Marcin SENDECKI: W
Biuro Literackie opublikowało właśnie kolejny tom poetycki Marcina Sendeckiego. To już jedenasta książka, jaką autor Błamu oraz Opisów przyrody wydał w przeniesionym niedawno do Stronia Śląskiego wydawnictwie. Po wymagających niezwykłego skupienia wierszach z Przedmiaru robót (tomu nagrodzonego Wrocławską Nagrodą Poetycką Silesius) oraz z Lamet, przyszedł czas na W – książkę dającą się czytać jako poemat autobiograficzno-autotematyczny, rozbudowana elegia na śmierć przyjaciela oraz próba zapisania i utrwalenia wspólnych losów w wierszach.
Sendecki, mówiąc dość ogólnie, materią językową, językiem poetyckim oraz sposobem istnienia wiersza i jego odniesieniami do rzeczywistości pozajęzykowej interesuje się od dawna. Niewykluczone, że cała jego twórczość, pozornie niezrozumiała, oporna, hermetyczna, jak sądzą niektórzy, bierze się z chęci ciągłego przesuwania granicy i sprawdzania, co i jak da się powiedzieć. Dwie poprzednie książki rozgrywają ten wątek cokolwiek bezpośrednio, tymczasem W w pierwszej chwili sugeruje sensy raczej autobiograficzne niż autotematyczne.
Nagromadzenie imion i nazwisk, nazw ulic, miejsc, opisów sytuacji, przybierających formę mniej lub bardziej rozbudowanych anegdot, okazuje się, paradoksalnie, cokolwiek dezorientujące. Problem czytelnika leży nie w tym, że dostaje od wierszy zbyt mało szczegółów, by właściwie rozeznać się w tych biograficznych strzępach, lecz w braku spoiw, przejść, elementów łączących. Nie sposób czytać „W” kluczem wspomnieniowo-prywatnościowym, bo chociaż śmierć Tomka Gańki, przyjaciela poety, wydaje się istotna, to – jak pisze Sendecki – „Powiedzmy, że temat/ lokuje się obok”.
To właśnie pojawiający się dokładnie w centrum książki wiersz dwudziesty piąty, z którego pochodzi powyższy cytat, pozwala nieco lepiej zrozumieć zamysł poety: „Powiedzmy, że banał/ wystąpi tu w funkcji/ pozornego odróżnienia.// Powiedzmy, że tytuł/ ma walor,/ który bada się absencją.// Powiedzmy, że temat/ lokuje się obok.// Powiedzmy, że log/ nie ma stron.// Powiedzmy, że/ ścieżka jest ciemna”. Chodzi zatem znów – jak można to interpretować – o samą opowieść, o mówienie, a nawet umawianie się (tak można rozumieć powtarzające się „powiedzmy”).
Powyższe wyjaśnienia mimo wszystko nie są jednoznaczne. Mówiąc, że „ścieżka jest ciemna”, poeta odsyła zapewne do motta otwierającego książkę: „Noc, wśród której poruszamy się po omacku, jest dla nas zbyt ciemna, abyśmy mogli cokolwiek o niej twierdzić, nawet to, że jej przeznaczeniem jest trwać” (Lévi-Strauss). Rzecz w tym, że nie wiemy, dokąd owa ścieżka ma nas zaprowadzić – do języka? Do wiersza? Do milczenia?