście ostat­niej woj­ny. Otóż ja tu nie­le­d­wie wychwa­lam Duń­czy­ków za to, że w 1939 roku nie rzu­ci­li się do wal­ki obron­nej, by bez sen­su nie nara­żać życia ludzi i dorob­ku poko­leń, tyl­ko na trzeź­wo roz­wa­ży­li swo­je szan­se – jed­nak wie­lu z nich mia­ło z tego powo­du kaca od począt­ku, potem czu­ła się tak zapew­ne więk­szość naro­du, dla czę­ści star­sze­go poko­le­nia nadal jest to pro­ble­mem, nie raz mia­łam z Duń­czy­ka­mi roz­mo­wy na ten temat. Zresz­tą to samo odno­si się do sta­nu ich ducha po pierw­szej woj­nie, któ­ra tak­że ich omi­nę­ła, a nawet się na niej wzbo­ga­ci­li: pro­du­ko­wa­li milio­ny puszek z żyw­no­ścią. Nie­lsen pisał o kacu swo­je­go poko­le­nia w tym kon­tek­ście nie tyl­ko w listach, ale tak­że w piśmie, któ­re wyda­wał w pod­zie­miu (zakła­da się, że to on był auto­rem, bo cechu­ją się te tek­sty podob­nym duchem, języ­kiem i emo­cja­mi). To mię­dzy inny­mi dla­te­go przy­stą­pił do ruchu opo­ru.

Trze­ba wspo­mnieć, że poko­le­nia po dru­giej woj­nie, i pań­stwo jako takie, wie­lo­krot­nie sta­ra­ły się poma­gać potrze­bu­ją­cym, ubo­gim kra­jom „trze­cie­go świa­ta”, tak­że Pol­sce w latach 80., nie­wy­klu­czo­ne że z potrze­by wyma­za­nia tego, co nie­któ­rzy przed­sta­wi­cie­le naro­du duń­skie­go uwa­ża­li za hań­bę. Z tego same­go powo­du moc­no pod­kre­śla się – i słusz­nie – fakt, że ruch opo­ru i Duń­czy­cy w ogó­le ura­to­wa­li swo­ich Żydów, to poma­ga­ło leczyć rany.

Jed­nak spie­szę dodać, że – podob­nie jak u nas – poko­le­nie histo­ry­ków dziś już nie naj­młod­szych, ale mło­dych w latach 90., zakwe­stio­no­wa­ło wów­czas war­tość tej pomo­cy. Miesz­ka­łam wte­dy w Danii i pamię­tam spra­wę gło­śne­go dok­to­ra­tu (pra­ce dok­tor­skie to tam tro­chę inny kali­ber niż u nas, muszą być napraw­dę odkryw­cze, twór­cze), któ­re­go autor dowo­dził, że Niem­cy uda­wa­li – moc­no tu uprasz­czam – że nic nie wie­dzą, a ryba­cy, któ­rzy na swo­ich łodziach prze­wo­zi­li Żydów do Szwe­cji, nie­źle na tym zara­bia­li. Ska­la i atmos­fe­ra deba­ty oraz emo­cji, jakie wywo­ła­ła ta książ­ka, była porów­ny­wal­na z pozio­mem dys­ku­sji, któ­re prze­wa­li­ły się u nas po uka­za­niu się Sąsia­dów Gros­sa. Żyją­cy jesz­cze przed­sta­wi­cie­le ruchu opo­ru byli obu­rze­ni, wie­lu innych star­szych ludzi też, a mło­dzi przy­słu­chi­wa­li się z zain­te­re­so­wa­niem – ale bez emo­cji. Ja, któ­ra przy­glą­da­łam się tej spra­wie z boku, mam jed­nak w pamię­ci przede wszyst­kim jeden dro­biazg: nie pamię­tam już, czy ktoś mi to powie­dział, czy też o tym prze­czy­ta­łam, w każ­dym razie gdy Żydów wywie­zio­no do Szwe­cji, sąsie­dzi doglą­da­li w ich miesz­ka­niach roślin donicz­ko­wych, żeby nie zbied­nia­ły pod nie­obec­ność wła­ści­cie­li…

Czy dzi­siaj w Danii Nie­lsen jest jakoś odzy­ski­wa­ny, czy­ta­ny na nowo? Czy wciąż żywo inspi­ru­je duń­skich twór­ców? Pisa­łaś w posło­wiu, że do jego wier­szy powsta­ją pio­sen­ki – możesz jakieś pod­lin­ko­wać?

Tro­chę już o tym powie­dzia­łam, ale recep­cja poezji przez for­my muzycz­ne to rze­czy­wi­ście fascy­nu­ją­cy temat. Tak jak i u nas, kom­po­zy­to­rzy oraz wyko­naw­cy chęt­nie się­ga­ją w Danii po poezję. Nie wiem, kie­dy to się zaczę­ło w przy­pad­ku auto­ra Bojow­ni­ków bez bro­ni, ale wyda­je mi się, że o ile apo­geum zain­te­re­so­wa­nia twór­czo­ścią pol­skich poetów z jego gene­ra­cji w tym obsza­rze daw­no minę­ło, o tyle Nie­lsen wciąż jest w Danii żywy.

Duń­czy­cy mają wspa­nia­łą kul­tu­rę muzycz­ną i więk­szość ludzi potra­fi śpie­wać, bo dużo się śpie­wa w szko­le, w nie­mal każ­dej jest chór. Od 1894 roku jest wyda­wa­ny zbiór pie­śni i pio­se­nek – wią­że się on z tra­dy­cją uni­wer­sy­te­tów ludo­wych, ale uży­wa się go w szko­łach, zna­leźć go też moż­na nie­mal w każ­dym domu. Do kolej­nych wydań wpro­wa­dza się nowe utwo­ry, a usu­wa te mniej chęt­nie śpie­wa­ne. I tak w 2006 roku, w osiem­na­stym wyda­niu, wśród ponad pię­ciu­set śpie­wa­nych wier­szy zna­la­zły się dwa Mor­te­na Nie­lse­na – ten wspo­mnia­ny już krót­ki tekst o wio­śnie i poczu­ciu szczę­ścia oraz „Wiersz o żni­wach”. O dzi­wo, w ostat­nich latach trzech róż­nych wyko­naw­ców skom­po­no­wa­ło muzy­kę do wier­sza „Los”, tak wiel­ką się do nie­go przy­kła­da wagę, i słusz­nie, mimo że wiersz ten na pozór zupeł­nie nie nada­je się do śpie­wa­nia. Tu wklej­my lin­ki do dwóch pierw­szych wyko­nań, z 2011 i 2016 roku:

Lars Rasmus­sen: https://www.youtube.com/watch?v=Ety8jxiwzy0,

Gorm Bull: https://www.youtube.com/watch?v=w5NgGWvTbt0.

W 2018 roku Gorm Bull zre­ali­zo­wał duży pro­jekt, pły­tę z pio­sen­ka­mi do czter­na­stu wier­szy i książ­kę, któ­ra zawie­ra też komen­ta­rze zna­nych pisa­rzy i oso­bo­wo­ści życia kul­tu­ral­ne­go Danii. W 2020 roku kolej­ny kom­po­zy­tor i wyko­naw­ca, Hans Har­ding, nagrał pły­tę. Czę­ści utwo­rów z niej moż­na posłu­chać tu:

https://soundcloud.com/hansharding/sets/morten-nielsen-digte-og‑1.

A tu moż­na ją kupić:

https://www.amazon.com/Morten-Nielsen-Digte-og-Sange/dp/B08J9FG5NY.

Nie są to wpraw­dzie utwo­ry ani wyko­na­nia tej kla­sy, jaką do histo­rii naszej kul­tu­ry wpi­sa­li Zyg­munt Koniecz­ny i Ewa Demar­czyk Wier­sza­mi wojen­ny­mi, czy­li kom­po­zy­cją do kom­pi­la­cji frag­men­tów róż­nych wier­szy Baczyń­skie­go, ale nie­wąt­pli­wie utrwa­la­ją miej­sce Mor­te­na Nie­lse­na w histo­rii kul­tu­ry duń­skiej. No i zaświad­cza­ją o tym, że jest żywy i waż­ny. 

Poezja Nie­lse­na, co zro­zu­mia­łe, jest moc­no tema­tycz­nie osa­dzo­na w tema­cie woj­ny i oku­pa­cji, ale autor ten napi­sał też wie­le poru­sza­ją­cych, świet­nych ero­ty­ków, brzmią­cych tak­że dziś świe­żo i aktu­al­nie. A co Cie­bie naj­bar­dziej ujmu­je w poezji Nie­lse­na?

Może powiem naj­pierw o for­mie, bo to ona uję­ła mnie na począt­ku i wciąż ujmu­je – a kon­kret­nie rytm tych wier­szy i nie­zwy­kła melo­dyj­ność wie­lu z nich. Są rów­nież takie, któ­re nie ape­lu­ją do mnie w ten sam spo­sób – nie bez koze­ry umie­ści­łam wiersz „Tysiąc­let­nie Kró­le­stwo” dopie­ro jako czwar­ty, choć w ory­gi­nal­nym tomi­ku Bojow­ni­cy bez bro­niNie­lsen zamie­ścił go jako pierw­szy. Ta nie­zwy­kła dba­łość o rytm i zdol­ność nada­wa­nia wier­szo­wi for­my, któ­ra nie­mal­że śpie­wa, bar­dzo mi odpo­wia­da, tego szu­kam w poezji, a jeśli nie znaj­du­ję, to nawet naj­więk­szej wagi prze­sła­nie czy temat nie poru­szy mnie tak samo. I nie cho­dzi o słod­kie ukła­dan­ki-rymo­wan­ki – w ten sam spo­sób ape­lu­je do mnie rów­nież poezja-krzyk Yahyi Has­sa­na, jej bru­tal­ność, dra­pież­ność.

Sko­ro mówi­my o for­mie wier­szy Nie­lse­na, to trze­ba rów­nież powie­dzieć o rymach. Tłu­ma­cze­nie wier­szy rymo­wa­nych zawsze wią­że się z ryzy­kiem, łatwo osiąść na mie­liź­nie na siłę wyszu­ki­wa­nych rymów, ta trud­ność w tłu­ma­cze­niu jest nie­po­rów­na­nie więk­sza od pro­ble­mów, z jaki­mi zma­ga się autor. Bo autor ma wol­ne ręce, może wyra­zić treść, a obra­zy wybie­rać spo­śród wie­lu moż­li­wych – nato­miast tłu­macz w zasa­dzie powi­nien się tych wybra­nych przez auto­ra obra­zów trzy­mać. I ma wybór: albo rymo­wać, albo wyra­żać treść wier­sza za pomo­cą innych niż autor obra­zów. W efek­cie w moim prze­kła­dzie cza­sem nie ma rymów tam, gdzie są u auto­ra (w ory­gi­nal­nych wier­szach rymo­wa­nych Nie­lsen też zresz­tą nie­kie­dy odstę­pu­je od przy­ję­tej zasa­dy rymo­wa­nia), a bar­dzo czę­sto, nawet naj­czę­ściej, są rymy nie­do­kład­ne i żeń­skie, pod­czas gdy w ory­gi­na­le domi­nu­ją dokład­ne i męskie – tak jak to jest w tra­dy­cji duń­skiej, w któ­rą autor się wpi­su­je. W tym sen­sie w moim prze­kła­dzie Nie­lsen nie jest dokład­nie taki, jak w ory­gi­na­le; w przy­pad­ku poezji pisa­nej w ten spo­sób nie jest to w ogó­le moż­li­we.

Jeden z wier­szy zde­cy­do­wa­nie odsta­je od ory­gi­na­łu. Cho­dzi o „Jesteś tu ze mną –”, w ory­gi­na­le jest on pod­da­ny nie­zwy­kłej dys­cy­pli­nie, rymom abba. W innym przy­pad­ku zre­zy­gno­wa­ła­bym z tłu­ma­cze­nia, bo takie rymo­wa­nie w przy­pad­ku tego wier­sza jest nie­wy­ko­nal­ne, ale ma on rów­nież zupeł­nie nie­zwy­kły rytm: po krót­kich, akcen­to­wa­nych pre­lu­diach pierw­szych wer­sów poszcze­gól­nych strof pły­nie mięk­ką, lek­ko wzno­szą­cą falą przez wer­sy dru­gie i trze­cie, by na koniec opa­da­ją­cą jak wodo­spad kaden­cją zde­cy­do­wa­nie zamknąć każ­dą ze strof jed­no­sy­la­bo­wym sło­wem. Gęstość zna­cze­nio­wa, obra­zo­wa­nie i ten rytm tak mnie uwio­dły, że nie potra­fi­łam się oprzeć. Ale cza­sem w tym prze­kła­dzie są rymy tam, gdzie ich nie ma w ory­gi­na­le. Docie­kli­wym czy­tel­ni­kom zdra­dzę, że zawar­łam w wybo­rze trzy wier­sze napi­sa­ne przez Nie­lse­na bez rymów, ale w dwóch z nich – „Jeste­śmy sami” i „Nie mogli­śmy się od sie­bie ode­rwać” – rymy tu i tam mi się narzu­ci­ły. Z drże­niem ser­ca myślę o tym, na ile uda­ło mi się oddać urok wier­szy „melo­dyj­nych”; o ero­ty­ki jestem tro­chę spo­koj­niej­sza :).

Żeby jed­nak na koniec odpo­wie­dzieć na Two­je pyta­nie w odnie­sie­niu do tema­tów wier­szy: te, któ­re mówią o lęku, śmier­ci, woj­nie, przej­mu­ją mnie i poru­sza­ją, a te o miło­ści i przy­ro­dzie zachwy­ca­ją i wzru­sza­ją, ale dopie­ro ta dwu­wąt­ko­wość, prze­pla­ta­nie się tych tema­tów i kli­ma­tów, ma praw­dzi­wą siłę raże­nia. W wier­szach wojen­nych poja­wia się temat dla mnie bar­dzo waż­ny, a nie­czę­sto przy­wo­ły­wa­ny: ska­że­nia, jakie poza wszel­ki­mi inny­mi szko­da­mi wywo­łu­je w czło­wie­ku woj­na. Mło­dy poeta jed­no­znacz­nie czu­je, że woj­na i wewnętrz­na koniecz­ność włą­cze­nia się w wal­kę, ten głos, któ­ry go cią­gle woła, spro­wa­dza­ją na nie­go coś nie­czy­ste­go, coś, przed czym jego dusza się bro­ni – ale cze­mu musi się pod­dać. Tę potrze­bę czy­sto­ści, nie­win­no­ści, naj­czy­tel­niej wyra­ził w wier­szu „Gorącz­ka”. W tym wąt­ku uwi­dacz­nia się w moim odczu­ciu naj­moc­niej tra­gizm woj­ny, któ­ra nisz­czy rów­nież wal­czą­cych ze złem, przez sam fakt, że muszą zabi­jać.

To jest dla mnie bar­dzo waż­na twór­czość. Mam to szczę­ście, że mogłam prze­czy­tać listy Nie­lse­na, zoba­czyć go jako pięk­ne­go czło­wie­ka, chłop­ca prze­cież jesz­cze, a tak doj­rza­łe­go i mądre­go. Odkąd znam jego twór­czość, zawsze żal mi, że musiał zgi­nąć tak mło­do. Tak samo jak mi żal, że musie­li zgi­nąć Baczyń­ski, Gaj­cy i wie­lu innych.

Bogu­siu, dzię­ku­ję Ci za przy­bli­że­nie nam poezji Mor­te­na Nie­lse­na, za wspól­ną pra­cę nad książ­ką – i za roz­mo­wę.

 

Publi­ka­cja powsta­ła dzię­ki wspar­ciu Duń­skiej Fun­da­cji Sztu­ki

belka_2

O autorach i autorkach

Bogusława Sochańska

Absolwentka filologii duńskiej UAM, tłumaczka, autorka esejów poświęconych duńskiej literaturze i kulturze. Tłumaczy prozę, poezję, dramat oraz literaturę dla dzieci. Za najważniejsze w swoim dorobku uważa przekłady utworów H.Ch. Andersena oraz poezji duńskiej. Tłumaczyła m.in. utwory Petera Høega, Janiny Katz, Addy Djørup, Knuda Romera, Pieta Heina, Yahyi Hassana, Astrid Saalbach, Line Knutzon, Mortena Nielsena. Laureatka m.in. Danske Oversætterpris 2014, duńskich nagród im H.Ch. Andersena, Nagrody Literackiej Gdynia za przekład alfabetu Inger Christensen, nagrody Stowarzyszenia Autorów ZAiKS za twórczość przekładową.

Joanna Mueller

Urodzona w 1979 roku. Poetka, eseistka, redaktorka. Wydała tomy poetyckie: Somnambóle fantomowe (2003), Zagniazdowniki/Gniazdowniki (2007, nominacja do Nagrody Literackiej Gdynia), Wylinki (2010), intima thule (2015, nominacje do Nagrody Literackiej m.st. Warszawy i do Silesiusa), wspólnie z Joanną Łańcucką Waruj (2019, nominacje do Silesiusa i Nagrody im. W. Szymborskiej) oraz Hista & her sista (2021, nominacja do Silesiusa), dwie książki eseistyczne: Stratygrafie (2010, nagroda Warszawska Premiera Literacka) i Powlekać rosnące(2013) oraz zbiór wierszy dla dzieci Piraci dobrej roboty (2017). Redaktorka książek: Solistki. Antologia poezji kobiet (1989–2009) (2009, razem z Marią Cyranowicz i Justyną Radczyńską) oraz Warkoczami. Antologia nowej poezji (2016, wraz z Beatą Gulą i Sylwią Głuszak). Członkini grupy feministyczno-artystycznej Wspólny Pokój. Mieszka w Warszawie.

Powiązania