Szare światło. Rozmowy z Krystyną Miłobędzką i Andrzejem Falkiewiczem
Rozmowy w szarym świetle toczą się naturalnym rytmem: ktoś wspomina, dopowiada. Choć najczęściej dotyczą literatury, układają się w opowieść o życiu. Autorowi udało się nie tylko przedstawić fascynujący duchowo-intelektualny „portret podwójny”, ale też uchwycić wzruszające chwile szczerości małżeństwa po 40 latach.
Saldo we dwoje
Krystyna. Trud odsłaniania
Andrzej. Tamte czasy.
Pdwójnie
Otwieranie świata
Rozstrzyganie świata
Helmut metacodzienny
W teatrze dziecka
Pamiętam / Nie pamiętam
Do piekła literatury
W cieniu czarnoksiężnika
Nic przed...
Koń Apostoła Pawła
Gest istnienia
W stronę Wschodu
Wiersze Miłobędzkiej są same w sobie rozmową (tak silnie oddziałującą, że potem u innych poetów nagle zaczyna brakować milczenia, pustych miejsc albo razi nadmiar słów); ta książka jest jej dalszą częścią. Poruszającą. Nie tylko dlatego, że obcujemy z kimś, z czyimś życiem, tak blisko. I że jest to osoba dla nas ważna. Nie jest to poruszenie natury estetycznej, narzędzia krytycznoliterackie nie wystarczą. Poruszenie objawia się poczuciem bezradności. Skąd się ono bierze? Być może stąd, że w tej książce-rozmowie porządek literatury łączy się z życiem duchowym w sposób bezpośredni i naturalny. I nie jest to bynajmniej książka "mądrościowa", nauczająca. Z porządku życia duchowego pochodzi choćby to "nic", które pojawia się często w poezji Miłobędzkiej i wahanie: "nie wiem", w którym można wszystko znaleźć. Miłobędzka przywołuje dalej słowa Wasyla Kandinskiego: "Biel w naszej duszy niepokoi, jak absolutna cisza. To nie jest cisza śmierci, to rozlewa się potrzeba życia. To jest nic przed narodzeniem, nic przed zrozumieniem wszystkiego". Z tej rozmowy wychodzi więc z bezradnym poruszeniem, niewysłowieniem. I z tęsknotą za "nie wiem" i "nic", tak pełnymi życia.
Justyna Sobolewska
Widać w tej książce, jak oboje zdobywali (zdobywają?) dla siebie wolność, wolność do mówienia po swojemu, o swoich, wreszcie, chyba najważniejszą, wolność od siebie - i pytający to dostrzega (konstruując część rozdziałów wokół Niej, część wokół Niego), i jego bohaterowie podkreślają własną osobność, pojedynczość w parze, po kilkudziesięciu latach: "Tak naprawdę - mówi Miłobędzka - będąc razem, każdy z nas jest osobno i tej drugiej osoby właściwie nigdy nie poznamy w pełni, to będzie zaledwie jej część. Samemu się śni, samemu się myśli, samemu ma się swoje poprzednie życie, które jest takie, a nie inne. I my o tym życiu drugiego niewiele wiemy". Są miejsca, chwile, w których Jarosław Borowiec oddaje zupełnie głos Miłobędzkiej i Falkiewiczowi, oni wchodzą sobie w słowo, spierają się (np. o Buczkowskiego), dopowiadają i poprawiają, a Borowiec to wszystko zapisuje, np. jak poetka zwalnia męża z roli sekretarza swojej pamięci: "To pamiętasz z moich opowiadań. Teraz powiedz, co sam pamiętasz". Ta książka to zaledwie fragment z wielkiej przygody Borowca i jego bohaterów, we troje wspominają rozmowy, do których czytelnik nie ma dostępu, niezanotowane lub tylko nieopublikowane. O życiu.
Anita Jarzyna
Szare światło nie jest jedynie autobiograficzną opowieścią o życiu i literaturze. Nie powinniśmy tej książki traktować jako komentarza do twórczości Miłobędzkiej i Falkiewicza, lecz jako kontynuację tej twórczości, kontynuację m ó w i e n i a.
Grzegorz Jankowicz
Miłobędzka, słynąca ze szczątkowości swojej frazy i nieufności do słów, wypowiada tutaj wiele naprawdę fascynujących uwag na temat poezji swojej czy literatury w ogóle. Mimo skromności jej głos brzmi donośni i przejmująco: Taki jest po wielu latach powrót do początku: spotkanie starej kobiety z dziewczynką, spotkanie lekkości mówienia z nieznajdywaniem słów.
Agata Pyzik
Może najciekawsze jest Szare światło jako wypowiedź w imieniu spychanego dotąd na margines nurtu literatury polskiej. Wypowiedź ta, bezpośrednio związana z głosem Krystyny Miłobędzkiej, opiera się na wyborach i sądach krytyka - Andrzeja Falkiewicza. Autor Polskiego kosmosu upomina się o prawie nieznanych: Zbigniewa Kruszyńskiego, Mieczysława Piotrowskiego, Jerzego Plutę, ale główna część rysowanego przez niego i Miłobędzką świata rozciąga się między dwoma słupami granicznymi: dziełami Bolesława Leśmiana i Tymoteusza Karpowicza. [...] Tak naszkicowana mapa ma pomóc nie tyle wywrócić, co uzupełnić i przebudować, uczynić mniej "poukładanym i równym" funkcjonujący kanon literacki. To, co dotąd stawiano na marginesie, wkracza tu do centrum, a dotychczasowy środek przesuwa się w bok.
Agata Kula