Stacja Literatura 25: Nowe głosy z Polski
17 sierpnia 2020 roku Biuro Literackie w tradycyjnym, dziewiątym już almanachu Połów. Poetyckie debiuty zaprezentuje kolejnych ośmioro autorów przed debiutem książkowym. Laureaci tegorocznej, piętnastej edycji konkursu (Paweł HARLENDER, Natalia KUBICIUS, Paweł KUSIAK, Michał MYTNIK, Marlena NIEMIEC, Klaudia PIESZCZOCH, Agata PUWALSKA, Jakub SĘCZYK) otworzą swoim czytaniem festiwal Stacja Literatura 25.
Jako pierwszy zaprezentuje się Paweł HARLENDER, który w swojej liryce, według Dawida Mateusza: „pokazuje, że wpatrując się w jeden punkt, tracimy ze swoich oczu wszystko, co znajduje się wokół niego; udowadnia nam, że dotykamy ściany i nie czujemy jej faktury; twierdzi, że wąchamy ten kwiat i nie widzimy jego koloru. I właśnie dlatego ostatecznie zachęca nas, żebyśmy jednak spróbowali zatańczyć z nim w tę grę zupełnie bez zobowiązań, a propozycje ‘bez zobowiązań’ zawsze są bardzo kuszące”. W rozmowie z Jakubem Sęczykiem urodzony w 1992 roku krakowski autor podkreśla, że „trudno nam patrzeć w oczyszczony ze znaczeniowości sposób. To nie jest oczywiście tak, że tego ostatniego się wyrzekam. Jest dla mnie równie istotny. Mówię tylko, że zostały tu zaburzone pewne proporcje. Uczmy się kochać brzmienie, tak szybko, tak mocno, tak właśnie”.
„Uważam poezję zaangażowaną za szczególnie ważną, o ile nie najważniejszą. Mam świadomość, że identyfikując się z nią, pozbawiam się oryginalności, ale to z kolei sugeruje, że zaangażowania nie brakuje” – twierdzi druga laureatka projektu, urodzona w 1998 roku w Cieszynie Natalia KUBICIUS, autorka zestawu „Umowa śmieciowa”, a którym pochyla się nad pakietem umów zawartych przez jednostki ze społeczeństwem. „Ocena jest dosyć kategoryczna i jednoznaczna, w kolejnych wierszach poetka unaocznia nam fałsz i brak poczucia bezpieczeństwa: a to w relacjach społecznych, a to w relacjach intymnych, a także w relacjach z obywatelami tego samego kraju, państwem jako instytucją, dominującą w niej religią czy instytucją tę religię reprezentującą” – pisze o zestawie cieszyńskiej poetki Dawid Mateusz.
Nieco inaczej ten temat rozwija w „Grypsach proroków” Paweł KUSIAK, który podkreśla: „Żyję w tym kraju już jakiś czas, teraz w Krakowie, wcześniej w mniejszym mieście, czytam i słucham, i wydaje mi się, że po transformacji ’89 roku, w polskiej wersji późnego kapitalizmu, kapitalizmu w okresie kryzysu, nekrokapitalizmu, czyli w rzeczywistości, która mnie dotyka, te dwa języki – kapitalizmu i Kościoła – po prostu się połączyły. Zamysł był więc taki, żeby zrobić podstęp i zajść je od tyłu. Obnażyć je”. Urodzony w 1998 roku w Krośnie, a związany z Krakowem poeta w swoich wierszach zaskakuje samoświadomością. W laudacji towarzyszącej jego zestawowi Dawid Mateusz zaznacza: „Mamy dokładnie przetrzebioną historię filozofii (Hegel i dlaczego nie Hegel albo Baudrillard i także: dlaczego nie), mamy przetrzebioną historię awangardy – i Czyżewskiego, i Rybickiego (którym autor zajmuje się naukowo), a nie tylko awangardy, bo jest Kusiak pilnym studentem w widmowej katedrze historii literatury”.
„Ja faktycznie chciałbym przekonać ludzi, że język ławki może być językiem poetyckim. Pamiętam wiele pięknych rozmów czy sytuacji jeszcze z czasów liceum i tę świadomość, że nie jestem w stanie się nimi podzielić z kimś spoza, bo język i nasze zachowania są po prostu z góry traktowane jako szczeniackie zagrywki i coś do potępienia. Nikt nie starał się dostrzec w tym czegoś więcej, nikt nie próbował nas do końca zrozumieć” – a to już Michał MYTNIK, który zaprezentuje się jako czwarty uczestnik projektu. Mytnik – do niedawna tarnowianin, dziś krakowianin, urodzony w roku 1997 – to autor zestawu „Hoodshit”, o którym Dawid Mateusz pisze tak: „Projekt ten staje się coraz bardziej wyrazisty i tak naprawdę już teraz Mytnik operuje charakterystyczną, niepodrabialną frazą, której dopracował się w poszukiwaniach gdzieś między Tomažem Šalamunem, Robertem Rybickim, Tomaszem Pułką i Andrzejem Sosnowskim a językiem ławki małopolskiego miasteczka. ‘Hoodshit’ zachłannie czerpie ze slangu, języka bloków i kultury skejterskiej, całe to doświadczenie przefiltrowując przez wrażliwość poetycką i świadomość literacką autora”.
„Wszystko to odbywa się w przestrzeni wręcz mikrobiologicznej. Tkanek powstawanie, tkanek obumieranie ‒ w świecie, w którym następuje wymiana tego, co ludzkie, z tym, co przynależne większym siłom natury. No i przemiana, transgresja, która jest istotą tej poezji” – to słowa z laudacji dotyczącej twórczości Marleny NIEMIEC, kolejnej związanej z Krakowską Szkołą Poezji laureatki tegorocznego Połowu, która w rozmowie z Pawłem Kusiakiem przyznaje „Obrazowanie jest dla mnie najważniejszą kwestią w wierszu, ponieważ przez nie mogę przekazać najwięcej bodźców i nie są one związane tylko z patrzeniem, ale i ze słyszeniem, ze smakowaniem, z każdą inną formą obcowania ze światem. Ale to w obrazie da się najwięcej zawrzeć. W ogóle bardzo lubię malarstwo, mam wrażenie, że to mimo wszystko dziedzina sztuki, która dociera do odbiorcy pełniej niż słowo, mocniej oddziałuje. Jeśli uda mi się oddać słowem to, co widzę – myślę, że mi się udało, udało tekstowo. Ja wiersze bardziej widzę, niż słyszę” – dodaje poetka.
„Czasami kryją się za nimi konkretne historie czy zdarzenia–katalizatory, które potem staram się przemielić przez machinę abstrakcji. Ale często jest tak, że jakieś jedno zdanie, czy nawet pojedyncze słowo wywołuje u mnie taki zestaw skojarzeń, że właściwie wiersz bierze się znikąd i jest również dla mnie całkiem nowym, niezależnym bytem” – mówi szósta laureatka, zamieszkała w Madrycie Klaudia PIESZCZOCH, której metoda twórcza przypomina nieco pracę laboranta. Nie dość, że stajemy tutaj nad mikroskopem, to ten mikroskop umieszczony jest jakby w wewnętrznych warstwach samej historii: „byłam wiele razy w samym środku chleba/ szarej gęstej masy na dnie oka stąd nie widać/ jabłoni ani innych białych zakłóceń” ‒ pisze Pieszczoch w wierszu „kambium”, a kambium to „miazga twórcza”, termin biologiczny, który wydaje się niezwykle trafny w kontekście tej poezji i miejsca, z którego ona pochodzi.
„Haka z zasady ma dodać animuszu przed konfrontacją, jej zadaniem jest przestraszenie przeciwnika, zrobienie na nim wrażenia. Nie jestem pewien wobec kogo swoją hakę tańczy bohaterka Agaty PUWALSKIEJ, nie wiem, kto tym przeciwnikiem tak naprawdę jest. Ba, nie wiadomo jednoznacznie, czy on w ogóle istnieje” – pisze Dawid Mateusz o zestawie „Haka!” Agaty Puwalskiej, która o swojej metodzie twórczej mówi Michałowi Mytnikowi w ten sposób: „Te wiersze budowane są na zasadzie takich ‘słownych teledysków’. Zestawiam ze sobą wiele obrazów i najlepiej, gdy pochodzą z odległych od siebie kontekstów, więc rzeczywiście obraz dziwi się kontekstowi, w który został wplątany, a jednocześnie jest oderwany od tego kontekstu, z którego pochodzi” – mówi autorka.
Ósmym laureatem tegorocznej edycji jest wrocławski autor Jakub SĘCZYK, którego usłyszymy jako ostatniego w otwierającym festiwal Stacja Literatura 25 czytaniu. Sęczyk sam doskonale ustawia się wobec pewnej tradycji literackiej: „Uprzedzając zoila, sam wytoczę przeciw sobie zarzuty. Widać wpływy Góry, Sosnowskiego, Pułki (podaję w porządku alfabetycznym). Mogę się tylko zgodzić. Mniej ważne jest chyba, że w książkach wymienionych autorów zaczytywałem się i stale do nich wracam, bardziej, że uważam tych poetów za przedstawicieli jednej tradycji wiersza polskiego, z którą mi też po drodze”, co Dawid Mateusz w swojej laudacji uzupełnia o jeszcze jeden wątek: „Ze wszystkich laureatów tegorocznego Połowu to właśnie Jakub Sęczyk najlepiej wie, co to jest czterobrygadówka. Tutaj, podpuszczony przez strategię poety, też zaproponuję zestaw haseł dla krytyków: prekariat, protest, brak ubezpieczenia, stawka godzinowa, poezja zaangażowana”.
Poziom tegorocznego Połowu jest zaskakująco wyrównany, a wszyscy laureaci wypracowali już charakterystyczną dla siebie dykcję, dlatego należy spodziewać się mocnego otwarcia Stacji Literatura 25!
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury