Stacja Literatura 25: Podsumowanie
„Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” – pod tym wieloznacznym hasłem, pochodzącym ze wstępu do zbioru esejów Charlesa Bernsteina, odbyła się 25. edycja Stacja Literatura.
„Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” – pod tym wieloznacznym hasłem, pochodzącym ze wstępu do zbioru esejów Charlesa Bernsteina, odbyła się 25. edycja Stacja Literatura. Choć do ostatniej chwili nie było pewności, czy sytuacja epidemiologiczna nie pokrzyżuje planów organizatorów, to udało się doprowadzić do realizacji jubileuszowej edycji imprezy z niemal tym samym programem, który został przygotowany jesienią 2019 roku. I chociaż niektórzy mogli wyobrażać sobie jubileusz najstarszego polskiego festiwalu literackiego w bardziej hucznej formule, to za sukces można uznać fakt, iż na cztery dni między 10 a 13 września Stronie Śląskie stało się znów artystyczną enklawą. By impreza mogła dojść do skutku i możliwe było zachowanie reżimu sanitarnego, konieczne okazało się zmniejszenie liczby uczestników z niemal pół tysiąca do 150 osób. W ciągu ćwierćwiecza imprezy nigdy nie było tak mało widzów wydarzeń przygotowanych przez Biuro Literackie, ale też nigdy nie wytworzyła się tak wspaniała, prawie rodzinna atmosfera.
„Poetyckie działanie jest równie fundamentalne dla naszej demokracji, jak karta praw – jest czymś, co można świętować z entuzjazmem i przyjemnością” – deklaruje Charles Bernstein, gość specjalny festiwalu, jednoznacznie wskazując uniwersalną, a zarazem alternatywną dla standardów rynkowych, opierających się wyłącznie na rachunku ekonomicznym, wartość poezji, rozumianą szerzej niż jedynie w ramach literackich – wartość humanistyczną. Kolektywność i zbiorowość „siedzą” w poezji, są jej spoiwem. To przekonanie – odmieniane przez rozmaite literackie dykcje, języki i poetyki – manifestowało się podczas tegorocznej edycji szczególnie mocno. Po raz kolejny ujawnił się wspólnotowy wymiar Stacji Literatura – festiwalu, który nie neguje wyjątkowości poszczególnych uczestników i uczestniczek, ale stwarza przestrzeń do wzajemnej inspiracji, wymiany myśli i rozwoju. Wyraźnie było widać to już podczas otwierającej festiwal debaty „Ludzie ze Stacji” prowadzonej przez Karola Maliszewskiego.
Tradycją festiwalowych podsumowań jest ankieta, która stanowi nie tyle „plebiscyt”, ile realne narzędzie wpływu gości i uczestników Stacji na kształt kolejnych edycji wydarzenia. Przy okazji jubileuszowej edycji odpowiedzi przesłało blisko 70% uczestników i uczestniczek. Jaki obraz Stacji Literatura wyłania się z tych głosów? Przede wszystkim dominuje radość, że mimo pandemicznych ograniczeń, dużego ryzyka, mniejszej liczby uczestników i gości udało się doprowadzić do spotkania w Stroniu Śląskim i Siennej. „Wbrew pozorom zmniejszenie liczby uczestników zadziałało na plus – łatwiej było nawiązać kontakt” – wskazuje jedna z uczestniczek. „Czuliśmy się od siebie dalej, trochę dalej nawet niż te dwa przepisowe metry. Ale nadal – na Stacji jak w domu. Nawet jeśli dziwnym, bo w remoncie i z domownikami na przymusowym urlopie”. Cieszą entuzjastyczne głosy tych, którzy w tym roku uczestniczyli w Stacji Literatura po raz pierwszy, a było to spore grono twórców. „To mój pierwszy festiwal, a od razu poczułam się jak w domu. Poziom bardzo wysoki i to daje kopa motywacji do rozwoju!”. „Byłem na Stacji po raz pierwszy – mam nadzieję wrócić za rok” – to tylko pojedyncze z przesłanych głosów.
Gdyby wyniki ankiety potraktować jako pretekst do charakterystyki uczestników i uczestniczek Stacji Literatura 25, to słowem, które mogłoby najlepiej ująć bogactwo tej grupy, jest „różnorodność”. Podobnie jak przed rokiem opinie publiczności rozłożyły się między wszystkie festiwalowe wydarzenia, premiery czy czytających autorów. Cementuje się tym samym przekonanie, że wspólnota uczestników, gości, autorów – słowem: wszystkich, którzy współtworzą festiwal – to osoby „antyplebiscytowe”, ceniące kolektywną pracę i debatę bardziej niż rankingi (pojedyncze osoby odmówiły wskazania najlepszych prowadzących czy najciekawszych czytań właśnie ze względu na zespołowy charakter tych wydarzeń). Ostatecznie najmocniejszymi punktami programu okazały się spotkanie z Charlesem Bernsteinem wokół premiery tomu „Świat w ogniu”, czytania z cyklu Muzyka słowa z tomów „Zabawne i zbawienne”, „POGO GŁOSEK”, „Wtracenie” i „Druga osoba”, otwierające festiwal wydarzenie z udziałem autorów i autorek z zeszłorocznego Połowu, a także emocjonująca debata „Nowe języki poezji”. Nie zawiedli także prowadzący – „szczególnie brawurowo” wypadło prowadzenie Jakuba Skurtysa, ale głosy uznania zbierali także: Karol Maliszewski, Joanna Orska, Joanna Mueller, Juliusz Pielichowski, Jerzy Jarniewicz czy Joanna Roszak.
W centrum Stacji Literatura były jak zawsze czytania z premierowych książek. Świadomie wybrana formuła spotkania twórców o odmiennych dykcjach, na różnych etapach kariery literackiej – zarówno mistrzów, jak i debiutantów – gdzie wszyscy czytają na równych zasadach, spotkała się z dobrym przyjęciem ze strony uczestników: „dezaktualizacja podziałów ze względu na wiek, doświadczenie twórców” to wielka wartość festiwalu. W ankietach powtarzały się wyrazy uznania za „podejście do scenicznego przedstawiania utworów poetyckich i prozatorskich”. Pisano też o „ciarkach na czytaniach autorów przed i po debiucie”. Choć nie było takiej prezentacji, której nikt nie wskazałby jako „tej najważniejszej”, to wśród najbardziej zapadających w pamięć autorów znaleźli się Adam Kaczanowski („to były fajerwerki”), Katarzyna Szaulińska („charyzmatyczna”), Michał Mytnik („jest jednym z tych, co zmieniają wierszowanie w Polsce”) i Paweł Harlender („tak się powinno czytać”). Szczególne pandemiczne realia, w jakich odbyła się 25. edycja, uniemożliwiły czytanie „na żywo” niektórym autorom – na tę okoliczność zostały przygotowane nagrania z ich udziałem. Oklaski po festiwalowej prezentacji są czymś naturalnym, ale jeżeli dostaje je autor, który jest obecny jedynie za pośrednictwem wcześniej przygotowanego filmu, to oznacza, że wydarzyło się coś niezwykłego. W ten sposób przyjęte zostało czytanie Bohdana Zadury z tomu Sekcja zabójstw.
Uczestnicy ankiety mają własne literackie gusta, sami szukają swoich ulubionych twórców i książek. Na jubileuszową edycję festiwalu Biuro Literackie przygotowało aż 26 premier – zróżnicowanych stylistycznie i formalnie – z których wszystkie znalazły na Stacji swoich czytelników (warto wspomnieć, że niektóre tomy na festiwalu miały swoje prapremiery). Największą popularnością cieszył się wybór wierszy Charlesa Bernsteina Świat w ogniu przygotowany przez Kacpra Bartczaka, ale zaledwie dwa głosy mniej uzyskał almanach Połów. Poetyckie debiuty 2019. Jednak w festiwalowej księgarni to wybór próz Elizabeth Bishop w tłumaczeniu Juliusza Pielichowskiego, Andrzeja Sosnowskiego i Marcina Szustra okazał się najczęściej kupowanym tytułem. Stało się już tradycją, że festiwalowa publiczność ceni sobie spotkania z tłumaczami i nowe książki przekładowe. Z uznaniem przyjęte zostały nowe przekłady klasyki europejskiej poezji: Miroljuba Todorovicia, Salvadora Espriu, Williama Blake’a, Otona Župančiča oraz współczesne prozy: Natašy Kramberger i Réki Mán-Várhegyi. Jeśli dodamy do tego nie mniej interesujące wydarzenia z udziałem autorów nowych tomów poetyckich: Joanny Roszak, Aleksandra Trojanowskiego, Jacka Dehnela i Grzegorza Kwiatkowskiego, a także spotkania z serii 25}25 (Karpowicz, Góra, Podgórnik, Różewicz, Tkaczyszyn-Dycki, Wojaczek, Zadura) – to otrzymamy próbkę tego, co na literackich frontach współczesnej literatury najciekawsze.
Na artystyczny wymiar Stacji Literatura składa się także doceniona przez publiczność „papierowa” scenografia (autorstwa Damiana Banasza). „Scenografia miejscami operująca dwuznacznymi symbolami była świetna” – czytamy w nadesłanych ankietach. Za oprawę graficzną odpowiadała w tym roku Marianna Sztyma – autorka większości okładek do festiwalowych książek. Choć dominuje przekonanie, że prace artystki są „oryginalne, świeże, urzekające”, a festiwalowy plakat „można z powodzeniem powiesić w pokoju na ścianie”, to zdaniem części osób bardziej odpowiednia byłaby bardziej radykalna, minimalistyczna estetyka. Muzykę do wszystkich wydarzeń przygotował Dominik Strycharski, który – podobnie jak przed rokiem Paweł Szamburski – wyrósł na prawdziwą gwiazdę festiwalu, co przypieczętował finałowym koncertem z Agnieszką Judycką. Uczestnicy zgodnie pisali: „muzyka cudownie skomponowana z wierszami”, „Dominik robi super klimat – to były świetne, freestylowe propozycje”. Jeśli w przyszłości przyjdzie nam jeszcze realizować festiwal z wykorzystaniem nagranych czytań, to będziemy mieć na uwadze wskazówki z tegorocznych ankiet, by muzyka była wtedy trochę bardziej wyciszona.
Nie byłoby Stacji Literatura bez Pracowni, które na dobre zrosły się z imprezą Biura Literackiego. To w nich uczestnicy festiwalu mogą skupić się na najważniejszych obszarach swojej twórczej aktywności. Zgodnie z pierwotnymi założeniami miało odbyć się aż dziewiętnaście Pracowni. Niestety część tych planów pokrzyżowała pandemia. Na miejscu odbyły się więc wyłącznie pracownie w ramach projektów wydawniczych (Twórcza, Pierwszej książki wierszem, Pierwszej książki prozą, Po debiucie, Badań literackich), a także Pracownia kadrowa dla księgarzy, dystrybutorów książek oraz finalistów konkursu „Wiersze i opowiadania doraźne”. Jak co roku w ankietach powracało pytanie, czy zajęcia w ramach Pracowni nie mogłyby trwać dłużej. Taki niedosyt to dowód na to, jak duża jest potrzeba tego typu pracy nad tekstem, i potwierdzenie dobrego doboru prowadzących. „Zajęć trochę za mało” – pisze jeden z uczestników – „ale za mało także dlatego, że były po prostu interesujące i na pewno coś ciekawego i ważnego dla własnego pisania można było z nich wyciągnąć”. „Warsztaty bardzo mnie zainspirowały. Chcemy więcej!” – wtórują inni uczestnicy.
Pochwały zebrali właściwie wszyscy prowadzący, finaliści projektów wydawniczych potrafili docenić wykonaną przez nich pracę (także tę w trybie konsultacji online jeszcze przed festiwalem). „Trudno o większe zaangażowanie niż to, z jakim pracował z nami Adam Kaczanowski”. „Kacper Bartczak to chyba najlepszy ze wszystkich Prowadzących ze Stacji. Widać po nim akademicki sznyt, niezbędny przy prowadzeniu literackich warsztatów na wysokim poziomie. Tak sobie wyobrażam zajęcia creative writing na uczelniach w USA (i nie tylko)”. „Prowadzący z Pracowni kadrowej byli naprawdę rewelacyjni”. „Sposób, w jaki Joanna Mueller poprowadziła zajęcia, zasługuje na najwyższą ocenę. Wykonała z nami kolosalną pracę”. „Po takie spotkania z wierszami jeżdżę na Stację!”. „Warsztaty z Dawidem Mateuszem niesamowicie dużo mi dały. Wytworzył na zajęciach i przed nimi świetną, równościową atmosferę – każdy chciał każdemu pomóc i doradzić”. „Marta Podgórnik spisała się świetnie”. „Prowadzący (Jakub Kornhauser) zdecydowanie najlepszy, z jakimkolwiek do tej pory pracowałem na warsztatach. Profesjonalny, przygotowany, zaangażowany”.
Stacja Literatura po raz kolejny skorzystała z gościnnych progów CETiK‑u, który musiał sprostać nie tylko literackiemu oblężeniu, ale także wymogom sanitarno-epidemiologicznym. Nie byłoby festiwalu, gdyby nie współpraca z lokalnymi firmami i inicjatywami, dla których zaangażowanie w Stację Literatura również wiązało się z dodatkowymi przygotowaniami i ryzykiem: Dworkiem Galosa czy zapewniającą wszystkim transport firmą Manikar. Zaangażowanie Czarnej Góry Resort również znacznie przekroczyło zwykłą biznesową współpracę. Po raz kolejny Stacji Literatura towarzyszył znakomity Grzegorz Wołoszyn – fotograf i autor świetnie czujący specyfikę takich wydarzeń. Materiał filmowy z całego festiwalu przygotowuje Tomasz Piechnik – to dzięki jego pracy już niebawem ci, którzy nie mogli przyjechać do Stronia, będą mieli okazję zobaczyć, co działo się na tegorocznej Stacji. W sytuacji zagrożenia epidemiologicznego opinie takie, jak: „nie odczułam rygoru restrykcji, czułam się jednak bezpiecznie”, są najlepszą formą docenienia wysiłku organizatorów, by każdy aspekt wydarzenia dopiąć na ostatni guzik.
By zrozumieć fenomen Stacji Literatura 25 w Stroniu Śląskim, najlepiej oddać raz jeszcze głos uczestnikom. Co jest dla nich największą wartością festiwalu? Dla jednych to: „Możliwość spotkania osób i rozmawiania o twórczości swojej i innych, wymiana doświadczeń, wyjście na kilka dni ze strefy własnego codziennego życia w sferę literatury i sztuki”. Dla innych po prostu: „Literatura, literatura, literatura!” czy „atmosfera równości, akceptacji, która sprawia, że chcę na Stację zawsze wracać”. Cieszą głosy zwracające uwagę na aspekt artystyczny festiwalu: „teatralność wydarzenia – to jest wartość sama w sobie”, „literacko festiwal był jak zwykle na najwyższym poziomie”, ale refrenem wracającym w kolejnych ankietach jest „wspólnota ponad podziałami, statusami i wiekiem”, „poczucie równości między pokoleniami”.
W Stroniu i w Siennej spotkali się już po raz piąty ludzie w różnym wieku, z różnych części kraju (i nie tylko), twórcy z dorobkiem i przed debiutem, o różnych gustach i poglądach. Udało się to, co – zwłaszcza w pandemicznej rzeczywistości – szczególnie trudne i cenne: zawiązać wspólnotę. „Wiadomo, że są spotkania, wiadomo, że są warsztaty, wiadomo, że chodzi nam wszystkim o literaturę, ale w tejże literaturze z jakiegoś powodu chodzi też o to, że na cztery dni kilkadziesiąt osób znienacka staje się dla mnie rodziną. Że czuję się na miejscu. Że wiem, co tam robię i o co nam wszystkim chodzi. Nigdzie indziej czegoś takiego nie dostanę” – czytamy w jednej z ankiet. A nie jest to głos odosobniony: „Największą wartością jest dla mnie możliwość przecięcia się z tyloma różnymi środowiskami od literatury, często o zupełnie innych interesach i podejściach: poeci, aspirujący poeci, akademicy, księgarze-bibliotekarze. Zobaczenie świata literatury ich oczami chociaż na chwilę sporo zmienia”.
W takim kontekście hasło festiwalowe „Nikt nie jest sobą nawet na wyspie” to nie tylko oddanie wyjątkowości i odrębności każdego uczestnika i każdej uczestniczki Stacji, którzy pozostają na swoich „wyspach”, ale także manifest, że w tej naszej zbiorowości nikt do końca „nie jest sobą”. Wspólnie się zmieniamy, rozwijamy. Każdy na swojej wyspie, ale blisko innych, jak nigdy dotąd. Bez takich wysp nie ma wspólnoty, bez wspólnoty nie ma miejsca dla takich wysp. Na cztery festiwalowe dni Kotlina Kłodzka zamieniła się w literacki archipelag. I na koniec warto dodać, że wszystkie wydarzenia, nie tylko te wymienione w tekście powyżej, odbyły się dzięki wsparciu Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego w ramach programów: „Partnerstwo dla książki” i „Promocja czytelnictwa”, a także Unii Europejskiej oraz Gminy Stronie Śląskie. Przyszłość imprezy zależeć będzie w dużym stopniu od tego, czy Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego przyzna kolejną trzyletnią dotację dla najstarszego festiwalu literackiego w Polsce. Tegoroczne wsparcie było ostatnim w obecnym, trzyletnim cyklu dotacji dla imprezy.
Dofinansowano ze środków Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego pochodzących z Funduszu Promocji Kultury