Kup kota w worku (work in progress)
Książka dla tych, którzy sądzili, że o poezji Różewicza wiedzą już wszystko. Zilustrowana rysunkami autora, napisana z niebywałą językową werwą, śmiało i z dystansem balansująca między gatunkami, momentami wzruszająca i zabawna, dająca czystą czytelniczą przyjemność z obcowania z mądrą i przewrotną literaturą.
wyszła i przeszła
przyj dziewczę przyj
Mężczyzna jak dziecko, czyli Czym się różni leszcz od krąpia (parodia opowiadania Kornela Filipowicza)
Z szuflady (w zdrowym ciele zdrowy duch)
damski krawiec z paryża (recenzja)
Nowa dramaturgia (twórcze inter-pretacje)
I. Kto chce, niech czerpie z tych pomysłów
II. Metamorfozy
III. rzęsy (sztuka z kluczem)
IV. Salon kosmetyczny "Pies Ci morde lizał"
V. Gwóźdź do trumny (sztuka w jednym akcie)
VI. Kichnięcia...
pytania
Gdzie jest pies pogrzebany?
Kluski
hiobowe wieści z wszystkich frontów
Kod Magdaleny, czyli Magda ma kota
zabiegana i nominowany
auto (da! fé!), czyli Samochodzik
niebieska linia
Odaliska Ingres'a
mam żal do Ojca Adama
Credo
normalny poeta
co słychać
wyprzedaż w firmie TADZIO
Áladerrida
Różewicz nigdy nie był optymistą, jego czarne widzenie świata datuje się już od pierwszego tomu wierszy. Ale też nigdy nie stracił specyficznego, nieco zjadliwego poczucia humoru, czasem bliskiego wyrafinowanej ironii, czasem ostrego szyderstwa. Kup kota w worku jest idealnym przykładem równowagi między egzystencjalną rozpaczą, nawet desperacją, a gorzką groteską pastwiącą się nad płytkością i degeneracją naszego współczesnego świata. Różewicz za cel swoich szyderstw obrał sobie trzy naraz kwestie: kulturę masową z jej poznawczym banałem, język zwykłej komunikacji zamieniony w totalny śmietnik i łatwość, z jaką kreuje się dziś "gwiazdy" kultury i sztuki. Jest to być może najbardziej zwariowany treściowo i gatunkowo zbiór znakomitego poety, świadczący o niespożytej energii twórczej pisarza, który zamiast osiąść na laurach, wciąż dziarsko wojuje z wszechobecnym głupstwem.
Tadeusz Nyczek
Różewicz niczego się boi. Granice ma za nic. Sam je tworzy lub znosi. Ma słuch do świata i do ludzi. W tej poezji przerażenie, ironia i śmiech doskonale się przenikają. I to jest kwintesencja naszej rzeczywistości. Posłuchajcie, jak dzisiaj mówią ludzie. Oni posługują się takim właśnie językiem. I z nich Różewicz trochę sobie błaznuje. Ale ta błazenada, czasami bardzo urocza, jest w istocie gorzką definicją galopującej ignorancji, chamstwa, głupoty i polskich obsesji.
Piotr Kępiński
Mowa na skraju bełkotu. Rzeczywistość wydrążona z treści. Śmiech, który zamiera na ustach. Takie wnioski nasuwa lektura najnowszych wierszy Różewicza. Udramatyzowane, satyryczno-groteskowe formy poetyckie zawarte w tej książce przypominają niekiedy "Teatr niekonsekwencji" - i są podobnie odkrywcze. Pozornie to tylko wściekłość (poety) i wrzask (medialnego świata). Ale ile trzeba mieć fascynacji tym, co obrzydza, aby napisać taką książkę!
Andrzej Skrendo
Rozmawiając, pisząc, komentując książkę lub o książce Kup kota w worku (work in progress) wypada pomyśleć o dziele dziejącym się, w przeciwieństwie do kategorii dzieł skończonych, które (jeśli "ontologicznie" mogą) sprawiają wrażenie, jakby prawo do bycia zamkniętym w formie miało swój główny cel w byciu zamkniętym w formie. W wypadku Kup kota... dzianie się dzieła wynika ze świadomości faktu ("faktu"), że dzieło jest wynikiem umowy między stronami. Nie: umówiliśmy się o dzieło, ale: że dzieło - poddając w wątpliwość umowę. Przecież dzieło mogłoby nie powstać, a intencja czytelnika nigdy nie zjawiłaby się zmysłom. Chyba, że czytelnicza perspektywa intencjonalna. Co na to ci, co odbierają parodię bluzgoblogu, a zwłaszcza ci nominowani do nikiki nike kiki, którym bliżej do blogu niż rzetelnego monologu? Bo rozpad języka, jakim się posługuje Różewicz, rozpad procesu twórczego, staje się czymś cennym badawczo. Siłą uderzeniową tej książki jest kompozycja: rzekome rozbicie na prozo-, dramato-, poezjopodobne kształty - a tak naprawdę próba zatarcia genologicznych granic w obrębie samego zjawiska literatury. W samych "wierszach" załamaniu ulega kadencja i antykadencja; w "prozach" zatarciu ulegają mowy (zależne, niezależne) i narracje. Style przepływają przez siebie nawzajem, warkoczowato się przeplatają; nie jest to strategia, ale poddanie strategii pisarskiej żywiołowi pisma. Można ten tom potraktować jako kolejny efekt pracy nad metodą twórczą. Włączenie parodii prozy Filipowicza jest dopełnieniem - częścią konceptu (można to odebrać jako zderzenie mocy przerobowych języka obecnego i sprzed trzydziestu lat). Może się też przypomnieć figura Proteusza, do którego się porównywał niegdyś niejaki Jan Kochanowski. Jaki jest tu więc światopogląd podmiotu? Bardziej może dystans jako światopogląd, a nie część światopoglądu? Parodia sama w sobie zakłada przecież dystans do parodiowanego obiektu. W tym momencie tekst parodiowany jest jak jakiś kryl, który wpada w fiszbiny wolno sunącego wieloryba. I krylowi ciężko się z tego otrząsnąć. O ile coś z niego zostanie.
Piotr Rybicki
Trzy czwarte książki to parodia języka, jakim mówią do nas copywriterzy, gwiazdy, politycy, dziennikarze, autorzy blogów, "artyści", "pisarze", cudowne dzieci rodzimej prozy. Kilkadziesiąt stron kpiarskiej, tragikomicznej i, trzeba przyznać, męczącej logorei nie jest jednak świadectwem zgorzknienia czy nihilizmu. Różewicz patrzy temu światu w twarz i stara się go przeboleć. Pasja, z jaką używa kultury masowej w roli oręża przeciwko niej samej, sprawia, że należałoby wnikliwiej rozważyć kwestię (estetycznej) fascynacji poety tym, co niskie, puste, tandetne i trywialne. Gdyby potraktować popkulturę jako globalną kulturę ludową, rozgadane poematy Różewicza byłyby karykaturalnymi na miarę naszych czasów odpowiednikami Ballad i romansów.
Tadeusz Dąbrowski
Najnowsza książka Tadeusza Różewicza jest workiem z różnościami, które poeta wyjmuje z "szuflady wyobraźni" i na naszych oczach układa w zarys nigdy niegotowej, zawsze nieokreślonej całości. Ale też: ów worek, wraz z jego zaskakującą zawartością, jest dziełem w toku work in progress, fragmentem wielkiego przedsięwzięcia, które Różewicz realizuje od momentu napisania pierwszego wiersza od siedemdziesięciu lat. Istotą tego przedsięwzięcia jest, jak czytamy w poruszającym poemacie "Credo", poszukiwanie poezji w świecie pozbawionym prawdy. Pierwszym, podstawowym żywiołem Kup kota w worku jest śmiech. Ten Różewiczowski śmiech bywa bezinteresowny i dobroduszny, znacznie częściej jednak jest sarkastyczny, ostry, ciemny w tonacji. Ten śmiech prowadzi nas w sam środek dzisiejszego świata, w sam środek języka kształtowanego przez pozorną rzeczywistość mediów, polityki i sztuki naszych dni. Śmiejący się poeta, staje się (raz jeszcze przywołam "Credo") kimś pochylonym "nad mętną, gnuśną, pełną odchodów rzeką życia". Staje się przenikliwym analitykiem tej współczesności, która zbyt często wymyka nam się z rąk.
Tego głosu nie można pomylić z żadnym innym. Tej książki nie można ominąć.
Marian Stala
Ten zbiór tekstów to mistrzowska rozmowa z formą, przekomarzanie się ze stylami, przekorna zabawa z popularnymi konwencjami. Materia, z której Różewicz utkał swój literacki wór jest mocno zagęszczona. Poeta proponuje czytelnikowi kilka wzorów, stąd też w książce znajdziemy, obok wierszy, również prozę satyryczną, poemat, monologi, fragmenty powieści pisanej metodą strumienia świadomości, a nawet zalążki dramatu. Na różnorodność gatunkową nakłada się ogromna rozpiętość tematyczna. Problematyka oscyluje pomiędzy powagą, a frywolnością. Fragmenty pisane w konwencji buffo mieszają się tu z zapiskami w konwencji serio, a granica między patosem i niskim tonem jest czasami bardzo płynna. Poza tym autor uraczył swych czytelników rarytasami w postaci rysunków własnego autorstwa. Tym tomikiem Różewicz udowadnia, że kupując kota w worku nie zawsze jesteśmy narażeni na nabycie towaru, z którego nie będziemy zadowoleni.
Magdalena Wołowicz