John LENNON: Przestworzone rzeczy
Uczestniczymy dzisiaj w jednym z najważniejszych wydarzeń literackich tej jesieni. W Biurze Literackim ukazał się właśnie zbiór wszystkich groteskowych i purnonsensowych opowiadań, wierszy oraz rysunków Johna Lennona – Przestworzone rzeczy w tłumaczeniu Filipa Łobodzińskiego.
9 października obchodziliśmy osiemdziesiątą rocznicę urodzin Johna Lennona, 8 grudnia minie czterdzieści lat od jego śmierci. Dzisiaj uczestniczymy w jednym z najważniejszych wydarzeń literackich tej jesieni. Kolejną po prozach Boba Dylana i Nicka Cave’a oraz tomach Laurie Anderson i Patti Smith „rockandrollową” książką w Biurze Literackim są trzy zbiory tekstów Johna Lennona w kongenialnym przekładzie Filipa Łobodzińskiego.
Najważniejszy z czterech Beatlesów swoją pierwszą książkę – John Lennon in His Own Write – wydał w 1964 roku. W 1965 roku światło dzienne ujrzały A Spaniard in the Works. Obydwie publikacje zdradzały niezwykłe poczucie humoru i umiejętność żonglowania językiem, a także otrzaskanie autora zarówno w klasyce brytyjskiego absurdu, jak i twórczości mistrzów pokroju T.S. Eliota czy L. Carrolla. Kiedy ponad dwie dekady później, w 1986 roku, Yoko Ono wydała zbiorek Lennona Skywriting by Word of Mouth, dwie publikacje rozrosły się do trylogii.
Pierwsze dwie książeczki miały swoją polską wersję już w latach dziewięćdziesiątych pod tytułem Na własne kopyto. Stworzył ją wybitny poliglota i tłumacz Robert Stiller. Książka po polsku też jest błyskotliwa, chuligańska – aczkolwiek obciążona zbytnią potrzebą Stillera, by odczytywać Lennona poprzez realia III RP i zakotwiczyć tę prozę w polskich realiach polityczno-społecznych tamtego czasu. Dziś większość tych aluzji jest nieczytelna, bo wiele nazwisk i sytuacji odeszło w niepamięć.
Dlatego gdy w Biurze Literackim (gdzie ukazały się proza Boba Dylana i Nicka Cave’a oraz teksty Laurie Anderson i Patti Smith) narodziła się idea wydania po polsku Skywriting by Word of Mouth, pojawiło się zarazem pytanie, czy nie pokusić się o ponowne spolszczenie dwóch książeczek, które Lennon wydał za życia. Nie po to, by unieważnić pionierską i pomysłową pracę Roberta Stillera, ale żeby odczytać Lennona poprzez Lennona, rezygnując z udomawiania go w polskich realiach.
„Moja praca zawsze polega na tym, by słuchać autorów, starając się wyobrazić sobie, jakim tonem, jakim głosem, jakim stylem mówiliby, gdyby umieli w polski – ale wciąż pozostając sobą, czyli tymi ludźmi, których ukształtowały ich własne, obcojęzyczne ekosystemy” – zdradza Filip Łobodziński w rozmowie z Adamem Poprawą. W najnowszym tłumaczeniu pozostaniemy więc w szczególnej bliskości z oryginałem. Doświadczymy tego samego nonsensu, odczytamy impulsy literackie twórcy. Usłyszymy echa sytuacji społeczno-politycznej w Anglii i Ameryce, przeczytamy o sytuacji rodzinnej Lennona.
„Kto jest mędrcem, a kto głupcem?” pisze Tadeusz Sławek w recenzji najnowszej książki. „Wyzwolony język absurdalnej gry nigdy nie da jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie: głupiec na wzgórzu, the fool on the hill, podziwia wschody i zachody słońca, dostrzega całą plątaninę spraw tego świata; pyta – ale nigdy nie daje odpowiedzi: he never gives an answer. (…) farsa, którą nam serwuje Lennon, zostawia zewnętrzną powłokę wydarzeń, lecz gdy smakujemy owo językowe danie czujemy, że nadzienie tej powłoki, jej farsz, jest inny. Wzniosłość staje się śmieszna, często okrutnie śmieszna.”
Książka sięga do sedna, jest próbą oświetlenia twórczości Lennona na nowo, ukazuje niesamowite oblicze legendarnego twórcy muzycznego. Kiedy muzycy wydają książki, najczęściej można się spodziewać albo wspomnień („a wtedy po koncercie nasz menago dostał piany”), albo poradników („strój w open E daje taki efekt, że mniam”). Niewielu stać na stworzenie czegoś, co można postawić na półce z literaturą. Bob Dylan, Nick Cave, Laurie Anderson – ta lista naprawdę nie jest imponująca. W rockandrollowym świecie pierwszy był John Lennon.