Pomyśl ciało jako czółno, które płonie
Dlaczego Jakub Grabiak? Bo nie było żadnych wątpliwości, że ten oto ‘dobry chłopak’, który wciąż jeszcze ‘dzień dobry mówi na klatce, zakupy pomaga nosić’, rocznik 2002, potrafi w wierszu poczarować. Jest w jego poezji coś psychodelicznego, kwasowego, choć nie za wszelką cenę. Jego wyobraźnia przemyka po różnych planach historycznych, archetypach i rekwizytach, żongluje żywiołami i obiektami, na zmianę obniża (wyśmiewa) i podwyższa rejestr.
gram polski
ludzie w strażackich kaskach mają dzisiaj wolne
biurowiec
z moją śmiercią zgiń, ziemio, w płomieniach!
kamieniarz I
plener to rzucony na oparcie płaszcz
[pojechałaś na zakończenie roku]
kamieniarz II
wesołe miasteczko
biurowiec
[japonka i sandał]
sfinks przed bramą liże stopę
świta ma brudny nos
na szczęście nie było chodników
biurowiec
[las odszedł na kurzej nodze]
chcę mieć bardzo dużo dzieci, wszystkie nakarmię, odzieję .
rozwieszanie prania
puszczę ci prastare hymny
odginanie wiru
obręcz melona
biurowiec
białe szkło
odcisk szminki na słomianych dachach
pomyśl ciało jako czółno, które płonie
słońcu .
czapla
biurowiec
zwrotnik jest spity, a małżonka niema
bazyliowani ludzie, ich przyprawy
dałaś mi wielki, niebieski balon
drobne
biurowiec
wazon
w gruszy bukiet dymu
klif
pomyśl ciało jako czółno, które dymi
[ściernisko zatrzymuje się w pętli]
Czytając Pomyśl ciało… ma się silne przekonanie, że to właśnie przypadek Grabiaka: jego przyszłe wiersze, jego „potencjalne wiersze” niejako spoza tych pomieszczonych w tomie „wyzierają”, a pięknie rozwiązane pasaże (jak np. zakończenie „wazonu”) czy momenty, w których poeta daje sobie prawo pisać bardziej spontanicznie (jak np. rozpędzone „odginanie wiru”) każą czekać na jego kolejne ruchy z niecierpliwością.
Rafał Wawrzyńczyk