Słynne i świetne

02/04/2004 Więcej poezji

Co ja tutaj robię? Dla­cze­go nie nale­żę do świa­ta spraw „słyn­nych i świet­nych”? Czy war­to ufać pamię­ci i czy kon­kret bądź zmy­sło­we dozna­nie może być pomył­ką? Grze­bal­ski zada­je w swej książ­ce mnó­stwo pytań tego rodza­ju, nie spie­szy się jed­nak z odpo­wie­dzią. Zamiast tego zapra­sza czy­tel­ni­ków do prze­my­śleń.

Wydawca
Biuro Literackie
Miejsce
Wrocław
Wydanie
1
Data wydania
02/04/2004
Kategoria
Wiersze
Seria
Więcej poezji
Ilość stron
60
Format
145 x 205 mm
Oprawa
miękka
Projekt okładki
Artur Burszta
Projekt opracowania graficznego
Artur Burszta
ISBN
83-88515-51-9
spis treści

1. W stylu wolnym
2. Wszystko dziś skłonne do rozróby
3. Od rzeczy
4. Słynne i świetne
5. Wiersz
6. Okoliczności łagodzące
7. Ostatki
8. Tropy w lipcu
9. Wiersz na poste restante
10. Myśli
11. Nowiny
12. Powtórka z rozrywki
13. Z uwag na marginesie indeksu
14. Kończy się niczym
15. Cokolwiek wiedziałem
16. Drugi dzień
17. Pocałunek na wstecznym
18. Coś jeszcze
19. Czarny notes
20. Równanie
21. Jak woda
22. Głód
23. Tanecznym krokiem
24. Role
25. Kabina Miłości
26. Lot
27. Korespondencja
28. Nowy świat
29. Karma
30. Kronika zakłóceń
31. Pestka
32. Odyseja i Iliada
33. Ślimak
34. Krochmal
35. Nic
36. Szparagi
37. Pomarańczowe martensy
38. Z notatnika
39. Piosenka sentymentalna
40. Piosenka nie na temat
41. Piosenka pożegnalna
42. W skrócie
43. Lato
44. Ziemia paruje jak długo opowiadany sen
45. Zero stopni Celsjusza
46. Zuzanna

opinie o książce

Słynne i świetne to nadal Grzebalski, jakiego kochamy: nostalgiczny i melancholijny liryk o pięknym, oszczędnym obrazowaniu, potrafiący nawet prozaizm unieść do wymiaru poruszającej metafory. Jednak nowe wiersze poznańskiego poety nie dzieją się już jak dotąd na rozmytym pograniczu jawy i snu, konkretu i wyobrażenia, świata wewnętrznego i zewnętrznego, lecz wyraźnie prowadzą do zderzenia tych sfer. W efekcie słowo poetyckie jako przestrzeń takiej konfrontacji zyskuje tu na sile, a nastrojowość otrzymuje rysy tragiczne.

Zdzisław Jaskuła

Bezlitośnie piękne to wiersze, i czujne, i zdradliwe przy tym jak życie w rękach poety. Na szczęście poeta Mariusz igra sobie z tym życiem ze swobodą kochanka, który swych uczuć nie musi do znudzenia potwierdzać, bo kocha naprawdę i dlatego nie boi się prawdy. A prawda bywa straszna, nieoczekiwana i co tu gadać, często po prostu śmieszna. Jak to dobrze, że Mariusz umie się śmiać! Jego wyborne poczucie humoru nie tylko amortyzuje powagę wielu wątków, ale wyzwala czułość i smutek czyni przyswajalnym. Bo tak naprawdę to te wiersze są smutne. Smutne jak pożółkłość widokówek i liści, jak tęsknota i kolejowa stacja, jak odbicie menela w wodzie i odbicie słońca, jak sianokosy i wiersze Lorki, jak wspomnienie cukierka typu krówka, jak miłość i jak cała wiedza o tym, co sobie niby poszło, ale przecież jest. Wiedza ta zresztą wzbogaca się z każdym wierszem i ja te wiersze czytam i nie mogę przestać. Zwłaszcza od zwrotki, w której Mariusz mi wreszcie wyjaśnił, dlaczego tak bardzo lubię Białowieską Puszczę. Dlatego mianowicie, że w Białowieży żyją żuki, które poza tym występują wyłącznie w Japonii. I co tu dodać? Nic nie dodawać, czytać. Bo bezlitośnie śmieszne to wiersze, i smutne, i czujne. Piękne.

Natasza Goerke

Co ja tutaj robię? Dlaczego nie należę do świata spraw słynnych i świetnych? Czy warto ufać pamięci i czy konkret bądź zmysłowe doznanie może być pomyłką? Mnóstwo pytań tego rodzaju zadaje w swej najnowszej książce poetyckiej Mariusz Grzebalski. Nie spieszy się jednak z odpowiedzią. Chce bowiem, byśmy się wspólnie zastanowili: on i my, jego czytelnicy. Oto sens - być może jedyny - dobrej literatury: zaproszenie do współpracy. Ta niezwykła zachęta pojawia się w czasach, gdy poeta raczej wie niż się zastanawia, raczej wychodzi na swoje niż dochodzi swego. Tom nazwany Słynne i świetnie zaprasza do kooperacji. Tylko tyle? Nie, aż tyle!

Dariusz Nowacki

W swojej nowej książce poetyckiej Mariusz Grzebalski próbuje pozszywać fragmentaryczne rozpoznania i rozproszone obrazy, jak zawsze u niego łudząco konkretne, przestrzenne i zmysłowe, w uchwytne narracje, jakby w przekonaniu, że w ten właśnie sposób uda się zmusić do mówienia milczący świat zjawisk. Przy czym, jak sądzę, szwem spajającym owe narracje miałoby być zakazane słowo na m , sygnalizujące bardziej niż cokolwiek innego nieobecność; słowo, które próbuje przebić się na powierzchnię niemal wszystkich opowiadanych tu historii. Rytmem tych świetnych wierszy jest dwutakt szycia i rozpruwania, i to nie tylko wtedy, kiedy autor coś wie, czego nie potrafi nazwać , ale, co ciekawsze i dla tej poezji może istotniejsze, kiedy nazywa coś, czego, mimo słów i metafor, nie sposób poznać.

Jerzy Jarniewicz

Lubię namacalność i konkret poezji Mariusza Grzebalskiego. Po przeczytaniu jego nowej książki w pamięci pozostały mi obrazy i wrażenia, o których nie mogę przestać myśleć. Na przykład wizja studentki biegającej po zdjęciu stringów wokół akademika. Grzebalski składa wiersze z żywych ludzi i sytuacji - dotykalnych, obdarzonych zapachem. Dla mnie jest to poezja dokumentalna; nie wymyślona, lecz przeżyta. Lubię sposób, w jaki patrzy na świat, lubię jego koncentrację i spokój. Poza tym lubię, kiedy mężczyzna pisze poezję erotyczną.

Anna Jadowska

Inne książki autora

Teksty i materiały o książce w biBLiotece