Różni AUTORZY: Wiersz i opowiadanie doraźne 2020
Nakładem Biura Literackiego ukazała się antologia Nikt nie jest sobą nawet na wyspie. Książka jest efektem wspólnego pisania wierszy i opowiadań przez 34 autorki i autorów. Pisane przez cały rok teksty układają się we wspólny archipelag i stwarzają przestrzeń do dyskusji na temat minionych dwunastu miesięcy.
Na wydaną właśnie antologię składają się teksty pisane – zarówno przez uczestników konkursu, jak i uznanych już twórców – każdego 25. dnia miesiąca od września 2019 do sierpnia 2020 roku. To niezwykła kronika jednego roku, wzbogacona 12 zdjęciami Elżbiety Lempp, która uwiecznia w formie osobistych przekazów m.in. doświadczenie pogłębiającej się immersji spowodowanej społeczną izolacją, lęki pandemiczne i te związane z przeczuciem katastrofy ekologicznej, ale też masowe akty protestu przeciwko dyskryminacji i wykluczeniu. Te bezkompromisowe wiersze i opowiadania uczulają czytelnika na bezbronność i kruchość życia, ale też zachęcają go do aktywnego działania, gdyż zwracają uwagę na kwestie wyzysku i nadużywania natury, hiperkonsumpcji i absurdu związanego z naszym kapitalistycznym poczuciem panowania nad sytuacją.
„U początku mamy więc jeden zwyczajny dzień minionego roku” – pisze w posłowiu „O nadziei” Jakub Skurtys. „Jeszcze przed wielkimi pożarami lasów w Australii, kilka miesięcy przed wybuchem pandemii, która trwale przedefiniowała nasze sposoby bycia razem (…). Każdy kolejny miesiąc prowadzi nas jednak w głąb katastrofalnego jak na razie roku 2020, co widać doskonale w samej antologii, bo i ta robi się coraz bardziej ponura (z drobnymi przebłyskami), stając się świadectwem politycznego, egzystencjalnego i etycznego kryzysu, przez jaki przechodzimy w ostatnich miesiącach. Na wezwanie wydawcy piszący odpowiedzieli tłumnie, przesyłając prawie 300 zgłoszeń, a mimo to książka nie przekracza rozmiaru standardowego tomu poetyckiego. O to bowiem chodziło: żeby ułożyć opowieść, a nie kolejną pokazowo-interwencyjną antologię tematyczną”.
Zdaniem Jakub Skurtysa: „Dzięki czasowej rozpiętości projektu, lepiej udało się zatrzeć wrażenie, że wiersze ogranicza konkretna data, bardziej społeczno-polityczna niż osobista zresztą, a cytat lub zasłyszany news sterują tekstem. Nad medialną doraźnością przeważa perspektywa osobista”. Do grona autorek i autorów antologii dołączyły laureatki poprzednich edycji konkursu – Antonina Małgorzata Tosiek z utworem „ja jestem policzalna, ja jestem statystyczna” i Katarzyna Szaulińska z tekstem „już ponad tysiąc”. W finale konkursu znalazły się 3 wiersze autorstwa Agaty Puwalskiej („no worries”), Jakuba Sęczyka („hotel arłamów”) i Julka Rosińskiego („Trajektoria krzyża zakłada”). Po ich prezentacji, w wyniku głosowania publiczności zdecydowano, że laureatem zostanie najmłodszy z uczestników – Julek Rosiński ze swoim utworem z grudnia 2019 roku.
„Jeżeli temat ekologii na dobre rozsiadł się w dyskusji społecznej, to oczywiste jest także to, że stał się obiektem nie do obejścia również dla szeroko pojętej sztuki, która skorupkę dialogu nosi od zawsze” – mówi w rozmowie z Dawidem Mateuszem dziewiętnastoletni warszawski poeta Julek Rosiński. „Moim zdaniem znajdujemy się w momencie przełomowym dla całej poezji zaangażowanej, która podobnie jak inne formy protestu zaczyna powątpiewać w swoją (…) skuteczność” – dodaje. „Jeżeli czegoś współczesnej polskiej liryce brakuje, to odwagi, tym wyżej. Brakuje przysłowiowych cojones, np. w przyznawaniu nagród, a potem traci na tym nie tylko odrzucony twórca, ale też poezja, która w pewien sposób traci twórcę”.
W autorskim komentarzu do wiersza „Trajektoria krzyża zakłada” zamieszczonym w Magazynie Literackim biBLioteka Julek Rosiński pisze: „Tekst jest krótki, mamy ptaki, bomby, sternika, ląd w konflikcie z morzem, ale co irytujące ‒ mamy też sąsiadów, którzy wytrącają jednolity obraz. (…) To właśnie konflikt wydaje się tu słowem kluczem, odwiecznym drganiem, dokręconym do stałości Heraklitem, konflikt atomu z atomem, zewnątrz z wewnątrz”. Zamiast „pięknie wyrecytować postulaty MSK, extinction rebellion czy innych tego typu organizacji”, autor przywołuje „twarz przechodzącą w fale, fale przechodzące w ląd, ląd odbijający ptaki” – twarz arcybiskupa Marka Jędraszewskiego.
Od jakiegoś czasu sytuacja na świecie raczej nie sprzyja budowaniu wspólnot. A jednak powstają one, na przekór wszystkiemu. Można ulec wrażeniu, że Stacja Literatura, najstarszy festiwal literacki w Polsce, jest już zbudowana. Bez obaw, to rzeka, do której nie można wejść dwukrotnie. Antologia stanowi nie tylko kronikę wydarzeń związanych z festiwalem. Teksty tworzą opowieść o procesach cały czas zachodzących, o sytuacjach, które coraz szybciej rozwijają się w nieprzewidywalnych często kierunkach. Są więc grą, w której zdzieraniu pozorów towarzyszy zapowiedź powstania kolejnych. Opisują rzeczywistość, która z każdym kolejnym miesiącem pilniej potrzebowała komentarza. Układają się we wspólny archipelag, stwarzają przestrzeń do dyskusji na temat tego szczególnego roku. Dlatego, że wszyscy go doświadczyliśmy. Nikt nie jest sobą nawet na wyspie.