Roman HONET: pamięć niczyja, ciało moje
Tuż przed tegorocznym TransPortem Literackim 29 ukazuje się niezapowiadany wcześniej nowy tom Romana Honeta pamięć niczyja, ciało moje.
Tuż przed tegorocznym TransPortem Literackim 29 ukazuje się niezapowiadany wcześniej nowy tom poetycki Romana Honeta pamięć niczyja, ciało moje. Pamięć nawraca tu jak uparty refren, strata nie milknie na jawie ani w snach, ciało udręcza się w mechanizmie odwyków i samozatraceń.
Laureat m.in. Nagrody im. Wisławy Szymborskiej prowadzi nas zarówno tymi ścieżkami, którymi już stąpiliśmy, gdzie rytm kroków wyznaczała znajoma nuta lamentu, jak i nieznanymi dotąd, groźnymi ostępami, gdzie oniria myli się z delirią, biografia z bajką, a własna cielesność – z chorobliwymi widmami wspomnień. W kruche słowa, kruchy lód pod stopami – nie pękaj, idź.
„Nowa książka Romana Honeta ‘cała jest zbudowana z ran’, mówiąc językiem Stachury; prosi więc każdym nabrzmiałym od emocji wersem, żeby jej nie odfajkowywać. Jeśli ktoś nie musi wchodzić w ten rozedrgany gąszcz, to powinien dać sobie spokój i pójść w stronę czegoś, co da się szybko i na zimno spacyfikować, ‘ugryźć’ w sprzyjającym, polonistycznie wyrobionym, języku”.
W ten sposób o książce pisze w biBLiotece Karol Maliszewski i dodaje: „Po co czytać takie wiersze? Żeby się przekonać, jak blisko jest od ‘pisania’ do ‘picia’? Że to podobne znieczulanie okrucieństwa czasu, łagodzenia wciskających się wszędzie ostrych kantów bytu? Zatem proces czytania – ‘czytania wierszy’ – dołącza w tej koncepcji do zacnego grona poszukiwanych analgetyków. Zmiękcza, znieczula, łagodzi”.
„Chciałem przystać na przemijanie – mówi autor. – Ponieważ inaczej nie można, ponieważ żaden płyn nie zastąpi krwi. Żadne myśli w przebraniu najrozmaitszych refleksji, czasem dość udatnych, przynajmniej sentencjonalnie, może nawet filozoficznie, a czasem głupawych, ani opieranych na doświadczeniu porad i sugestii nie zdołają ocucić życia, które kiedyś stanęło za nimi”.