
Naworadiowa
W strukturze książki dochodzą do nas, jak w zwolnionym tempie, wstrząsy targające psychopolityczną rzeczywistością. Stawiane są niewygodne pytania o psychikę, cielesność, biologię i politykę. Czytelnik może tu obserwować ruch i przemianę pojęć oraz towarzyszących im stanów emocjonalnych. Dzięki temu ma szansę ustawić się nieco inaczej wobec podsuwanych mu każdego dnia podniecających tez i prawd, które prędzej czy później okazują się pasożytami na tkance życia. Krótsze wiersze z pierwszej części książki przygotowują grunt pod coś, czego Bartczak dotąd nie prezentował – poemat. Rozbudowany utwór tytułowy formalnie kontrastuje z ich minimalistyczną precyzją i analityczną energią, ustawiając je nagle w inaczej skalkulowanej przestrzeni głosowej, formalnej i tonalnej.
Już pasterz
Przekształt złego słowa nie powiem
Wielka księga serwisowa
Siew i śpiew
Wioska sinicowa
Krótka historia masy
Pielgrzym zdaniowy
Naród szczęsny
Ojczyzna magnetyczna
Wycieczka do obozu dla dzieci
W miłości mam wstęp do organizmu ojca
Plastyk mózgu
Zero punktów
Pisane świtem schłodzonym od radia gazet do muzyki Maxa Richtera i paru innych duchów
Śluza wiersza
Kaligraf
Naworadiowa
(...) na Naworadiową trzeba spojrzeć właśnie jak na kosmiczny eksperyment (...). Tym, co wiersz wystawia przeciwko światu, jest jego ciało, a więc forma: usztuczniona przestrzeń poetyckich zabiegów, w której zmagają się układy wersów i figur literackich (dla Bartczaka ważne są oczywiście silne przerzutnie i „architektoniczne” konstrukcje, ale jeszcze bardziej istotne okazują się kojarzone z cielesnym rytmem asonanse, rymy i cała brzmieniowa warstwa języka). (...) Wszystko u Bartczaka zdaje się wypełnione cząstkami, jakby jego wiersz nie mógł znieść próżni, jakby każdy ruch w nim związany był z koniecznością przemieszczenia lub przesunięcia jakiegoś innego elementu.
Jakub Skurtys