Szymon SŁOMCZYŃSKI: Latakia
Przedostatnią premierą 2016 roku w Biurze Literackim jest opublikowana właśnie, trzecia już książka poetycka Szymona Słomczyńskiego. Po nagradzanych i nominowanych do najważniejszych nagród tomach Nadjeżdża i Dwupłat poeta przygotował Latakię, tom pod żadnym względem nieustępujący dwóm poprzednim, rozwijający się jednak w odmienny sposób, w nieco innym niż dotychczas kierunku. Od dzisiaj książka dostępna jest we wszystkich dobrych księgarniach w Polsce oraz na poezjem.pl.
W swoim debiucie Słomczyński kontrolował język jak mało kto, jego fraza płynęła swobodnie, a każdy kolejny wers, każda kolejna przerzutnia sprawiały, że utwory otwierały się na nowe, nieprzewidywane przez czytelnika sensy. Z kolei Dwupłat stał się literackim konceptem, dwoistością, która ujawniała, że – jak pisała Klaudia Muca – „język znajduje się w stanie zawieszenia między dosłownością a figuralnością, przeszłymi stanami mowy, które powracają jako cytaty, a jej aktualnymi modelami, śmiercią a życiem”.
Latakia już za sprawą swojego tytułu odsyła do nieustannej gry znaczeń jako stałego wyróżnika poezji Słomczyńskiego – w przypadku nowego tomu kon®takt zawierany przez autora z czytelnikiem wydaje się jeszcze bardziej niesprecyzowany i niejasny niż dotychczas. Pytanie o to, czy wciąż jeszcze liczy się twardy i dający się pochwycić sens, czy chodzi raczej o pewien literacki gest, wikłający wiersz w sieć znaczeń (kulturowych i popkulturowych), nie tylko pozostaje bez odpowiedzi, ale być może w ogóle nie powinno zostać zadane.
Poeta zdaje się tymczasem sugerować jeszcze wyraźniej, że ani on, ani nikt inny nie jest w stanie kontrolować znaczeń słów i ich pozajęzykowych odniesień: nie ma bowiem wpływu na to, że Syria i Latakia, do niedawna kojarzące się tylko ze znanym tytoniem („Syria wtedy tylko to, tylko z tym”), teraz przywołują na myśl wojny, masakry i „bezdźwięczne bombowce”. I to właśnie te nawiedzające wiersz znaczenia, przychodzące z porządku pozaliterackiego, ze świata wydarzeń społeczno-politycznych, brzmią w Latakii szczególnie ciekawie.
Nie zmienia się tylko jedno – językowa precyzja i pewien charakterystyczny rytm, jaki znamy z dwu poprzednich książek, nadal stanowią o mistrzostwie Słomczyńskiego, o którym Agnieszka Wolny-Hamkało pisała, że „podpina się do języka jak do prądu. Uruchamia domino – jedne słowa przywołują następne na zasadzie dźwiękowych lub znaczeniowych skojarzeń. Asocjacje następują przypadkowo, a kompulsywny zapis obejmuje wszystko: doświadczenia egzystencjalne – cielesność, duchowość, analizę rzeczywistości i drobiazgowe badanie możliwości języka”.