BL‑e premiery: MATEUSZ, SŁOMCZYŃSKI i SOSNOWSKI
Najlepsze książki poetyckie ubiegłego roku dostępne teraz w formacie elektronicznym! Są to: nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia Stacja wieży ciśnień Dawida Mateusza, trzeci tom finalisty Nike Szymona Słomczyńskiego Latakia oraz książka wyróżnionego Silesiusem za całokształt twórczości Andrzeja Sosnowskiego Trawers.
Książki nie mieszczą się już do wakacyjnych walizek? Na szczęście są lipcowe e‑premiery Biura Literackiego. Najlepsza poezja ubiegłego roku dostępna jest już w formacie elektronicznym. To nominowana do Nagrody Literackiej Gdynia Stacja wieży ciśnień Dawida Mateusza, trzeci tom finalisty Nike Szymona Słomczyńskiego Latakia oraz ostatnia książka wyróżnionego Silesiusem za całokształt twórczości Andrzeja Sosnowskiego Trawers.
Latakia już za sprawą tytułu odsyła do gry znaczeń jako stałego wyróżnika poezji Słomczyńskiego – w przypadku tego tomu kon®takt zawierany przez autora z czytelnikiem wydaje się jeszcze bardziej niesprecyzowany niż dotychczas. Pytanie o to, czy wciąż jeszcze liczy się twardy i dający się pochwycić sens, czy chodzi raczej o pewien gest literacki, wikłający wiersz w sieć kulturowych znaczeń, nie tylko pozostaje bez odpowiedzi, ale być może w ogóle nie powinno zostać zadane.
Poeta zdaje się sugerować wyraźnie, że ani on, ani nikt inny nie jest w stanie kontrolować znaczeń słów i ich pozajęzykowych odniesień: nie ma bowiem wpływu na to, że Syria i Latakia, do niedawna kojarzące się tylko ze znanym tytoniem, teraz przywołują na myśl wojny. I to właśnie te nawiedzające wiersz znaczenia, przychodzące z porządku pozaliterackiego, ze świata wydarzeń społeczno-politycznych, brzmią w Latakii szczególnie ciekawie.
Podobnie u Dawida Mateusza, którego debiutancka Stacja wieży ciśnień – tom dopracowany zarówno w aspekcie językowo-stylistycznym, jak też obrazowym i konceptualnym – pełni funkcję autorskiej rozgłośni radiowej. Wydarzenia zza wschodniej granicy pozwalają poecie zarysować szerokie tło dla wierszy, których zaangażowanie wydaje się oczywiste. Jednak nie tylko polityka napędza maszynerię tych utworów, lecz również rozpracowywanie relacji intymnych i społecznych.
Autor w jednym z wywiadów mówił, że „książka potrzebuje bohaterów, wewnętrznej fabuły (niekoniecznie linearnej), tła społeczno-politycznego i tła historycznego. Przeważnie są to zasady pisania dobrej prozy, ale moim zdaniem tyczą się w równym stopniu książek poetyckich, co zostało nieco przez poezję, nazwijmy, współczesną, zapomniane”. „Są to – dodawał Mateusz – po prostu warunki konieczne, żeby pisana książka miała szansę być książką dobrą”.
Ostatnia książka Andrzeja Sosnowskiego wydaje się natomiast ponowną próbą pomyślenia i przekroczenia idei końca literatury albo też spójnej, „kojącej” narracji o świecie. Pisarski wysiłek poety koncentruje się na powrocie poetyckości, dyseminacji, rozplenianiu sensów i znaczeń słów. Sosnowski po raz kolejny stawia swoich czytelników nad przepaścią języka, ale wyciąga z tej kłopotliwej sytuacji odmienne niż dotychczas wnioski.
Na pytanie, co po końcu starego świata, nie ma tu prostej odpowiedzi: „syndyk masy upadłościowej starego świata na swojej wieży/ stoi jak stał w błyskach trzech morskich latarni taki piękny”. Zestawienie starych i nowych poematów pokazuje, że rozpad języka to także klęska porządku i ładu społeczno-politycznego. Nowa stolica, do której zniósł dryfującego narratora „Trawersu” „jakiś dziwny prąd”, chociaż pnie się w górę i „ma sto dwadzieścia kondygnacji”, okazuje się miastem pustym, miastem „żywych trupów” albo „żywych tropów”, groteskową i makabryczną fikcją.