Kona ostatni człowiek

Anna Świrsz­czyń­ska jest jed­ną z naj­bar­dziej nie­do­ce­nio­nych auto­rek pol­skiej lite­ra­tu­ry. W jej twór­czo­ści czy­tel­nik odnaj­dzie ciem­ny i strasz­ny świat kata­stro­fy i śmier­ci. Wier­sze Świrsz­czyń­skiej to tak­że skan­da­li­zu­ją­ce, w tam­tych cza­sach, uka­za­nie ero­ty­ki. Waż­ne w twór­czo­ści poet­ki są rów­nież wier­sze o powsta­niu war­szaw­skim, któ­re sta­no­wią poetyc­ki repor­taż z wyda­rzeń 1944 roku. Wybo­ru Kona ostat­ni czło­wiek doko­nał Kon­rad Góra.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
20/06/2013
Kategoria
Liryka
Seria
44. Poezja polska od nowa
Ilość stron
72
Format
158 x 233 mm
Oprawa
miękka
Papier
Munken Print Cream 1.5 90g
Projekt okładki
Wojtek Świerdzewski
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
978-83-63129-44-6
spis treści

Kołysanka
Modlitwa starego człowieka
Zwycięski wojownik umiera
Opowieść o pustym koszu
Idziemy w pętach
Głód
Kona ostatni człowiek
Pamięci ”Che” Guevary
Siedemdziesiąt lat
Pies
Prawo do zabójstwa
Natchnienie
Śpiew szalonego
Chłopka
Krowa ją kocha
Nie pamięta
Jej brzuch
Największa miłość
Ciężarna w mlecznym barze
Miłość Antoniny
Jeż z żelaza
Ostatnie polskie powstanie
Mówi żołnierz
Budując barykadę
Dwie garbuski
Po pijanemu
Żołnierz mówi do generała
Harcerka
Czternastoletnia sanitariuszka myśli zasypiając
Żuje surowe żyto
Moje wszy
Stoję na czworakach
Oddycham
Szczęście istnienia
Mówię do siebie: ty ścierwo
Zajadam kompleks niższości
Zabiję ciebie
Białe ślubne pantofle
Trzy cukierki
Uspokój się
Film o ojcu
Dwieście osiemdziesiąt stopni mrozu
Jestem potężna
Szczekać nie potrafię


Najgorszy jest język (posłowie) 

opinie o książce

Głos Konrada Góry dobiega z offu, nonszalancko i błyskotliwie konfrontując męskie z żeńskim, wczorajsze z dzisiejszym poeta dystansuje siebie, a przede wszystkim twórczość Anny Świrszczyńskiej do tego rodzaju retoryki. Sformułuję to jeszcze inaczej: tym ile i jak mówi, autor wyboru potwierdza, że dał się tej poezji ponieść.

Anita Jarzyna

Czysta, niemalże przedludzka pierwotność tej poezji - choćby pierwsze udane transpozycje ze źródeł nieeuropejskich, niezwykła moc i godność wpisana w akt twórczy Świrszczyńskiej (gotowość do stwierdzenia: "moje cierpienie t ołówek, którym piszę", zaraz po: "daje mi prawo pisać o cierpieniu innych"), program otwarty na poniesienie najryzykowniejszej aury, cierpliwość oczekiwania na formę w bezustannym ponowieniu pamięci - czynią kamenę Pani Anny Świrszczyńskiej nie bibelotem swoich czasów, a biblioteką tamtego potu, rojeń i krwi; strachu i przebaczenia, jednego cukierka na rok, jednego szczęścia dzielonego między wszystkich.

Konrad Góra

To nie jest poetka imaginistyczna, by tak rzec, a reportersko niemalże robi "donosy z rzeczywistości", dając swój głos innym głosom, jak w historii mówionej. Posiadała, nie taki częsty znowu w poetyckiej zonie, talent współ-czucia, empatii, uważności. Eksponuje go styl: oględność wypowiedzi przy natężeniu uwagi synoptycznej, co potrafiła łączyć ze zmysłowością.

Ewa Solska

Książka Świrszczyńskiej to "jednoosobowa rewolucja".

Małgorzata Baranowska

Głos poetki jest niemal fizycznie obecny, skondensowany, trudno się przed nim obronić. Uderza w tych wierszach bezwzględność. Bezkompromisowość. Występuje razem z innymi uczuciami: czułością, wzruszeniem, miłością, a także ekstazą. Ale najczęstszy jest strach, fizyczne cierpienie i rozkład, śmierć. Świrszczyńska patrzy śmierci prosto w twarz, dlatego może pisać o rzeczach, o których inni milczą. Przede wszystkim o ciele i o wojnie. Niezwykłe są także jej erotyki i opisy końca miłości.

Irena Grudzińska-Gross

Metafora przekazu trafia celnie, u Świrszczyńskiej słowa wiersza brzmią jak nieznający sprzeciwu komunikat ("Mówię do siebie: ty ścierwo") (...) To, co jednych szokuje ostrością wyrazu, u innych budzi szacunek i podziw. Poetka nie baczy na granice konwencji i zwyczaju –  pojawia się tam, gdzie nikt nie miał odwagi stanąć.

Piotr Szewc

Świrszczyńska to wyzwanie, bo dyskretnie, niegłośno, ale jednoznacznie i niezależnie mówi swoje. Dlatego jest z nią kłopot, i to nie jeden. (...) Ucieszył mnie wydany parę tygodni temu skromny tomik wierszy Świrszczyńskiej Kona ostatni człowiek, w wyborze i opracowaniu Konrada Góry. Świrszczyńską trzeba koniecznie czytać na nowo, z nową wrażliwością i wyczuleniem na inne niż Miłosz konteksty. 

Magda Heydel

W wyborze Góry znalazł się przerażający obraz wygnanej przez męża kobiety, która po kolei oddaje swoje dzieci ptakowi śmierci. Kona ostatni człowiek to także wybór wielu scen, które składają się na opowieść o sile (Jestem potężnaZajadam kompleks niższościZabijam ciebie), chwale, ale i upokorzeniu, o czułości, która rodzi się z oderwanego od metafizyki ciała.

Urszula Pieczek

Poezja Anny Świrszczyńskiej, zamieszczona w zbiorze Kona ostatni człowiek to sejsmograf, wykrywający i rejestrujący drgania skorupy ziemskiej – utratę gruntu pod nogami. Czytane z lewej do prawej, często opatrzone charakterystyką, jedne drgania są dłuższe, inne krótsze. Łączy je jedno – nie sposób orzec, które są naturalne, a które sztuczne. Czy świat sam sobą wstrząsa, aby strząsnąć człowieka, czy człowiek wstrząsa światem, drugim człowiekiem, aby go zniszczyć, aby coś z niego wykrzesać? Czytelnik, do którego rąk trafi ten sejsmogram, choćby nie chciał poznawać całego obszaru, z którego pozbierał drgania, odczuje, dogłębnie, cieleśnie, już pierwsze zapisy. I albo nie będzie mógł wypuścić ich z rąk, dopóki nie przejmie ich w swój mózg i swoje ciało w całości, albo otrząśnie się z nich, ucieknie, ponieważ przestraszy się, że sejsmograf mówi mu o nim samym, mówi jej, albo jego słowami, mówi...

Joanna Roś

Teksty i materiały o książce w biBLiotece