Komunizm, gówno i może cię kocham
Poezją Tomka Gromadki rządzą frazy wybrakowane na bruku, nerwicowe perseweracje, elipsy wykopane z tabu klas. Nie, nie rządzą. Poezja Tomka Gromadki – brana z marszu i transparentu – nie pozwala przecież sobą rządzić, ale też nie zezwala sobie na przejmowanie rządów i posiadanie szczytnych racji. Więcej niż rządzenia jest w tej książce pożądania – chłopięcego, niespełnionego, okupionego upokorzeniami. Tak, bo i o kupowaniu (w dobie kapitalizmu) jest ta książka, i o rozmaitych okupacjach: przeżywanych w historii, w rodzinie, w relacjach miłosnych, wspólnotach aktywistycznych i w samym sobie. Publiczne kocha się tu z prywatnym, a wszystko podgląda ruchliwy „języczek wmurowany pod flakami grafii”.
powrót do domu
żyd z rewolwerem
czerwona babcia
drzewa
nie wyuczyłaś moich dłoni dotykania
matematyka i anarchizm
shitpoet
która
za żył 2
randka
[tylko rozkochując cię w sobie jak komunizm]
kapitalista
[u cioci na herbatce]
[kończy się opowieść]
wyznanie
być facetem
[ten wiersz nosił miłość]
odstawieniec
[oceniłeś ją po języku]
[to zagrożenie gdy mam rację]
nie pułka nawet nie wojaczek
wsparcie
za żył
córką
po randce
błędy językowe
słodki napój
temu co padł
Książka Komunizm, gówno i może cię kocham to debiut rozbudzający ciekawość. Wielu poetów poległoby na zadaniu, które wyznaczył sobie Gromadka. Takie pozycje narracyjne, jak ta przyjęta przez niedawnego połowowicza, są ryzykowne – grają bowiem z podejrzanymi kategoriami: z autentyzmem czy szczerością. Gromadka jednak wie, co robi: umie posługiwać się językiem, demistyfikować to, co wcześniej upozorował, pozorować zaś kolejne tropy na gruzach wcześniej zdemistyfikowanych.
Zuzanna Sala